Zauważyłam, że własnie często na pogrzebach ta najbliższa rodzina nie płacze i zawsze zastanawiałam się jak to możliwe - teraz już wiem :( Czujemy pustkę, ból i zmęczenie ...
Tak właśnie było na pogrzebie Tereni. Rodzina nie płakała, a ja płakałam jak głupia - za siebie, za nich, z bezsilności, żalu ...
Myślę, że rodzina tak reaguje, bo czuje się wypalona. Tyle dni, miesięcy na najwyższych obrotach a potem nagle nic ... Pustka ...
Kretko - w kwestii płakania niestety nie poradzę Ci. Dzisiaj już mi zabrakło łez.
Ale i Tobie w końcu popłyną...
Dobrze, że Twoja mama ma Was, wnuka i pracę. To jej pomoże pozbierać się. Siedzenie w pustym domu to nic dobrego.
Idę poczytać w Twoim wątku (kurcze, o co chodzi z tą jo?), bo taka byłaś pełna wiary i optymizmu.
Też łatwiej mi jest pisać niż mówić. I jestem tu teraz, bo dzięki Wam nie jestem sama, bo Wy też to przeżywacie/przeżywaliście.
Chanel, jeśli chodzi o jo to nic takiego, nie warto roztrząsać. Małe nieporozumienie raczej, niż jakiś prawdziwy problem...
Byłam optymistycznie nastawiona, bo Tata był. Potem, pod koniec choroby już nie, załamał się niestety, ale bardzo długo walczył i wierzył, a my razem z nim...
I teraz - może to dziwne - ale też patrzę w przyszłość spokojnie. Daleko mi do rozpaczy. Czasem mi jakaś łza popłynie, częściej się zamyślam, na chwilę zasmucam, ale generalnie jestem spokojna, bo wiem, że On jest obok.
Może niepotrzebnie tak czekam na prawdziwe wielkie łzy. Może one nie przyjdą i tak też jest dobrze? W końcu każdy przeżywa po swojemu i trudno przewidzieć, jak będzie akurat u nas...
Ściskam Cię, mocno.
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
Mija czas.
Jutro będą dwa tygodnie od Taty pogrzebu. Od tamtej pory nie byłam na cmentarzu i przyznam, że wcale mnie nie ciągnie. Nigdy nie miałam potrzeby odwiedzać bliskich na cmentarzu, nawet na Wszystkich Świętych nie chodzę. I to się teraz nie zmieniło. Dla mnie Taty tam nie ma. Jest w mieszkaniu, gdzie mieszkałam z Rodzicami aż do ślubu. Jest koło mnie, gdy idę na spacer i gdy gotuję dla bliskich (był niezrównany w kuchni!). Jest w myślach i skojarzeniach. Patrzę na wagę kuchenną i myślę - "dostaliśmy ją od Taty". Mój Tymek przegląda książeczkę o pojazdach, a mnie się przypomina, że Tata mu ją przywiózł w maju na imieniny i to był chyba ostatni raz, gdy sam do nas przyjechał. Mierzę jakiś ciuch i myślę - "Tacie bym się w tym spodobała" (często mówił mi komplementy). Szykuję tartę na obiad i zastanawiam się, jakie przyprawy Tata by dał do farszu... Często go pytałam o jakieś wskazówki dotyczące tajników gotowania
I wciąż raczej nie płaczę, od czasu do czasu jedna łezka poleci. Jestem spokojna. Jakby On naprawdę cały czas stał obok mnie i mówił swoje wieczne "Wszystko będzie dobrze"...
Tato, tęsknię za Tobą... Mam nadzieję, że chodzisz teraz po jakichś górach, popijasz piwo w niebiańskim schronisku i opiekujesz się nami
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
"Śmierć nie jest niczym.
Przeszedłem tylko
do sąsiedniego pokoju.
Ja jestem ja, ty jesteś ty.
Nadal jesteśmy tym,
czym byliśmy
jeden dla drugiego.
Nazywaj mnie imieniem,
którym mnie zawsze nazywałaś.
Mów do mnie,
jak zawsze mówiłaś.
Nie używaj innego tonu,
nie przybieraj miny uroczystej
i smutnej.
Śmiej się nadal
z tego, co nas śmieszyło
razem.
Módl się, uśmiechaj się,
myśl o mnie,
módl się za mnie.
Oby moje imię
było wypowiadane,
jak zawsze było,
bez przesadnej uczuciowości,
bez śladu cienia.
Życie oznacza
to, co zawsze oznaczało.
Jest tym, czym zawsze było.
Nić nie została zerwana.
Dlaczego miałbym być poza
twoją myślą
tylko dlatego, że jestem
poza twoim wzrokiem?
Czekam na ciebie. Nie jestem daleko,
dokładnie po drugiej stronie drogi.
Widzisz, wszystko jest dobrze."
Canon Henry Scott Holland " Miłość nie znika"
(niektórzy podają, że to słowa Charlesa Pe'guy)
Bardzo mnie wzruszył, aż mi łzy poleciały, choć - jak pisałam - płaczę bardzo rzadko... Jest w nim tyle nadziei...
Mama była dwa dni temu na cmentarzu, razem z moim Bratem i jego dziewczyną (ja od pogrzebu ciągle nie byłam). Poszli wreszcie posprzątać, bo właściwie od pogrzebu nie było to zrobione, w międzyczasie jeszcze było Wszystkich Świętych. I Mama powiedziała, że gdyby poszła tam sama, to niewiele by zrobiła albo spędziłaby cały dzień. Zastała MORZE kwiatów, znacznie więcej, niż tuż po pogrzebie, a wypalonych zniczy wyrzuciła TRZY TORBY na śmieci! Czyli że ciągle ktoś tam chodzi...
To miłe w sumie i bardzo niezwykłe.
A ja nie mam potrzeby jakoś...
Rozmawiam z Tatą niemal codziennie i wiem, że słyszy
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
Dziś miesiąc od śmierci Taty.
Już???
Trudno uwierzyć.
Za tydzień drugie urodziny mojego synka. Na pierwszych Dziadek był, choć już bardzo chory... Łudziłam się wtedy, że i drugich doczeka...
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
Szykujemy się powoli do świąt.
Uwielbiam je, ale tych oczekuję z niepokojem.
Opakowałam dziś dużą część prezentów. Wśród nich nie ma nic dla Taty
Tylko ci, którzy to przeżyli są w stanie wyobrazić sobie, jak wiele bym oddała, żeby choć raz jeszcze przeżyć święta z dzieciństwa. Uszka i karp smażony przygotowane przez Tatę, nerwowa krzątanina, ubieranie choinki w ostatniej chwili...
Wszystko było takie proste wtedy...
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
Bo widziane naszymi dziecięcymi/młodymi oczami...
Świat pędzi, wszystko się zmienia z dnia na dzień, z minuty na minutę... to co piszę za chwilkę jest już niedoścignioną przeszłością. Czas goi rany... wiem bo też tęsknię za Rodzicami, za dzieciństwem za tym co było takie inne, takie piękne.
Pamiętam łzy swojej wnuczki gdy dowiedziała się o mojej chorobie. Zaraz po tym odszedł jej pierwszy dziadek, tez na chorobę nowotworową. Pamiętam jej rozpacz, jej rozmowy ze mną o niesprawiedliwościach tego Świata. Musimy jednak pamiętać, że teraz to my mamy obowiązek wobec swych dzieci, wnucząt aby ich dzieciństwo i nasze wszelkie tradycje, zapadły im w pamięci tak ciepło i głęboko jak nam zapadły. Na tym polega nasze człowieczeństwo, nie mamy na nie wpływu, nie jesteśmy w stanie go zmienić, od nas zależy jak je przeżyjemy i z tym musimy się pogodzić.
Życzę spokojnego okresu przedświątecznego...
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
Dziękuję Wam za mądre i ciepłe słowa.
Ja wiem, że teraz podtrzymanie i przekazanie naszych świątecznych tradycji leży w moich rękach, że na tym to polega... Jednak boli, bo jest tak świeże.
Nadal rzadko płaczę, ale smutno mi bardzo często i wciąż mi się Tata przypomina...
Na grobie nie byłam od pogrzebu.
Kompletnie nie czuję potrzeby. Rozmawiam sobie z Tatą w myślach albo szeptem, wspominam go, a tam go nie ma przecież...
Również Wam życzę wiele siły na święta.
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
- na to potrzeba czasu a ukojenie szukaj w miłości i radości synka. Rozmowa z tatą w myślach i szeptem jest pięknym oddawaniem mu czci i pamięci. Pozdrawiam serdecznie.
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
Wigilia była wspaniała.
Może to dziwne, ale to prawda.
Wprawdzie zostawione puste nakrycie wprawiało nas chwilami w nostalgię, był też mały moment ze łzami w oczach.
Ale generalnie było podobnie jak zwykle, choć bez jednej osoby - wesoło, smacznie, sympatycznie. Góra cudownych prezentów, śledź według przepisu Taty zrobione przez mojego Brata i moje pierwsze w życiu pierniczki - całkiem udane.
Myślę, że Tata patrzył na nas cały czas i się cieszył, że jesteśmy razem i że tak się kochamy
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
Byłam dziś na cmentarzu, po raz pierwszy od pogrzebu, który był 2 miesiące temu.
Nie czuję tam Taty, kompletna abstrakcja to dla mnie jest. Patrzyłam na tabliczkę i jakbym czytała nazwisko kogoś obcego, tylko tak samo brzmiące jak mojego Taty...
Wydaje mi się, że ciągle jestem w wyparciu...
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
Od kilku dni jakąś gorycz straszną czuję, żal i smutek... Może po prostu przyszedł na to czas, mam wrażenie, że Mama też od kilku dni znacznie gorzej się czuje. Czyżby dopiero teraz dotarła do nas nieodwracalność tego, co się stało?
Przeczytałam "Możesz odejść, bo cię kocham" - książkę o oswajaniu śmierci, własnej i bliskich, ale niewiele znalazłam w niej ukojenia...
Co gorsza znowu śnił mi się Tato - chory. Od śmierci śnił mi się jakieś 4 czy 5 razy - zawsze poważnie chory już
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum