1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Zamknięty przez: DumSpiro-Spero
2013-04-06, 19:58
Jak poradziś sobie ze śmiercią mamy? ;(
Autor Wiadomość
mis123 


Dołączyła: 28 Lis 2011
Posty: 52
Pomogła: 12 razy

 #1  Wysłany: 2011-11-28, 10:32  Jak poradziś sobie ze śmiercią mamy? ;(


Witam wszystkich forumowiczów... tak bardzo jest mi źle, że w końcu postanowiłam napisać kilka słów... być może ktoś będzie potrafił zrozumieć dodać otuchy... wesprzeć... zrobić cokolwiek bym nie czuła się zrozumiana... mam 24 lata i od tych 24 lat bardzo mocno i od zawsze związana byłam z moją mamą... z kolei moja siostra to córka tatusia i identyczny charakter... przez 23 lata człowiek żył w świadomości, że tak zwykłej rodzinie nic nie może się stać ...do dnia moich 24 urodzin... gdy otrzymaliśmy informację ze szpitala z potwierdzonymi wynikami... mama ma guza trzustki... świat runął w jednym momencie, zaczęła się walka z czasem i samym sobą aby udowodnić, że z tym raczyskiem da się wygrać.. mimo okropnych rokowań które nie dawały szans na przeżycie więcej niż rok, pół... całym sercem wierzyłam i wmawiałam mamie, że uda się... gdy poszła na pierwszą chemię... faktycznie uwierzyłyśmy chyba obie... mama nabrała kolorów, zaczęła przesypiać noce była radosna... tydzień po chemii zaczęła się coraz gorzej czuć nie mogła jeść pić... gdy pewnego piątkowego wieczoru wróciłam do rodzinnego domu na weekend.. nie poznałam mamy postarzała się o 20 lat... miała tak błędny wzrok a ja miałam w głowie tylko jedną myśl... zaczęło się... mama umierała półtora doby.... dla człowieka który nigdy nie był tak blisko widoku tych ostatnich chwil to był cioc poniżej pasa... zawsze myślałam, że człowiek po prostu zasypia... takiej męki, takiej ludzkiej niepełnosprawności i braku godności....;( usłyszeliśmy tylko do p. doktor, że guz rozpadł się i ...rozsiał po całym organizmie.....:( skąd brać siły i odwagę gdy ktoś obcy w białym fartuchu mówi, że osoba którą kochasz najmocniej na świecie umrze w ciągu doby?? Nikt nie jest przygotowany, walkę przecież dopiero co podjęliśmy (3 miesiące)... w środę mija miesiąc gdy mama odeszła... zasnęła po ogromnej dawce leków w domu wśród tak kochających ją ludzi.... nikt nie potrafi zrozumieć co dzieje się w mojej głowie... nie mogę spać... w domu od miesiąca nie spałam... gdy tylko wchodzę do domu w którym przecież mam jeszcze ojca któremu trzeba pomóc... nie mogę... wszystko wraca, gdy otwieram łazienkę widzę mamę klęczącą na podłodze... w pokoju też jak leży w nocy i krzyczy w głos, że boli a pielęgniarka jedzie dopiero powoli bo taka mgła w nocy... widzę jej na wpółotwarte przerażone oczy.... nie pamiętam już życia "przed" mamy chorobą... siedzą mi w głowie te najgorsze chwile i mam do siebie tak ogromny żal, że mamie teraz przykro tam u góry, że zamiast wspominać to co dobre, ja rozpamiętuję każdy szczegół jej choroby;( nigdy nie pogodzę się z tym, co widziałam, modliłam się do Boga żeby już ją zabrał do siebie ulżył w tej udręce.... a teraz gdybym tylko mogła chciałabym ją spowrotem nawet w takiej agonii... żeby jeszcze przytulić się na chwilę.... ;( pracuję studiuję ... ale gdy tylko otaczać zaczynają mnie puste 4 ściany... czuję ogromny lęk i płaczę... lęk, że jej nie ma, że sobie nie poradzę.... że nie zobaczy kiedyś mojego ślubu... moich dzieci.... lęk, że ja również zachoruję bo tez mam wieczne problemy z żołądkiem.... a z drugiej strony człowiek chciałby już przytulić się do niej tam w niebie i powiedzieć jak strasznie źle przez ten miesiąc było bez niej ;( a tu trzeba żyć...tylko jak? ;(
 
naughty_girl87 


Dołączyła: 06 Kwi 2011
Posty: 68
Pomogła: 5 razy

 #2  Wysłany: 2011-11-28, 11:37  


ciężko napisać coś naprawdę pocieszającego, ja prawie trzy miesiące temu straciłam tatę i wiem jak to boli, stracić ukochaną osobę.

każdy człowiek inaczej przeżywa śmierć najbliższych, ale nie powinnaś rozpamiętywać najgorszych chwil związanych z chorobą Twojej mamy, staraj się przypominać sobie te dobre, sprzed choroby. Twoja mama na pewno chciałaby żebyś pamiętała ją uśmiechniętą i szczęśliwą.

nie możesz się poddać i załamać, trzeba żyć dalej, choćby dla tych, którzy odeszli. czas leczy rany, zobaczysz. skoro nie możesz poradzić sobie z bólem to może porozmawiaj o tym z kimś bliskim, komu będziesz mogła się wyżalić i wypłakać, kto będzie Cię w stanie przytulić - może siostrze? a jeśli to nie pomoże, to są psychologowie.

zresztą masz tatę, który na pewno Cię teraz strasznie potrzebuje - skoncentrowanie się na innych pozwala zapomnieć o troskach męczących człowieka.

tu na forum zawsze możesz się wyżalić, zostaniesz wysłuchana i pocieszona. pamiętaj, nie jesteś sama - tu wszyscy wiemy przez co przechodzisz.

ściskam Cię mocno.
 
andromeda 


Dołączyła: 28 Lip 2011
Posty: 87
Pomogła: 8 razy

 #3  Wysłany: 2011-11-28, 11:50  


mis123,

|przytula|

To bardzo smutny post i bardzo przykra sytuacja. Celowo używam takich eufemizmów, żeby nie pogłębiać Twojego smutku.

Być może uznasz, że to banalne, ale czas NAPRAWDĘ leczy rany - wiem o czym mówię, wyszłam w życiu z bardzo głębokich dołów. Postaraj się temu zaufać. Jeśli jednak poczujesz, że nie jesteś w stanie przeżyć bólu i dać mu cichnąć i odchodzić - pewnie dobrze by było gdybyś porozmawiała z dobrym psychoterapeutą. Zdarza się, że jeżeli tzw. trauma jest zbyt silna, to nasze głowy nie mogąc sobie z nią poradzić "zafiksowują" się na niej i wtedy potrzebujemy pomocy terapeutycznej właśnie.

A jeśli chodzi o ewentualne obciążenie genetyczne - nie wiem jak jest w przypadku tego nowotworu, ale lekarze na pewno wiedzą. Zamiast bać się - porozmawiaj z dobrym onkologiem i jeśli ryzyko zachorowania w Twoim przypadku jest podwyższone - kontroluj się często. Nowotwór trzustki m. in. dlatego ma tak złe rokowania, że jest późno wykrywany, bo sam jest bezobjawowy, a pierwsze symptomy pojawiają się na ogół, kiedy już są przerzuty np. do wątroby. Możesz spojrzeć na to również w ten sposób, że "dzięki" tej tragedii Ty już masz namierzonego przeciwnika, a więc masz kontrolę nad sytuacją. Pamiętasz nowotworowe zmagania Kamila Durczoka? On miał mięsaka. To, że przeżył i żyje już chyba 7-8 lat od choroby, to nie zasługa jego pozycji, pieniędzy, sławy, ani cudownych metod niedostępnych zwykłym śmiertelnikom (bo był leczony w zwykłym, dostępnym dla każdego Centrum Onkologii), tylko szczęśliwe zrządzenie losu - jego mięsak (bardzo ciężki nowotwór o złych rokowaniach) został wykryty przypadkiem, kiedy uległ wypadkowi, a obrażenia miał właśnie tam, gdzie zaczął rozwijać się guz - tak na niego trafili. Ty nie musisz liczyć na taki szczęśliwy traf - możesz zapewnić go sobie sama:)

Piszesz, że nie pamiętasz już czasu sprzed choroby - przypomnisz sobie, wierzę w to. Tak działa nasza pamięć, że z upływem czasu lepiej pamiętamy zdarzenia z bardziej odległej przeszłości. Ceń to co miałaś, bo dzięki temu długiemu czasowi spędzonymi wspólnie i w szczęściu jesteś tym kim jesteś. Tego, co dostałaś dorastając w dobrym, ciepłym domu nikt Ci już nie odbierze i na zawsze będzie to Twoim fundamentem. Musi tylko minąć ten najtrudniejszy, zły czas...
 
AdArk 
PRZYJACIEL Forum


Dołączył: 30 Sie 2011
Posty: 372
Pomógł: 66 razy

 #4  Wysłany: 2011-11-28, 13:43  


mis123,
Pytasz jak poradzić sobie ze śmiercią mamy. Chyba nikt nie radzi sobie ze śmiercią.
Proszę, przejrzyj sobie dział dotyczący żałoby. Zobaczysz jak sobie radzimy - nie radzimy , my- dorośli osieroceni.

Nie ma jednakowej drogi, nie ma recepty. Rodziców mamy jednych,. Kto ma opłakiwać stratę, jak nie dzieci. Trzeba wszystko przeżyć, wypłakać każdą łzę. Czuć ból rozłąki i niesprawiedliwości. Zatracić sens i próbować go znaleźć na nowo. Tęsknić i marzyć, bez szans na słowo i dotyk.


Mój Tato nie żyje 3 miesiące, po czterech miesiącach walki z chorobą.
Też wiem jak to jest, gdy czas nadziei, śmierć zamienia w czas beznadziei. Cisza i pustka nabrały nowego znaczenia.

andromeda napisał/a:
Ceń to co miałaś, bo dzięki temu długiemu czasowi spędzonymi wspólnie i w szczęściu jesteś tym kim jesteś. Tego, co dostałaś dorastając w dobrym, ciepłym domu nikt Ci już nie odbierze i na zawsze będzie to Twoim fundamentem.
Musimy mis123, o tych słowach pamiętać
Pozdrawiam serdecznie
_________________
"tutaj wszystko, co piękne, wszystko, co straszliwe,
bo żyje - przeżywane przez wszystko, co - żywe..." J. Kaczmarski
 
mis123 


Dołączyła: 28 Lis 2011
Posty: 52
Pomogła: 12 razy

 #5  Wysłany: 2011-11-28, 16:23  


Dziękuję, postaram się wziąść te słowa głęboko do serca.... najgorzej gdy człowiek ssiedzi sam pośród czterech ścian....w ten weekend tak się właśnie przydarzyło i muszę się przyznać, że tak źle było mi z tą ciszą, że spakowałam torbę i pojechałam do domu...do siostry do kuzynki...ta cisza jest póki co najgorsza....ale za tak piękne słowa ogromnie WAM dzięuję !!!
 
niki 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 15 Lip 2011
Posty: 890
Pomogła: 236 razy

 #6  Wysłany: 2011-11-28, 17:17  


kochana własnie dzisiaj mija 2 miesiace od smierci taty a ja nadal widze te ostatnie godziny zycia -ponad dobę umierania, ja byłam całe zycie coreczka tatusia mimo iz sama mam juz dorosłe dzieci które juz nie miekszają ze mna ,to sama przezywam to okrutnie- moze dlatego ze mieszkam sama?

Cytat:
najgorzej gdy człowiek ssiedzi sam pośród czterech ścian....w ten weekend tak się właśnie przydarzyło i muszę się przyznać, że tak źle było mi z tą ciszą, że spakowałam torbę i pojechałam do domu...do siostry do kuzynki...ta cisza jest póki co najgorsza

i zgadzam się tobą cisza zabija , to bardzo trudne dlatego staraj sie być wsrod ludzi , bo to jednak wymusza trochę inna postawę i zajmuje chociaż na trochę mysli

andoromeda ma racje ,teraz juz wiesz ze sama powinnaś pamiętac ze o sobie i potraktuj smierc mamy jakby wskazówkę do tego zeby się badać,
moze pomyśl ze ta smierć nie była tak całkiem bez sensu ,że miała jakis sens, wiem ze to wymyslanie na siłę ale poki co chociaz troche ulży

będzie bolało jeszcze długo ale od ciebie zalezy co zrobisz z tym bólem , pomyśl tak- mama cie kochała chyba nie chciałaby teraz widziec twojego bolu,bo najbardziej boli rodzica jak dziecku dzieje sie krzywda,
mysli będa wracały długo ale pomyśl tez o swoim zyciu i bliskich ktorzy ci pozostali , oni tez cierpią zadbaj o to zebyś była z nimi blisko to chociaz na troche pomaga

zycie nie jest ani proste ani łatwe niestety a juz smierc najblizszej osoby jest trauma przez ktora trzeba przejść i zyć dalej
zycze ci duzo siły i przesyłam pozdrowienia/ Monika
_________________
Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
 
Anelia 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 27 Gru 2010
Posty: 2959
Skąd: Wlkp
Pomogła: 466 razy

 #7  Wysłany: 2011-11-28, 21:22  


mis123, bardzo smutne to co piszesz. Ta choroba jest straszna jak już zapewne wielu z Nas się przekonało. Wiele osób nie radzi sobie z odejściem rodzica i to normalne zachowanie.

AdArk napisał/a:
Proszę, przejrzyj sobie dział dotyczący żałoby. Zobaczysz jak sobie radzimy - nie radzimy , my- dorośli osieroceni.
dokładnie.

mis123, jutro minie 5 miesięcy jak mój najukochańszy tatko odszedł. Jest mi ciężko i nie ukrywam się z tym, wyrzucam to z siebie po czym czasami ból staje się przez chwilkę lżejszy jednak tęsknota w dalszym ciągu jest coraz większa i tego nic nie zmieni.
Ja też w głowie mam tylko i ciągle te najcięższe momenty z walki z chorobą taty. Kiedy tylko zaczynam myśleć o tacie miło to ni stąd ni zowąd pojawiają się te złe chwile.
Wiesz, te chwile przeżyliśmy bardzo mocno. Choroba, diagnoza, wyrok, walka i odejście bliskiej osoby to wielki cios dla Nas. Jesteśmy od początku do końca ze świadomością, że mimo chęci nie możemy pomóc, nie możemy zatrzymać choroby dlatego też zapewne nie da się tych chwil tak po prostu wymazać z pamięci :cry:
Trzeba nauczyć się z tym żyć i nie zapominać o innych bliskich Nas osobach, które Nas otaczają.
mis123 napisał/a:
teraz gdybym tylko mogła chciałabym ją spowrotem nawet w takiej agonii...żeby jeszcze przytulić się na chwilę.... ;(((((((

Też często o tym myślę :cry: I dosłownie wszystko a nawet i więcej oddałabym aby wrócić chociaż do tej chwili mi móc tak po prostu mocno tatę przytulić ... choć przez kilka sekund ... :cry..:

....a teraz uciekam otrzeć łzy, bo się rozpłakałam :cry..:
mis123, DUŻO sił Ci życzę
_________________
Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
 
mis123 


Dołączyła: 28 Lis 2011
Posty: 52
Pomogła: 12 razy

 #8  Wysłany: 2011-11-29, 11:56  


Nigdy nie przypuszczałam logując się tutaj, że otrzymam tyle ciepła..... poryczałam się nie jak 24 a 4 letnie dziecko ....DZIĘKUJE!!!! Dzięki takim ludziom jak WY nie czuję się tak strasznie sama i niezrozumiana....;( :cry:
 
postangeti 


Dołączyła: 18 Lip 2011
Posty: 19
Skąd: Kotlina Kłodzka
Pomogła: 2 razy

 #9  Wysłany: 2011-11-29, 12:09  Mis 123


Witaj!
Choć chciałabym jakoś Cię pocieszyć i ulżyć w cierpieniu, to niestety nie umiem ani ja, ani nikt inny. Może moja historia, którą Ci opowiem, pomoże Ci chociaż w ten sposób, że nie popełnisz takich błędów jak ja...Moja mama odeszła 21 czerwca, po niecałych 2-ch miesiącach od wybuchu objawów choroby (nigdy wcześniej nie chorowała...), po półtora miesiąca od krytycznej diagnozy, niespełna miesiącu od operacji i dzień po pierwszej chemii. Tu też wszystko potoczyło się tak błyskawicznie, że zanim dotarła do człowieka świadomość o możliwym Jej odejściu w dalekiej i jak najdalszej przyszłości, mama zdążyła już zasnąć na zawsze zostawiając nas w cierpieniu, niedowierzaniu i poczuciu straty tak nieopisanie wielkiej! Pierwsze dni po jej śmierci ledwie pamiętam, wypełniały je głównie rozpacz i pustka i nic więcej. Potem przyszło poczucie bezradności. Później gniew. Traciłam wiarę wmawiając sobie, że dobry Bóg nie zabrałby mojej mamy, że Bóg, gdyby istniał, nie pozwoliłby mamie tak skończyć! Łzy przychodziły same przez wiele tygodni, oglądanie zdjęć było największą udręką a mimo to wciąż musiałam na nie patrzeć. Pustka. Nicość. Zaglądałam tu na forum szukając bratnich dusz, trochę pomogło,ale to wszystko za mało... Miałam żal do słońca, że wciąż jeszcze świeci, do ludzi pozdrawiających się z uśmiechem na ulicy, wypełniała mnie pretensja do całego świata o to, że nie przestał istnieć razem z Nią..." Moje uczucia lub to co z nich pozostało trafnie określa ten wiersz: "Niech staną zegary, zamilkną telefony.
Dajcie psu kość, niech nie szczeka, niech śpi najedzony.
Niech milczą fortepiany i w miękkiej werbli ciszy wynieście trumne.
Niech przyjdą żałobnicy.
Niech głośno łkając samolot pod chmury się wzbije i kreśli na niebie napis "On nie żyje".
Włóżcie czarne wstążki na białe szyje gołębi ulicznych.
Policjanci na skrzyżowaniach niech noszą czarne rękawiczki.
W nim miałem moją północ, południe, mój zachód i wschód,
niedzielny odpoczynek i codzienny trud,
jasność dnia i mrok nocy,
moje słowa i śpiew.
Miłość myślałem będzie trwała wiecznie, myliłem się.
Niepotrzeba już gwiazd, zgaście wszystkie do końca. Zdejmijcie z nieba księżyc i rozmontujcie słońce. Wyjejcie z morza wodę, odbierzcie drzewom cień.
Teraz już nigdy na nic nie przydadzą się."
Potem przyszła prawdziwa depresja,w wyniku której trafiłam do szpitala, ponieważ mój zdruzgotany organizm tracił już siłę do życia. Był u mnie ksiądz, płakałam, gdy wyszedł. Zaczęło powracać wyciszenie i malutkimi, milimetrowymi kroczkami przychodziły myśli o żyjących wciąż ludziach, o rodzinie, która mnie potrzebowała. Już przestało mi być wszystko jedno, chciałam jednak żyć! Było mi wstyd o to, że doprowadziłam się do takiego stanu, że sama zmierzałam do miejsca, z którego moja Mama tak bardzo chciała się wyrwać...Teraz patrzę na te wydarzenia z perspektywy czasu, chwilami zupełnie tak,jak gdyby to już minęły lata. Czasem wydaje mi się,że to było tak dawno, a po chwili znów słyszę Mamy wesoły głos, jak pyta o chłopców i omawia menu na wielkanocny obiad... Często śni mi się w nocy, wtedy możemy znów normalnie porozmawiać, tak jak zawsze...Wierzę głęboko w to, że wciąż tu ze mną jest, cały czas i tylko ja nie mogę Jej zobaczyć, ale Ona jest, musi być! Za miesiąc pierwsze święta bez Niej fizycznie...Przed śmiercią mówiła o tych świętach, że tak bardzo by chciała chociaż jeszcze raz, jedyny raz poczuć zapach choinki, ale obawia się, że już do niej nie doczeka...Nie doczekała...Miała rację. Staram się ze wszystkich sił skupić się przede wszystkim na życiu i na myślach o Niej sprzed choroby. Obrazy z czasów jej cierpienia wywołują wciąż ogromny ból. To będzie Twoje najtrudniejsze zadanie,by nauczyć się żyć bez mamy. I choć jest z Tobą tak jak moja, cały czas, to póki co zostają nam tylko sny,by móc znów być razem. Musisz się trzymać i żyć, obie musimy i to właśnie dla nich, dlatego, że mamy wciąż czas, którego im już zabrakło, a o który tak walczyły...Dzięki mamie przyszłam na świat, wyrosłam i stałam się tym,kim jestem i to dla niej żyję dalej...wszystko dla niej. Powodzenia!
_________________
"(...) Chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć, kochamy wciąż za mało i stale za późno."
 
mis123 


Dołączyła: 28 Lis 2011
Posty: 52
Pomogła: 12 razy

 #10  Wysłany: 2011-11-29, 12:47  


buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu jak się uspokoję po Twojej wiadomości to napiszę .................;((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((...dziękuję....że chce Wam się poświęcić choć chwilę przystanąć ze mną tutaj i opowiedzieć swoje historie............;(((((((((((((((((((((((((

[ Dodano: 2011-11-30, 09:29 ]
Dziewczyny....dziś mija miesiąc.......a ja od rana nie mogę się ogarnąć...i choć wiem, że to tylko data jeden dzień pustki w tą czy w tamtą...to jednak miesiąc...;(((((((( wczoraj śniło mi się lato...było bardzo ciepło a ja umówiłam się z mamą gdzieś na mieście...niestety nie dograłyśmy szczegółów i strasznie bałam się, że się miniemy...i gdy tak siedziałam smutna na jakimś murku z tą myślą...mama podeszła do mnie a ja ucieszyłam się, że mnie znalazła...ale była taka inna...nie była smutna ale też nie uśmiechała się...bił od niej lekki blask ...i jak tylko obudziłam się to pomyślałam od razu sobie mając ją z tego snu przed oczami...że jej też jest ciężko... że może nie śniła mi się nigdy mówiąca do mnie, że nie mam się martwić, że jest szczęśliwa i nic już ją nie boli....bo może...może sama wciąż to wszystko "przeżywa"....pewnie ciężko jej patrzeć na nasze cierpienie...na taty życiową bezradność...moją rozpacz i łzy... i wiecie dziewczyny....jest mi z tym jeszcze gorzej, że obie jesteśmy załamane tym co się stało a jedna drugiej nie może przytulić.............;((((((((( Siedzę w pracy i stosy dokumentów nawet jakoś nie motywują mnie do pracy....
"Dobrze czułam się w miesiącu listopadzie" a teraz jak tylko dociera do mnie myśl, że to już prawie grudzień, że święta....człowiek chciałby uciec...nawet do kościoła usiąść w ławce i modlić...to na samą myśl o rodzinach zasiadającyh w łąwach i śpiewających cichą noc.......;(((((((( z mamą zawsze właczałyśmy świąteczne cd i szykowałyśmy wigilię....nie było świąt bez krzątaniny w kuchni z "Last Christmas" Whamu w tle....;(((((( moja siostra przychodziła zawsze na tzw. gotowca.... a gdy byłam na studach mama czekała do ostatniej chwili na mnie żebyśmy mogły razem upichcić pierogi z kapustą i grzybami.....;(((((((( w tym roku obiecała, że kupimy prawdziwą choinkę a nie sztuczną....;(((((((( mamy w rodzinie 3 letniego chłopca ....on nie zrozumie dlaczego nie ma choinki świąt czy prezentów...nie zrozumie dlaczego płaczemy po kątach i dlaczego nie ma jego ukochanej babcii....;((((((( dla niego musi to wszystko być!!! to tylko dziecko.....;(((( ale ja też jestem jeszcze małym kruchym dzieckiem i nie wiem jak zniose ten najgorszy w roku czas..........;((((
 
Anelia 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 27 Gru 2010
Posty: 2959
Skąd: Wlkp
Pomogła: 466 razy

 #11  Wysłany: 2011-11-30, 21:18  


mis123, możliwe, że mama przez ten sen chciała Tobie pokazać, że cały czas jest blisko Ciebie :/pociesza:/ Mimo iż chwilowo się zagubiłaś Ona odnalazła Ciebie i ciągle jest blisko ... :/pociesza:/

mis123 napisał/a:
mamy w rodzinie 3 letniego chłopca ....

mis123 napisał/a:
nie zrozumie dlaczego płaczemy po kątach i dlaczego nie ma jego ukochanej babcii....;(((((((

Doskonale rozumiem o czym piszesz :-( U Nas w rodzinie też jest 3-letnie dziecko. Dziewczynka, córka mojej siostry. Często kiedy rozmawiałyśmy na temat choroby taty robiłyśmy to specjalnymi hasłami aby mała zbyt wiele ciężkich sytuacji nie wyłapała i ku mojemu (siostry zresztą też) zaskoczeniu ta mała 3-letnia iskierka wiele zrozumiała pytając Nas o wiele rzeczy , które nawet nie przyszłyby nam do głowy, że zapyta.
Starałyśmy się jej wszystko delikatnie tłumaczyć. Mała długo nie mogła przesypiać nocy. Budziła się , bardzo płakała, (kiedy mój tata a jej dziadek był w szpitalu to ) mówiła, że mamy po Niego jechać, nie zostawiać go tam ...itd :-( Serce Nam pękało !
A kiedy był pogrzeb, mała też była z Nami tylko szwagier trzymał ją na rękach dalej od całej tej sytuacji. Dopiero po pochowaniu taty. Mała podeszła, zerkała pod kwiaty. Płakała, pytała gdzie dziadek - odpowiadałyśmy, że w niebie. Pytała u kogo- odpowiadałyśmy, że u Aniołków :cry: Pytała dlaczego nie może zobaczyć tych aniołków .... :cry: ? Duże przeżycie dla dziecka.
Po pogrzebie jeszcze kilka tygodni jak wspomniałam o tacie to mała zaczynała płakać, teraz już nie płacze ale robi się smutna na samo słowo :dziadek :cry: i przytula się mocno albo do mnie albo do Swojej mamy (mojej siostry) ... :cry:
_________________
Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
 
mis123 


Dołączyła: 28 Lis 2011
Posty: 52
Pomogła: 12 razy

 #12  Wysłany: 2011-12-01, 08:43  


Byłam wczoraj u mamy...było już ciemno i mgła ale przejechałam 60km żeby zapalić znicz...i wypłakać się w głos...na cmentarzu było pusto oprócz mnie i mojego chłopaka więc mogłam sobie pobeczeć....wydaje mi się nawet że płakałam bardziej niż na pogrzebie...wtedy po prostu nie docierało....teraz też nie dociera...gdy stoję nad jej grobem cały czas myślę, co ja tu robię, przecież to nie jej grób...że gdzieś pojechałą na miesiąc dwa...rok....ale wróci....;(((((
Wiesz kochana mój chrześniak właśnie ....cały czas wychowywała go moja mama, gdy zachorowała, mały obraził się na babcię, że do niego nie przychodzi....i do niej też nie chciał chodzić....ale gdy mama czasami do nich dałą radę pójść to siedział jej na kolnkach dawał buziaki jakby nigdy nic...my również jak najmniej mu mówiliśmy...w dzień pogrzebu jechał do niani (którą trzeba było znaleśźć gdy mama już nie mogła z nim być tyle godzin) i właśnie w dzień pogrzebu strasznie się rozpłakał, że on nie chce do niani (która naprawdę bardzo lubi), że on chce do babci !!!!! ;(((((( i krzyczał jej imię ....dzieci jednak czują...nie wiem jak ale czują.... mama zawsze mówiła, mu że kocha go najmocniej na...a on uśmiechnięty krzyczał "świecie!" !!! ;((((( ja jestem jego chrzestną i obiecałąm sobie, że będę mu jak tylko będę mogła mówić, dalej te słowa....żeby pamiętał ;(((( chodzi teraz z siostrą na cmentarz światełko babci zapalać...a my też mówiliśmy, że babcia jest w niebie i od teraz jest jego aniołkiem i my dbamy i kochamy go tutaj na dole a babcia robi to samo z nieba ;((((((( To mały brzdąc zdaję sobie sprawę, że może za kilka lat babci nie pamiętać...ale będę robiła wszystko, żeby pamiętał wiele ...bo mama go tak bardzo kochała i ona wychowała na świetnego chłopca ;(((((( najbardziej boli, gdy jeszcze u niego natknę się na jakąś kolorowankę, blok, w którym moja mama mu coś rysowała , pisała.... ;(((((( ostatnio znalazłam odmalowane kredką na papierze rączki....jedna małego i podpisana imieniem a druga....mamy.....i podpisana babcia ;(((((((((
 
Anelia 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 27 Gru 2010
Posty: 2959
Skąd: Wlkp
Pomogła: 466 razy

 #13  Wysłany: 2011-12-01, 09:49  


mis123 napisał/a:
najbardziej boli, gdy jeszcze u niego natknę się na jakąś kolorowankę, blok, w którym moja mama mu coś rysowała , pisała.... ;(((((( ostatnio znalazłam odmalowane kredką na papierze rączki....jedna małego i podpisana imieniem a druga....mamy.....i podpisana babcia ;(((((((((

:cry..: :/pociesza:/ przepraszam ale nie potrafię "otrzeć łez"...tym razem sama się wzruszyłam do łez :cry..:
_________________
Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
 
mis123 


Dołączyła: 28 Lis 2011
Posty: 52
Pomogła: 12 razy

 #14  Wysłany: 2011-12-05, 09:13  


Jutro Mikołajki...za klikanaście dni święta.....;(((((( buczę już na samą myśl........ i jak na początku jeszcze mówiłam, że trzeba dla chrześniaka, tak teraz po prostu boję się.....panicznie boję się kolęd i rodzin śpiewających je w kościele....witryn sklepowych z mikołajami....i rozmów z kimkolwiek jak w ogóle te święta spędzamy....rodzina zaprasza nas na pierwsze i drugie święto do siebie, tata odpowiedział stanowczo i krótko :NIE: a ja już nie wiem co gorsze czy wyć całe święta, które przez to nie będą miały końca czy próbować jakoś je w gronie bliskich spędzić żeby czas szybciej upłynął.....;((((((( gdy w radiu słyszę świąteczną piosenkę od razu łzy ciekną mi ciurkiem i jak najszybciej przekręcem pokrętło na off......czemu ze świętami też tak nie mogę??? ;(((((((((((((((( nawet głupia piosenka Mariah Carey "All i want for christmas is you" sprawia że płaczę w głos....;(((((
 
Gajusza 



Dołączyła: 05 Gru 2011
Posty: 4
Pomogła: 1 raz

 #15  Wysłany: 2011-12-05, 14:11  


mis123,dziękuję za twoje pocieszające słowa,moja mama zmarła we wtorek,ale ja mam wrażenie że jest jeszcze z nami,i powiem Ci jedno ,mówię do niej ,nawet jak myję twarz patrze w lusterko w łazience i mówię do niej,jak by była ze mną,zresztą tak samo mówię do mojego brata który zmarł rok temu,był tylko rok ode mnie starszy,ja mam teraz 37 lat,tyle ile on miał w chwili śmierci,taka "rozmowa "mi pomaga,i wspomnienia te miłe,musimy żyć by pamięć o naszych bliskich żyła w nas,to jest najważniejsze,jak żegnałam się z moją mamą w kaplicy przed pogrzebem to pocałowałam ją i powiedziałam że jeszcze się spotkamy,bo taką mam nadzieję,że spotkam TAM moją mamę i brata,i ty też miej taką nadzieję
_________________
Czekam z nadzieją ,że kiedyś się spotkamy:)
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group