Witaj Patrycjo
U nas w sumie dobrze, choć chyba coś mnie niepokoi. Tata w poprzednim tygodniu (tym co była brzydka pogoda i lało) był jakis taki senny, osowiały. Pytałam pietnaście ray na dzień czy źle sie czuje, twierdził, że nie, że nie jest oslabiony tylko spać mu się chce ( Tata ma niskie ciśnienie). Ale zaciągnęłam Go do badania krwi.
Wyniki w sumie nie rewelacyjne, jak miewał 2 cy 3 lata temu przed chorobę ale w miarę jak na stan rekonwalenscji po utracie krwi podczas operacji: Hemoglobina - 12,7 (6 tygodni temu miał po operacji tylko 10), erytrocyty -4,6, leukocyty - 6,5, OB - 10, mocznik i kreatynina w normie, cukier - 95,
generalnie wszytsko ma w normie na wynikach, za wyjątkiem cholesterolu (tradycyjnie podwyższony ma). Pokasłuje jeszcze - jednego dnia mniej, innego bardziej.
Na TK pluc prywatnie na razie nie daje się zaciągnąć - powiedział, że rtg ma dobre a skoro onkolog powiedził, że podczas najbliżsej kontroli na pocz. października załatwi mu skierowanie, to po co teraz... Straciłam mnóstwo nerwow na wykłócanie się z nim, ale uparty jest jak Osioł - cóż mam zrobić, siłą nie zaciagnę... Chyba jakoś bardziej dyplomatycznie muszę zadziałać...byłabym spokojniejsza jakby mial TK płuc.
Tata troche może poirytowany i smutny, bo nie wyjechał nad morze z Mamą i rodzinką... Powiedział, że po nierównym piasku i tak nie może chodzić, więc plaża to nie dla Niego. Wydaje mi się, że gra "chojraka" ale niestety widzę, że sił już nie ma tyle co kiedyś (choroba zrobiła swoje, a w listopadzie skończy 70 lat) i kierowanie autkiem 300 km to już nie dla Niego:( A nie chciał być przez nas zawieziony:(
Troszkę sie martwię czy Tata nie ma lekkiego doła ... ma często takie rozważania egzystencjonalne:( ... czemu On zachorował, dlaczego ciągle ma jakieś problemy zdrowotne, że chciałby móc być pełnosprawny, a nie być inwalidą i "kulą" u nogi, że kiedy ta młodośc minęła...On całe życie był pracoholikiem i nie może znieść mysli, że już sam nie może wrzucać węgla do piwnicy, czy smołować dachu:( A chce się czuc potrzebny... widzę to...
Tak więc, nie marudzę, że jest źle, bo wiem, że może jeszcze być, ale mogłoby być troszkę lepiej...
Tyle u nas:)
Kasiu tata Twój pewnie nie chce też iść na TK, bo znów ten stres z czekaniem na wyniki. Onkolog taty powiedziała mi kiedyś, by nie przesadzać z ilością badań, bo to wykańcza pacjenta,że trzeba dać mu pożyć.
Do października jeszcze dwa miesiące, ufam,że wtedy TK zostanie zrobione i będzie okey.
To tata Twój jest 2, 5 roku młodszy od mojego taty.Mój w styczniu skończył 72 lata.
Pozdrawiam Cię cieplutko.
Eluniu:)
No masz rację, ja mam taki charakter już:( Co mam zrobić? Powoli dobiegam do 40 -tki więc sie chyba nie zmienię:( Zawsze jak się w życiu nastawiałam optymistycznie, to kończyło sie to zgoła odwrotnie i był szok i rozczarowanie. Zawsze jak sie nastawiam pesymistycznie to skutek jest taki, że jest DOBRZE:) więc pewnie teraz tez uprawiam troszkę czarnowidztwa, zeby efekt końcowy był pozytywny:)
Troszkę sie martwię, bo Tata nie wygląda na takie wyniki:( Niby nie schudł za wiele od roku, ostatnie miesiące wage ma taką sama, ale na twarzy jest taki jakby inny:( Zmizernowany, takie zmarchy mu sie zrobiły:( Wiem, wiem, lata swoje robia, stresy związane z chorobą odbiły sie mu na twarzy...
Agni
No mój Tata jest troszkę młodszy od Twojego:) Wiem, że On sie boi TK, bo jadąc od onkologa głosno co chwilkę wspominał - Mamy spokój na 3 miesiące!!! ( do kolejnej kontroli) a ja tutaj niejako "nadprogramowo" mu wyskakuję z TK w dodatku za nasze pieniadze... a nie z kasy NFZu...
strasznie się popłakałam czytając te słowa Mój tatko też był pracoholikiem, podczas choroby nie mógł znaleść sobie miejsca i jakoś 3 tygodnie przed odejściem kiedy choroba praktycznie całkowicie odebrała mu zdolność normalnego funkcjonowania, poruszania się, pójścia do toalety powiedział do mnie tak: "...wiesz co córeczko, ja już czuję się taki niepotrzebny..." a ja stałam tuż za Nim, z oczyma pełnymi łez nie wiedząc jak go pocieszyć, co powiedzieć. Dobrze wiedziałam, że tak się czuje!
Katarzynka36, cieszę się, że Twój tatko tak dobrze się trzyma, choć charakterek uparty- mój tatko też był uparty ale na moje prośby reagował w miarę dobrze. Mam nadzieję, że uda Wam się wkońcu zrobić te TK. Pozdrawiam.
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Witaj Eluniu:)
Ogromnie dziekuję za pamięć:)
Troszkę mnie wywolałaś... Chciałam już pisać 2 tygodnie temu ale się wstrzymałam...
Nie wiem do końca, ale troszkę się niepokoję:( Boję się, że coś może się dziać w Taty głowie... od razu stanęła przede mną wizja przerzutów do głowy:(
Mój tata jest cholerykiem, jest strasznie nerwowy od zawsze, nie znosi "nic nie robienia".
Trzy tygodnie temu rozpoczał się u nas remont w domku Mamy i Taty. Tata pomagać nie mógł więc bardzo cięśko to zniósl:( BYł strasznie złosliwy w stosunku do brygady remontującej, miał pełno uwag:( Był niemiły - to mało powiedziane:( Siedzial i ich "nadzorował" - aż wstyd to pisaś, ale wyglądało to nieciekawie.
Przez 2 tygodnie był bardzo, bardzo nerwowy. Mial ciągłe pretensje...I podczas tych 2 tygodni bolała Go kilka razy głowa i niestety - kilka razy mu zakręciło:(
ja od razu w panikę:( widmo przerzutów....
tata odmówił pojścia na jakiekolwiek badanie.
Ból głowy mijał sam, albo po ibuprofenie. Zawroty głowy - zdaniem taty - minęły po założeniu innych okularów...
Sama nie wiem co o tym myśleć...
Tata ma bardzo niskie ciśnienie, jak się denerwuje mocno skacze mu puls.
Być może to od tego?
Remont skończył się tydzień temu - Tata czuje się lepiej, bóli głowy nie ma.
Dodam, że przez nierówną dlugość endoprotez, tata mocno się kołysze chodząc:(
Plecy ma potwornie koślawe - a kręgi szyjne zwajchowane i to mocno:(
No i jeszcze jedna ważna rzecz- taty mama a moja babcia chorowała na parkinsona.
Tata od 10 lat ma ten sam objaw - drżenie prawej ręki - szczególnie jak się zdenerwuje. Nie chciał jednak iść do lekarza - po wielkich namowach był 2 razy u neurologa ( 4 lata temu), potem odmówił dalszych wizyt. Pani neurolog powiedziała, że na 95% jej zdaniem to Parkinson...
I teraz poczytałam o tej chorobie i też wystepują podczas niej bóle i zawroty glowy....
Z dwojga złego wolę by to byl Parkinson niż ewentualny przerzut:(
Boję się a jednocześnie nie potrafię Taty namówić by jechał na badanie TK - bo wiem, że to by rozwiało ewentualne nasze watpliwości... Wiem też, że czas odgrywa tu rolę...
Co do pokasływania - na szczęście jest coraz mniejsze - im dalej od radioterapii, tym te zmiany popromienne się rzeczywiście zmniejszają, bo pokasływanie słabnie....
więc pomóźcie Drodzy, czy wziąć tatę za kołnierz i na siłę do lekarza i na TK, czy nie panikować i poczekać jeszcze z tydzień obserwując?
Dzięki Zebro.
Drżenie jest gdy Tata podnosi reke do góry, albo chce się napić i chce podnieśc szklankę... drży mocno, a jak się zdenerwuje to się bardzo nasila...
Tak wiem, ze najlepiej wykonać jak najszybciej tk albo rezonans, by sprawdzic o się w głowie dzieje, ale Tata jest uparty. Powiedział, że ma dosyć szpitali, lekarzy i dosyć chorowania. Od kwietnia 2010 walczymy, a więc 1,5 roku...
Tak sobie pomyślałam, że będe przez tydzień jeszcze obserwowac i postaram się nie panikować...
na razie bóle minęły ( tata mowił, że trzaskało mu w skroniach - czasami ból przeszedl sam po kilku minutach, czasami dopiero o tabletce) W sumie Tatę zawsze bolała głowa jak się stresował, a teraz stresował się przez 2 tygodnie...tylko jeszcze te zawroty...:(
Kasiu dobrze, że cisza w płuckach tatki.
Nie wiem jak jest przy Parkinsonie, ale jeżeli są leki, które mogą spowolnić chorobę i jeżeli TK ma w tej chorobie znaczenie, to pomalutku zaczynaj walkę z tatką o TK.
To drżenie rąk z tego co opisujesz, to powinno się poszukać przyczyny.
Ściskam Ciebie i Uparciuszka
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Witam kochani dołaczam do Was, chciałoby się powiedzieć niestety niestety- bo też dopadło nas to paskudztwo :( Mój tatko 4 tygodnie temu przeszedł operację wyciecia górnego płata płuca prawego. Teraz zaczynam sie coraz bardziej obawiać o jego stan i tak samo jak Ty Katarzynko mam ciągłe wizje przerzutów..Dopiero przyszły wyniki po operacji, przytoczyłam je w moim wątku. Z tego co się orientuje chęmię uzupełniajacą nalezy podać max 6 tyg od operacji..a tu juz 4 tygodnie minęły a tato taki słaby ze nie ma siły nawet wstać :( Nie chce jesć, a jak coś zje to zdarza się ze zwraca od razu. Powiedzcie kochani czy po operacji to normalne?
Minęło 17 miesięcy od diagnozy, 1,5 roku od operacji...
Mam dwa pytania.
Pierwszy dotyczy ewentualnych przerzutów do głowy.
Tata od zawsze byl bardzo nadpobudliwy. Na początku sierpnia - o czym juz pisałam - miał dużo stresów w zw. z remontem, więc bywał b. złośliwy do ekipy remontowej (wkurzał się, że nie może pomóc, że sam tego nie zrobi), podskakiwal mu puls, bolała głowa, kilka razy wspominał, że jakoś mu się zakręcilo w głowie. Ekipa poszła, wszystko minęło. Prawie miesiąc byl spokój.
Jednak tata ma zawroty glowy. I to mnie bardzo niepokoi. Nawet nie wiem czy nazwać to zawrotami. Tata mówi, że mu sie 'zakołowrociło" w głowie.
Charakterystyczne jest to kiedy te "kołowrocenia" się zdarzają. A więc przy szybkim wstaniu z pozycji siedzącej do stojącej, przy pochylaniu się do przodu, jak tata obraca głową - generalnie jak wykonuje ruch. Kiedy siedzi, albo nie kręci mocno głową nic sie nie zdarza. Taki "zawrót" zdarza się czasami raz na trzy dni, czasami raz na tydzień, czasami raz dziennie i trwa 2-3 sekundy. Wszytsko wraca do normy jak tata usiądzie - przynajmniej tak mówi.
Czy może być to objawem ewentualnych przerzutów do glowy?
Sugerowałam zrobienie TK, ale Tata nie chce. Przynajmniej na razie.
Dodam, że tata ma podejrzenie Parkinsona (przeczytałam, że przy tej chorobie zawroty też mogą być), ma od wielu lat "zwajchowany" kregoslup szyjny i zwyrodnienia, przez nierówne endoprotezy kuleje i balansuje bardzo mocno ciałem i kregosłupem:(
Tata sie boi co sią dzieje i jeszcze bardziej boi sie iść na TK. Dlatego pytam czy siłą Go ciągnąć? Za trzy tygodnie mamy kontrolną wizyta u onkologa. Czy czekać do tej wizyty?
Sprawa druga (przepraszam za takie długie elaboraty).
Tata narzeka, że jest jednak oslabiony i nie może "dojść do siebie". Denerwuje Go to bardzo. Narzeka, martwi się. Miesiąc temu miał morfologię i tragedii nie było (12,8 - Hb, erytrocyty - 4,5).
Już sama nie wiem co o tym myśleć. Wiadomo, leczenie onkologiczne było bardzo obciążające, majowa operacja spowodowała wielki ubytek krwi i kilka transfuzji. Dodatkowo Tata ma 2 endoprotezy, ktore Go ograniczaja ruchowo. W listopadzie skończy 70 lat. Wpada w dołek, że nie ma siły... Ciężko mi wytłumaczyć, że jest coraz starszy a nie coraz młodszy.
A może tata przesadza i ciężko mu zaakceptować ten stan? A może jest rzeczywiście oslabiony? Ciagnąć Go znowu na morfologię?
Tyle, że w zeszłym tygodniu przywiózł i wrzucił własnoręcznie tonę koksu do piwnicy, kilka wczoraj pociął z 50 desek na wiórki a dzisiaj ciagnął betoniarkę ciężka jak cholerka przez dwie działki pod górkę (oczywiście przy naszym sprzeciwie)
Ja bym nie dała rady, więc myślę - może ten mój tato przesadza, że oslabiony???
Przepraszam za tak długaśny wywód, ale najzwyczajniej w świecie martwie się no i wiecie obserwuje Tatę cały czas...
Dobra wiadomość - Tata coraz rzadziej pokasłuje:) W porównaniu z tym jak kaszlał po radioterapii kilka miesięcy temu, to teraz jest super:)
Łał Kasiu , ten Twój tatko, to z tego co piszesz, to całkiem niezły siłacz.
Po takich operacjach tona koksu no, no, no...
Moim zdaniem, morfologia nie zaszkodzi, a uspokoi, a TK główki nie zaszkodzi, a też dużo pomoże, bo już od dawna piszesz o tych objawach: kręcenia, bóle głowy.
Napewno kompetentni zabiora głos.
ściskam siłacza i Ciebie mocno
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Wiem, że TK nie zaszkodzi i lepiej dmuchać na zimne, tyle, że Tata nie chce:(
Myślę, że się po prostu boi, ma awersję do lekazy, badań, szpitali. On po prostu od razu cały "chodzi"...tj. jest b. nerwowy i wylękniony... Dlatego z jednej strony wolałabym sprawdzić, z drugiej strony - jeśli nie ma absolutnie takiej potrzeby to nie stresować dodatkowo Taty. No, ale wiadomo - tylko TK, czy rezonans może rozwiać nasze obawy.
Tata miewał (bo ma niskie ciśnienie) od wielu lat takie "zakręcenia", no ale jednak bardziej sporadycznie. Teraz co zdarza sie jednak częściej - czasami 1 "zawrót" dziennie, czasami co trzy dni...Głowa pobolewała na początku sierpnia. Teraz - odpukać - nie boli.
[ Dodano: 2011-09-21, 20:59 ]
No i Tata ma dość wysoki (od lat w sumie) cholesterol no i żyły średnio drożne (szczeg. nogi - po zakrzepie zostały mu skrzepliny) i się zastanawiam, czy może mieć też 'zapchane' żyły w szyi. Kiedy ja 3 lata temu walczyłam z zawrotami głowy to badano mi przeplywy szyjne...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum