[ Dodano: 2012-10-26, 08:25 ]
Bardzo dziękuję.
Niech będzie i tutaj.
Tak naprawdę to ja nie wiedziałam, że taki wątek można i może nawet trzeba by założyć...
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
kretko,
przyczłapałam za Tobą, fajnie ,że będziemy mogli sobie tutaj rozmawiać bez naruszania regulaminu
Kretko, doskonale Cię rozumiem zapewne w przeciwieństwie do jo_a.
Ja też wole milczeć, każdy telefon z zapytaniem jak się trzymam przyprawia mnie o mdłości, a pisać jest lżej. Nigdy nie ubrałabym wielu moich uczyć w słowo mówione tak jak to robię w pisane.
Kretko Pan Bóg ma różnych lokatorów, więc nie przejmuj się jo_a swoją drogą co ma w zamierzeniu będąc tutaj na forum i raniąc oraz denerwując ludzi nie wiem. Wiem ,że są ludzie , którzy dla dobrego samopoczucia napawają się nieszczęsciem innych, ich gorszą sytuacją itp
I choć mnie też wkurza nie przejmujmy się,
Plamiasta, wybaczam, bo też mam poczucie humoru czasem trudne Na spacer całkiem nie mam ochoty, ale może trochę posprzątam chałupkę, póki młody w żłobku.
Madziulena, miło mi, że przyczłapałaś za mną Naprawdę duuużo daje takie wsparcie, choćby wirtualne. Pisać uwielbiam - i o miłych stronach życia i o tych trudnych - też łatwiej mi pisać, niż mówić (choć jestem psychologiem i rozmawianie z ludźmi to moja praca...)
Specjalnie się nie przejmuję jo_a, tylko nadziwić się nie mogę, jaki ma cel w tym co pisze i jak pisze...
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
o ironio Plamiasta jakże miałam okazję się przekonać o prawdziwości Twoich słów!
Tatko mój zmarł w licu i nie muszę tłumaczyć,że wydawało mi się,że to najgorsza apokalipsa mnie spotkała, a tu miesiac temu okazało się,ze guzek , który moja siostra sobie wykrała jest -RAKIEM!! My rodzina od pokoleń nie rakowa. Staram się jakoś trzymać, wogóle to do mnie nie dociera, jestem pewna ,że będzie dobrze- jakieś mam takie przeczucie. Guzek nie duży węzły czyste. ot zawsze może być gorzej
i znów Kretko przepraszam,że w Twoim wątku opisuję moją historię , alre to tylko tak w odniesieniu do słów Plamiastej.
Jak synek ma na imię ? fajny wiek dwa latka- mój łobuz jest dla mnie motorem życiowym.
Witajcie:)
Ja też się przyczłapałam :):)
Dobrze, że jest ten wątek, przykro tylko z powodu wielu słów, które padły.
Niedelikatnych i nie na miejcu. Okropnych, biorąc pod uwagę, że to forum onkologiczne, a nie bazar. Nas Bliscy ukochani odeszli, a ktoś sypie uwagami od których moje liche włosy dęba stoją:( Nie pojmuję tego:(
Kretko, ja też lubię pisać i nigdy nie wpadłabym na to, by pisać na "ilość" i by INNI widzieli. Myślę, że żadna z nas nie po to pisze, by nabijać swoją liste postów.
Jeżeli komuś przeszkadza nasze pisanie i wyrażanie emocji, dzielenie się odczuciami, emocjami po śmierci Bliskich, czy też w chorobie, niech nie wchodzi i nie czyta.
Proste i jasne chyba...
Kretko - mi osobiście bardzo pomogły wynurzenia i zwierzenia - i podczas choroby, a teraz podczas żałoby szczególnie, bo emocje są jeszcze silniejsze i człowiek wariuje i szuka pomocy i osób, ktore maja podobne odczucia. Mi osobiście bardzo pomogły wątki zw. z żałobą.
Kretko, zapewne będziesz przechodziła przez różne etapy żałoby. Ja już miałam kilka dziwnych etapów obsesji i emocji zmieniających się niczym sinusoida, a to uposkojenie, ulga, a to wyciszenie, niedowierzanie, rozpacz, bunt itp.
Pisz, to przynosi ulgę.
Cieszę się z Twojego wątku kciukowego:):)
Pozdrawiam jak zawsze cieplutko Ciebie i osoby zaglądające do Twojego wątku:)
spokoju...
Kochane, mnie też bardzo, bardzo pomaga zaglądanie na forum, teraz nawet bardziej, niż podczas choroby Taty.
W realu nie mam bliskiego kontaktu z nikim, kto straciłby rodzica przez tę paskudą chorobę. A tu wiem, że jestem rozumiana...
Madziulena, mam nadzieję, że z Twoją siostrą będzie wszystko OK.
Syn ma na imię Tymek, dziś dokładnie kończy 23 miesiące. Jak ten czas leci! Jeszcze niedawno z brzuchem chodziłam, a tu łobuziak mały już sam biega, wspina się, wszystko rozumie i gada jak nakręcony. Też jest moim napędem i pocieszycielem (choć przyznam, że ostatnio - zapewne w związku ze stresem - mam do niego bardzo mało cierpliwości...), a przede wszystkim - pocieszycielem dla mojej Mamy. Już w trakcie Taty choroby zawsze powtarzała, że trzyma ją przy zdrowych zmysłach myśl o Tymku. I teraz też mówi, że on będzie jej najlepszym lekarstwem. Niestety mieszkamy na drugim końcu miasta i na razie bez samochodu (mąż dopiero co zrobił prawo jazdy, ja nie mam), ale w końcu od czego są autobusy A Tymek uwielbia nimi jeździć
Katarzynko, o tych niepotrzebnych słowach, które padły na moim wątku, nie mówmy. Nie warto tego roztrząsać chyba.
Teoretycznie wiem, że żałoba przebiega takimi falami, ale chyba trudno na to się przygotować. Nigdy nie wiadomo tak do końca jak to u nas będzie wyglądać. Ja póki co żyje jakoś automatycznie. Płaczę mało, może dwa razy na dzień mnie najdzie przez chwilę. Ale za to jestem otępiała, poruszam się i myślę jak w jakimś kisielu. Dobrze, że dostałam urlop (zresztą moja dyrekcja znała Tatę, bo pracuję w tym samym miejscu, co moja Mama - pani dyrektor jest bardzo poruszona, obiecała, że przyjdzie na pogrzeb i kazała mi niczym na razie się nie przejmować, tylko zająć się sobą i Mamą). W poniedziałek i wtorek mam okolicznościowy, a potem zdeklarowałam się, że już wrócę do pracy. Mam nadzieję, że dam radę. I że to mi pomoże - będę miała mniej czasu na rozmyślania...
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
Kretko,
Jak ten czas leci... pamietam, jak pisałaś, że Tatko czeka na wnuka, martwiąc się czy doczeka, a teraz synek ma juz dwa lata...
Coś w tym jest - mój tatko się nie chciał operacji płuca, ale brat mówił (bratowa była wówczas w ciąży) - ktoś musi biegać za wnusią. Dziadek musi być "na chodzie". I dziadek sie poddał operacji - wnusia się urodziła, tata był na jej chrzcinach, na roczku, umarł tydzień przed Jej 2 urodzinami...Wnusia teraz pomaga mojej mamie przetrwać cięzkie chwile, a więc bardzo podobnie Kretko jak u Ciebie - wnuczek Tymek.
najlepiej jakby Twoja Mama się teraz jak najwięcej zajmowała Twoim synkiem..
Dobrze Kretko, że szybko wrócisz do pracy - tam trzeba sie mobilizować, a to pomaga...
ja też nie za bardzo mogłam płakać... czułam się tak jak to opisałaś - jakby w jakieś zawiesinie, wszytsko było takie nierealne... jakbym ogladała film ze swoim udziałem...
A propos zawodu psychologa - zazdroszczę:) Zawsze mnie fascynował:)
krteko,
czas leci bardzo szybko, mój Szymek tydzień temu skończył dwa latka. Super wiek, poprostu rozpływam się nad nim, mogłabym siedzieć i patrzeć godzinami jak śpi
również dla mojej mamy jest wielką iskierką, nie pozwala jej siedzieć i myśleć, bardzo go kocha i jest teraz dla mamy jedną z najważniejszych osób w jej życiu..
Katarzynko, zawód ciekawy, ale praca - trudna. Nawet w poradni psychologicznej - z pozoru wydaje się banalna, przychodzą rodzice dzieci z ADHD, z problemami w nauce, dzieci z lękami, z problemem moczenia itp. Ale to niełatwe - brać na siebie czyjeś ciężary i smutki i doradzać, gdy się czasem nie ma pewności, co doradzić...
Mój Tato również był na Tymka roczku - już wtedy bardzo chory, przecież po dwóch operacjach mózgu... A jednak przyszedł i nawet mamy z tego dnia kilka pięknych zdjęć Tymka z dziadkiem... No i też niestety drugich urodzin nie doczekał. Ale wiem, że będzie się moim synem opiekował już zawsze, bo bardzo go kochał.
Moja Mama jeszcze jest aktywna zawodowo, więc jak wróci do pracy, to też nie będzie miała za bardzo czasu zajmować się wnukiem. Póki co wzięła jeszcze zwolnienie (już od miesiąca była na L4, ze względu na opiekę nad Tatą). Ale zwolnienie za dwa tygodnie się skończy i chyba wróci do pracy. Teraz mówi, że nie wyobraża sobie tego, ale ja myślę, że to jej też pomoże.
[ Dodano: 2012-10-26, 12:03 ] Madziulena, tak, fantastyczny wiek. Mnie sporo czasu zajęło pokochanie synka, jakoś parę miesięcy po porodzie było mi ciężko wbić się w nową rzeczywistość i nawet były chwile, że żałowałam decyzji o dziecku... Ale robi się coraz to fajniejszy, teraz jak tak dużo mówi, to po prostu miód na serce
_________________ Dziękuję za wszystko, Tatusiu [*]
kretka83, nie raz jeszcze pożałujesz że w ogóle zdecydowałaś się na dziecko ale to tylko chwilowe będzie w kcie desperacjii w stylu - o co mi to było
ale wystarczy tylko ułamek chwili jak Ci to małe coś wdrapie się na nogi i popatrzy swoimi ,,ślepkami,, i zapomnisz
macierzyństwo choć ciężkie jak jasny gwint to jest najlepsze co mogło sie nam przydarzyć
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum