Kochani, jestem z Wami na forum długo, bo ponad 1,5 roku. Najpierw jako gość czytający wątki, w poszukiwaniu info o NDRP. Jak tu trafiłam, to dziękowałam Bogu, że jest takie miejsce, że mogę się czegoś dowiedzieć o typ paskudnym raczysku.
Nie zakładałam wątku z historią mego Taty - głownie z tchórzostwa (tak to dzisiaj widzę), bo bałam się końca. Może to głupie, bo typ nowotworu, bo chemia nie działała, bo stopień zaawansowania wysoki, bo milion innych rzeczy... Na początku byłam zła, bo pomimo tak złych rokowań, dajecie iskierkę nadziei na lepsze chwile - kiedy normalnie po ludzku myśląc - nie ma ku temu podstaw.
Ale potem przyszło olśnienie - bo przecież właśnie walczymy wszyscy o te lepsze chwile.
My - czyli chorzy, piszący tu na forum i ich bliscy.
Bardzo pomogły mi wątki niektórych osób - wymienię tu choćby Romka, JaInkę, Bertę, Bajdę, Gazdę, Zufed (mogłabym tak jeszcze dłuuugo wymieniać).
Posty o żałobie. Każdy przeżywa ją inaczej. Jeden potrzebuje się wygadać, inny dusi emocje w sobie. Na temat tych emocji po stracie kogoś bliskiego mogłabym chyba książkę napisać. A prawda jest taka, że wszyscy kiedyś odejdziemy z tego świata, wszyscy też w swoim życiu pożegnamy kogoś. Też cierpię w tej chwili.
Ale wertując forum, czasami cieszyłam się, że mój Tata nie czytał tego forum, bo gdyby zechciał - to musiałabym jakąś cenzurę wprowadzić chyba.
Dlaczego? Nie wiem, czy chciałabym, by czytał te wszystkie pełne łez opisy...
Chorzy onkologiczni, jak mało kto chyba, mają świadomość upływającego czasu, liczą się z tym, że kiedyś może przyjść moment gorszego samopoczucia, wreszcie pożegnania z bliskimi.
Ale ci chorzy, podejmujący ciężką walkę z twardym przeciwnikiem, chcą mieć nadzieję, chcą mieć informacje na temat opcji leczenia i dostęp do najlepszego możliwego leczenia - chcą żyć. Chorym na raka i tak myślę - jest trudno. A czytając opisy bliskich "po stracie" - jest im jeszcze trudniej, tak myślę.
Nie udzielam się w wątkach merytorycznych, bo nie mam takiej wiedzy medycznej, by komuś coś doradzić w tym temacie.
Kiedyś rozmawiałam z psychoonkolożką (chciałam, by porozmawiała z Tatą) i ona powiedziała mi, że jeśli kiedykolwiek będę potrzebowała rozmowy - jest do mojej dyspozycji - nawet wtedy, kiedy będę w żałobie. Zdziwiłam się tym na początku, ale teraz czytam te posty w tym wątku - chyba już wiem, skąd ta propozycja.
Mam wrażenie, że niektórzy piszący zapomnieli chyba, że na forum są osoby piszące i chorujące. To w końcu ich miejsce.
Temat żałoby jest tematem bolesnym, w tej sytuacji nie tylko dla osób ją przeżywających, ale również dla tych, którzy tu i teraz zmagają się z rakiem.
Wiem, że jestem nowa, pod względem ilości postów, być może nieświadomie kogoś którymś swoim postem uraziłam (jeśli tak - przepraszam).
Ale epatując emocjami po starcie bliskich, pomyślmy przez chwilę o odczuciach osób zmagających się z nowotworami.
Wreszcie, jako osoba wierząca, wierzę, że kiedyś spotkam się z bliskimi w lepszym świecie - i tam na pewno tematu raka, bólu, cierpienia, strachu etc. - na pewno nie będzie. Czas zabliźni rany. Ale wiem, że teraz mego Tate już nic nie boli.
I tego się trzymam w przeżywaniu straty.
Gorąco kibicuje wszystkim, którzy teraz toczą swój bój o zdrowie.
Przepraszam, tak to wszystko trochę chaotycznie wyszło w temacie.
Pozdrawiam
[ Dodano: 2013-04-06, 19:44 ]
Tak mi się przypomniało jeszcze. W przeżywaniu żałoby zastanówmy się też, czy osoba nam bliska chciałaby, byśmy pogrążali się w izolacji i rozpaczy - graniczącej niekiedy z depresją.
Myślę że nikt tego nie chce.
Dla mnie Tata wciąż "żyje" - w pamięci, w sercu - i tak już pozostanie.
Dziękuje wszystkim, za obecność na forum, za dawane świadectwo, za to, że wspieracie się nawzajem.
Marzy mi się tylko, by chorzy na raka i ich bliscy byli traktowani z godnością - w pełnym tego słowa znaczeniu. Marzy mi się szerszy dostęp do opieki hospicyjnej (tu gdzie mieszkam - szkoda słów), do nowoczesnych i skutecznych terapii.
To forum jest jak myślę, wyrazem potrzeb użytkowników w zakresie opieki onkologicznej. Marzy mi się większa świadomość społeczeństwa - bo wcale nie znaczy, że jak ktoś zachoruje, to ma być od razu wypchnięty na margines życia...
Dziękuję Adminom, Moderatorom - za kawał dobrej roboty
I przepraszam za off topic.