Czy mama wogóle zdaje sobie sprawę ze swojej choroby ? Co mówi o leczeniu i badaniach?
Tyle, na ile było to możliwe oszczędzałem jej i wziąłem wszystko na siebie.
Ale doszliśmy do miejsca, że już musi położyć się do szpitala.
Nie za bardzo zdaje sobie sprawę, bo czuje się nieźle.
Do tej pory była dwa razy na oddziale szpitalnym, ale ambulatoryjnie.
Przyjęta na oddział, badania i do domu.
W tym czasie ja albo moja żona byliśmy tam z mamą.
Przed drugą bronchoskopią lekarz powiedział mamie, że widzi na TK guza i chce z niego pobrać wycinek.
Niestety ta bronchoskopia była nieudana i teraz mama musi iść do szpitala na diagnostykę do Wrocławia, bo czas leci. Nie da rady już ambulatoryjnie.
Szukałem gdzieś prywatnych szpitali, żeby warunki były dobre, ale nie znalazłem.
Boję się, że w szpitalu się załamie.
(ja np. w tamtym roku miałem operację pęcherzyka żółciowego w szpitalu prywatnym to w dwuosobowym pokoju mieszkała ze mną żona, jako osoba towarzysząca)
Mówi, że bardzo dużo śpi. Rano się budzi, pokrząta, poczym musi położyć się dalej spać.
Żeby nie zaspać to nastawia sobie budzik. Dzisiaj np. na 12.30, żeby odebrać moje dziecko.
Zapytałem po co jej nurofen, skoro nic ją nie boli.
To powiedziała, że bolą ją kości (biodra i całe nogi), czasem głowa i oczy jakby od drugiej strony.
Czy to spanie i boleści mogą być spowodowane rozwojem choroby ?
Może. Ale nie musi. Czy Mama bierze jakieś leki na stałe? Jeśli tak, to od kiedy i w jakich dawkach? Czy pilnuje nawodnienia? Zrobiło się ciepło, więc powinna pić ok. 2 litry/dobę.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Czy mama wogóle zdaje sobie sprawę ze swojej choroby ? Co mówi o leczeniu i badaniach?
Wczoraj się dowiedziałem, że mama doskonale zdaje sobie sprawę.
Takie trochę czary mary było. Mama doskonale wie co jej jest, ale udaje, że nie wie bo nie chce mnie martwić. Ja doskonale wiem co jej jest, ale udaję przed nią, że nie wiem, żeby jej nie martwić.
Taki jakiś dziwny galimatias. Mama bardziej martwi się mną niż swoim zdrowiem.
Ma świadomość, że już na swoje zdrowie zbyt dużego wpływu nie ma.
W poniedziałek jedzie do wrocławia na oddział torakochirurgii celem diagnostyki i po uzyskaniu wyników i zaproponowaniu leczenia podejmie decyzje czy mu się podda.
Madzia70 napisał/a:
Czy Mama bierze jakieś leki na stałe?
Bierze leki na depresję i nadciśnienie. Dokładnie jakie i w jakiej dawce to nie wiem.
Oprócz tego bierze mnóstwo suplementów i leków bez recepty. Nie sposób tego ogarnąć.
Moim zdaniem mama jest lekomanką. Wcześniej leczyła się na chorobę alkoholową - ma skłonności do uzaleznień.
Napisałeś, że mama ma zaparcia i bierze mnóstwo leków "suplementów". Domniemam, że robi to bez konsultacji z lekarzem? Może to ma związek z zaparciami? Nie da się jej przemówić do rozsądku, że leków, nawet tych bez recepty nie należy jeść jak cukierków?
Trzymam kciuki za dalszą diagnostykę. Najgorsze jest czekanie :(
Co wyczyta w kolorowych gazetach albo usłyszy w reklamie to sobie kupuje.
Nie da się przekonać. Swoje wie, mówi, że jest zdrowa na umyśle i mam dać jej spokój
_________________ Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. – (Aureliusz Augustyn z Hippony)
Bonaj,
odnosząc się zatem do Twoich wątpliwości dotyczących Mamy senności - nie wiadomo. Być może któryś z suplementów ma działanie spowalniające, albo interakcja kilku specyfików naraz spowodowała taką reakcję. Oczywiście postępu choroby jako przyczyny senności też nie można wykluczyć.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Mama od wczoraj leży na torakochirurgii celem diagnostyki.
Dzisiaj miała bronchoskopię i miała mieć ebusa.
Ebusa nie dała sobie zrobić bo się wierciła.
Bronchoskopie doktor zrobił , ale mówi, że nie ma dojścia do guza.
Robił jakieś szczoteczkowanie i pobrał popłuczyny, ale jak sam stwierdził chyba nic z tego nie będzie.
Ma w planie zrobienie biopsji pod TK, a jak się nie uda to pobranie wycinka operacyjnie.
Jakiś dołek dzisiaj załapałem. Do mamy do sali przyszła 53-letnia pani, która też ma guza do diagnostyki.
Płakała cały czas bo ma 12 letnią córkę, którą sama wychowuje.
Cały dzień byłem z mamą w szpitalu a potem byłem u taty na cmentarzu bo dzisiaj dzień ojca.
Tato umarł 17 lat temu na raka płuc.
Smutno mi
[ Dodano: 2015-06-24, 16:05 ]
Jest diagnoza: Rak niedrobnokomórkowy płasnonabłonkowy
Bonaj,
Podanie chemioterapii nie jest mechaniczną decyzją - zawsze następuje po wnikliwym i precyzyjnym rozważeniu stanu pacjenta, wszystkich "za" i "przeciw". Właśnie po to, żeby "chemia go nie zabiła". Jeśli będzie jakiekolwiek ryzyko, że chemia przyniesie więcej szkody niż pożytku - zapewne nie zostanie podana.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Przypadek Mamy konsultowałem w innym mieście z osobą, która ma duże doświadczenie i kontakt z onkologami.
Taką dostałem odpowiedź po przesłaniu wszystkich wyników:
Szanowny Panie
Po konsylium są następujące wnioski:
1.Są dwie opcje:
- nie robienie niczego – co pozwala na w miarę dobre samopoczucie i niestety niekontrolowany, być może szybki rozwój choroby
- wdrożenie chemii (w terminie późniejszym rozważenie ew. radioterapii) – niestety jest wielce prawdopodobne pogorszenie samopoczucia po chemii. Jednak jest pewne prawdopodobieństwo kontroli choroby, nawet z możliwością ograniczenia masy guza - niestety nikt nie da na to gwarancji.
2. Mimo iż trudno wskazać lepszą opcję lekarze z którymi konsultowałem przypadek Pana Mamy na podstawie doświadczenia wskazywali zdecydowanie na potrzebę podjęcia leczenia
3.Rzeczywiście jest tak, że schematy chemii są takie same we wszystkich ośrodkach i zdecydowanie lepiej robić to bliżej rodziny, a więc w ..... – tym bardziej, że to
Ośrodek o dobrych notowaniach w prowadzeniu chemii
Na zakończenie – chociaż to mało prawdopodobne, ale może się zdarzyć, że po leczeniu zmniejszy się masa guza i będzie można ponownie wrócić do kwestii leczenia operacyjnego. Wówczas służę pomocą.
U nas załamanie . Mama jest 6 dni po chemii i czuje się bardzo źle.
Wczoraj ani dziś nic nie jadła . Pije.
Mówi, że ją tak muli, że nie jest w stanie jeść.
2 razy wymiotowała przez ten czas.
Najgorsze jest to,że nie ma siły. Dojście do toalety czy zejście po schodach to nie lada wyczyn.
W czwartek ma mieć drugi raz podaną chemię, ale powiedziała , że raczej się nie zdecyduje.
Dzisiaj załatwiłem hospicjum domowe. Jutro jedziemy tam do tego hospicjum na kroplówki i ewentualnie jakieś leki. A potem lekarz i pielęgniarka będą przyjeżdzać do Mamy.
Napiszcie mi proszę czy ten zjazd (totalny brak sił) minie jak chemia zostanie wypłukana z organizmu czy to już raczej rozwój choroby.
Jeszcze 2 miesiące temu Mama nie chciała iść do lekarza pierwszego kontaktu, a teraz ledwo żyje. Oczywiście nie omieszkała mnie obwinić, że póki nie chodziła po lekarzach to była zdrowa, a ja ją wkręciłem w to wszystko i jest chora.
Nie wiem czy akurat w przypadku Twojej mamy ten zjazd samopoczucia jest na skutek chemii. Jednak z doświadczeń choroby mego Taty powiem Ci, że u nas było podobnie - tzn. chemia rozwalała Tatę na łopatki. Reagował na nią totalnym osłabieniem, brakiem apetytu, zmianą wyrazu twarzy.
Organizm różnie reaguje na chemię, czasami bardzo ciężko ją znosi. Z zamieszczonych informacji wynika, że stan Twojej mamy jest bardzo poważny. I może być tak, że będzie jeszcze parę dobrych dni, że Twoja mama to przetrwa i będzie lepiej. Ale może być też i odwrotnie, bo choroba postępuje.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum