Ja spędziłem ostatnie święta z ojcem (Boże Narodzenie) i pomimo tego, że w prost nie powiedziałem mu że go kocham to on wiedział i wie... . Nie martw się. Tato wie ile serca chcesz mu dać, ile dałaś i ile dasz. Mój tato też był bardzo nerwowy. Nie ma się co dziwić. Pamiętaj, że warto mieć nadzieje. Pozdrawiam.
[ Dodano: 2011-04-27, 15:59 ]
Tata już w szpitalu, najprawdopodobniej jutro operacja...
Jestem pełna nadziei, że jeszcze tym razem pójdzie dobrze, że skutki uboczne będą niewielkie, że jeszcze wydrzemy Tatę z pazurów potwora na trochę...
A jednocześnie strach ściska gardło...
Operacja się odwlekła, wtedy kiedy miała być, było dużo nagłych, niezaplanowanych zabiegów i przenieśli Tatę na dziś.
Znowu nie rozumiem, nie wiem, kto tym steruje, ale po raz kolejny chyba udało nam się ugrać trochę czasu i to w niezłej formie.
Byliśmy pełni obaw, bo neurochirurg zapowiadał, że po tej operacji może wystąpić niedowład, afazja...
Tato dwie godziny po wybudzeniu się z narkozy zadzwonił do Mamy, żeby ją poinformować, że jest już na pooperacyjnej. Odwiedziła go po południu. Napisała mi SMSa, że Tata czuje się dobrze (!), mówi, żartuje, rusza wszystkimi odnóżami
Kolejny cud po prostu. Nie wiem, jak inaczej do tego podchodzić.
Tata ma tak niesamowicie silny organizm i taką wolę życia, że aż trudno mi to pojąć.
Znów można odetchnąć na chwilę...
I żyj tą chwilą...tul się,rozmawiaj, śmiejcie się,rób zdjęcia...każda chwila wyrwana tej podstępnej chorobie jest magiczna, staraj się nie myśleć co będzie...bo kiedyś i tak nastąpi...
Niesamowite jest to jak tato Twój walczy...mój też dzielnie walczył i to głupie może ale jestem i będę z niego dumna!!!Możemy uczyć się od nich jak należy szanować zdrowie i życie ...i tak naprawdę nic nie jest tak ważne!
trzymajcie się i wiesz co...zazdroszczę Ci tych chwil!
pozdrawiam
Sylwiim Ja też jestem dumna z mojego Taty. I podziwiam Twojego, i wszystkich, którzy walczą ze wszystkich sił, walczą do samego końca, wydzierając chorobie jak najwięcej normalności...
Voli miło mi, że pytasz. Tata w porządku, wczoraj powiedział Mamie, że czuje się "super" Ma apetyt, w drugiej dobie po operacji wstał i chodzi na spacery szpitalnymi korytarzami, a w poniedziałek prawdopodobnie wypuszczą go do domu! Podobnie jak po poprzedniej operacji mózgu - po niecałym tygodniu
Właśnie piekę muffinki, po południu jadę go odwiedzić i zawiozę mu kilka, bo uwielbia słodycze
Cieszę się tym czasem.
Pozdrawiam Was również ciepło!
kretka83, WOW Świetnie koniecznie przekaż pozdrowienia i życzenia szybkiego powrotu do zdrówka. Dobrze, że są siły i apetyt Mam nadzieje, że będzie już tylko dobrze. Trzymam kciuki.
Pozdrowienia,
T.
_________________ Per aspera ad astra... - 09.04.2011 [*]
[ Dodano: 2011-05-07, 22:21 ]
Tato w świetnej kondycji!
Powtarzam, że nie wierzę w cuda, a jednak sposób, w jaki mój Tata choruje, jego wolę walki, a także formę fizyczną można rozpatrywać chyba mimo wszystko w kategoriach cudu.
Jest niecałe 4 doby po operacji wycięcia drugiego przerzutu z okolicy ciemieniowo-skroniowej. Lekarz zapowiadał, że możliwe po tej operacji są niedowłady, afazja...
Tata zjechał po nas na parter, żwawo pomaszerował do drugiej windy, gdy okazało się, że ta, którą mamy jechać na jego piętro, dopiero jedzie na samą górę, więc zanim wróci, minie kawał czasu, a Tacie się nie chce czekać Od razu zjadł jedną muffinkę ode mnie - smakowała No i nie chciał siedzieć w sali, choć tego dnia zrobił już korytarzem kilkaset metrów - tak twierdzi. Przez 40 minut chodziliśmy więc po korytarzu w tę i z powrotem. Tata opowiadał o swoim pobycie, żartował. Powiedział, że mało kto zostaje wypisany tak szybko (on ma wyjść w ten poniedziałek), że nawet lekarze dziwią się jego kondycji. I już zapowiedział, że jak tylko dojdzie do siebie i Mama go puści z domu to przyjedzie nas odwiedzić - a mieszkamy na drugim końcu miasta i podróż do nas od Rodziców to jazda 45 minut autobusem (samochodu Rodzice nie mają, zresztą pewnie Tata miałby zakaz prowadzenia po takich operacjach).
Cały on. Narwany, niepokorny, wulkan energii...
Jestem pod OGROMNYM WRAŻENIEM, mój Tata to prawdziwy BOHATER.
Witajcie.
Mój tato ma raka nisko-zróżnicowanego neuroendokrynnego nieznanego pochodzenia z przerzutem do węzłów chłonnych. Czyli pierwotny nieodnaleziony. Choruje od lutego 2010r. Lekarze dawali mu miesiąc życia,żyje do dziś. Od grudnia nie wstaje z łóżka, bierze opium i morfinę w tabletkach. Miał chemię ale tylko 2 wlewy w czerwcu 2010(bo nie pomagała. 7tyg temu miał radioterapię paliatywną a teraz od piątku ma chemioterapię. Nie wiem ile mu zostało, jest źle...leki nie pomagają, guz jest na splocie nerwów...wije się z tego bólu. To jest okropne. Jest z dnia na dzień coraz słabszy. Nie umiem sobie wyobrazić życia bez niego. Mama nie dopuszcza myśli, że on nie wyzdrowieje. Miałam tyle tej wiary i nadziei a teraz opadam z sił...jak żyć :( wszyscy sobie pewnie zadajecie to pytanie. Tak nam ciężko. Tata jest dla mnie autorytetem, pracowity, kochający ojciec i mąż a teraz może go zabraknąć. Od miesiąca wymiotuje tak co 2,3dzień - co to może oznaczać? On jest bardzo silnym człowiekiem i fizycznie i psychicznie jednak od pół roku jest tylko co raz gorzej...on dla nas pokazuje, że walczy a my dla niego. Od czasu jego choroby nie czułam się tak źle i nieporadnie jak dziś dlatego postanowiłam po raz pierwszy skorzystać z tego forum.
_________________ "co dla zmysłów niepojęte niech dopełni wiara w nas"
Bardzo mi przykro, że Twój tato zachorował. Niestety większość z forumowiczów ma negatywne doświadczenia z chorobą nowotworową. Bardzo przykro jest patrzeć kiedy nasze najbliższe osoby cierpią, a nikt nie jest w stanie im pomóc. Zdaje sobie sprawę jak to jest trudne dla Ciebie bo sam to przechodziłem jeszcze niedawno... . Musisz pomagać mamie. Życie jest niesprawiedliwe, chociaż ktoś kiedyś powiedział, że wszystko jest gdzieś na górze zapisane i tak musi być. Spędzaj z Tatą jak najwięcej czasu, a gdybyś czegoś potrzebowała to chętnie pomogę - pisz na PW.
Pozdrawiam,
Tomek
_________________ Per aspera ad astra... - 09.04.2011 [*]
Ewaa chciałabym napisać, że miło mi, że napisałaś u mnie na wątku, ale... to bardzo smutne, że w ogóle musiałaś wejść na to forum
Bardzo mi przykro, że Twój Tato zachorował. Wiem co czujesz.
Trzymaj się ciepło i pisz, wiem, że to bardzo pomaga
,, Od miesiąca wymiotuje tak co 2,3dzień - co to może oznaczać ,, ewaa nie wiem co to moze oznaczac ale chyba jest to normalne przy nowotworze,moj brat tez tak mial, czesto wymiotowal, ale poprosilismy lekarza o leki przeciw wymiotne i wymioty ustąpily wiec mysle ze tez pomyslcie o takich lekach. Trzymajcie Sie. Pozdrawiam
Dostał leki przeciw wymiotne ale nie zauważyłam żeby było lepiej po nich.
Od paru dni zauważyłam, że ma jakieś omamy?łapie się na tym jakby śnił na jawie...
_________________ "co dla zmysłów niepojęte niech dopełni wiara w nas"
Mój Tata nie przestaje mnie zadziwiać. Jest wykładowcą akademickim i czasem udziela korepetycji, np. przygotowuje syna znajomego do matury. Dziś mijają 2 tygodnie od operacji i Tata właśnie dziś miał lekcję Mało tego, napisałam do Mamy, czy Tata bardzo zmęczony po tych korepetycjach, a ona mi na to, że nie i że jeszcze na spacer się przeszli...
Jego siła i chęć normalnego życia porażają mnie. Nie wiem, czy ja kiedykolwiek tak walczyłam o cokolwiek, jak on walczy o życie i o zdrowie...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum