Witajcie,
Wczoraj dowiedziałam się, że mojej mamie zostały 3 miesiące życia.
Jestem zrozpaczona. Pół roku temu wycięto mojej mamie płat płuca z powodu raka, nie brała chemii, wszystko wskazywało na to, że rak odpuścił. Niestety, 3 dni temu moja mama zaczęła odczuwać straszne bóle głowy, udała się do szpitala. Po całym dniu badań okazało się, że guz na mózgu jest tak duży, że uciska nerwy, oprócz tego wykryto przerzuty na obu płucach, na nerkach, na żołądku. Nowotwór jest tak zaawansowany, że nic się już nie da zrobić. Pozostały leki przeciwbólowe i bezczynne czekanie. Nie mogę się z tym wszystkim pogodzić, moja mama 3 dni temu czuła się wspaniale, a dziś wiem, że to tylko pozory. Boję się przyszłości, dowiedziałam się dokładnie jakie są objawy postępującego raka mózgu...moja mama z czasem przestanie chodzić, mówić, widzieć, poznawać osoby...będzie coraz gorzej.
Może to głupie, ale chyba najbardziej przeżywam to, że moja mama nie będzie obecna w ważnych chwilach mojego życia jak ślub, czy narodziny dzieci...Po prostu nie potrafię sobie tego wyobrazić.
Dodam tylko, że we wrześniu zeszłego roku pochowałam babcie, która mieszkała z nami....zmarła na raka płuc.
Avaler,
Bardzo Ci współczuję .
Jest jednak coś, co możesz zrobić - możesz dopilnować, żeby Mama odeszła bez cierpień. Mam na myśli cierpienia cielesne - te duchowe będą towarzyszyć Jej i Tobie, to nieuniknione tam, gdzie jest miłość.
Skontaktuj się szybko z hospicjum domowym w Twojej okolicy. Przydadzą Ci się porady lekarza, który będzie mógł Mamę zbadać na bieżąco.
Trudne chwile przed Tobą...
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Bardzo mi przykro
Przeżywam podobną historię. Mojemu tacie wprawdzie nikt nie zaprognozował ile jeszcze będzie żył, wciąż prowadzone jest leczenie paliatywne, aby jak najmniej cierpiał. Jednak wiemy już, że walka jest przegrana - po usuniętym 5 lat temu (!) nowotworze jelita grubego od dawna są przerzuty na płuca, których nie można było operować ze względu na dwie pilniejsze operacje - przerzuty do mózgu, które pojawiły się w odstępie niecałego pół roku. Niedawno okazało się, że niestety jest także zmiana na wątrobie i kręgosłupie - Tatę bardzo bolą plecy, w poniedziałek zaczyna naświetlanie. Też nie mogę sobie z tym poradzić, ciągle myślę, że zbliża się koniec i nie mogę wyrzuć z głowy wyobrażeń jak to będzie, jak jego zabraknie Wiem, że to nie czas na to, trzeba łapać wspólne chwile, które pozostały, ale czasem to silniejsze ode mnie...
Pamiętaj - niezbadane są wyroki boskie i nikt nie jest w stanie przewidzieć, ile życia tak naprawdę zostało naszym bliskim i jakie to życie będzie. 3 miesiące to tylko statystyka. A każdy człowiek jest inny. Postaraj się nie myśleć, ile pozostało (wiem jak trudno, wiem!) tylko cieszyć się tym, co jeszcze macie. Mów, że kochasz, przytulaj, jeśli Mama może - idźcie na spacer... Aby później niczego nie żałować.
I chyba dobrze pisze Madzia70 - zorientuj się, jak wygląda opieka hospicyjna w Waszej okolicy. Również zamierzam to zrobić w niedługim czasie Nasi Rodzice umrą szybciej, niż byśmy sobie życzyli, ale możemy sprawić, żeby było to dla nich jak najmniej bolesne.
I pamiętaj, że zawsze możesz tutaj się wygadać o tym, co Cię boli. To bardzo dużo daje, robię to od przeszło dwóch lat...
Trzymaj się mocno, mocno.
Dziękuję, za te miłe słowa...naprawdę dużo to dla mnie znaczy.
Wszyscy w koło powtarzają jak mantre, że trzeba cieszyć się dniem dzisiejszym...nie ma co przejmować się na zapas. Ale jest naprawdę ciężko patrzeć na mamę i wiedzieć, że niedługo już jej przy Tobie nie będzie.
Moja mama chyba najlepiej przyjęła tą wiadomość, pogodziła się z tym. Oczywiście czasem płacze gdy o czymś sobie przypomnij, a ja...
Ja płaczę praktycznie cały czas...co rusz zdaję sobie sprawę z rzeczy których już nigdy z mamą nie zrobię, a to że nie pojadę z nią do Maroko, które tak pragnęła zobaczyć, a to że nie pochwale się jej tytułem magistra...
Naprawdę staram się opanować i nie myśleć o tym. Nie chcę pokazać mamie, jak bardzo cierpię, bo wtedy i ona płaczę z żalu nade mną...ale te myśli same się nasuwają...
Nie życzę nikomu, nawet najgorszemu wrogowi tego co teraz przechodzę, tego uczucia gdy zapiera mi dech w piersiach i czuję jak pęka mi serce..
Co do pomocy z hospicjum, to już dokładnie wiem jak to załatwić...byłam przy mojej babci w tym najtrudniejszym okresie, nie sądziłam tylko, że po 8 miesiącach będę musiała to wszystko przechodzić jeszcze raz...
Bardzo to smutne...
Również pęka mi serce, gdy pomyślę, że pewnie za kilka miesięcy Taty nie będzie. Ja nie mieszkam już z Rodzicami, więc nie widzę go na co dzień, lecz i tak trudno mi to sobie wyobrazić. Tata jest takim dobrym duchem, można zawsze liczyć na jego dobre słowo, nawet jak sam kiepsko się czuje, potrafi pocieszyć, dodać siły, zażartować.
Mnie najbardziej boli, jak pomyślę, że nie zobaczy jak jego wnuk idzie do szkoły (obecnie mój syn ma półtora roku), nie będzie go uczył grac w ping-ponga, nie weźmie go w ukochane góry, nie wytłumaczy zawiłości matematyki...
Mnie łatwiej chyba być twardą przy Tacie, bo widujemy się w zasadzie tylko w weekendy. Smucę się, gdy jestem sama, a kiedy spotykam się z Tatą, żartujemy, gadamy o głupotach - jak zawsze, jakby nic się nie zmieniło...
Martwię się też bardzo o Mamę - jest bardzo mocno z Tatą związana, stanowią naprawdę udany związek, od 30 lat... Ona chyba cały czas nie dopuszcza do świadomości, że to się dzieje naprawdę (mnie chwilami też ciężko w to uwierzyć).
Czy masz jakieś wsparcie dla siebie? Drugą połowę, przyjaciela, kogoś z rodziny? To bardzo ważne - w tych chwilach teraz, i potem, gdy Mamy zabraknie. Dobrze móc się przytulić, wypłakać albo wspólnie pomilczeć...
Mam wsparcie i od chłopaka i od przyjaciół, i choć starają się jak mogą to ja wciąż mam wrażenie, że ich słowa to tylko gadanie...Po prostu oni mają zdrowych rodziców i nie zdają sobie do końca sprawy z tego co ja odczuwam.
Jedyną prawdziwą bratnią duszą jest moja siostra, które mieszka za granicą. W najbliższym czasie przyjedzie, co prawda między mną a siostrą jest 20 lat różnicy. Ona miała już ślub, urodziła dziecko i przy tym wszystkim była obecna w jej życiu mama, więc i tak brak mamy odczuje w przyszłości zupełnie inaczej. Mimo to żywimy do mamy te same uczucia, czujemy ten sam ból...mam nadzieję, że jej obecność pomoże mi się z tym wszystkim pogodzić.
Nie wiem czy można się z tym pogodzić. Może raczej - oswoić...
Dobrze, że masz kogoś takiego.
Wiesz, ci którzy tego nie przeżyli może są nieporadni we wspieraniu, czasem ich "gadanie" wkurza, ale jestem pewna, że chcą dobrze. Trzeba i to docenić
Niewątpliwie wsparcie osób, które wiedzą co czujesz, znajdziesz tutaj
Trzymaj się!
Czuję, że przez najbliższe miesiące będę tu zaglądać codziennie...jakie to dziwne, że czasem obcy człowiek zrozumie Cię lepiej niż przyjaciel...
Dziękuję.
no bo te forum to jest taka ,,specyficzna rodzina,, to tak jak najedzony nie zrozumie głodnego . tak nie-rakowy nie zrozumie rakowego
wiesz rodziny się nie wybiera jest się w niej nie z własnej woni . tak samo z tym forum tu nikt no prawie nikt nie zjawił się bez żadnego przymusu(czy to choroba własna czy bliskiej osoby)
po za tym do obcego łatwiej powiedzieć co boli -a to sprzyja komunikacji , -gdybyśmy umieli tak rozmawiać z bliskimi było by łatwiej
Czuję, że przez najbliższe miesiące będę tu zaglądać codziennie...jakie to dziwne, że czasem obcy człowiek zrozumie Cię lepiej niż przyjaciel...
na tym forum sa osoby chore ktore przezywaja to samo co Twoja mama, sa także osoby ktorych najblizsi odeszli,
przechodzili wiec przez to co Ty teraz przechodzisz,
nikt inny nie potrafi tak dobrze zrozumiec ,jak ten co przechodził przez to samo
jest cięzko a będzie jeszcze gorzej
ale jak pisałas juz przez to przechodziłas,
zyczę ci siły by móc przejśc to raz jeszcze
nie wybieramy niestety ani czasu w ktorym odchodzimy ani choroby ,
wspołczuję
myslę ze ludzie tutaj dają ci trochę siły i wsparcia którego tak bardzo potrzebujesz
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Wiem, że to trudne ... ale w tej sytuacji najlepiej żyć i cieszyć się chwilą ... aby potem patrząc wstecz niczego nie żałować. Życzę ci siły i wytrwałości
Avaler , moja mamusia zmarła na raka piersi niecałe 6 miesięcy temu i powiem ci, że to cholernie boli . Czasem boli tak bardzo, że aż człowieka zatyka jakby zaraz miał się udusić . Ja narazie nie dam rady myśleć o jakichś miłych chwilach z mamą . Zero dobrych wspomnień . Za dużo we mnie bólu i złości na to , że jej już nie ma . Mam teraz bardzo często tak, że jak widzę matkę z córką ( niezależnie od wieku ) to zżera mnie zazdrość . Jestem wściekła na cały świat, że to nie ja idę z moją mamą śmiejąc się radośnie . Że to nie ja z nią rozmawiam . Już nie mam się kogo poradzić . Nie mogę jej przytulić . Nie mogę chwycić za rękę . Nie mogę zobaczyć jej uśmiechu . Nie mogę patrzeć jak się starzeje i staje siwiuteńką babunią . Nie mogę powiedzieć mamusiu Kocham Cię . Nie mogę nic . Bo jej już nie ma . Jak sobie teraz przypomnę jej agonię i śmierć ( a pamiętam wszystko ze szczegółami ) to mi się serce zwija do wielkości fasolki . To tak jakbym się przenosiła do jakiegoś koszmaru na jawie . Kiedy widzę jakąś starszą panią to wyobrażam sobie jak moja mamusia wyglądałaby na starość . Kiedy coś kupuję to zastanawiam się czy jej by się to podobało . Zanosząc kwiaty na grób, zawsze biorę tylko takie jakie lubiła . Kiedy już nie mogę wytrzymać z tęsknoty wyciągam z mojego ukrytego schowka koszulę w której zmarła mama ( są na niej ślady krwi i jest przecięta wzdłuż, bo tak było łatwiej mamę rozebrać po śmierci ) i się do niej przytulam . Pewnie ktoś sobie pomyśli - wariatka, ale to mi daje na chwilkę poczuć się bliżej mamy . To samo robię z peruką, którą nosiła w trakcie chemii . Przytulam do serca , zamykam oczy i wyobrażam sobie, że głaszczę głowę mojej mamy . Jej śmierć to najgorsza rzecz jaka mnie w życiu spotkała . Ból jest nie do opisania . I z czasem wcale nie jest lepiej . Ciągle boli, a tęsknota jeszcze się powiększa . Trudna droga przed tobą niestety i jest ona cholernie trudna . Życzę ci mnóstwa siły, bo będzie ci bardzo potrzebna .
_________________ Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
Kochani, jest nadzieja.
Wczoraj byłyśmy u onkologa...za 3 tygodnie zostanie zastosowana radioterapia, lekarze spróbują zasuszyć 3 guzy w mózgu mojej mamy. Jeśli radioterapia pójdzie dobrze, zostanie zastosowana chemia, żeby jakoś zahamować nowotwór płuc. Zobaczymy...może da nam to trochę więcej czasu.
Lekarz nie jest w stanie określić o ile wydłużą mamie życia, ale ja wciąż liczę na to, że będzie jakaś regresja tych przeklętych guzów.
Wiem, że nie powinnam za bardzo się nastawiać, ale cały czas myślę, że jest nadzieja...to chyba pozwala mi normalnie funkcjonować...
Witaj!
Nadzieja jest najważniejsza i ona pozwala nam w miarę normalnie funkcjonować i daje siłę aby trudne chwile przeżyć. Ostatni Twój post i słońce zaświeciło!
Jak wszyscy pisali powyżej jesteśmy z Tobą.
Nie zwracaj uwagi na statystyki! Czasami cuda się zdarzają.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum