Dziewczyny , nie chciałam nikogo urazić ,pisząc o Lekarce z hospicjum.
Z dopisku Madzi rozumiem , że palnęłam jak .....już nie powiem co.
I nie zrozumiała mnie Lekarka i tak samo Wy , chociaż wszystko jej już tłumaczyłam. Jak mówię , że mogę wyskoczyć z pracy tzn , że faktycznie mogę wyjść i już nie wrócić do pracy tylko pracować z domu. Skoro Lekarz mówi , że jedzie teraz do mnie i czekam na niego 6 czy 8 godzin to jest coś nie tak. Powinna dać znać , że ma pilniejszego pacjenta i dla mnie wtedy jest ok. Mama na dzień dzisiejszy nie jest w stanie zagrażającym życiu . Może zaczekać.
Rozumiem , że moja mama nie jest wyjątkiem i że Pani Doktor ma innych pacjentów w gorszym stanie.
Wiem też , że stara się i pomaga jak tylko może.
Ale tak mnie wychowano , jak nie mogę być tak jak obiecałam to informuje zainteresowanych.
Madziu przepraszam wiem , że jesteś Lekarzem z hospicjum ale te moje wypociny dotyczyły tylko tej jednej Lekarki.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: Madzia70: 2015-05-08, 23:10 ] Dopisek Madzi : Aniu, spokojnie, nikt się nie czuje urażony, a już na pewno nie ja
Gabie podziękowałam, bo to fajnie zobaczyć, że ktoś czasem rozumie specyfikę czyjejś pracy.
Aniu
Spokojnie, nikt nie czuje się urażony, my wszyscy wiemy jakie emocje generuje choroba nowotworowa wśród bliskich i opiekunów. Dziewczyny starały się tylko ostudzić Twoje rozgoryczenie.
Trzymaj się, dużo siły Ci życzę
W końcu mama idzie na radioterapię. A mnie ogarnęły wielkie wątpliwości.
Nie wiem czy dobrze robimy zawożąc ją na ta radioterapię. Boję się , że przyspieszę cały ten
proces lub pogorszę jej stan. Wiem , że potrzebuje badań kontrolnych i jeszcze innych uzupełniających.
Ostatnio bolą ja kości. Przede wszystkim kolana i od czasu do czasu kręgosłup.
Ma podwyższony wapń zjonizowany. Lekarz z hospicjum powiedział , że trzeba powtórzyć badanie
ponieważ może to świadczyć o przerzutach do kości.
Biję się z myślami i mam huśtawkę nastroju. A mama raz jest ok a raz szaleje.
Nie ma siły , nie chce leżeć normalnie w łóżku , leży na złożonej kanapie.
Co półgodziny podnoszę ją aby siadła a za półgodzinki kładę i tak od 23:00 do 5:00 rano.
Mówi , że wszystko ją już boli . Że za mocno ją ściskam , ale ona jest taka bezwładna i nie chce
współpracować .
Wielki strach mnie ogarnął i nie wiem co robić. Mama się cieszy , że idzie do szpitala , że w końcu jej
leczenie rusza . Robi plany na przyszłość. A ja się coraz bardziej boję.
Jestem coraz bardziej zła i wystraszona tym wszystkim i już zmęczona.
Moje samopoczucie zbliżone do Twojego - ciągle nie wiem, czy chemioterapia paliatywna przynosi więcej dobrego, czy złego, do czego zmierza. Ból jest, osłabienie straszne, apetyt słaby, co to za życie... Nie wiemy co by było bez tej chemii, chciałabym żeby tata się podniósł, żeby to leczenie przyniosło jakiś efekt. I nie wiem czy bardziej szkodzimy, czy pomagamy. Jakoś zatarła mi się granica między tym co dobre, właściwe, a szkodliwe, zbędne. Tkwię w niewiedzy. Ściskam.
_________________ "Jesteś duszą Wszechświata i duszy Wszechświatem!" (złotousty Tuwim)
To jest czyste szaleństwo.
Boję się ,że nie przyjmą jej do szpitala a zarazem boję się ją tam zostawić.
Bolą mamę nogi boli całe ciało ale jak chcę podać jej lek przeciwbólowy to ona nie chce.
I w końcu nie wiem czy ją boli czy nie. Zasypia wiec idę sama się położyć , jak się położę to mnie woła.
Może szpital to dobre rozwiązanie w tym momencie dla was obu? Mama na pewno nie będzie dyskutować i będzie zażywać leki, które jej podadzą. Podbuduje to jej morale i da siły do walki. Ty odpoczniesz, wyśpisz się... Tylko nie zostawaj na noc z mamą. Zadbaj o siebie, potrzeba ci snu i sił do dalszej opieki, bo wiesz , ze łatwiej nie będzie.
Jeśli mama się cieszy, że idzie do szpitala to dobrze. Teraz chcesz mamie dać leki przeciwbólowe a Ona nie chce i nie wiesz czy Ją boli czy nie a jednak się mama skarży na ból. Zaobserwuj co się dzieje w szpitalu, czy będzie narzekała na ból to wtedy reaguj i proś o leki dla mamy to sprawdzisz czy Ją boli czy nie. Może mama chce zainteresowania, w chorobie różnie ludzie się zachowują. Jak mama będzie w szpitalu nie denerwuj się, będzie tam pod opieką a Ty w tym czasie znajdź czas dla siebie pomiędzy wizytami u mamy. Musisz zadbać też o siebie, odpocząć i fizycznie i psychicznie, mama będzie "zaopiekowana" a Ty zregenerujesz siły, które bedą Ci w najbliższym czasie bardzo potrzebne.
Zawiozłam mamę do szpitala. Mam gonitwę myśli , czy dobrze zrobiłam czy źle.
Mama bardzo się ucieszyła , że od jutra będzie miała lampy , jak z nią rozmawiała Lekarka.
A teraz popołudniu już liczyła , że jeszcze tylko 2 dni i już pójdzie do domu..
Więc jej zaczęłam tłumaczyć , że dopiero w następną środę . Że przecież nic jeszcze nie zrobili z nia.
Jedynie jaka poprawa to to,że nogi wróciły do normalności. Już nie są spuchnięte.
I te nogi to była wina tego jak leżała , gdzieś miała ucisk . Krążenie nie takie jak trzeba.
Boję się w jakim stanie wyjdzie po tej radioterapii. Czy przypadkiem nie zrobię z niej "warzywka".
Przepraszam za to określenie.
Zrobiłaś bardzo dobrze - myśl logicznie. Lekarze (mądrzy, wykształceni ludzie, których zadaniem jest pomaganie chorym) zlecili radioterapię - konieczny kolejny proces leczenia. Jak tak pisze, to leczę i siebie (nam też mądrzy ludzie zlecili chemię, wiec rozjaśnia mi się umysł - rak bliskich bardzo ogłupia - z autopsji). Jest pod profesjonalną opieką, prawdopodobnie o lepszą trudniej. W tej sytuacji - gdy mama jest bezpieczna - znajdź chwilę dla siebie i bez wyrzutów odpocznij. Musisz, zbieraj siły, bo pewnie nie raz będą Ci jeszcze potrzebne. Dzięki śledzeniu Waszej historii i mi otwierają się oczy - dziękuję i ściskam!!!
_________________ "Jesteś duszą Wszechświata i duszy Wszechświatem!" (złotousty Tuwim)
Bardzo Wam dziękuję.
Wczoraj po napisaniu postu , poszłam spać. Spałam do teraz , od marca nie spałam tyle godzin.
Ale katastrofa , wszystko mnie boli , nawet palce u rąk jakbym miała potężne zakwasy.
Jak trochę poczytam forum to się uspokajam. Dronka Ty masz racje , jak człowiek wyrzuci tutaj swoje emocje to trochę lżej. Przy czym jak tutaj pisze to wydaje mi się , że robię coś nie tak.
I wtedy myślę , że to ze mną jest coś nie tak jak powinno. Teraz to mi wyszło masło maślane z tej mojej wypowiedzi.
Zauważyłam , że mama przy mnie robi się bardzo zrzędliwa . Cokolwiek zrobię to się jej nie podoba. Źle ją podnoszę , źle podaje picie .Przy siostrze tyle nie narzeka, przy czym jak mama nie chce aby siostra coś przy niej zrobiła, to mówi że zaczeka na mnie. Że jak przyjdę to zrobię. Czasami mamę irytuję , jest na mnie wściekła a za chwilkę wszystko jest ok , jakby nic się nie stało.
Beze mnie się nie przebierze , albo mówi żeby jej nie myli bo pewnie się jej brzydzą.
Muszę się zbierać, trzeba zapłacić za pogotowie. Zawieźli mamę do szpitala ale nie miałam zlecenia i trzeba zapłacić.
Anitko śpij jak najdłużej, wypoczywaj teraz mama w szpitalu a Ty musisz się zregenerować. Nie wiem dlaczego chorzy wybierają sobie czasami jedną osobę do opieki nad sobą a mają kilka chętnych do pomocy. Pamiętam u mnie, babcię chorą na raka, było nas dużo do pomocy ale babcia chciała tylko jedną córkę, to ona robiła zakupy, to ona gotowała najlepiej, to ona pielęgnowała najlepiej to ona najlepiej znosiła zgryźliwość babci, Jej humory a potrafiła babcia być ciężka. A żeby było śmieszniej to mimo całej troski, którą obdarzała ta córką babcię to i tak do wszystkich babcia narzekała, że ona wszystko źle robi. My wiedzieliśmy swoje, my byliśmy milczącymi pomocnikami, zawsze obok. Myślę, że to choroba robi swoje, taki kaprys chorego a może jego ogromne zaufanie do wybranej osoby, a może miłość. Nie wiem, wiem, że Ci ciężko, czasami pewnie przykro ale spełniasz to co mama potrzebuje, jesteś z nią i chłoń te chwile a mamy humory, niech ma Ty wiesz swoje.
siedzę i płaczę od 2 godzin.
Po pracy pojechałam do mamy , na razie nie było naświetlań. Zrobili jej TK głowy i tyle .
Podają leki a z mamą coraz gorzej.
Przyszłam to jadła a przy jedzeniu zasypiała , nawet nie powiedziała że trzeba ją przebrać .
Zacewnikowali ją bo strasznie bolały ja nerki i mocz był o bardzo brzydkim zapachu.
Zasypiała jak z nia siedziałam. Masowałam jej nogi , pisałam Wam , że opuchlizna jej zeszła ale się
przeraziłam bo ona nie ma mięśni , praktycznie jej łydki już nie istnieją. To straszne.
Jak chcę jej przesunąć nogę lub ja inaczej ułożyć to ta noga jest strasznie sztywna.
W pewnym momencie przyszedł ksiądz , dał Panią komunie mama tez poprosiła a potem strasznie płakała.
Ale nie chciała powiedzieć dlaczego. Na pewno ją nic nie bolało.
Potem znów nastrój jej się zmienił i nie pozwoliła się dotknąć , poprosiłyśmy pielęgniarkę
ona z mama porozmawiała ale mówiła , że nic ją nie boli. Pielęgniarce pozwoliła się przebrać.
Mojej siostrze powiedziała ,że jak ją dotknie to jej d....skopie.
W ciągu dnia dzwoniłam do niej do szpitala, ale nie odbierała telefonu.Nie chciała z nikim rozmawiać.
Moge sie pogodzić z tym , że ona bredzi i wszystko sie jej myli ale nie moge patrzec jak ona płacze.
Bo płacze nie z bólu...............ale pewnie wszystko chwilami do niej dociera.
Ona cierpi , tak mi źle .....nie dam rady patrzeć jak mama cierpi psychicznie. Nie przeżyje tego.
Aniu, spokojnie. Wiem, że to musi być trudne. Może jednak do mamy tragizm nie dociera, sprawdź, dopytaj jakie otrzymuje leki. Czasem w szpitalu podawane są takie, które mogą doprowadzać do stanu ogłupienia. Moja babcia trafiła ze sprawami sercowymi do szpitala, zanim dojechali rodzice z miejscowości odległej o 150 km - jej stan pogorszył się zupełnie - majaczyła, nie poznawała nas, nic nie jadła, nie wstawała. W takim stanie chciano wypisac ją do domu, lekarz tłumaczył, że dojdzie do siebie. Poprosiłam (delikatnie to teraz ujęłam, ale meritum jest ważne, nie nasza przygoda) o konsultację neurologa (lekarz internista znający babcię sugerował niedotlenienie mózgu) na karcie wypisał: proponuje odstawienie "Haloperydolu". Jak poczytałam co to, to padłam - "farmakologiczny kaftan bezpieczeństwa". Po prostu dopytaj, może w przypadku Twojej mamy konieczne jest podawanie leków, które doprowadzają do takich zachowań. A jeśli nie tędy droga - może o jakieś antydepresanty poproś Ty? Musisz być silna i będziesz. Przetrwasz to, ani Ty, ani ja nie mamy wyjścia. Dasz radę.
_________________ "Jesteś duszą Wszechświata i duszy Wszechświatem!" (złotousty Tuwim)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum