jo_a "Nie wiem dlaczego potępiasz to jak przeżywają śmierć bliskich inni... " odpowiadam: Nie "inni" a moja najbliższa rodzina (rodzństwo, mama), czuję większy żal i rozpacz i złość mnie ogarnia, kiedy widzę jak oni teraz żyją, jak zdecydowanie częściej zaczął pojawiać się uśmiech na ich twarzy, częściej niż wtedy kiedy tatuś żył
Wiedzą jak ja to przeżywam, jak jest mi zle, jak starałam się pomóc-bez niczyjej pomocy, wiedzą, że nie mam nikogo teraz, że cały Swój czas poświęcałam tacie i że w jednej chwili straciłam to wszystko i nie wiem co ze sobą zrobić... jednak nie pytają mnie jak się czuje? nie robią zupełnie nic a uwierz mi jestem na skraju załamania
Dużo musiałabym napisać abyś mnie mogła zrozumieć...
jo_a "Ale poczułam się przy czytaniu Twojego tekstu jak potępiona i przez Ciebie (w sumie w podobnej sytuacji do mojej)."
Zle mnie zrozumiałaś, przepraszam nie chciałam nikogo zranić. Ty byłaś zmuszona przez sytuację do tego co zrobiłaś u mnie jest inaczej, dlatego nie mogę na to patrzeć.... Wiem, że robią zle, że nie tak chciałby tatko... Nie pozwolę nikomu wyrzucić tatki drobiazgów, rzeczy-bo to są wspomnienia, które po Nim pozostały, bo są taty!!! Jutro pojadę tam i myślę, że przed schowaniem czy wyrzyceniem zdążę to co tatusia było zabrać do siebie- wszystko tak mi jego przypomina...
jo_a "Nie wiem jaka była sytuacja w Twojej rodzinie, nie wiem czy masz się komu wypłakać czy chociażby pobyć z kimkolwiek..."
Właśnie, dużo muisałabym pisać aby ktokolwiek mnie zrozumiał
A co do płakania to mimo licznej "rodziny" nie mam do kogo się przytulić i wypłakać a uwierz mi BARDZO tego potrzebuję
Serce mam "rozszarpane" z bólu, tęsknoty, żalu ...
Nie wiem jak się pozbierać, nie wiem od czego zacząć.
Odwiedzam tatę codziennie na cmentarzu! Dziś nerwy troszkę mi puściły i popłakałam się nad grobem ... Patrzę na tabliczkę i imieniem i nazwiskiem taty i NIE WIERZĘ, że on tam leży. Z tego całego bólu mam ochotę położyć się obok Niego-tak bardzo mi go brakuje
jo_a "Tak bardzo chciałabym Ci powiedzieć: chodź, napijemy się kawy, nawet jeżeli mnie przez 40 czy 45 minut w ogóle nie zauważysz. "
Dziękuję, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo tego potrzebuję, chociażby bez wymiany zdań...
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Anelio moja droga, doskonale sobie zdaję, co czujesz... Ja mam wspaniałą NAJBLIŻSZĄ rodzinę, tu nie ma mowy- choć walczymy- o jakiejkolwiek emocjonalnej rozłące... Gdy jeden upada, zawsze znajdzie się obok drugi, który pomoże...
Ale jest mi bardzo, bardzo przykro ze względu na znajomych (kiedyś napisałabym: przyjaciół), tak, znajomych, którzy się nie odezwali... nie wnikali... nie napisali... nie pozdrowili...
Ja rozumiem, że każdy inaczej przeżywa żałobę, ale serce by mi pękło, widząc, jak np. moja mama płakała by po kątach, a ja starałabym się żyć normalnie... to nie na moją głowę.
Może mnie też przygarniecie na tą wirtualną "kawę", chociaż po to żeby pomilczeć wśród osób które czują to co ja. Ja nie chciałabym oceniać kto jak przeżywa żałobę, ale przyznam wam sie szczerze że drażnią mnie osoby z mojej rodziny przede wszystkim ciocie (kuzynki mojej mamy) że tak szybko wróciły do rzeczywistości ze planują wakacje wyjazdy, imieniny. Wiem że mają takie prawo, to ich życie, mimo wszystko patrząc na to jest mi po prostu przykro. Ja równiez chodzę codziennie na cmentarz do mamy i opowiadam jej wszystko co się dzieje u mnie w domu, w pracy, tylko że ona juz nie odpowada, nie wtrąca swoich dwóch zdań jak dotad robiła. Gdybym miała pewność, że to wszystko słyszy, że widzi co się u mnie dzieje, może by mi było łatwiej, żeby mi się chociaż przyśniła. A tu żadnego odzewu, ja myslę o niej , płaczę za nią, chodzę do niej na cmentarz, do domu i nic, jej juz nie ma, a ja za nią tak bardzo tęsknię. Nieprawdopodobny ból. Dlaczego inni maja rodziców, a ja już nie , czym sobie na to zasłużyłam ?
Gdy jeden upada, zawsze znajdzie się obok drugi, który pomoże...
u mnie niestety tak nie ma. Jest mi ciężko a mimo tak licznej rodziny muszę sama płakać i się martwić co ze sobą zrobić. Ja upadłam, oni funkcjonują normalnie. Chciałabym poczuć to ciepło rodzinne o jakim mówisz
asia19 napisał/a:
ale serce by mi pękło, widząc, jak np. moja mama płakała by po kątach, a ja starałabym się żyć normalnie... to nie na moją głowę.
Moje serce też by pękało widząc kogoś, kto by tak cierpiał jak ja teraz...
Kochana cierpię strasznie, moje serce jest rozszarpane, płaczę po kątach, błąkam się z miejsca na miejsce, nie wiem jak zrobić ten krok do przodu, jestem na skraju załamania a moja mama czy rodzeństwo wiedząc ile czasu, serca włożyłam w pomoc tatusiowi i wiedzą jak mnie to zabolało, jaki to dla mnie szok i uczucie , że się nie sprawdziłam, że siebie w jakimś sensie obwiniam - nie wyciągają do mnie pomocnej dłoni A ja wiele nie oczekuję, chcę tylko aby ktoś mnie przytulił abym poczuła ciepło, że mam po stracie tatusia jeszcze kogoś obok siebie, abym mogła się wypłakać Od czasu kiedy tatuś umarł nikt mnie nie odwiedził, mój telefon milczy, nawet nikt do mnie nie zadzwonił z pytaniem jak się czuje, czy daje radę...
Nie mogę pojąć , dlaczego mama nie martwi się o mnie, dlaczego ani razu nie zapytała mnie o nic, dlaczego, przecież wie jak ja się czuję ?! Ona daje radę, na jej twarzy uśmiech pojawia się zdecydowanie częściej niż kiedy tatuś był wśród Nas, czy to normalne ? Smutno mi jest, chodzę na cmentarz do tatusia codziennie, cały czas nie dociera do mnie, że już się nie zobaczymy. Myślę, że tatuś gdzieś się schował i że go znajdę... szukam wszędzie ale nie znajduję Brakuje mi go tak bardzo ...
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Dobrze, że jest to forum. Mimo iż czasami mam wrażenie , że powtarzam się, że je zaśmiecam to mogę w ten sposób wyrzucić złość jaką mam w sobie... Mogę się wypłakać. Czuję tu ciepło, którego mi brakuje...
Jakoś nie potrafię się rozstać z tym forum
Jesteście dla mnie kimś kogo potrzebuję, rodziną jakiej niestety mając - nie mam !
Kimś kto mnie rozumie i gdyby tylko mógł przytuliłby mnie ...
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
To prawda, granda... Jeszcze na pewno wiele łez wyleje niejedna z nas, ale to wszystko droga ku lepszemu... To cierpienie, które przechodzą teraz osoby, które straciły najbliższych- jest nieporównywalne z niczym... Ale z drugiej strony to cierpienie z czasem będzie mniejsze...
Byłam wczoraj u mojej Babci- straciła w wieku 6,5 roku synka na raka mózgu. Teraz ma wnuczkę w tym wieku. Wczoraj rozmawialiśmy o mojej Mamie i ona tak ni z tego, ni z owego: mój Andrzejek jak umarł był w wieku najmłodszej wnuczki.. Łzy widać często. Ale to jest już ponad 30 lat...
Dziś wogóle mam taki cięższy dzień (jeżeli można to tak nazwać) ...
Mam przed oczami tatusia, a dokładniej jego ostatnie dni w "szpitalu" rejonowym.
spędzałam z Nim całe dnie tam, widzę tatę jak mnie prosi abym zabrała go do domu, nic innego nie chciał, co się wybudzał to chciał abym podała mu rzeczy aby mógł się ubrać, bo on chce do domu widzę jak prosił pielęgniarki: "Pani kochana proszę, niech mi Pani pozwoli iść do domu, ja chcę na Swoje łóżko..." A ja twardo wmawiałam tacie, że to dla jego dobra jesteśmy w szpitalu, że jeszcze kilka dni i zabiorę go do domu ...
Teraz tak bardzo ŻAŁUJĘ, że tego nie zrobiłam-tak mnie prosił o to Gdybym tylko wiedziała, gdybym tylko mogła cofnąć czas nie zastanawiałabym się i zabrała bym tatę. Nie wiem na co czekałam, chyba mimo iż rzeczywistość była inna ja cały czas nie chciałam do siebie dopuścić myśli, że to ostatnie dni taty, cały czas twardo wierzyłam, że tam mu jeszcze pomogą ....nie pomogli.
Zabrałam tatusia kiedy już powiedzieli, że nic nie mogą zrobić Tatko nie całe dwa dni spędził w domu w domu był zdecydowanie spokojniejszy, już o nic nie prosił, szukał mnie tylko wzrokiem kiedy się wybudzał a ja zawsze byłam obok Nigdy sobie nie wybaczę, że kiedy tak mnie prosił to nie spełniłam jego życzenia, że namawiałam go aby jeszcze troszkę wytrzymał Jak sobie teraz o tym myślę i piszę to wyję z żalu, dlaczego pozwoliłam na to aby tatko tam został, dlaczego pozwoliłam aby nocami był tam sam, sam w pokoju, dlaczego pozwoliłam na to, a pielęgniarki dla swojego spokoju przywiązywały tatusia do łóżka aby nie wstawał Za każdym razem kiedy wieczorem wychodziłam już z oddziału i byłam za drzwiami - wracałam się i jeszcze raz zerkałam czy tatko śpi, chciałam jeszcze na Niego popatrzeć, dziś też tak robię kiedy idę na cmentarz, kiedy wychodzę z tamtąd jest mi ciężko i za każdym razem się obracam aby jeszcze raz spojrzeć...
Kochani nie daję rady
[ Dodano: 2011-07-25, 23:48 ]
asia19 napisał/a:
Anelio, a nie masz chłopaka? Czy mieszkasz z rodziną w domu?
Rodzina mieszka 3 km dalej. Mam chłopaka ale niestety jest obecny tylko ciałem Ja siedzę i płaczę a on siedzi przy komputerze i najprawdopodobniej gra jest obcokrajowcem, był u siebie ale kiedy z tatą zaczęło dziać się zle wrócił- niby aby być przy mnie ale ani razu też mnie do siebie nie przytulił- powiedzcie mi czy ja chcę aż tak dużo ?!! Chcę po prostu poczuć bliskość kogoś, chcę móc się wypłakać
Po śmierci taty powiedziałam mu, że chcę wyjechać na kilka dni aby się wyciszyć aby wszystko przemyśleć... nie zareagował ! Napisałam sms-a myśląc , że może to pomoże- ale nie... napisałam mu długi list, opisałam co czuję i żeby mnie zrozumiał, dodałam też o moim "planowanym" wyjezdzie - ale dalej nic , co mam jeszcze zrobić!!! Myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie jak sama wsiądę w auto, wyłączę telefon i wyjadę...
Ja rozumiem, że często nie wiadomo jak rozmawiac z osobą, która straciła kogoś bliskiego... ja uciekam wśród ludzi,mało rozmawiam i często nie wiem co dotyczyły te rozmowy, w domu jestem zamknięta w sobie, "zawieszona" jakby w innym wymiarze, płaczę a on patrząc na to wszystko po prostu nie próbuje mi pomóc - chodzi zły, nie rozmawia ze mną, złości się na mnie , że jestem teraz taka jaka jestem. Ja nie potrafię zrozumieć czego on oczekuje, że będę się śmiała, że będę rozmawiała tak jak gdyby nic się nie stało- nie potrafię !
Raz wspomniał tylko coś o psychologu ale ja nie potrzebuję psychologa, to co się ze mną dzieje jest normalne, niecałe 4 tygodnie temu straciłam kogoś kogo kochałam ponad wszystko, potrzebuję po prostu ciepła drugiej osoby, potrzebuję się do kogoś po prostu przytulić, mam prawo być taka jaka jestem ...
Widząc to wszystko zaciskam zęby, bo mam wrażenie, że exploduję. Mam w sobie tyle złości, smutku i bólu, że mam wrażenie , że za chwilkę wszystko co mam około siebie w mieszkaniu zniszczę, potrzaskam ...
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum