Dziękuję Wam bardzo.
Może to dziwne się wydaje, że siedzę teraz przy komputerze, ale jakoś czuję potrzebę, by tu ciągle zaglądać...
Przez trzy lata pisałam Wam, co się dzieje z Tatą, zadawałam pytania, prosiłam o wsparcie.. Myślę, że to się nie zmieni, czuję się tu trochę jak wśród przyjaciół i to takich, którzy naprawdę rozumieją przez co przechodzę.
Bardzo trudnym momentem wczoraj było, gdy panowie z zakładu pogrzebowego zabrali ciało Taty. Byli bardzo profesjonalni, stonowani. Z taktem, ale sprawnie załatwili co musieli załatwić. Nie patrzyłam gdy Tatę pakowali na nosze i przykrywali tym opakowaniem, nie mogłam. Dobrze, że był też z nami mój Brat i jego dziewczyna, jakoś tak zaopiekowali się mną i Mamą.
Tak się cieszę, że mogłam być blisko, gdy Tata umierał. I że mój Brat był. Może to dziwne, ale wydaje mi się, że Tata poczekał na taki moment, kiedy wszyscy będziemy blisko...
Prawie nie spałam dziś, choć wzięłam tabletkę na uspokojenie. Na przemian przypominały mi się fajne, wesołe chwile spędzone z Tatą i te ostatnie momenty wczoraj, trudne i przykre, gdy Tatuś z wywróconymi do góry oczami (nie dało się ich zamknąć
) łapał ostatnie płytkie oddechy (na szczęście nie było to rozpaczliwe, po prostu oddechy były coraz rzadsze i płytsze). Boję się, że ten obraz ostatnich sekund będzie mnie prześladował do końca życia
A dziś rano dowiedziałam się, że zmarł także Przemysław Gintrowski. Tata bardzo go lubił. Może siedzą już po tamtej stronie przy piwie?...