Dzwoń jeszcze raz do hospicjum lub pogotowie.
Powiedz, że nagły, BARDZO silny ból, wymioty. i domagaj się pomocy, nie daj zbyć - od prośby do groźby, muszą przyjechać ! Przynajmniej jakiś zastrzyk przeciwbólowy doraźnie podadzą.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: DumSpiro-Spero: 2013-05-12, 15:18 ] Hospicjum nie da się namówić. W niedzielę system "EWUŚ" nie działa. Nie ma możliwości refundacji i "legalnego" wysłania lekarza do nowo zgłoszonego chorego. Nie ma też możliwości wypisania recepty. Aktualny system opieki zdrowotnej nie przewidział, że ludzie cierpią i wymagają pomocy również w weekendy i dni świąteczne.
elsie ma całkowitą rację. Dzwoń, domagaj się pomocy, na pewno przyjadą do mamy.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: DumSpiro-Spero: 2013-05-12, 15:15 ] Kto "na pewno"? I z jakimi kwalifikacjami (np.ratownik medyczny z pogotowia w dziedzinie medycyny paliatywnej)? ...
Pytanie smutne, ale prawdziwe.
Odwiedził nas dziś cudowny Anioł, który zupełnie bezinteresownie i wbrew własnym planom pospieszył na ratunek...zrobiła dla nas co mogła, a nawet więcej i za to Jej i Magdzie serdeczne dzięki. Mama spała spokojnie przez 3 godziny, niestety torsje znowu wróciły i ból w górze brzucha taki opasajacy...
[ Dodano: 2013-05-12, 21:12 ]
Jednak dopiero dziś zrozumiałam jak ważne jest, żeby ktoś był obok, wytłumaczył, pomógł. Przez kilka godzin mogłam odetchnąć, pójść z mężem na spacer. Najbliższe dni mnie przerażają. Co będzie jesli nie uda się opanować bólu i wymiotów. Będę z mamą sama w domu patrząc na jej męczarnie, tak jak teraz gdy leży i jęczy z bólu... Sen jest wybawieniem dla nas obu. Nigdy nie przypuszałam, że to się tak potoczy.
Boję się nocy, czekam na jutro z nadzieją, że zjawi się lekarz z hospicjum, że coś się może zmieni...
Trzymam za was kciuki.Dlaczego człowiek tak musi cierpieć?Raczej nikt tego niewie.I chyba się tego nie dowiemy.Wiem co to znaczy patrzenie na ból,na osobe cierpiącą,i ta bezradność,bo chciało by sie pomóc,ale jak?
Dziś rano odwiedziła nas Pani Doktor i Pani Pielęgniarka z hospicjum (tata nie może otrząsnąć się z szoku, że tak szybko zareagowali). Mama została podłączona do pompy, w której jest: 8 mg dexaven, 3 amp. Buscolisyny, 3 amp. Torecanu, 0,9% NaCl. Oprócz tego dostała dostała doraźnie buscolisin. Oprócz tego zapisała DHC 60 2 x 1, ulgastran i fraxiparine.
Ból zelżał, ale mdłości zostały i wymioty. O tyle dobrze, ze śpi. Wtedy jest taka spokojna... Nadal jednak nic nie je, lekarka stwierdziła lekkie odwodnienie. Mama co prawda trochę pije, ale najczęściej potem wymiotuje.
Jutro rano zrobimy jej badanie krwi w domu i zamówiłam tez usg z transportem medycznym. Pani doktor tez to sugerowała mówiąc, ze nie wiadomo od czego te mdłości są ( obstawia jednak trzustke).
Dobrze, ze mam Was i opiekę, nie czuje sie taka przerażona. Wczoraj w nocy miałam jakiś atak paniki. Sciągnęłam męża i tak w trójkę z tata czuwałiśmy całą noc. Teraz przynajmniej wiem, co mam robić.
Myśle tylko i wyłącznie, co będzie jeśli nie uda się opanować tych wymiotów, one są gorsze niż ból. Mama jest po nich cała zalana potem, nie ma już siły wymiotować tylko siedzi przy umywalce i rzęzi, jęczy...
Nie wiem, czy ktoś miał doświadczenie z przerzutami do trzustki?
Alu,
Pozwoliłam sobie edytować Twój post i poprawić nazwy specyfików
Poczekaj cierpliwie na rozwinięcie działania leków. Wymioty z dużym prawdopodobieństwem uda się opanować. Mama jest leczona bardzo dobrze
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Długo nie pisałam, ale tyle się dzieje, że kiedy mam chwilę to po prostu podam na twarz i nie mam nawet siły pisać, ale w wolnych chwilach czytam historie innych i trzymam kciuki. Do tego brzuch mam co raz większy, bo to juz początek 8 mies.
Bol brzucha u mamy był tak silny i nie dał sie opanować nawet morfiną, że zawieźliśmy ją do szpitala. Ból był potworny, ale usg nic nie wykazało. Zrobili też gastroskopię, którą mama zniosła zadziwiająco dobrze. Okazało sie, ze ma ostre zapalenie błony żołądka. Najpierw dieta, nospa dożylnie, controloc, buscolisina, paracetamol. Mama w szpitalu była 2 tygodnie. Brzuch opanowali, ale pojawił sie nowy problem. Mamę od jakiegoś czasu pobolewało biodro. Nagle ten ból stał sie nie do zniesienia. Lekarz prowadzący mamę na gastrologii, wspaniały człowiek, zlecił TK prawie całego ciała. Dzięki temu wiem, na czym stoimy. Opis wkleje potem, ale ogólnie: w mózgu nie stwierdzono przerzutów, prawe płuco - duży guz, naciekanie na opłucną i niedodma, w lewym plucu liczne drobne przerzuty , podejrzenie meta do wątroby i duży guz kości biodrowej (ok. 5x7) ze znacznym zniszczeniem kości.
Mama wróciła do domu pod opiekę hospicjum domowego. W szpitalu dawali mamie tramal z paracetamolem i pyralgine doraźnie i to pomagało, ale nie wystarczająco, więc przeszliśmy na morfine w pompie (chyba 40 ml?) a oprócz tego dexaven,buscolisina i matacroplamid). Ból sprawił, że mama od 3 tygodni leży. Co prawda w wypasionym łóżku na dobrym materacu, ale ruszac nogą nie może. raz na dobe ma nagły napad bólu, na który dajemy pyralginę w ampułce 5 ml. Poza tym strasznie szybko się męczy, nawet po jedzeniu jest zalana potem, więc wstawanie także i z tego powodu odpada.widać, że ma mało tlenu, chociaż mówi, że oddycha jej się dobrze.ma też wysokie tętno, ok. 100-120.
Lekarze zalecili naświetlania tego guza kości. Udało się znaleźć szybki termin. Miała być jednorazowa dawka, ale po obejrzeniu TK stwierdzili, ze jednak 5 razy da lepszy efekt. Widząc jak cierpi, nawet od razu znalazło się miejsce w szpitalu. Wczoraj była symulacja i pierwsze naświetlanie. No i zaczęło się... Przewożenie, przenoszenie, naświetlanie i kiepskie łóżko spowodowały silny ból, na który żadna dawka morfiny ani pyralgine nie działa. Mama cierpiała całą noc, rano majaczyła z bólu, błagała, żebym pomogła jej umrzeć, ze ona juz nie chce żadnych naświetlań.czułam sie potwornie, bo robię wszystko, żeby jej pomóc i wszyscy w koło mówili, że te naświetlania są konieczne. Poza tym obie z mamą marzyłyśmy, że może naświetlania sprawią, że mama chociaż po domu sie będzie mogła poruszać, do kibelka dojść...
Teraz już sama nie wiem. Czy takie naświetlania mogą tylko pogrorszyć ból??
Mam jeszcze pytanie, czym się różni Pamifos i Zometa?
Mam jeszcze pytanie, czym się różni Pamifos i Zometa?
Oba to są bisfosfoniany – leki hamujące resorpcję kości, stosowane są w przerzutach nowotworowych do kości.
Pamifos -kwas pamidronowy.
Zometa kwas zoledronowy.
Ala81 napisał/a:
Czy takie naświetlania mogą tylko pogrorszyć ból??
Lekarze podjeli słuszną decyzję o naświetlaniach.
Powinne pomóc w opanowaniu bólu.
Niektórzy chorzy już na drugi dzień po naświetlaniach odczuwaja poprawę, a u niektórzych ból zmniejsza się po paru dniach.
pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Lekarze w szpitalu dołożyłi mamie paracetamol 4 razy na dobę w kroplówce. Jesteśmy po trzecim naświetlaniu i średnio 2 razy na dobę mama ma atak bólu przebijającego, bardzo mocny. Tak jak przed chwilą. Ten paracetamol pomaga, czasami mama dodatkowo dostaje morfine extra dawkę. W porównaniu z tym co było wydaje się lepiej, no ale nie wiem na ile to efekt naświetlań a na ile paracetamol. Modlę się, żeby te bóle zelżały, bo już nie wiem co zrobię, jeśli to nie podziała.
Powiem Wam, ze mimo ze mama walczy juz z nowotworami 6 lat, nigdy mi nawet nie przeszło na myśl, ze to będzie tak wyglądać. Że będzie musiała tak cierpieć przykuta do łóżka, zdania na innych. Nie mogę patrzeć na to jej cierpienie, które przecież nie ma żadnego sensu, bo wiadomo, ze nie wyzdrowieje. Ona patrzy na każdego z taką wdzięcznością, po każdym ataku bólu przeprasza, przeprasza za wszystko właściwie. A jednocześnie wcale się nie buntuje na los. Tylko marzy - zeby jeszcze wyjść na dwór, żeby zobaczyć wnuczkę, posiedzieć we własnej kuchni...
Stała się takim małym bezbronnym dzieckiem, wdzięcznym za każde zainteresowanie, za opiekę.
Mam ochotę uciec stąd, zapomnieć, nie widzieć, wrzeszczeć, wyć - wszystko na raz. A jednocześnie każda sekunda spędzona z mamą jest dla mnie bezcenna. Może właśnie dlatego jestem przy niej dzielna i opanowana. I wcale nie jestem zmęczona, chociaż nikt w to nie może uwierzyć.
I boję się nocy. Kiedy mama jest w szpitalu, mam wyrzuty sumienia, że mnie nie ma przy niej, ze pewnie cierpi w samotności, kiedy mama jest w domu, boję się, że nie będę mogła jej pomóc, jak nadejdzie silny ból albo jak zacznie sie dusić.
Mam kolejny problem: mama podczas tych ataków bólu zaczyna majaczyć, jakby miała gorączkę. Kiedy jej nie boli głównie śpi, w międzyczasie normalnie kontaktuje, ale zdarzają się co raz częściej zaniki pamięci ( bardziej jej się wszystko miesza, nie pamięta czy już była naświetlana dzisiaj, itp.) i ma napady paniki, szczególnie przed nocą, bo ta kojarzy jej się z bólem. Czy to może być efekt morfiny i sterydów, czy raczej nie?na TK głowa była czysta, ale też wiem, że dokładniejszy jest rezonans...
[ Dodano: 2013-06-10, 20:51 ]
Mama mówi, że coś ma z oczami, tzn. kiepsko widzi, może patrzeć w jeden punkt.
Słuchajcie, ja się tak strasznie boję, że to już koniec, czytam wątek o odchodzeniu, część objawów mama ma od dawna, części nie ma wcale (np. Ma apetyt i pije, jest mocz w cewniku). Już kilka razy bałam się, że TO nastąpi, a potem było lepiej.
Jutro ostatnie naświetlanie, bardzo chcę mamę zabrać do domu już jutro, ale to zależy od lekarza. Mama panicznie boi się zostawać sama w nocy, mimo że pielęgniarki na prawdę o nią dbają. Z drugiej strony jeśli atak bólu pojawi się w domu, to ja też jej nie pomogę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum