Joanno,nikt nie wymaga od Ciebie,że po miesiącu,będziesz już uśmiechnięta i wszystko wróci do normy.
Jak już pisałam,każdy potrzebuje innej miarki czasu ,innego sposobu,na poradzenie sobie z bólem po stracie bliskiej osoby.
Znowu przyszły dni tęsknoty i bólu, u mamy w domu wszystkie urządzenia psują się na potęgę, jedno po drugim, zaczęło się od lodówki , od dzisiaj cieknie piec w piwnicy, mój mąż po pracy jedzie zajrzeć , czy da się coś zrobić, czy trzeba kupić nowy. Mama nie pali w piecu , bo się boi, przecież nie może siedzieć w zimnej chałupie.Wszystko się wali a my nie wiemy dlaczego, pozdrawiam wszystkich, Asia.
No i znalazłam wątek dla siebie. Nie pisałam nic na forum juz ze 2 miesiące, nawet nie mogę tu za często zagladać, bo wszystko mi wraca. Jest mi równiez tak ciezko, że brak mi słów. Jestem dorosłą osobą (36 lat), ale dla wszystkich jestem najmłodzą córeczką czy siostrą. I tak się czuję - jak bezbronne, niezaradne dziecko. Tato odszedł 28 lipca a ja do dziś nie wierzę, że to się stało. Jak jestem na cmentarzu to wydaje mi sie, że to nie Jego grób, że to zbiezność nazwisk. Ciągle do mnie nie dotarło chyba, że nie mam juz Taty, więc boję się tego momentu kiedy w końcu dotrze (święta już niedługo, jak to będzie...?). Moja Mama ma 75 lat, mieszka biedna sama w dużym domu, w którym gdzie się nie spojrzec widać coś zrobionego ręką Taty, ciągle wiszą jego rzeczy - tak jakby gdzieś wyjechał. Ja mieszkam 450 km od domu, jeżdze praktycznie co tydzień i dopiero jak tam jestem to do mnie zaczyna trochę docierać... Licze na to, że czas będzie lekarstwem, ale jakoś nie wierzę, aby mój żal i rozpacz była kiedykolwiek mniejsza niż jest. Tak bardzo chciałabym, aby mi sie przyśnił a tu nic. Ani razu.
Chciałabym Was móc jakoś pocieszyc, ale chyba byłoby to mało wiarygodne. trzymajmy się jakoś, wspierajmy.
Pozdrawiam Was serdecznie, Agnieszka
TARA, przykro mi z powodu Twojego Taty.- nie wiedziałm, bo jak wspominałam bardzo dawno nie zagladałam na forum. Pokój Jego Duszy.
TARA, przykro mi z powodu Twojego Taty.- nie wiedziałm, bo jak wspominałam bardzo dawno nie zagladałam na forum.
Dziękuję :* i ściskam Cię mocno.
Jeśli chodzi o cmentarz to ja od pogrzebu Taty nie byłam i nie zamierzam - moja mama nie do końca to rozumie i jest jej chyba trochę przykro, ale ja po prostu nie widzę sensu w sterczeniu nad tabliczką z imieniem Taty.
Taro przykro mi, że Twój Tata śpi snem wiecznym , napisałaś mi o tym, a ja dopiero teraz zaczynam czytać ze zrozumieniem tekst i dociera do mnie to co czytam.Kolejna noc minęła i Tata mi się nie śnił, chyba niczego nie potrzebuje, nie wiem. Mama miota się sama po domu, myśli nawet o sprzedaży, muszę jej przetłumaczyć, że Tata nie życzyłby sobie tego, zniszczyłaby mu spokojny sen,Taro, Agnieszko, niech nasi ojcowie odpoczywają w spokoju. Asia.
[ Dodano: 2009-10-07, 10:03 ]
Taro ja znowu gdybym mogła byłabym od rana u Taty na cmentarzu , ja tam z nim rozmawiam, wyżalam mu się , jeżdżę do niego tylko w weekendy, kiedy po południu w piątek jestem u niego to słyszę no nareszcie jesteś.Moja mama mieszka 40 minut drogi ode mnie, ale muszę czekać jak syn lub mąż mnie tam podrzucą, a robią to po pracy w piątek.Pozdrawiam. Asia.
Licze na to, że czas będzie lekarstwem, ale jakoś nie wierzę, aby mój żal i rozpacz była kiedykolwiek mniejsza niż jest.
Wiem,że w pierwszych dniach,tygodniach,ciężko jest w to uwierzyć,ale czas leczy rany.Później pozostaną tylko blizny,które musisz pielęgnować ,aby były jak najmniej widoczne.
hate_cancer napisał/a:
Tak bardzo chciałabym, aby mi sie przyśnił a tu nic.
Rozumiem,mi sny przynosiły ulgę.
tara napisał/a:
Jeśli chodzi o cmentarz to ja od pogrzebu Taty nie byłam i nie zamierzam
U mnie było odwrotnie.Musiałam być codziennie przy grobie,coś ułożyć po swojemu,posprzątać,kwiatki przynieść,wypłakać się.Nadal systematycznie chodzę,co tydzień.Jestem też w tej dobrej sytuacji,że cmentarz mam nie aż tak daleko. Jest on ogromny,ale mama ma grób na samym przodzie,na polu urnowym,więc bez obaw mogę sama tam przychodzić.
Nie wytrzymuję długo bez odwiadzenia grobu mamy...
Dzisiaj mój dorosły syn powiedział mi, że Tata jest w niebie, bo tam piekła nie ma , piekło jest tu na ziemi, a mój dzieciak stracił resztki wiary, która się w nim tliła, przypomniał mi jak Tata umierał w bólach, których nie da się opisać, a ja z nim w szpitalu na zmianę wychodziliśmy na papierosa, żeby się wykrzyczeć i błagać Wszechmocnego o cud, dziś syn pyta mnie i co pomogło mamo?
Dziś zmarła Mama mojej koleżanki z pracy. Tez o czywiście na raka. Wspierałyśmy się w chorobie naszych bliskich wiec się dosyc zżyłysmy. Strasznie mna tąpnęło, myslałam, ze zdarzy się cud i może jej się uda, ale niestety... Nasi Tatusiowie mają nową koleżankę ;-( Złapałam strasznego doła. Ta choroba jest okrutna. A ból po stracie bliskich nie-do-o-pi-sa-nia. Jak mysleć optymistycznie o przyszłosci? pozdrawiam, Agnieszka
Wiele osób pisze: "czas leczy rany", "czas jest najlepszym lekarstwem" .....
No cóż, być może... ale nie w moim przypadku. Z każdym dniem jest mi coraz trudniej. Czuję, że żyję w jakimś letargu, że obecny mój żywot to już po prostu wegetacja, nie daję sobie rady ani z psyche ani z somą a lekarze zaczynają być wobec mnie bezradni. Cóż z tego, że posiadłam niejaką wiedzę nt. "jak sobie radzić..." - dla mnie to jednak teoria i nadal pozostaje ona teorią. Jaki zrobić z niej użytek i jak wcielać tę wiedzę w życie? a rzeczywistość, codzienność wyje i skrzeczy.
Wczoraj wieczorem minęło 5 miesięcy, kiedy po raz ostatni patrzyłam w jasne oczy męża, widziałam jego uśmiech, słyszałam jego słowa – żegnał się ze mną.
Podobnie jak Agnieszka (pozdrawiam!) nie zaglądałam tutaj. Wciąż przytłacza mnie świadomość, że zapewne przeczytam o odejściu kolejnej osoby i mam też świadomość, że wczuwając się empatycznie w położenie bliskich osób chorych i tych, którzy są w żałobie będę pogrążała się jeszcze bardziej.
I podobnie jak Tara nie lubię bywać i nie bywam na cmentarzu. Dla mnie też nie ma sensu gapienie się w tabliczkę z imieniem i nazwiskiem i w miejsce gdzie przykryto darnią garść prochów, pomimo, że podobnie jak Jusia mam niezbyt daleko na cmentarz i pole urnowe - prochowe.
Czy poużalałam się nad sobą? - być może. Dzisiejszej nocy było mi to potrzebne.
Droga Jaga-bz - chyba mnie przerażasz - droga, którą idziesz, rysuje sie przede mną, pomału, ale coraz wyraźniej, ja jeszcze patrzę w ukochane oczy, jeszcze mogę sie przytulić, uslyszeć bicie najdroższego serca i odchodzę od zmysłów na myśl, że, być może...staram się o tym nie myśleć, ale nieuchronność wisi nad nami, jak czarny cień
Nie wiem, co będzie -potem, nie wiem czy w ogóle będzie jakieś- potem
NIetrudno mi jest wczuć sie w Twoje położenie, przeczuwam je całym sercem
Przytulam Cię bardzo , bardzo serdecznie
Droga Pixi, jest mi niezmiernie przykro, przepraszam Cię, nie chciałam abyś odebrała to, co napisałam (pisałam pod wpływem chwili) jako sytuację przerażającą i nieuchronną. Wierz mi, w najmniejszym stopniu nie było moim zamiarem obudzenie w Tobie przerażenia.
Jeżeli mój post ma powodować tak silne emocje, poproszę Administrację o jego skasowanie.
Nie lubię haseł, sloganów, ale jednak napiszę - "każdy ma swą własną drogę". Bo też każdy, oprócz tego, że ma inną konstrukcję psychiczną, ma też inną sytuację życiową, np. posiada dzieci, wnuki, dużą, kochającą rodzinę, jest stosunkowo młody, sprawny, omijają go codzienne problemy bytowe - a innym los tego wszystkie poskąpił.
Twoja droga naprawdę nie musi być podobna do tej którą ja podążam (podążam? raczej człapię)
Nadal jestem postrzegana jako ta silna pod każdym względem, świetnie sobie radząca, pogodna ... itd.,itp. Na zewnątrz tak to wygląda, tyle tylko, że przecież nikt nie jest ze mną przez 24/24 godz. Znajomi mają swoje sprawy, problemy i powoli oddalają się, zapominają. Mam świadomość, że nałożyłam maskę i ściągam ją jedynie w czterech pustych ścianach.
Tak, ta pustka. Z wielkim trudem przychodzi mi zapełnianie jej. No cóż, emeryt, dodatkowo mało sprawny ma jednak ograniczone możliwości (szczególnie w rzeczywistości naszego kraju).
Nie potrafię w tej chwili udzielić Tobie jakiejś sensownej rady - jeżeli jej oczekujesz - bo i nie znam Ciebie na tyle. Pocieszanie, głaskanie po główce tez nie zawsze wychodzi mi najlepiej. Niemniej jednak doskonale Cię rozumiem, wiem, domyślam się co czujesz, ale nie wiem w jaki sposób mogłabym Tobie pomóc? tak aby udało się Tobie ominąć "czarną dziurę".
Dzięki za przytulanki - odwzajemniam i pozdrawiam serdecznie - Jaga
Jaga-bz,dla mnie odejście Mamy było strasznym przeżyciem.
Jednak nie wyobrażam sobie jak miałabym poradzić sobie po utracie męża,dzieci...
Tylko dzięki nim,jakoś dawałam radę robić krok za krokiem,byle do przodu.
Dlatego wiem,że na pewno strasznie,bardzo ciężko musisz to przechodzić-ale musisz dać radę!!
Pixi,mam nadzieję,że będziesz długo,bardzo długo mogła patrzeć w ukochane oczy męża,że będziecie mogli przytulać się do woli-tego życzę Wam!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum