1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Czerniak w zaawansowanym stadium. Nieoperacyjny
Autor Wiadomość
eweluta 



Dołączyła: 24 Paź 2012
Posty: 241
Pomogła: 105 razy

 #46  Wysłany: 2015-09-18, 05:36  


Najpewniej tata dostał ataku padaczki,jest to spowodowane guzami w mózgu.
Różnie to się objawia u pacjentów, mój Piotr nie miał ataków padaczki,choć lekarze uprzedzali,iż mogą nastąpić.
U nas zdarzało się,że Piotr mówił nie zrozumiałym językiem,potem doszły zachwiania równowagi.Trzeba było pilnować Go dzień i noc.
W poniedziałek jeszcze chodził z moją pomocą,wolno ale chodził a we wtorek rano nie mógł już wstać.
_________________
Eweluta.
 
Wiosna 



Dołączyła: 19 Lip 2013
Posty: 150
Pomogła: 36 razy

 #47  Wysłany: 2015-09-18, 07:57  


Najwyraźniej jest progresja, guzy w mózgu się zwiększyły i wywołały atak padaczki.
Nie wiem, czy jest to jednoznaczne z tym, że Ipilimumab przestał działac - przypuszczam, że niestety tak.
Moim zdaniem Tata potrzebuje z powrotem sterydów na zmniejszenie obrzęku i leków przeciwpadaczkowych.
Czy rozważałeś dla Taty opiekę hospicyjną?

Ja namówiłam mojego męża na wizyty lekarza hospicjum jeszcze w czasie, kiedy czekaliśmy na zakwalifikowanie do leczenia Zelborafem. Mąż był zadowolony, bo lekarz hospicyjny najlepiej ,,ustawił " leki i odczuł dużą ulgę w dolegliwościach .
 
Madzia70 
LEKARZ Med.Rodzinnej Lekarz Hospicyjny



Dołączyła: 26 Lut 2011
Posty: 3397
Skąd: okolice Warszawy
Pomogła: 1777 razy

 #48  Wysłany: 2015-09-20, 07:52  


Tokanin,
Na pewno taki atak padaczki wymaga szybkiej diagnostyki, ponieważ jest ryzyko, że się powtórzy.
Na razie zwiększyłabym sterydy (np. do dawki ostatnio skutecznej, czyli 8 mg/dobę) - do czasu, aż wykonacie CT mózgu. Pierwsza przyczyna, którą należy wykluczyć to powiększenie się istniejących przerzutów w mózgu lub pojawienie się nowych.
_________________
"Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
 
tokanin 


Dołączył: 20 Maj 2014
Posty: 36
Pomógł: 6 razy

 #49  Wysłany: 2015-09-27, 13:46  


Czy ktoś wie, czy radioterapia może mieć negatywny wpływ na działanie ipilimumabu?
 
paulina8917 


Dołączyła: 14 Sie 2015
Posty: 15
Pomogła: 6 razy

 #50  Wysłany: 2015-09-30, 21:01  


Ipilimumab jest lekiem zwiększającym działalność układu immunologicznego. Blokuje aktywność danego receptora dzięki czemu komórki układu odpornościowego mogą "walczyć" z komórkami nowotworowymi.
Radioterapia to metoda leczenia polegająca na napromienianiu zmian nowotworowych, guzów działająca miejscowo.
Takie metody leczenia według mnie ze sobą nie kolidują, gdyż działają w zupełnie inny sposób na organizm.
Pozdrawiam
_________________
"Miłość silniejsza jest niż śmierć"
 
tokanin 


Dołączył: 20 Maj 2014
Posty: 36
Pomógł: 6 razy

 #51  Wysłany: 2015-09-30, 21:30  


Dowiedziałem się już u dwóch różnych lekarzy. Ale oczywiście bardzo dziękuję za pomoc :)
 
eweluta 



Dołączyła: 24 Paź 2012
Posty: 241
Pomogła: 105 razy

 #52  Wysłany: 2015-09-30, 21:33  


Jeśli jest to radio mózgowia, to wydaję mi się, że jest wręcz wskazana.
Z tego co wiem to Ipilimubab nie przekracza bariery krew-mózg, wiec radroterapia niszczy tą barierę, dzięki temu lek dociera tam gdzie trzeba.
Nie jestem specjalistą wiec mogę się mylić.
_________________
Eweluta.
 
tokanin 


Dołączył: 20 Maj 2014
Posty: 36
Pomógł: 6 razy

 #53  Wysłany: 2015-09-30, 22:48  


Przekracza barierę krew-mózg. Niestety chyba nie ma to znaczenia. 2 tygodnie po ostatnim wlewie i efektów na razie nie widać.
 
tokanin 


Dołączył: 20 Maj 2014
Posty: 36
Pomógł: 6 razy

 #54  Wysłany: 2016-05-19, 01:13  


Odkąd pamiętam, u mnie w domu jedynym nowotworem o którym się mówiło był czerniak. Nikt z rodziny ani znajomych nigdy na niego nie zachorował, ale tata od zawsze mówił o czerniaku. Unikał słońca, kazał unikać mi i mamie. Czytał o czerniaku wszystko co mu wpadło do ręki, wycinał wszystkie podejrzane zmiany.

I tak mijały lata. Aż tuż przed świętami Wielkanocnymi 2014 roku zadzwonił do mnie, że coś jest nie tak w prześwietleniu RTG płuc. Powiedziała mu o tym wydająca badanie pani z recepcji. Na kliszy widać było liczne okrągłe zmiany, w opisie najważniejsze i najgorsze zdanie "podejrzenie meta". Całe święta nerwowe, przygnębiające. Przez moment było lepiej, bo tata gdzieś wyczytał, ze to może być pylica... Poszedł nawet wtedy na spacer. Po
świętach doktor rodzinna powiedziała, że nie wiem o co chodzi i... "nie ma pojęcia co to jest meta" (!!!). Mam nadzieję, że już odeszła na zasłużoną emeryturę.

Dwa dni później wizyta u pulmonolog i natychmiastowe skierowanie do szpitala pulmonologicznego w Rudce. Tak seria kolejnych fatalnych wiadomości. Oprócz licznych guzków w płucach, zmiany w wątrobie, nadnerczu w większości węzłów, duży guz w udzie. Lekarze mówili wprost, że to kwestia miesięcy. Mniej niż pół roku. Tata się załamał. Mama się załamała. Ja też chciałem, ale nie mogłem. Gdy pojechał odebrać tatę ze szpitala był pogodzony ze złym losem. Mówił już, żeby jechać na działkę, to mnie wszystkiego tam nauczy, co trzeba robić, bo niedługo go nie będzie, nie chciał prowadzić samochodu, bo ja mam się uczyć, bo jemu to już niepotrzebne, itd. W windzie nawrzeszczałem na niego za to tak, że było słychać w całym szpitalu. Mówiłem o nie poddawaniu się, itd. Rozpłakał się, przytulił mnie, zabrał klucze od samochodu i obiecał, że będzie walczył. Słowa dotrzymał.

Potem onkolog w Siedlcach, znowu pobyt w szpital i badania histopatologiczne. Po kolejnych kilku dniach telefon i diagnoza. Czerniak. Z przerzutami. Lekarka na wizycie mówi o chemii. Ja mówię, że jest coś takiego jak Zelboraf. Sprawdza i okazuje się, że właśnie pojawił się też w Siedlcach. Zleca badanie na mutację BRAF.

W międzyczasie jedziemy na wizytę do COi do Warszawy. Przed gabinetem dowiadujemy się telefonicznie od lekarki z Siedlec, że jest mutacja. Pierwsza dobra wiadomość od miesiąca. Lekarka w Wawie traktuje nas oschle. Potwierdza, że Zelboraf to na ten moment najlepsze wyjście, nie mówi co może być ewentualnie później, nie wiem po jaką cholerę mówi wprost, że mimo tego, to mediana przeżycia to jakieś 11 miesięcy. Wszystko w oschły, niemiły trochę chamski sposób. Ewidentnie nas zbywa.

W Siedlcach kolejne badania obrazowe, na szczęście bez progresji i co najważniejsze, czysta głowa. Na początku czerwca pierwsza dawka Zelborafu. Działanie leku natychmiastowe. Guzy, które dało się wyczuć, znikały w oczach. Po dwóch miesiącach, gdy przyszedł czas na badania kontrolne byłem akurat w pracy, gdy zadzwonił tata. Zapłakany. I nie mógł się wysłowić przez kilkadziesiąt sekund. W głowie już zdążyłem sobie ułożyć o mamy dalej robić. Drugą ręką w zasadzie pisałem już maila do prof. Rutkowskiego, ale to były łzy radości. Tata miał dowód, że lek działa. Guzy praktycznie zniknęły. I tak przez kilka miesięcy...

W styczniu powiększone węzeł karkowy. W Siedlcach chcieli zakończyć leczenie Zelborafem, po konsultacji z prof. Rutkowski zdecydowali się na wycięcie. I kolejne cztery miesiące spokoju, mimo że ten wycięty guz nadal się powiększał.

W maju 2015 progresja. Koniec leczenia i skierowanie do Warszawy po Ipilimumab. Tym razem inna lekarka. Miło, optymistyczna. Wracaliśmy w dobrym humorze. Kolejne badanie i stało się to, czego obawiałem się najbardziej. Zmiany w głowie i konieczna do kwalifikacji do programu radioterapia. Czyli tak naprawdę strata kolejnych tygodni. Tata fizycznie czuje się świetnie. W międzyczasie z płaczem mówi mi, że nie czuł się tak świetnie od początku choroby i jest pewny, że wszystko będzie dobrze.

A teraz o czymś, czego nie mogę wybaczyć lekarzom z Warszawy. Po radioterapii tata dostał sterydy. 4 mg rano, 4 mg wieczorem. I lekarka nie pomyślała o tym, żeby powiedzieć nam, że absolutnie nie można odstawić takie dawki sterydów z dnia na dzień. A one nam się po prostu skończyły - 8 czerwca. 10 czerwca byliśmy w COi na kolejnej wizycie, ale u innego lekarza, nasza lekarka była na wyjeździe, i ten lekarz też nie powiedział, że nie można odstawić sterydów z dnia na dzień! Chociaż mu powiedziałem o dawce i że nam się skończyły. Mówił, ze w porządku i "w Pana przypadku możemy jeszcze dużo zrobić".

12 czerwca tata dostał niedowładu lewej nogi. 5 dni po odstawieniu sterydów. 16 czerwca z tego powodu lekarka w COi odmówiła nam Ipilimumabu. Gdybyśmy wiedzieli, że sterydy trzeba zmniejszać stopniowo, nie byłoby niedowładu i w czerwcu dostalibyśmy Ipi. Gdy od razu wróciliśmy do sterydów, niedowład oczywiście zniknął, ale na Ipi w Wawi-e było już za późno.

Lekarka zaproponowała tylko, że będzie szansa na włączenie na chwilę tacie Zelborafu, który być może coś pomoże i wtedy za miesiąc może będzie Ipi. Powiedziała o tym po konsultacji z prof. Rutkowskim. Miałem dzwonić za 4 dni.

Zadzwoniłem, kazano mi napisać maila do profesora z prośbą na wizytę u niego. Po godzinie oddzwonił i powiedział, że nie ma po co przyjeżdżać. Zapytałem co z tym Zelborafem, powiedział, że on nie ma i skąd ma wziąć. Zapytałem czy jeśli załatwię na własną rękę to mogę go podać tacie, powiedział "proszę próbować". "Tata nie dostanie Ipilimumabu, bo ten lek dział po około 10 tygodniach, więc nie ma już sensu". Profesor Rutkowski dał mojemu tacie co najwyżej 10 tygodni życia. To byłoby 10 sierpnia.

Byłem już zupełnie załamany. Rodzice pytali co się stało, skłamałem że nic, że to ktoś inny dzwonił. Nigdy nie dowiedzieli się o tej rozmowie. Zachowałem ją dla siebie.

Dzięki DSS zdobyłem Zelboraf na miesiąc. W tym czasie napisałem do wszystkich ośrodków w Polsce, które mają Ipi. Kilka odpisało. Większość kazała zgłosić się do Warszawy. Jeden prosił o telefon konkretnego dnia, jeden o przesłaniu kompletu wyników. Zadzwoniłem do tego pierwszego ośrodka, ale powiedzieli, że mogę próbować dopiero po odstawieniu sterydów i braku objawów neurologicznych. Została tylko jedna nadzieja.

Koniec czerwca, siódma rano, dzwoni do mnie nieznany numer.
To lekarz. Z Wrocławia. Pyta jak się czuje tata. Zgodnie z prawdą odpowiadam, że dobrze.
Mówię o Zelborafie, że od kilku dni bierze, on odpowiada żebym za dużo mu nie mówił i że
ten lek źle współdziała z Ipi. Zelboraf więc odstawiliśmy. Kazał przyjechać. Przyjechaliśmy. Podszedł, spojrzał na tatę i powiedział nam: "Zrobimy tak, żeby tata dostał lek. Proszę tylko za dużo nie mówić nie pytanym". Wiedział, że tata bierze sterydy, bo przecież lekarz to bez problemu stwierdzi po wyglądzie, ale chciał nam pomóc. Chciał po prostu dać szansę i zakwalifikować tatę na leczenie. Mieliśmy czekać na telefon.

1,5 tygodnia później 13 lipca byliśmy znowu we Wrocławiu. Jakieś dodatkowe, niespodziewane badania, musieli wykluczyć, że nie jest to czerniak oka, więc czekaliśmy dwa dni na okulistę. 12 lipca w niedzielę tata po raz ostatni wziął steryd. Okulista miał być dopiero w środę. Bałem się, że może objawy wrócą zanim zdążą podać lek. Nie wróciły. Po stopniowym odstawianiu leku tak szybko nie wracają. Tym razem pojawiły się dopiero w połowie września.

Po dwóch miesiącach. Gdybyśmy wiedzieli o tym w czerwcu, gdyby lekarze z Warszawie nam o tym powiedzieli, to nie stracilibyśmy miesiąca. Wiem, że pewnie ostatecznie nic by to nie zmieniło, ale zawsze szanse byłyby trochę większe. I tego nie umiem im darować. W każdym razie we Wrocławiu 15 lipca pierwszy wlew.

Trzy tygodnie później kolejny wyjazd, szpital na cały dzień (tata czeka na wlew, ja śpię w samochodzie po nocnej podróży), kolejny wlew, noc w hotelu. Gdy się rano obudziłem
zobaczyłem zupełnie innego tatę. Był pełen energii, pełen sił. To naprawdę wyglądało bardzo optymistycznie. Zmieniło się wszystko w oczach. Na plus. Trzy tygodnie później podobnie. 16 września ostatni wlew. Ale wtedy już nie było dobrze. Tata był wyraźnie słabszy. Gdy w hotelu szliśmy po schodach, tata się przewrócił. Mnie zamurowało. Stałem i patrzyłem na to i nie potrafiłem nic zrobić. Nie wiem dlaczego, ale nawet nie zdążyłem do niego podejść i pomóc mu wstać. To był dla mnie jakiś dziwny szok.

Dzień później wróciliśmy do Siedlec. I wieczorem tata dostał ataku drgawek. Przytrzymywałem go i do tej pory nie mogę zapomnieć tego jego przestraszonego wzroku pełnego wołania o pomoc. On przez cały okres choroby we wszystkim się na mnie zdawał. Na mnie i na mojej dziewczynie, która nam bardzo pomagała. Robił wszystko co mu kazaliśmy. Bardzo na mnie liczył i mi ufał. I tym bardziej mnie to boli, że nie podołałem.

Na początku października wizyta w szpitalu w Siedlcach, badania fatalne. Duża progresja. Lekarka proponuje chemię, odmawiamy licząc na cud, że jeszcze Ipi zacznie działać, nie minęło jeszcze 12 tygodni od pierwszego wlewu. Lekarze z Wrocławia właśnie na wtedy ustalili badania. Niestety nic się nie poprawiło. Tata raz na jakiś czas miał miał kolejne ataki, był coraz słabszy, gorzej chodził, coraz trudniej było mu zebrać myśli. Zaproponowano nam jeszcze jedną radioterapię w Warszawie. I tata oczywiście chciał. Gdy wchodziliśmy do gabinetu lekarza, który miał zakwalifikować, to tak się spiął w sobie, że nie kulał, żeby tylko pokazać, że jest w dobrym stanie. Ale znowu potraktowano nas byle jak. Ciągłe kolejki, spóźnianie się lekarze. Nie powiedzieli nam nawet, że tym razem będą cztery dni radioterapii, a nie pięć jak w maju i za piątym razem przyjechaliśmy na darmo. Na dodatek lekarz nie zdążył wypisać wypisu. Czekaliśmy na korytarzu dwie godziny i okazało się, że go nie wypisze, tylko wyśle pocztą do Siedlec. Oczywiście do tej pory nie doszedł.

Na początku listopada tata dostał chemię w Siedlcach. Radioterapia nie dała żadnych efektów. Gdy jechaliśmy do szpitala, potrafił jeszcze iść. Gdy wychodziliśmy, więcej już żadnego kroku nie zrobił. Czasem sobie myślę, że ta chemia to błąd, że tylko go osłabiło, ale wiem, że on się nie poddawał. Nie potrafił się z tym pogodzić. Odebranie mu jakiejkolwiek nadziei nie wchodziło w grę. On chciał tę chemię. Jeszcze zanim podjęliśmy decyzję to o tym rozmawialiśmy. Co dalej, bo przecież jest pembrolizumab (Opowiadałem tacie o tym leku, że jest w Polsce, bo przez moment był, dopóki nie został zarejestrowany w Europie w ramach ratowania życia. Ale o tym, że już go nie ma, to nie byłem w stanie powiedzieć), a chemia wykluczy go z tego leku. Powiedziałem, że jak już chemia poprawi jego stan, to jakoś zbierzemy pieniądze na Pembro.

Jeszcze kilka dni przed śmiercią miał jeden z ostatnich błysków świadomości i na pytanie o czym myśli powiedział, że o chorobie i czy wyzdrowieje. Mówił to z nadzieją. Tak, jak obiecał, tak walczył do samego końca. Nie poddał się. Mówiłem mu, że oczywiście, że wyzdrowieje, że niedługo kolejny wlew.

Miałem to szczęście, że dzięki szefowi mogłem ostatnie dwa miesiące być w domu, a i wcześniej przy wszystkich wizytach i wyjazdach do szpitali, a było tego mnóstwo, to nigdy nie miałem problemów. Byłem też w ostatnich dniach. Lekarze z hospicjum domowego trzykrotnie proponowali przeniesienie taty z domu do hospicjum. Nie zgodziłem się. Razem z mamą wszystko robiliśmy. 19 listopada tata przestał jeść. Zmarł 20 listopada o 17:05. Ponad trzy miesiące później, niż przewidywał to prof. Rutkowski, gdy odmówił podania Ipilimumabu. Miał 55 lat. Byliśmy przy nim do końca.

Od tamtego czasu minęło już prawie pół roku, a ja dopiero teraz zebrałem się, żeby to wszystko opisać. Chociaż w głowie, miałem tę historię już kilka miesięcy przed śmiercią. Tylko wtedy miała ona zupełnie inne zakończenie. Nie ma dnia, żebym nie myślał o tacie i jego chorobie. Ciągle analizuję, co mogłem zrobić lepiej, inaczej. Nie zadaję sobie pytania "dlaczego my". Jakbym się jeszcze nad tym zaczął zastanawiać, to bym zwariował.

Wyżej w niezbyt pozytywne sposób wypowiedziałem się o prof. Rutkowskim i lekarzach z COi, ale to na pewno nie jest obiektywne. Jestem rozgoryczony, z tym sterydami zrobili ewidentny błąd, ale gdyby go nie było, też wszystko raczej skończyłoby się tak, jak się skończyło. Chociaż chyba większy żal mam do nich o odbieranie nadziei, o chłodne traktowanie. Ale w sumie czy będąc lekarzem, szczególnie onkologiem, da się inaczej? Może tylko w naszym przypadku tak się jakoś złożyło, że byliśmy tak potraktowani? Na tym forum nie przeczytałem ani jednej nawet neutralne opinii o Prof. Rutkowski. Tylko dobre, bardzo dobre, lub świetne.

W każdym razie każdemu choremu polecałbym kontakt właśnie z COi. Może niekoniecznie z powodu nastawienia lekarzy, ale tego że po prostu tam są dostępne wszystkie najnowsze w Polsce terapie i na nich oni się znają. We Wrocławiu, za każdym razem przyjmował nas inny lekarz i każdy mówił co innego. A było wręcz tak, że to ja im tłumaczyłem jakieś rzeczy związane z tym lekiem i chorobą, bo oni tego nie znali. Miałem wrażenie, że tym wąskim wycinku onkologii znam się lepiej od nich. A tak nie powinno być.

Jeśli jeszcze ktokolwiek dotrwał do tego momentu, to chciałbym podziękować wszystkim z tego wątku i wiadomości prywatnych, którzy próbowali nam pomóc i za dobre słowo: Ptaszenio, Radiemu, Obertasowi, Madzi70, Ewelucie, Wiośnie. Dziękuję też Mariuszowi8917 i Kachnie, których już niestety z nami nie ma. I oczywiście dziękuję DSS. Magda, mam nadzieję, że niedługo zbiorę się do tego, żeby w końcu do Ciebie zadzwonić. Wszak mam paczkę do przekazania.

Koniec mojej historii. Może dzięki temu, że to napisałem i się podzieliłem, będzie mi w końcu trochę łatwiej? Nie wiem. Trzymajcie się i mam nadzieję, że będziecie na tym forum pisać przez wiele, wiele lat, a Wasze wątki nagle się nie urwą. Pamiętajcie, żeby się nie poddawać. Nawet jeśli już dobrze wiecie, że nic się na dobre nie zmieni to zachowujcie nadzieję. Z nią jest dużo łatwiej przeżyć ostatnie chwile w sposób, którego potem nie będziemy żałować.

Pozdrawiam,
Maciek

Ps Jeśli napisałem coś chaotycznie, niezrozumiale, z błędami, a chcielibyście dopytać to śmiało. Nienawidzę czytać po sobie, tego co już raz napisałem, więc sprawdziłem wszystkiego dwa razy.
 
eweluta 



Dołączyła: 24 Paź 2012
Posty: 241
Pomogła: 105 razy

 #55  Wysłany: 2016-05-19, 08:15  


Drogi Macieju ,
Ze ściśniętym sercem , oczami zalanymi łzami przeczytałam Twój wpis i miałam wrażenie czytając , iż to moja opowieść .
Nam też kazano odstawić sterydy , mówiono , że nie dostanie leku bo obowiązkiem lekarzy jest dobrać grupę pacjentów , która odniesie najwięcej korzyści z danego leku...
Odmawiano robienia badań bo ... "ludzie z czerniakiem takim jak Pana żyją krótko , Pan żyje już trzy lata i czego Pan jeszcze od nas oczekuje , myśli Pan , że przy kolejnej wznowie ktoś kolejny raz otworzy Panu głowę ?! "
Lecz nie zawsze tak było ...byli i wspaniali lekarze , którzy nas wspierali .
Przeżuty , objawy o których piszesz , zmagania Twojego taty ...to jak schemat , który musimy przejść ...
Słowa lekarza gdy Piotr umierał -"Pani mąż ma wyniki jak osiemnastoletni zdrowy mężczyzna lecz niestety guzy w mózgu Go zabijają ."
No i potem to poczucie winy , że może coś zaniedbałam , że Go zawiodłam , nie uratowałam kolejny raz ...
Minęło 16 miesięcy od śmierci mojego chłopaka a ja ciągle tak myślę - może tylko rzadziej , bo to nie prawda że czas goi rany , on nas tylko uczy jak żyć z tym bólem.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i wiem , że Ciebie też czas nauczy żyć.
_________________
Eweluta.
 
Madzia70 
LEKARZ Med.Rodzinnej Lekarz Hospicyjny



Dołączyła: 26 Lut 2011
Posty: 3397
Skąd: okolice Warszawy
Pomogła: 1777 razy

 #56  Wysłany: 2016-05-19, 15:15  


tokanin, Maćku,
Przyjmij serdeczne wyrazy współczucia ::rose::
_________________
"Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
 
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #57  Wysłany: 2016-05-19, 17:40  


tokanin,

Przyjmij wyrazy współczucia ::rose::

Jesteś wspaniałym synem, który dbał o tatę i pielęgnował z ogromną miłością i sercem.
 
obertas 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 07 Kwi 2012
Posty: 1340
Skąd: Szczecinek
Pomógł: 184 razy

 #58  Wysłany: 2016-05-19, 18:54  Historia


Maćku.
Przyjmij wyrazy serdecznego współczucia.
Chylę czoło przed Twoją Niezłomnością.

Napisałeś, że to koniec historii.

„Koniec mojej historii. Może dzięki temu, że to napisałem i się podzieliłem, będzie mi w końcu trochę łatwiej? Nie wiem. Trzymajcie się i mam nadzieję, że będziecie na tym forum pisać przez wiele, wiele lat, a Wasze wątki nagle się nie urwą. Pamiętajcie, żeby się nie poddawać. Nawet jeśli już dobrze wiecie, że nic się na dobre nie zmieni to zachowujcie nadzieję. Z nią jest dużo łatwiej przeżyć ostatnie chwile w sposób, którego potem nie będziemy żałować. „

Czas …. Czas na kolejny rozdział życia.
W Popradzie dużo wody upłynęło i jeszcze wiele jej musi spłynąć, by koło zamachowe dało jakiś pęd do życia.

Zacytuję słowa Aso, z którymi w pełni się utożsamiam:

” By życie się odrodziło potrzeba czasu... Codziennie to sobie powtarzam i powtarzać będę póki w to nie uwierzę....
Ważne, byśmy mieli siłę dostrzegać szczęśliwe chwile.... jak nie dziś to może jutro? Kiedyś na pewno ”

obertas
::rose::
_________________
http://www.forum-onkologi...romu-vt6563.htm
 
arawis 



Dołączyła: 05 Lis 2015
Posty: 676
Pomogła: 68 razy

 #59  Wysłany: 2016-05-24, 19:54  


Maćku, przeczytałam Twój wątek, zrobiłeś wszystko co w Twojej mocy było.. Głębokie wyrazy współczucia ::rose::
 
Wiosna 



Dołączyła: 19 Lip 2013
Posty: 150
Pomogła: 36 razy

 #60  Wysłany: 2016-05-26, 00:14  


Bardzo, bardzo Ci współczuję.
Jesteś dobrym synem i byłeś dla swojego Ojca prawdziwą podporą
Wiedz, że zawsze w takich sytuacjach nachodzą człowieka myśli, że coś mógł zrobić lepiej, czegoś nie dopatrzył... Nie przywiązuj wagi do takich myśli, sa niszczące. Jesteś tylko człowiekiem i zrobiłeś co w Twojej mocy, dałeś z siebie 100% tego co mogłes dać.
Cierpienie z czasem bedzie malało.

Trzymaj się.
::rose::
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group