ostatnio mama w końcu (!) zgłosiła się do endokrynologa.
Piszę w końcu, bo "powiększoną" szyję ma od dobrych 8 lat,
ale zawsze tłumaczyła to tym, że taka jej uroda, a wyniki hormonalne i inne były dobre.
Ale do rzeczy:
1. Babcia miała wole guzkowe, które nie zostało nigdy zbadane przez lekarzy ze względu na wiek i chorobę serca babci,
a tym samym brak możliwości przeprowadzenia operacji
2. Mamie od jakiegoś czasu na zewnątrz "powiększonej od zawsze" (!) szyi uwidocznił się guz
3. Endokrynolog wykonał usg - 4 guzki: dwa w lewym płacie do 1 cm, 2 w prawym (jeden do 1 cm, a drugi ok. 3 cm).
niezależnie od wyników pozostałych badań (poniżej) zalecił usunięcie całej tarczycy.
Endokrynolog wykonał kompleksowe badania krwi (wszystkie OK),
wysłał mamę na scyntygrafię (guzki gorące, a ten duży - chłodny),
a po powrocie z wynikiem ze scyntygrafii wykonał biopsję (czekamy na wynik)
i podtrzymał swoje stanowisko o konieczności wykonania operacji...
Mamie nie spieszy się z operacją (praca itp.),
jednak na pytanie czy jest to temat pilny lekarz sugeruje poddanie się usunięciu tarczycy w ciągu 2 miesięcy.
Lekarz nie jest zbyt rozmowny - podkreśla, że należy czekać na wyniki biopsji,
jednak niepokoi mnie jego zdecydowanie ,
bo z tego co czytam takie guzki można leczyć farmakologicznie...
chyba, że z usg odczytał coś niepokojącego...
Za wszelkie rady i sugestie serdecznie dziękuję.
Pozdrawiam
Witaj.
Skoro babcia miała problemy z tarczycą i ma Twoja mama (rozumiem, że córka babci) to może wskazywać na taką skłonność w rodzinie i nie ma w tym nic dziwnego. Zwykle jedno z pierwszych pytań endokrynologa brzmi: "czy w rodzinie ktoś miał problemy z tarczycą?"
Dla Ciebie sygnał, by od czasu do czasu zrobić sobie badanie poziomu TSH i USG tarczycy (tak tylko kontrolnie).
Nic się nie martwcie na zapas.
Lekarze niestety zazwyczaj nie są zbyt rozmowni, ale zdecydowanie trzeba poczekać na wyniki biopsji by móc coś konkretnie diagnozować, bo USG to stanowczo za mało, jednak biorąc po uwagę rozmiar tarczycy i obecność guzów lekarz faktycznie może zalecić wykonanie operacji, a jej ostateczny zakres będzie zależał od wyników biopsji.
Jeżeli mamie zależy na pracy (co jest w pełni zrozumiałe), to właśnie dlatego powinna jak najszybciej zdiagnozować i rozpocząć leczenie tarczycy. Nie wiem w jakim wieku jest Twoja mama, ale operacja tarczycy "jest do przejścia", nie należy jej się bać.
Pozdrawiam serdecznie.
Pablo
Żyć bez tarczycy można, ale co to za życie. Ja mam guzki pierwszy raz zdiagnozowane w 1982r, i nawet nigdy nie robiłam biopsji. Do swojej tarczycy jestem przywiązana. Zdecydowanie zasięgnęłabym tzw drugiej opinii i to u uznanego endokrynologa.
Też mnie dziwi takie usuwanie narządu, który dobrze działa i w którym nie dzieje się nic niepokojącego.
Gabo, a dlaczego nie robisz biopsji? Masz guzki, które są stale takie same?
Mnie się nagle poza jednym starym pojawiło kilka nowych, w tym jeden jakiś unaczyniony, (cokolwiek to znaczy) i ten, według lekarza, trzeba zbioptować. Jakoś nie mogę się zebrać na tę biopsję.
A wracając do problemu Nats - czym lekarz uzasadnia konieczność usunięcia tarczycy?
lekarz mamy to właśnie "znany profesor" - tak, żeby było zabawniej;)
A tak całkiem poważnie - jeden guzek, a właściwie guz jest spory (3 cm) i na usg wyglądał "niepokojąco", a oprócz niego są 3 mniejsze (1 cm).
Lekarz wyszedł z założenia, że guzki się "mnożą" i nigdy nie ma się pewności czy "znikną" przy leczeniu farmakologicznym, a że mama przez 3 tygodnie oczekiwania na wynik biopsji pogodziła się z myślą o operacji, więc może lepiej faktycznie ciach i już.
Biospsje i czekanie na wyniki to nic przyjemnego, a przy zachowaniu tarczycy mama będzie musiała przyjmować leki w celu próby zmniejszenia guzków, a tak to przynajmniej będziemy spokojne, ale może rzeczywiście skonsultujemy wyniki...
"Problem" w tym, że wyniki są świetne, a tarczyca niepowiększona, tylko te guzki...
nats z Twoją mamą jest tak samo jak ze mną... Przez 1,5 roku miałam inne "zajęcie" (choroba nowotworowa i dwie operacje męża), więc zlekceważyłam pojawiające i znikające guzki na swej szyi...
Teraz rozpoczęłam leczenie... wyszła olbrzymia nadczynność (TSH 0,003) oraz wole guzkowe. Po zrobieniu USG tarczycy -( u profesora z Krakowa) wyszło że to nie jeden, dwa, czy trzy guzki..a jest ich kilkanaście w każdym płacie.. niektóre już zwapnione, ale większość jest czynna... na razie przed wykonaniem BACC biorę leki... a po biopsji ma być podjęta decyzja ..co dalej...
_________________ "...Są dni których nie powinno być"
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. To nie miłość - lecz choroba bliskiej osoby
"Życie jest trudną lekcją, której nie można się nauczyć. Trzeba ją przeżyć" Stefan Żeromski
asereT
Józefinko, piszę w obcym temacie, ale zrób tą biopsję. Obraz usg nie jest doskonały i dla pełnej oceny tarczycy trzeba zobaczyć jak te guzki zachowują się w scyntygrafii (koniecznie z technetem bo jak jemy jodowaną sól to scyntygrafia z jodem nie zawsze się sprawdza), ale w dobrym aparacie usg można zobaczyć zwiększone ukrwienie i to jest pewną wskazówką że może być proces nowotworowy. Odpowiadając na Twoje pytanie to moje guzki się zmieniały, najpierw były 2 gorące, później 4 nie wiadomo jakie (nie diagnozowane) a w 2003r. 7 obojętnych, największy 13 mm, ale bez zwiększonego ukrwienia. Od tego czasu sprawdzałam tylko TSH, teraz mam zamiar zrobić usg.
Ja jestem po operacji tarczycy. Można bez niej żyć, ale hormony trzeba brać do końca życia. Ja miałam mały guzek, który podczas usg wydał się podejrzany i pani zleciła wykonanie biopsji z tego guzka. Niestety okazało się że to rak. Operacji okropnie się bałam, jest to jedna z cięższych operacji, ale da się przeżyć.
Dziewczyny, wszystkie macie rację. Oczywiście niektórzy (tak jak moja mama - zupełnie nieświadoma tego co nosi w tarczycy) chodzą z guzkami całe lata i jest OK, a u niektórych jeden guzek daje zły wynik po zrobieniu pierwszej biopsji.
W przypadku mojej mamusi mamy komplet wykonanych badań, o których pisałam wcześniej (USGx2, scyntygrafia z technetem, biopsja dla wszystkich 4 guzków) i które potwierdziły zmianę łagodną, a jednak profesor nadal sugeruje operację (już nie w trybie pilnym na szczęście), bo nikt nie da gwarancji, że wyniki będą cały czas dobre, a poza tym ten większy guz zaczyna mamie przeszkadzać (chrypka) i jest już delikatnie widoczny.
Być może sugeruje operację ponieważ nawet łagodne guzki z czasem mogą zezłośliwieć. Mój guzek był mały, ale tarczyca cała była brzydka i było w niej kilka innych łagodnych guzków. Również miałam chrypkę jakieś pół roku przed operacją. Po operacji zniknęła. Trzeba pamiętać o tym żeby wybrać dobry ośrodek i lekarza do takiej operacji. Pozdrawiam.
najnowsze wiadomości: udało się znaleźć Mamie termin przyjęcia do szpitala (w przyszłym tygodniu) - szpital bardzo dobry, lekarze świetni, a pielęgniarki wspaniałe, więc wszystko musi być OK.
Niestety ja łapię od jakiegoś czasu infekcję za infekcją - mam ogromny migdałek (lekarz nazywa go potworem) i dziś znaleziono mi guzki w węzłach chłonnych... prawdopodobnie przez te ciągłe infekcje, ale mam je kontrolować i za dwa tygodnie wrócić do lekarza jeśli nie znikną:/
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum