Plamiasta, wiem, wiem
Czasem mnie krew zalewa, a wystarczy, że przyniesie książeczkę i powie "citać mamom" (czytać z mamą) i już mięknę
[ Dodano: 2012-10-26, 19:44 ]
Trochę w domu zrobiłam (choć przyznaję - niezbędne minimum), dziecko już położyłam i znowu dołek... Tydzień temu o tej porze szykowałam się do wyjazdu do Rodziców. Miałam jechać w sobotę, ale gdy Mama w piątek rano napisała mi, że Tata już nie połyka, nie budzi się i że mój Brat pojechał do hospicjum po koncentrator tlenu, to wiedziałam, że muszę do nich jechać najszybciej, jak będę mogła...
Przeczuwałam, że ostatni raz Tatę zobaczę
Tej ostatniej nocy cieszyliśmy się, że śpi w miarę spokojnie po podaniu tlenu, oddech mu się uspokoił... A od rana w sobotę już było coraz gorzej...
Nie mogę uwierzyć, że to już tydzień...
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
Jutro pogrzeb.
Boję się coraz bardziej. Normalnie jadę na lekach antydepresyjnych (już od ponad roku), ale będę się musiała wesprzeć czymś na uspokojenie.
Mój mąż się zadeklarował, że przeczyta tę naszą mowę pożegnalną dla Taty - ładniej to będzie, niż jakby ksiądz czytał...
Kurczę, jak na razie z dnia na dzień czuję się gorzej
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
Trzymaj się.
Całkiem niedawno też mysłałam, że tegon ie przeżyję.
W myslach rozmawiałam sobie z Tatą i wspominałam nasze przyjemne chwile - to pomogło mi przetrwać.
Nie patrzylam tez na ludzi, sprawiłam, że czułam się jakbym była tam sama .... To pomogło.
Spróbuj, może też bedzie Ci wtedy łatwiej.
Przytulam
_________________ Izabela
Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )
Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
Daliśmy radę.
Ja w zasadzie nie płakałam, ze dwa razy mi zwilgotniały oczy. Nie do końca rozumiem dlaczego. Albo lek uspokajający zadziałał, albo - co bardziej prawdopodobne - jeszcze wyparcie działa. Patrzyłam na tę urnę i cały czas nie docierało do mnie, że to się dzieje naprawdę. Dziwnie spokojna byłam. Domyślam się, że łzy jeszcze przyjdą...
Było ładnie - o ile można o pogrzebie tak powiedzieć. Zimno, ale słonecznie. Tłum ludzi, morze kwiatów. Sensowny ksiądz, ładne mowy pożegnalne - Taty szef wygłosił, a potem mój Mąż (głos mu się łamał, ale dał radę i bardzo wzruszające to było). A potem w bardzo kameralnym gronie był obiad w restauracji, w której Rodzice byli razem dwa czy trzy razy - Tacie by się podobało...
Cieszę się, że to już za nami i jednocześnie boję się tego, co przed nami...
W środę wracam do pracy - na razie nie bardzo to sobie wyobrażam...
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
Ja w zasadzie nie płakałam, ze dwa razy mi zwilgotniały oczy.
Lek niekoniecznie, bo ja nie brałam a też jakos udało mi się nie poryczeć...
Po prostu spinamy się w sobie i cierpimy w srodku. Zauważyłam, że własnie często na pogrzebach ta najbliższa rodzina nie płacze i zawsze zastanawiałam się jak to możliwe - teraz już wiem :( Czujemy pustkę, ból i zmęczenie ...
kretka83 napisał/a:
Domyślam się, że łzy jeszcze przyjdą...
Oj nawet nie wiesz jak szybko .....i często w nieoczekiwanych wcale momentach
kretka83 napisał/a:
Zimno, ale słonecznie.
U nas niebo płakało a Tato tak nie lubił deszczu
kretka83 napisał/a:
Cieszę się, że to już za nami i jednocześnie boję się tego, co przed nami...
W środę wracam do pracy - na razie nie bardzo to sobie wyobrażam...
Cieszę się za dałaś radę i że to juz za Tobą. A do pracy nie bój się iść, to wbrew pozorom bardzo pomaga na nasze mysli. Im szybciej tym lepiej dla zrowia psychicznego....
_________________ Izabela
Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )
Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
Izowita, dziękuję.
To nawet nie tak, że ja musiałam się starać żeby się nie popłakać. Nie czułam potrzeby, choć przecież bardzo przeżyłam i przeżywam śmierć Taty. Myślę, że to właśnie pustka i zmęczenie... Kiedy ono trochę opadnie, łzy popłyną...
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
Tak, dziekujmy naturze,że stworzyła coś takiego jak blokady, bo pozwalają przeżyć traumatyczne dni i nie oszaleć. Adrenalina i mobilizacja wkrótce opadną - prawdopodobnie już jutro, może u Ciebie trochę później.
Zrób dziś coś co sprawi Ci choć małą przyjemność. Nie wiem może kąpiel z bąbelkami, coś pysznego do jedzenia. Coś co Cię zrelaksuje....
_________________ Izabela
Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )
Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
kretka83 Łezka jeszcze się zakręci w oczku, wiem po sobie,
kretka83 napisał/a:
Ja w zasadzie nie płakałam, ze dwa razy mi zwilgotniały oczy. Nie do końca rozumiem dlaczego. Albo lek uspokajający zadziałał, albo - co bardziej prawdopodobne - jeszcze wyparcie działa
Nie wiem czy to było przez leki, wg mnie to raczej ta druga opcja.
Ja na pogrzeb mojego taty miałam kupione leki uspokajające, ale w dniu ostatniego pożegnania zdecydowałam się ich nie brać(chciałam mieć czysty umysł żegnając się z Nim). Nie płakałam, gdy trumna z tatą była spuszczana do grobu, a ksiądz powiedział NIECH TWOJA DUSZA IDZIE DO NIEBA nagle sypneło śniegiem i wyszło słoneczko, pamiętam jak, dziś że w tamtej chwili się uśmiechnełam że to tata żegna się z nami.
Tulę Cię wirtualnie i życzę dużo siły, będzie potrzena żeby sobie wszystko poukładać w życiu bez Taty.
[ Dodano: 2012-10-29, 21:54 ]
izowita napisał/a:
A do pracy nie bój się iść, to wbrew pozorom bardzo pomaga na nasze mysli. Im szybciej tym lepiej dla zrowia psychicznego....
kretko spróbuj się wyspać, sen to najlepsze lekarstwo , nawet sen na tabletkach pomoże
jutro będzie inny dzien ,
taki nie rzeczywisty i jakby pusty ,
ale juz bez tych emocji
przed wami Wszystkich Świetych , tak krotko po pogrzebie ,
ten dzien także będzie trudny
zbieraj siły dla siebie i dziecka
ja na pogrzebie płakałam , cały czas, moze dlatego że byłam silna wtedy kiedy trzeba było być silnym dla taty
spokojnej nocy Ci zyczę , tak nareszcie spokojnej i oby taka dla Ciebie była
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Dziękuję Wam bardzo.
Wyspałam się i to nawet bez proszków.
Cały czas się zastanawiam, na ile to jest normalne - że tak słabo przeżywam. Chyba to wynika z tego, że nie mieszkałam już od dawna z Rodzicami i widywałam Tatę co parę dni (pod koniec choroby najczęściej jak się dało, ale też nie codziennie). I teraz w sensie praktycznym niewiele się zmieniło - nie widziałam go zaledwie od dwóch tygodni.
Ale jeszcze to przyjdzie do mnie - mam nadzieję, bo czuję, że płacz mnie oczyści.
Co do Wszystkich Świętych - nigdy to święto nie było istotne dla mnie i jakoś nie czuję, żeby w tym roku miało być inaczej. Należę do osób, które na cmentarze w zasadzie nie chodzą, bo czuję, że bliscy, którzy odeszli, są obok mnie, a nie na cmentarzu... Pewnie będę czasem Tatę odwiedzać, ale póki co w ogóle nie czuję potrzeby...
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
Kolejny dzień minął - bez łez
Czuję pustkę.
Rozmawiałam z Mamą - ona czuje to samo. Prawie nie płacze. Nie czuje nic.
Nie wiem czy to wyparcie, czy ogromne zmęczenie, czy to, że miałyśmy tyle miesięcy, by się przygotować, czy jeszcze coś innego...
Dziwnie mi jest...
[ Dodano: 2012-11-02, 19:24 ]
Proszę, pomóżcie mi.
Jak się wypłakać? Jak przełamać tę blokadę?
Dziś popłynęły mi dwie łzy i wyschły, i już.
Dlaczego nie umiem płakać?
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum