I boli ją noga. Przedwczoraj i wczoraj wzieła w nocy morfinę, ale nie bardzo pomogło. Pobudkę mama nam robi co godzinkę w nocy. Sadzamy ją na łózku, kładziemy spowrotem, tu poduszka nie tak, a to siku i tak w kółko. Kiedy przyjechała lekarka mama nic nie wspomniała słowem o tym że ból, niewygody i zmeczenie nie pozwlala zasnąć. Więc ja zadzowniłam do lekarki i powiedziałam o tym. Powiedziała że coś na sen przepisze.
Kalineczko mama powinna mieć skuteczniejsze leczenie przeciwbólowe np. w postaci plastrów lub jeśli tabletki to podawane systematycznie tak, aby mama nie miała ataków bólu. Ból cierpienie , nie uszlachetnia a obniża jakośc życia mamy i Wam. Nie pozwólcie mamie tak cierpieć trzeba jej wytłumaczyć , że można tak dobrać leki, systematycznie zażywając a nie doraźnie, że nie będzie ją bolało a jednocześnie nie będzie "otumaniona" czego tak się boi. Jeżeli mama nie informuje lekarzy ,że ją boli oni nie są w stanie pomóc , musicie porozmawiać z mamą i z lekarzem na ten temat, nie musi ją boleć!!!!!
Biofanka zdecydowanie ma rację.
Ale ja chciałam Ci przede wszystkim napisać - bardzo jesteś dzielna. Fantastyczna. Trzymaj się.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
dziękuję, po stokroć dziękuję Wam. Tu mogę się wypłakać i wyżalić. I znów mam taką chwilę. Siedzę sama u siebie w domu, po południu wróciłam od mamy. Teraz został z nią tata i bracia.
Niestety ale stan powoli się pogarsza. Ciśnienie dzisiaj 68/48, tętno 92. Temp. 32,4. Mamie jest cały czas zimno. Farelka chodzi przy łóżku. Mama ma ogólnie arytmię serca, od zawsze. Bierze leki nasercowe więc wydaje się jakby to niski ciśnienie i uczucie zimna spowodowane było problemami z krążeniem.
Dzisiejsza noc - pobudka co 15-30 min. Mamę na zmianę sadzaliśmy i kładliśmy. Ból nasilił się. Ale to ból nogi, i całego ciała. Co 4 godz. podawałam mamie morfinę. Nie bardzo pomagało, ale w ciągu dnia już spała dłużej, skontaktowałam się z lekarzem dyżurnym hospicjum. Poradził zwiększyć dawkę do 1,5 tabl. + paractamol oraz syrp z melissą. I możliwe że to podziałało bo mama po południu już dłużej spała i spokojniej.
Od kilku dni rodzina która ją odwiedza i my również zauważyliśmy, że mama błądzi w mowie. mieszają się jej różne zagadnienia. I dzisiaj w nocy Mama coś chce powiedzieć, zastanawia się, długo myśli. Coś do nas mówi, nie zrozumiale się wyraża więc my nie wiemy o co chodzi jej i ona się na nas denerwuje. W nocy mnie pomyliła z bratem. A potem zobaczyła że ja to nie Mateusz więc zaczęła go wołać. Poprosiła o sok malinowy z wodą - kiedy go przyniosłam mówi żebym jej zdjęła górę od pidżamy, ja się pytam ale po co, - przecież ja będę pić.
Pół dnia ją namawiałam że trzeba zmienić opatrunek bo cieknie. Udało się, ale stwierdziłam że trzeba troszkę z nią inaczej rozmawiać. Ponieważ trudno jej zebrać myśli i czasami niezrozumiale coś powie to trzeba ją naprowadzać i nie pytać po 10 razy tylko roić to co trzeba.
Ja widzę że ta zmiana to kwestia dosłownie kilku dni, jeszcze w ubiegłym tygodniu było ok.
Jutro znów jadę do mamy, a dzisiaj bardzo bym chciała żeby przespała noc. Bardzo cierpi co widać po niej, twarz ściągnięt, uszy takie duże się zrobiły, usta do dołu jakby ściągnięte.Wiecie - bardzo podobna do swojego ojca przed śmiercią.
Uważam że nie powinniśmy jej męczyć i wozić na wizytę celem ustalenia TK klatki piersiowej 9 lutego i usg 17 lutego. Tak myślę.
Po przeczytaniu informacji o ipi i weurafenibie o skutkach ubocznych, i jeszcze wątki Miki, której mąż leczony był wemurafenibem - dzisiaj wiem, że to że nie zakwalifikowała sie do badań to być może tak miało być, ponieważ gdyby brała wemurafenib mógłby ją zabić , bo uszkadza serce. A tak - dane nam jeszcze było spędzić więcej czasu,który upływa szybko.
I wolę tak myśleć i nie mieć żalu do lekarzy. Nie pogodzę sie tylko z tym że to cholerstwo ją zaatakowało.
kalineczka1980, przykro mi bardzo, że stan mamy w tak szybkim tempie ulega zmianie
Tak BARDZO chciałabym móc Ci napisać coś pocieszającego ...
Jedyne co mogę to tylko móc wirtualnie ...
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
kalineczka1980, przykro mi bardzo, że stan mamy w tak szybkim tempie ulega zmianie
Tak BARDZO chciałabym móc Ci napisać coś pocieszającego ...
Jedyne co mogę to tylko móc wirtualnie ...
ja tak samo
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Uważam że nie powinniśmy jej męczyć i wozić na wizytę celem ustalenia TK klatki piersiowej 9 lutego i usg 17 lutego. Tak myślę.
Kalineczko, wszystko opisujesz w sposób bardzo dojrzały i godny wielkiego uznania. W zasadzie to Twój tok myślenia i postępowanie są właśnie takie; to bardzo, bardzo trudne, ale Ty - jako najbliższa rodzina chorego onkologicznie - stanęłaś i stajesz na wysokości zadania.
Cierpisz, ale nie tracisz energii na poszukiwanie czegoś czego nie ma. Działasz, ale tylko w tym zakresie, w jakim jest to najlepsze dla Twej chorej mamy. Rozumiesz co się dzieje i wyciągasz prawidłowe wnioski.
Twoja postawa jest najwłaściwsza z możliwych - a mama ma bardzo dobrą opiekę.
W świetle powyższego na pewno mogę Ci szczerze napisać: po objawach, które opisujesz widać, że mama umiera. Zwiastuny odchodzenia są dość specyficzne i najczęściej dotyczą niemal wszystkich chorych. Ty opisałaś cały wachlarz takich objawów...
Oczywiście absolutnie nie szykujcie mamy do żadnych badań - mamie potrzebny jest obecnie tylko spokój i skuteczne leczenie objawowe. W razie kłopotów z połykaniem należy zrezygnować z leków podawanych doustnie i założyć wkłucie podskórne (tzw. "motylek"). Tą drogą będziecie mogli samodzielnie podawać mamie morfinę, bez potrzeby wybudzania jej.
Odnośnie "gubienia się" mamy - polecam lekturę tego postu:
» Majaczenie u chorych z zaawansowaną chorobą nowotworową «
Jeśli więc mama miałaby z powodu majaczenia cierpieć (np. w sposób widoczny odczuwać niepokój) - można zastosować odpowiednie leczenie.
Obniżona temperatura ciała, a przede wszystkim obniżające się ciśnienie krwi to zapewne - zgodnie z tym co przeczuwasz - oznaki rozpoczynającej się niewydolności krążenia.
Czasu zostało niestety mało - to najprawdopodobniej kwestia dni, najwyżej tygodni.
ściskam mocno.
W świetle powyższego na pewno mogę Ci szczerze napisać: po objawach, które opisujesz widać, że mama umiera.
tak bardzo nie chciałam tego przeczytać
DumSpiro-Spero napisał/a:
Czasu zostało niestety mało - to najprawdopodobniej kwestia dni, najwyżej tygodni.
przed chwilą zadzwoniłam do brata i powiedziałam o tym oraz to żeby tato wziął L4 na mamę lub urlop jeśli może ponieważ nie darowałby sobie gdyby go przy niej do końca nie było
mama od popołudnia przebudziła się tylko raz. Cały czas śpi. Czyli znów inaczej niż dzisiejszej nocy. Niech odpoczywa. Moja kochana.......
Kalineczko, z Twojego powodu - i w dużej mierze dla siebie - otworzyłam nowy wątek "Clark III. Przerzuty". Jestem w identycznej sytuacji, co Ty. Moja mama również budzi się sporadycznie, nie potrafi przełykać tabletek, oddycha z coraz większym trudem, każdy dzień to duży postęp choroby.. serce pęka, kiedy się na to patrzy. I mimo to chciałoby się jej obecność przedłużać w nieskończoność.
Dziś założyliśmy motylka...
Trzymam za NAS! Musimy dać radę. Nawet jeśli trudno zrozumieć to, co ma teraz miejsce.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum