Kochani
Mam coś ważnego dla mnie do powiedzenia, więc skorzystam dziś z przywileju napisania w wątku , który .. powstał dla mnie
Oczywiście dawno już go odkryłam i przeczytałam.. Ale jakoś tak nie śmiałam czegokolwiek napisać, bo .. nie wszystko było tak jak być powinno
i szczerze mówiąc nie czułam, bym zasłużyła na te Wasze wszystkie magiczne słowa..
Billyb kiedyś , obserwując mój zapał i krzątaninę wokół forum, powiedział coś, co pamiętam do dnia dzisiejszego - że obawia się, iż jeśli będę tak szybko kręcić kołem [
] to forum upadnie pod ciężarem własnego sukcesu , bo sama jego autorka się wypali...
Miał wiele, bardzo wiele racji. Z tym wypaleniem całe szczęście nie do końca
ale.. poczucie winy już mnie nieraz dopadło.. Otóż : faktycznie zrobiłam wszystko co w mojej mocy, by nasze Forum wypozycjonować w wyszukiwarkach, by ci, którzy potrzebują pomocy - mogli nas odnaleźć. Jednak 10 miesięcy temu forum liczyło sobie 100 użytkowników, po tych 10 m-cach ma ich ponad 800... Tendencja ta się utrzyma, bowiem im więcej piszemy, tym więcej nas w google i tym łatwiej nas odnaleźć.
'Kręcenie kołem' doprowadziło do tego, że potrzebujących jest znacznie znacznie więcej niż możliwości udzielenia im pomocy przez pomagających.. Gdy mam okazję akurat komuś pomagać, jednocześnie mam zawsze tę świadomość że w tym samym czasie na pomoc czeka innych 5 czy 10 osób, być może bardzo niespokojnych, może zrozpaczonych, może potrzebujących pomocy jak najszybciej..
Forum szumnie obiecuje wsparcie informacyjne, i za to, że nie wszyscy je otrzymują ja osobiście czują się odpowiedzialna..
Od początku planowałam działania mające na celu pozyskanie do współpracy na forum lekarzy. I... znaleźli się lekarze, którzy na tę inicjatywę zareagowali ciepło i przyjaźnie.
Jednak tak nie dało rady. Myślenie 'na skróty' i działanie 'półśrodkami' nie załatwi tu problemu, bowiem w naszym kraju przepaść pomiędzy pacjentem a lekarzem w ich wzajemnych kontaktach jest niestety zbyt duża.. Nie jest to wina ani pacjenta ani lekarza.
Jest to efekt warunków, w jakich od lat pracuje polski lekarz i w jakich musi przyjąć i 'załatwić' pacjenta.
Wystarczą suche liczby: 6 godzin pracy onkologa w ambulatorium. Zarejestrowanych na ten dzień pacjentów: 40. W poczekalni 'czarno' , chorym jest duszno, są zirytowani, niespokojni. By przyjąć wszystkich - nie ma zmiłuj! na jednego pacjenta wypada coś ok. 10 minut. W tym czasie lekarz musi zebrać wywiad, dokonać wpisów do karty, zbadać pacjenta, zdecydować o dalszej terapii, wypisać recepty...
A gdzie poświęcenie czasu pacjentowi, który czekając tyle tygodni (lub m-cy) na wizytę chciałby porozmawiać, zapytać o wiele rzeczy, poprosić lekarza by pomógł mu zrozumieć... Tymczasem lekarz pach/pach! przystawia na recepcie pieczątkę i woła: proszę! Zanim zestresowany pacjent zdoła zadać pierwsze pytanie - już znajduje się za drzwiami i wraca do domu bez żadnych odpowiedzi... No rozpacz
TYLE, ŻE: gdybyś to Ty Pacjencie był lekarzem... i miał 10 minut na zebranie danych i podjęcie decyzji, która zaważy na zdrowiu lub życiu Twojego pacjenta - zająłbyś się jego duszą czy ciałem?...
Te nieludzkie dla jednej i drugiej strony warunki (w szpitalach bywa nielepiej) przez szereg lat - oddaliły od siebie pacjenta i lekarza. Narosło mnóstwo wzajemnych 'niechęci' jak bunt chorego przeciwko ignorowaniu go przez lekarza i bunt lekarza przeciwko 'zawracaniu mu głowy' i wiecznym pretensjom, gdy on ma w minutach wymierzony czas, który może poświęcić panu X - zaraz bowiem będzie badał Y, potem Z... Każdy z nich czeka... na swoje 10 minut..
Lekarze w Polsce stali się rzemieślnikami - są zdolni i w przeważającej większości swoją pracę wykonują naprawdę dobrze (to zresztą znana o naszych lekarzach opinia w krajach EU) , natomiast nie nauczono ich empatii, psychologii rozmów i wzajemnych relacji, wrażliwości i wyrozumiałości dla szczególnego stanu psychicznego i emocjonalnego pacjenta, w którego życiu dzieją się sprawy najwyższej wagi.
Chorzy natomiast, chcąc podświadomie się chronić i nie dać się zranić, zamieniają swój ból i rozczarowanie w bunt, zniecierpliwienie i zniechęcenie przed otwarciem się i ufną współpracą , przed pogłębieniem swojej zależności od służby zdrowia, przed możliwością zostania zignorowanym lub upokorzonym.
I tak: Dr X nie wytłumaczy Pacjentowi Y zawiłości medycznych mniemając , że tamten i tak przecież tego nie zrozumie i nie daj Boże zacznie zadawać kolejne pytania (a on i tak przecież na ich słuchanie nie ma czasu
) ,
a Pacjent Y nie powie Dr X o wczorajszej gorączce, przedwczorajszych wzdęciach i krwawieniu z nosa, bo w ogóle do niego z tym nie dotrze (przecież Dr X jest taki zabiegany, pewnie i tak go nie wysłucha - ostatnio nawet się nie odezwał w odpowiedzi na poinformowanie go o czkawce i bólu głowy, tylko pisał w tym czasie szybko receptę.. I te wielogodzinne kolejki... i pani w rejestracji w przykurzonym białym fartuchu i włochatą brodawką na nosie, która wita każdego, kto wygląda tak jakby się chciał zarejestrować na wizytę, wzrokiem z serii : "CZEGO TU??!!!"
Oczywiście przejaskrawiłam
(a może niekoniecznie?...) , jednak to, że bywa inaczej , po ludzku, dobrze, i tak jak być powinno - to niestety wyjątki potwierdzające regułę..
Tego się nie da zmienić nagle. Proces zaufania w relacji polski pacjent i jego lekarz z czasem pewnie zakiełkuje i kiedyś zbuduje takie wzajemne stosunki jak np w Australii między naszym Kangurem a jego przyjaznym i zawsze pomocnym Dr, lub jak w Anglii, gdzie po wizycie pacjent i jego lekarz idą razem na lunch lub umawiają się wieczorkiem w pubie..
Na pewno też niestety niewiele drgnie bez wcześniejszej zmiany i poprawy systemu opieki zdrowotnej i sposobu jego finansowania w Polsce..
bo póki rodzi on dzisiejsze patologie (typu 40 pacjentów onkologicznych do przyjęcia w ciągu 6 godzin pracy lekarza) będzie skutecznie demotywował większość tak lekarzy, jak i pacjentów do okazania drugiej stronie empatii..
Jednak nie od razu Kraków zbudowano
Od czegoś trzeba zacząć , by nie stać w miejscu
Z forum, nawet ładnym i nieźle zorganizowanym - nikt specjalnie nie będzie chciał rozmawiać (choć bywają czasem sytuacje pozytywnie zaskakujące
) - mimo wszystko jednak jest to nadal tylko baza danych na serwerze zarejestrowanym na jakąś osobę fizyczną, Marysię Kowalską
By próbować coś zrobić, zdziałać, i podrążyć tzw. kroplą w skale
... podjęliśmy decyzję i będziemy kontynuować działania (w całkiem już niemałym gronie osób opiekujących się forum
mające na celu zarejestrowanie podmiotu prawnego: Fundacji
Fundacji, która będzie miała wszystko to co mieć powinna - Zarząd , Radę Nadzorczą, status Organizacji Pożytku Publicznego etc.:) , będzie stanowiła jedno, nierozerwalne ciało z Forum DSS
, czerpała z niego siłę, a w zamian chroniła je przed utratą wartości w imię których powstało .. Mamy szansę na dotacje i finansowanie naszej działalności przez różne organizacje - tak w kraju, jak i w EU ; marzeniem moim jest nadal być na tym forum, a w zasadzie już nie 'dodatkowo', poza pracą zawodową, a JEDYNIE tu
- i tu popróbować skojarzyć ze sobą te dwa 'różne światy' - pacjenta i lekarza
Spróbować skłonić obie strony do dialogu a nie wygłaszania regułek, do wzajemnego wysłuchania się i 'wsłuchania' w to, co ta druga strona pragnie przekazać.. Bez presji czasu i z gwarancją właściwego wynagrodzenia za taki a nie inny nakład pracy dla lekarza; by mógł wybrać pracę na forum niż np. kolejny nocny dyżur, nie martwiąc się jednocześnie o uszczuplenie swoich dochodów (z których przecież żyje, utrzymuje dzieci, płaci raty kredytowe itp.
)
Może czasem uda się Fundacji załatwić i inne ważne sprawy, typu pomoc w sfinansowaniu leków takich jak sorafenib / sunitinib - których wielu chorych na raka nerkowokomórkowego / wątrobowokomórkowego bądź mięsaka nie może obecnie przyjąć z powodu... ceny leku
Mamy w sobie wolę, zapał i siłę, którą czerpiemy m.in. z tego, że jesteśmy zespołem i każdy z nas coś cennego do projektu wnosi:)
I jakkolwiek ten mój przydługi wywód by się nie wydawał opowieścią o 'gruszkach na wierzbie'
to oświadczam, że zaryzykujemy i zasadzimy
Pierwsze spotkanie naszego zespołu odbędzie się w Sylwestra, we Wrocławiu
Nie wszyscy dojadą, ale prawie
A na koniec dodam, że jesteśmy już w absolutnym komplecie
Zespół 'Administrator-Moderator' wzbogacił się o brakujące, silne i (bardzo)energiczne
ogniwo - jest z nami
awilem I już mam wrażenie, jakby był od dawna
Wracając do 'mojego' tematu, w którym właśnie po raz pierwszy się wyprodukowałam
bardzo, bardzo, bardzo.....
Wam dziękuję...
I proszę, wybaczcie, jeśli czasem z czymś nawalę..
NIGDY dlatego, że kogokolwiek zlekceważyłam
Mam nadzieję, że już niedługo na tym forum nikt nie będzie się czuł pominięty...
Życzcie nam szczęścia