1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: romka - komentarze |
kretka83
Odpowiedzi: 205
Wyświetleń: 55093
|
Dział: Tu trzymamy KCIUKI Wysłany: 2013-10-14, 11:41 Temat: romka - komentarze |
Romko, tak bardzo mi przykro
Nie ma słów, które mogą nas ukoić w takim czasie. Ale uwierz mi - można przetrwać wiele. Razem z moją Mamą byłam przy umierającym Tacie, do ostatniego oddechu (Mama bardzo Tatę kochała, jestem pewna, że było to najtrudniejsze doświadczenie w jej życiu). Nie mogę mówić za nią, mogę za siebie. Myślałam, że serce mi pęknie, że nie będę mieć na to siły. Ale czułam, że Tata by tego chciał - że chciałby umierać przy nas, nie sam. I musiałam to dla niego zrobić. I dla Mamy. Czuję, jestem głęboko przekonana, że to najlepsze co mogłam zrobić dla Taty w tym ostatnim momencie. I dla siebie także, nie mogłabym sobie wybaczyć, gdybym uciekła... To koszmarne doświadczenie, ale jednocześnie dało mi dużo siły...
Dbaj o siebie, daj sobie prawo do odpoczynku, ale też dużo bądź z Mężem i róbcie fajne, miłe rzeczy, które zawsze lubiliście robić wspólnie. To Wam teraz jest mocno potrzebne - tak sądzę.
I trzymaj się mocno. Dużo, dużo siły życzę. |
Temat: Umieranie - z drugiej strony... |
kretka83
Odpowiedzi: 24
Wyświetleń: 13597
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-08-24, 09:15 Temat: Umieranie - z drugiej strony... |
Lidia, trochę tak jest, jak piszesz. Rozmowy o śmierci bliskiej osoby (czy to z nią, czy z kimś innym - o niej) są odbierane trochę jak czekanie na tę śmierć. Czy też może - jako nieprzejmowanie się? Sama nie wiem. Panuje dziwny pogląd, że chorego, nawet w fazie terminalnej choroby, należy utwierdzać w przekonaniu, że będzie dobrze.
A przecież, jakby nie było, umieranie to bardzo ważny i bardzo trudny moment życia i jeśli ktoś potrzebuje o tym porozmawiać, to powinien mieć z kim. Jak napisałam - jeśli rodzina nie czuje się gotowa, powinna dać sygnał, że wkrótce do rozmowy się wróci i naprawdę postarać się jakoś zebrać w sobie i tę rozmowę przeprowadzić.
Rozumiem też, że niektórzy chorzy nie mają potrzeby rozmawiać (choć pewnie niektórzy nawet nie próbują z obawy przed reakcją bliskich właśnie) i nikt nie ma prawa ich do tego zmuszać...
Trudny to temat i na pewno lekarze powinni jakoś też w tym pomagać. Psychoonkologów niestety mamy wciąż bardzo niewielu, że nie wspomnę o DOBRYCH psychoonkologach...
[ Dodano: 2013-08-24, 10:19 ]
Nino, jak się czujesz?
Czy jest w ogóle ktoś, z kim możesz szczerze porozmawiać - niekoniecznie z rodziny? |
Temat: Umieranie - z drugiej strony... |
kretka83
Odpowiedzi: 24
Wyświetleń: 13597
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-08-23, 16:40 Temat: Umieranie - z drugiej strony... |
Nino, ja również wypowiem się od innej strony. Straciłam Tatę niecały rok temu.
On akurat nie chciał poruszać tego tematu. Wydaje mi się, że na pewnym etapie - tak jak Ty - w pewnym sensie zaakceptował to co nieuniknione i skupił się na przeżywaniu tego czasu, który mu pozostał, jak najpełniej...
Jednak nie wiem, jaka byłaby moja reakcja, gdyby chciał porozmawiać o umieraniu... Po prostu nie wiem.
Chciałoby się, aby rodzina też zaakceptowała sytuację i pomogła choremu - w tym przypadku Tobie - przejść przez te trudne emocje, przegadać je, jeśli z Twojej strony jest taka potrzeba... Ale jednocześnie myślę, że mają prawo się bać, wycofywać, nie wiedzieć, jak rozmawiać... Bo mimo wszystko, choć umieranie jest naturalną częścią życia, jest tematem szalenie trudnym i bolesnym, szczególnie gdy dotyczy osób młodych, a taką jesteś...
Myślę, że trzeba im dać czas. Dać sygnał, że potrzebujesz porozmawiać, ale pozwolić im oswoić się z tym w swoim tempie. Nic tu się chyba nie da przyspieszyć na siłę.
Zawsze możesz też porozmawiać tutaj - są tu osoby zarówno chorujące, jak i te, które towarzyszą lub towarzyszyły komuś bliskiemu w chorobie i często - umieraniu.
Posyłam dużo dobrej energii i siły. Mam nadzieję, że jeszcze dużo szczęśliwych chwil przed Tobą. |
Temat: roman1130 - komentarze |
kretka83
Odpowiedzi: 2243
Wyświetleń: 406579
|
Dział: Tu trzymamy KCIUKI Wysłany: 2013-01-22, 22:15 Temat: roman1130 - komentarze |
Dopiero doczytałam
Tak bardzo mi przykro
Romek kilkukrotnie pisał u mnie, jego słowa wiele wniosły do mojego postrzegania choroby Taty...
Mój Tato odszedł w październiku, a teraz Romka też już nie ma z nami
Pozostaje mi wierzyć, że we dwóch sobie piją piwo, gdzieś tam na niebieskich równinach...
Rodzinie Romka najszczersze wyrazy współczucia |
Temat: ZYCZENIA ŚWIĄTECZNE A NIEULECZALNIE CHORY |
kretka83
Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 13171
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-12-18, 17:58 Temat: ZYCZENIA ŚWIĄTECZNE A NIEULECZALNIE CHORY |
Ja przeżyłam z Tatą jeszcze 3 wigilie, od tej, o której myślałam, że jest ostatnia.
Nie można się nastawiać, że ta jest na pewno ostatnią.
Co do życzeń... Zawsze, nawet rok temu, kiedy już wiedzieliśmy, że jest naprawdę kiepsko (kolejne przerzuty w głowie), życzyłam mu dużo spokoju, jak najlepszego samopoczucia i żeby jakoś się wszystko układało. Myślę, że nie uraziłam go w żaden sposób...
Jeśli nie wiesz co lub jak powiedzieć, po prostu bądź przy nim, zwyczajnie, jak zawsze...
Dużo siły!
Przede mną z kolei pierwsza wigilia bez Taty. I jakoś nie do końca wiem, czego życzyć Mamie. Ale staram się nie nastawiać na nic, wszystko samo się potoczy jak należy...
Najważniejsze to być razem w ten dzień. |
Temat: jak z tym sobie poradzić |
kretka83
Odpowiedzi: 16
Wyświetleń: 12616
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-11-21, 12:06 Temat: jak z tym sobie poradzić |
Tak bardzo chciałabym pomóc, dać wsparcie...
Ja już przeszłam tę drogę i wiem, że nic tak nie pomaga jak możliwość wygadania się komuś. Najlepiej komuś, kto to przeżył. To forum dało mi masę nie tylko informacji merytorycznych, ale też wsparcia.
Dobrze, że tutaj zajrzałeś.
Niestety żadne słowa nie mogą uleczyć Twojej Mamy, ale mogą dać trochę spokoju, nadziei, otuchy. To tutaj nauczyłam się cieszyć się każdym dniem z moim Tatą, łapać wesołe momenty i zapamiętywać je, nie myśleć o tym, co będzie. I być przy Nim do końca.
Myślałam, że przeżyć się nie da, ale da się. Człowiek może więcej, niż mu się wydaje.
Postaraj się być silny dla Mamy i spędzać z nią jak najwięcej czasu, by potem niczego nie żałować.
I nie wyrzucaj sobie zaniedbania. To nie Twoja wina, a zadręczanie się tylko odbierze Ci energię, tak teraz potrzebną, by wspierać Mamę.
Zrobiłeś wszystko co mogłeś.
Trzymaj się. |
Temat: kretka83 - komentarze |
kretka83
Odpowiedzi: 69
Wyświetleń: 17629
|
Dział: Tu trzymamy KCIUKI Wysłany: 2012-11-16, 16:33 Temat: kretka83 - komentarze |
Mama znalazła taki wiersz:
"Śmierć nie jest niczym.
Przeszedłem tylko
do sąsiedniego pokoju.
Ja jestem ja, ty jesteś ty.
Nadal jesteśmy tym,
czym byliśmy
jeden dla drugiego.
Nazywaj mnie imieniem,
którym mnie zawsze nazywałaś.
Mów do mnie,
jak zawsze mówiłaś.
Nie używaj innego tonu,
nie przybieraj miny uroczystej
i smutnej.
Śmiej się nadal
z tego, co nas śmieszyło
razem.
Módl się, uśmiechaj się,
myśl o mnie,
módl się za mnie.
Oby moje imię
było wypowiadane,
jak zawsze było,
bez przesadnej uczuciowości,
bez śladu cienia.
Życie oznacza
to, co zawsze oznaczało.
Jest tym, czym zawsze było.
Nić nie została zerwana.
Dlaczego miałbym być poza
twoją myślą
tylko dlatego, że jestem
poza twoim wzrokiem?
Czekam na ciebie. Nie jestem daleko,
dokładnie po drugiej stronie drogi.
Widzisz, wszystko jest dobrze."
Canon Henry Scott Holland " Miłość nie znika"
(niektórzy podają, że to słowa Charlesa Pe'guy)
Bardzo mnie wzruszył, aż mi łzy poleciały, choć - jak pisałam - płaczę bardzo rzadko... Jest w nim tyle nadziei...
Mama była dwa dni temu na cmentarzu, razem z moim Bratem i jego dziewczyną (ja od pogrzebu ciągle nie byłam). Poszli wreszcie posprzątać, bo właściwie od pogrzebu nie było to zrobione, w międzyczasie jeszcze było Wszystkich Świętych. I Mama powiedziała, że gdyby poszła tam sama, to niewiele by zrobiła albo spędziłaby cały dzień. Zastała MORZE kwiatów, znacznie więcej, niż tuż po pogrzebie, a wypalonych zniczy wyrzuciła TRZY TORBY na śmieci! Czyli że ciągle ktoś tam chodzi...
To miłe w sumie i bardzo niezwykłe.
A ja nie mam potrzeby jakoś...
Rozmawiam z Tatą niemal codziennie i wiem, że słyszy |
Temat: kretka83 - komentarze |
kretka83
Odpowiedzi: 69
Wyświetleń: 17629
|
Dział: Tu trzymamy KCIUKI Wysłany: 2012-11-11, 16:50 Temat: kretka83 - komentarze |
Mija czas.
Jutro będą dwa tygodnie od Taty pogrzebu. Od tamtej pory nie byłam na cmentarzu i przyznam, że wcale mnie nie ciągnie. Nigdy nie miałam potrzeby odwiedzać bliskich na cmentarzu, nawet na Wszystkich Świętych nie chodzę. I to się teraz nie zmieniło. Dla mnie Taty tam nie ma. Jest w mieszkaniu, gdzie mieszkałam z Rodzicami aż do ślubu. Jest koło mnie, gdy idę na spacer i gdy gotuję dla bliskich (był niezrównany w kuchni!). Jest w myślach i skojarzeniach. Patrzę na wagę kuchenną i myślę - "dostaliśmy ją od Taty". Mój Tymek przegląda książeczkę o pojazdach, a mnie się przypomina, że Tata mu ją przywiózł w maju na imieniny i to był chyba ostatni raz, gdy sam do nas przyjechał. Mierzę jakiś ciuch i myślę - "Tacie bym się w tym spodobała" (często mówił mi komplementy). Szykuję tartę na obiad i zastanawiam się, jakie przyprawy Tata by dał do farszu... Często go pytałam o jakieś wskazówki dotyczące tajników gotowania
I wciąż raczej nie płaczę, od czasu do czasu jedna łezka poleci. Jestem spokojna. Jakby On naprawdę cały czas stał obok mnie i mówił swoje wieczne "Wszystko będzie dobrze"...
Tato, tęsknię za Tobą... Mam nadzieję, że chodzisz teraz po jakichś górach, popijasz piwo w niebiańskim schronisku i opiekujesz się nami |
Temat: Opieka hospicyjna |
kretka83
Odpowiedzi: 134
Wyświetleń: 77068
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2012-10-25, 07:29 Temat: Opieka hospicyjna |
Nasza walka dobiegła końca kilka dni temu.
Kiedy Tato jeszcze był w miarę samodzielny, ale już było widać dramatyczne pogorszenie, namówiłam Mamę (miała sporo wątpliwości, Tata jeszcze więcej) na zapisanie się do hospicjum domowego (jakoś oczywiste było dla nas, że Tata będzie w domu tak długo jak się da - nienawidził szpitali). Mama zapisała się i chyba ani przez minutę nie żałowała tego kroku.
Ja też. Od razu, gdy tylko Tata znalazł się pod opieką hospicjum, poczułam sie spokojniejsza, bo wiedziałam, że Rodzice są "zaopiekowani".
Lekarka przychodziła regularnie, poświęcała tyle czasu, ile było trzeba, kilka razy też służyła mojej Mamie radą przez telefon. Pielęgniarka również przychodziła regularnie - zaangażowana, pełna ciepła, siedziała zawsze tyle czasu, ile było potrzeba. Z hospicjum wypożyczyliśmy mnóstwo sprzętu - chodzik, fotel-sedes (niestety Tato nie korzystał z niego), materac przeciwodleżynowy, koncentrator tlenu. Pielęgniarka przyszła go podłączyć po swoim dyżurze w szpitalu, o godzinie 23. Dzięki tym sprzętom i dzięki poświęceniu pielęgniarki, Tata mógł być w domu do samego końca.
Proponowano nam także pomoc psychologiczną.
Tego ostatniego dnia, kiedy Tata już był w stanie agonalnym, przyszła inna pielęgniarka (była akurat na dyżurze) - miała podłączyć kroplówkę, zapisaną dzień wcześniej przez lekarkę. Nie zrobiła jednak tego bezmyślnie. Zbadała Tatę, wyjaśniła nam, jaki jest stan i czym podłączenie kroplówki grozi, zadzwoniła do lekarki żeby się skonsultować. I nie podłączyła. Dzięki jej za to - prawdopodobnie nie przedłużyliśmy dzięki temu Taty cierpienia.
Moja Mama kilkukrotnie wyrażała ogromną wdzięczność, że udało nam się tak wspaniale trafić. Naprawdę uzyskaliśmy ogromne wsparcie i taką zwykłą "techniczną" pomoc.
Chciałabym powiedzieć wszystkim, którzy się wahają - nie bójcie się hospicjum domowego. Myślę, że przypadki niewłaściwego traktowania chorych i ich rodzin zdarzają się niezmiernie rzadko, a w znakomitej większości przypadków to nieoceniona pomoc, która w tych ostatnich tygodniach jest bardzo, ale to bardzo potrzebna. |
Temat: UMIERANIE - jak rozpoznać, że to już blisko?... |
kretka83
Odpowiedzi: 124
Wyświetleń: 703219
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2012-10-21, 18:51 Temat: UMIERANIE - jak rozpoznać, że to już blisko?... |
Jakoś ja też czuję potrzebę, żeby opisać, jak to było u nas.
Mam te obrazy w pamięci na świeżo, wręcz powiedziałabym, że mnie prześladują. Może jak się wypiszę, to będzie mi lżej...
Tata zmarł wczoraj.
Od około miesiąca już nie wstawał, powolutku, z dnia na dzień był słabszy i bardziej zależny od innych (m.in. załatwiał się w pieluchy). Od około 2 tygodni Mama musiała go karmić, bo sam nie bardzo wiedział jak to zrobić, zresztą na leżąco (tylko z lekko uniesioną głową) samemu trudno się najeść. Z dnia na dzień jadł mniej, choć pragnienie mu dopisywało i pił sporo.
Na około tydzień przed śmiercią zaczął przesypiać większość dnia i bardzo słabo reagować na pytania czy inne bodźce.
Półtorej doby przed odejściem przestał przełykać i od tamtej pory też właściwie się już nie budził. Oddech zaczął się robić szybszy i płytszy, właściwe tylko przez usta (choć po podaniu tlenu do nosa zaczął oddychać nosem). Był odrobinę pobudzony, ale jakby przez sen - tak wyglądał jakby mu się coś śniło - pokrzykiwał, trochę ruszał ręką jakby próbował sobie twarz pocierać.
Na kilka godzin przed śmiercią to już nie wiem tak naprawdę czy spał, czy po prostu był nieprzytomny. Miał dosyć niskie ciśnienie i bardzo szybki puls (powyżej 120), prawdopodobnie wywołany bardzo szybkim, płytkim oddychaniem.
Około 2-3 godziny przed samym końcem oddech stał się jakby chrapliwy, jakby leciutko coś bulgotało. Zaczęły też mu sinieć palce, a dłonie i stopy zrobiły się zimne. Niecałe 2 godziny przed śmiercią była jeszcze pielęgniarka z hospicjum - powiedziała nam uczciwie, że stan jest krytyczny, że tętno na obwodzie jest niewyczuwalne, a ciśnienie w zasadzie nieoznaczalne, źrenice sztywne. Oceniła, że to kwestia najwyżej paru godzin.
Jakieś półtorej godziny później Tatusiowi lekko otworzyły się oczy (niestety nie udało się ich zamknąć - oczywiście Mama próbowała to delikatnie zrobić), oddechy stały się bardzo płytkie, a przerwy między nimi coraz dłuższe. Od momentu, gdy zauważyłyśmy, że coś się zaczęło dziać (oddech się zmienił) do ostatniego tchnienia minęło pewnie nie więcej niż 10 minut.
Przepraszam, że tak ze szczegółami, ale musiałam tego się pozbyć z głowy.
Nie było u nas na szczęście dziwnego pobudzenia, majaczenia, gorączki, wymiotów, jęczenia, rozpaczliwego łapania oddechu (nawet jeśli to przez krótki czas). Jestem bardzo, bardzo wdzięczna Bogu (czy ktokolwiek tym zawiaduje), że Tata odszedł tak spokojnie - jak na tę chorobę oczywiście.
Do samego końca był bohaterem
[ Dodano: 2012-10-21, 19:54 ]
Aha, już jakieś 4-6 godzin przed śmiercią pojawiły się też zasinienia na kolanach.
[ Dodano: 2012-10-22, 18:42 ]
W ogóle chciałam bardzo podziękować za ten temat i uważam, że warto go przeczytać, nawet gdy się nam wydaje (słusznie lub nie), że TO jeszcze daleko.
Dzięki temu, co tu przeczytałam, wiedziałam, co się może dziać, jak można pomóc w tych ostatnich chwilach, jak łagodzić cierpienie, czego robić nie warto. Dzięki temu nie panikowałam gdy TO się zaczęło. Było mi strasznie ciężko, smutno, serce mi łomotało jak szalone, ale w głębi duszy byłam dziwnie spokojna. |
Temat: rozmowy z dziećmi |
kretka83
Odpowiedzi: 46
Wyświetleń: 25936
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-10-12, 19:13 Temat: rozmowy z dziećmi |
I mnie niedługo czeka rozmowa z dzieckiem.
Mój Tato z dnia na dzień słabszy, myślę, że jego odejście to kwestia dni, może 2-3 tygodni. Sama nie do końca to ogarniam, więc tym bardziej nie wiem, jak przekażę tę wiadomość mojemu synkowi - niedługo skończy dwa lata i wydaje mi się, że naprawdę sporo rozumie.
Wielokrotnie mówiliśmy mu przy okazji wizyt u moich Rodziców, że dziadek jest bardzo chory. Trochę był zmartwiony, ale przyjmował to do wiadomości jakby naturalnie.
Nie wiem, jak takiemu dziecku powiedzieć o śmierci - oczywiście nie jestem zwolenniczką żadnego ściemniania, chciałabym mu przekazać prawdę w sposób adekwatny do wieku.
Kłopot w tym, że jestem agnostyczką (mąż także), nie chodzimy do kościoła, nie jestem też przekonana co do istnienia tzw. nieba. Najprościej jest dziecku powiedzieć, że ktoś poszedł do nieba i jest z aniołkami, ale co, jeśli samemu się nie ma wyrobionego poglądu na to, co się dzieje po śmierci?... |
Temat: Nowotwor taty opieka hospicjum domowego |
kretka83
Odpowiedzi: 105
Wyświetleń: 38512
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2012-10-09, 19:16 Temat: Nowotwor taty opieka hospicjum domowego |
Hexe, u mnie takie objawy okazały się nerwicą lękową, z którą walczę od lat. Gdy jest gorszy okres, to tak właśnie funkcjonuję - z trudem się poruszam, bo kręci mi się w głowie, mam kołatania serca, czuję się splątana. Na szczęście już od dość dawna nie mam tych objawów (lub miewam je bardzo rzadko) - dzięki lekowi antydepresyjnemu. Rozwój depresji i nerwicy po tak silnym i długotrwałym stresie jak najbardziej jest możliwy, aczkolwiek we ten sposób mogą się np. manifestować też problemy z tarczycą (która też może reagować na przedłużony stres). Myślę, że na dobry początek najlepiej poradzić się lekarza rodzinnego. |
Temat: Mój Tato walczy z przerzutami - czy tu znajdę wsparcie? |
kretka83
Odpowiedzi: 487
Wyświetleń: 112570
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-07-30, 13:28 Temat: Mój Tato walczy z przerzutami - czy tu znajdę wsparcie? |
Miałam jechać do Taty z synkiem, już prawie byłam gotowa do wyjścia. A tu Mama mi napisała, że Tata znowu miał mały atak padaczkowy i ponieważ po takim ataku jest w kiepskiej formie, to powiedział, żebym nie przyjeżdżała - ani z Tymkiem, ani sama Jego komfort jest dla mnie w tej chwili najważniejszy i nie wyobrażam sobie się wpraszać na siłę, ale serce mi pęka, bo nasz wspólny czas bardzo szybko się kurczy |
Temat: Co robić, mówić gdy ktoś traci już nadzieję |
kretka83
Odpowiedzi: 33
Wyświetleń: 18157
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-05-20, 11:24 Temat: Co robić, mówić gdy ktoś traci już nadzieję |
Przykro mi, wiem jak taka wiadomość zwala z nóg.
Ale jeśli mogę jakoś dodać Ci otuchy i nadziei, to napiszę, że mój Tato po diagnozie przerzutu do mózgu żyje już półtora roku! Miał operację i naświetlanie, potem pojawił się kolejny przerzut i znów operacja. Po jakimś czasie kolejny - do móżdżku. Tu zastosowano stereotaksję, czyli miejscowe bardzo silne naświetlanie (tak mniej-więcej o to chodzi, ale w szczegółach się nie orientuję). Tak że wszyscy myśleliśmy, że to już koniec, a Tata nie tylko żyje (ma niestety też inne przerzuty, ale walczy), ale też chodzi, mówi, jest całkowicie sprawny umysłowo. Nie traćcie więc nadziei, że jeszcze sporo da się zrobić |
Temat: Mój Tato walczy z przerzutami - czy tu znajdę wsparcie? |
kretka83
Odpowiedzi: 487
Wyświetleń: 112570
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-04-12, 09:15 Temat: Mój Tato walczy z przerzutami - czy tu znajdę wsparcie? |
Asia, dziękuję.
Jakieś odrętwienie dziś na mnie spadło. Tata chyba dziś ma mieć usg jamy brzusznej, ale spodziewam się samych najgorszych wieści. Jakoś nadzieja uciekła ze mnie.
Jestem poddenerwowana, krzyczę na synka o byle co, a on przecież nawet nie rozumie, czemu mama jest smutna...
[ Dodano: 2012-04-12, 16:18 ]
Jest jedna zmiana na wątrobie, reszta czysta.
Sama już nie wiem, czy to dobra wiadomość czy zła... Ale dziwnie spokojna jestem... |
|
|