Witam
Chyba czas radości tak pomału opada, raczej tym razem "cudu" nie będzie i zbliżamy się do tej ostatniej prostej, ,tak podejrzewam. Dziadek trochę jest zagubiony, zdarza mu się trochę gubić w myślach, mowie, przerzutów nie ma bo jakiś miesiąc temu miał rezonans głowy, takie wyobcowanie nastąpiło po ostatnich przeżyciach. Nie daje rady chodzić, jeszcze próbuje się dźwigać ale to już droga przez mękę, już "zaległ" w łóżku, ma to specjalne, regulowane łatwiej go wtedy podnieść, poprawić, nie wypadnie. Już ma coraz gorsze problemy z oddychaniem, koncentrator chodzi prawie na okrągło, ciężko oddycha, chwilami słychać oddychanie dziadka jak takie charczenie.
Nie wygląda to niestety dobrze i chyba zbliżamy się do końca naszej drogi. Już nie ma w dziadku radości, która niedawno jeszcze gościła, nie ma stwierdzenia, że złego licho nie bierze a jest już, że chyba odchodzę. Smutne to strasznie ale każdy na tym forum to uczucie zna, każdy się tego boi i nigdy na to nie jesteśmy gotowi.
Nie liczymy na cud, wiemy, że zbliżamy się do końca tylko nie wiemy kiedy ten koniec nastąpi. Widać już gołym okiem, że to nie ten dziadek, który jeszcze dwa tygodnie temu nas ustawiał po kątach i rządził nami jak tylko chciał. Boi się i widać jak bardzo nie chce umierać i to jest najsmutniejsze bo nie potrafimy Go uratować
pozdrawiam serdecznie.