Kalineczko, zaglądam do Waszego wątku codziennie i nieustannie trzymam kciuki za Twoją Mamusię. Jesteś wspaniałą córką, a Twoja Mama ma wielkie szczęście, że są wokół niej osoby jej najbliższe, które z takim uczuciem otaczają ją najlepszą opieką.
Jesteście w myślach wielu osób.
Ściskam Cię mocno.
znów usiadłam do komputera i coś chcę napisać ale nie składa mi się. w domu cisza, jestem tylko z tatem. Mama śpi - bardzo niespokojnie, bardzo cierpi, poleciała jej łza. Tato powiedział mi że wczoraj powiedziała do niego: pomóżcie mi
nie możemy sobie znaleźc miesjca, zaglądamy do niej i płaczemy, każde w swoic myślach.
mama zawsze pilnowała brania swoich leków, dzisiaj odmówiła śniadania, trzeba ją namawiać bardzo długo.
ciężko mi bardzo. ale jej jeszcze bardziej.
mam jeszcze pytanie: od trzech dni mamie prawie całkowicie zeszła opuchlizna limfatyczna z ręki i nóg. dodatkowo na nogach pojawiły się jakby popękane naczynka,
i zastanawiamy się dlaczego tak nagle to się stało. czego to może być oznaką?
czyżby było coś lepiej?
zastanawiamy się dlaczego tak nagle to się stało. czego to może być oznaką?
czyżby było coś lepiej?
Nie. Takie zmiany nierzadko mają miejsce wkrótce przed odejściem chorego.
W połączeniu z innymi objawami klinicznymi (opisywanymi wcześniej przez Ciebie) zwiastują jedynie zbliżający się koniec choroby. Bardzo, bardzo mi przykro...
[ Dodano: 2012-01-29, 23:08 ]
kalineczka1980 napisał/a:
dzisiaj odmówiła śniadania, trzeba ją namawiać bardzo długo.
Kasiu, nie zmuszajcie mamy do jedzenia. Jeśli nie będzie chciała jeść może to oznaczać, iż jest to ponad jej siły - uszanujcie to.
Można spróbować podać jej w kubku rosołek. Być może zechce - nawet łyk, dwa wzmocnią ją troszkę.
Kasiu,
po prostu bądź i zapewniaj mamę, że wszystko będzie w porządku i niczego ma się nie obawiać... Ja mojej mamie czytałam przy łóżku modlitwy z modlitewnika. Nic innego nie możesz dla niej zrobić.
w zasadzie to nic nie może mi przez gardło przejść. jestesmy z nią i trzymamy ją za rękę. moja mama wie, że umiera, ale nie mówi jeszcze o tym.
wczoraj była pani doktor i pielęgniarka. zmieniła mamie opatrunek, założyła motylka, chociaż mama jeszcze tabletki przełyka. i tylko pyta o tabletki przeciwbólowe - inne już ją nie interesują tylko kiedy dostanie następną tabletkę. nic prawie nie je, w zasadzie to wczoraj zjadła tylko kromkę chleba, ale powiedziałam tacie żeby ją nie namawiał, że już to jej nie zaszkodzi.
pani doktor zadzowniła później do mnie - powiedziała że ciśnienie leci na łeb na szyję, i że mama umiera, jest to wg niej stan przedagonalny, który jednak u chorych czasami trwa nawet tydzień, dwa. Powiedziała również że tydzień góra dwa u mamy. Ale oczywiście ja to tak biorę poprawkę na to bo nikt nei zna dnia ani godziny.
Powiedziała mi również, że mama z nadzieją tak zapytała: i jak pani doktor ze mną? tak jakby chciała potwierdzenia że będzie dobrze. W niedzielę był ksiądz u mamy i powiedziała mu że bardzo chce żyć, ale niech sie dzieje wola nieba. Z kolei wcześniej jeszcze mówiła że chciałaby po prostu zasnąć. Boli ją bardzo. wszystko. kazdy dotyk, nawet plaster jej sie zawinął i gniótł ją to przycięłam nożyczkami. Potrzeby fizjologiczne załatwia, na takim specjalnym krześle, ale kosztują ja to ogromny wysiłek i bardzo cierpi. Nie chce pampersa. Bardzo schudła w ostatnich dniach.
Widzę ze usta ma popękane, smaruje sobie je, i dużo pije.
wydaje mi się, że gdyby miała potrzebę rozmawiania o tym to by coś mówiła. ale nie wiem. może powinnam właśnie jej mówić żeby się o nic nie martwiła, żeby się nie bała.
bardzo mi ciężko. nam wszystkim.
przyjechał sprzęt do masażu limfatycznego który zamawiałam, ona na to czekała, pani doktor powiedziała że w takim razie jeśli będzie chciała to żeby na krótko założyć.
ale narazie nie chce.
mama to jeden wielki ból. ja już proszę Boga żeby jej zabrał to cieprienie.
TEGO momentu boi sie KAŻDY, szczególnie chory, nawet jeśli miałby mu on przynieść ulgę. Moja mama też nic nie mówiła, nie płakała, nie skarżyła się.. ale kiedy zapytałam "boisz się", kiwnęła głową, że tak (pielęgniarce mówiła dzielnie, że nie). Na szczęście nie czuła bólu, za to miała poczucie ołowianych nóg, cięzki był dla niej każdy dotyk... Odpowiadała na pytania jeszcze w tym samym dniu, kiedy odeszła. Spękane usta, suchość w nosie, ustach... potworne pragnienie... Ostatnie dwa dni nie była w stanie usiąść...
Kasiu, nikt nie zna dnia ani godziny. Mów mamie bez wględu na wszystko, że wszystko będzie dobrze, że ma się nie lękać i że zawsze bedziecie razem, bez względu na to co się stanie...To wcale nie oznacza, że życzycie jej śmierci. Wiara umiera na końcu.
wydaje mi się, że gdyby miała potrzebę rozmawiania o tym to by coś mówiła. ale nie wiem. może powinnam właśnie jej mówić żeby się o nic nie martwiła, żeby się nie bała.
bardzo mi ciężko. nam wszystkim.
To wszystko takie smutne ...
kalineczka1980, myślę, że to dobry pomysł aby mamie powiedzieć żeby się nie martwiła, nie bała ...
Ja też myślę, że jeżeli mama miała by potrzebę rozmawiania o tym co nieuniknione to sama jakoś zaczęłaby pytać ale skoro nic nie mówi, to możliwe że jest to trudny dla Niej temat (z resztą dla kogo to jest łatwy temat ?). Nic na siłę.
kalineczka1980, Tulę
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
dzisiaj mama miała silny atak bólu, wręcz wyła w głos, brat podał jej jedna za drugą dawkę dożylnie - tak poradziła lekarka ból trochę zelżał ale bardzo cierpi. majaczy i z bólu i wogóle.
ponad to chyba ją cos przeczyściło, przebrał ją tata z bratem, ale może niepotrzebnie ją podnosili z łózka na nogi - bo ból sie od tego zaczął. następnym razem przewiniemy ją na leżąco. - czy to znaczy że organizm się czyści? czy jak? sika malutko prawie że nic. nawet pić nie chciała już więc zwilżamy jej usta gazikiem z wodą.
majaczy, oczy ma półprzymkniete, jakby za mgłą - tak nam się zdaje ale może już jesteśmy przewrażliwieni. była u nas ciocia, jest też babcia -mojej mamy mama. A moja mama walczy bardzo, jeszcze pyta cioci czy już wyzdrowiała. jeszcze w tym stanie mysli o innych.
wczoraj wiecie chcieliśmy zmierzyć mamie ciśnienie, jednak na jednym ramieniu ma motylka a na drugim guzy więc chcieliśmy na przedramieniu. najpierw wyprobowalismy na sobie - wyszło dobrze. kiedy zmierzyłam na przedramieniu ciśnienie mamy to aparat nie wyświetlił żadnych wartości.
mama czeka chyba jeszcze na ciocie z daleka ma p[rzyjechać a jest z nią bardzo związana, i na kuzyna mojego który w niedzielę ma wrócić do kraju.
ja już wzięłam wolne w pracy.
zaczełam podpytywać mamę, chciałam wybadać czy ona wie co się dzieje z nią. ale odpowiadała wymijająco więc uznałam że więcej nie będę pytać bo ona chyba nie chce o tym rozmawiać. trzymam ją za ręke i powtarzam że wszystko będzie dobrze, że niedługo nie będzie ją bolało. kiwała tylko głową. powiedziała mi że się nie boi.
najbardziej boję się że kiedy złapie ją ból potworny to nie pomożemy jej. i że to w nocy może ją złapać. :(
oddech ma ciężki, głeboko nabiera powietrza, moja kochana tak się męczy.
jak długo jeszcze mamo kochana? dlaczego to takie nieludzkie cierprenie jest?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum