tak, po rozszerzeniu diagnostyki okazało się, że nie jest niestety (w kontekście leczenia) DLCBL ale chłoniak limfoblastyczny. Nawiasem mówiąc, nadal nie rozumiem różnicy. Dla mnie, laika, różnica jest jedna: gorsze rokowania i dużo cięższa chemia podawana w warunkach szpitalnych.
Na razie chemię mąż znosi bardzo dobrze. To jednak dopiero 2 dzień i już powiedziano mu, że za około 2 dni wyniki spadną i może być kryzys. Poza tym, nie otrzymuje jeszcze tej cięższej chemii. Ją dowalą jako drugą w kolejności
Rzeczywiście, może zbyt emocjonalnie podeszłam do słów lekarki. Spodziewam się, że lekarze zawsze są ostrożni i wolą chyba mówić o niepewnym rokowaniu niż potem zderzyć się z rozczarowaniem i żalem. Tak mi się wydaje.
Współczuję wymiotów :( U męza jak na razie nie ma. Ponoć coś dostaje w kroplówce.
Proszę też spróbować postawić się w naszej sytuacji. Czy mamy dawać nadzieję bez pokrycia, co do losów chorego, których nie znamy? Widziałem w swoim krótkim życiu takich pacjentow, którzy absolutnie nie rokowali i żyją, chociaż nikt nie dawał im większych szans, a byli i tacy, którzy mieli szybko się z chorobą uporać i nie skończyło się to dobrze. Możemy zapewnić chorego, że będziemy go rozsądnie leczyć, możemy go w tym wspierać, ale nikomu nie damy gwarancji wyleczenia. Bo jak mówi moja strasza Koleżanka "życie odpowie na to pytanie".
masz rację. Już wczoraj posypałam głowę popiołem za swoje emocjonalne słowa
[ Dodano: 2019-03-07, 10:44 ]
Mam też pytanie:
mąż ma infekcję i to niestety rozwijającą się. Coś "złapał" jeszcze przed chemią. Lekarze wstrzymali chemię twierdząc, że wpierw zajmą się wyleczeniem a potem 'nadrobią' wlewy.
Czy macie może jakieś sposoby, które wspomogłyby walkę z tą infekcją?
Z infekcją to nie wiem czy sami możecie coś zaradzić. Mojemu narzeczonemu podawano różne antybiotyki aż do skutku bo w żadnych badaniach nie znaleziono wyraźnej przyczyny gorączkowania. To był chyba dla mnie najgorszy czas podczas całego leczenia.
Jedyne co mi przychodzi do głowy to jakbyś kiedyś sama się np. przeziębiła to możesz kupić maseczki na usta aby np. kaszląc nie zarazić męża. Bo mąż między chemiami będzie w domu?
Mój był tylko 3 dni podczas podawania chemii w szpitalu a później był wypuszczany do domu.
Z tego co wiem, to najwcześniej mąż może być w domu za miesiąc. Obecnie będzie chemia za chemią z krótkimi 2 - dniowymi przerwami.
Martwi mnie to, że on się przeziębił PRZED chemią a więc co będzie w trakcie?
Pomysł z zakupem maseczek bardzo dobry. Dziękuję.
sposobów na to nie ma żadnych, leczenie infekcji w trakcie chemioterapii bywa trudne, bo organizm jest osłabiony, w dodatku zwykle obserwuje się kiepską morfologię. Trzeba po prostu poczekać, włączyć antybiotyki i dać trochę czasu. Infekcje są "standardem" leczenia w hematologii i na pewno jeszcze nie jedną Mąż przerobi, są tacy "szczęśliwcy", którzy każdy jeden cykl chemii mają powikłany jak nie taką infekcją, to inną.
Współczuję wymiotów :( U męza jak na razie nie ma. Ponoć coś dostaje w kroplówce.
[ Dodano: 2019-03-06, 21:53 ] Betsi,
dziękuję i pozdrawiam
Przy końcowych wlewkach, 5, 6 miesiąc, jadąc na wlewkę, w połowie drogi mnie już mdliło, a po wejściu na oddział puszczałem pawia ;-)
Nie pomagały jakieś prochy, sterydy (chyba) podawane przy wlewkach, co ciekawe po 4 sekundach po puszczeniu w żyłę, smak ten wspaniały miałem już w śliniankach, ciekawe.
Ale to indywidualna reakcja.
i to mnie najbardziej martwi. Ledwie chemia ruszyła i kłopoty :( Po pierwsze, już wspominałam, że infekcja pojawiła się PRZED chemią. Teraz wbrew moim optymistycznym założeniom rozwija się. Pojawił się kaszel i albo już jest zapalenie oskrzeli (nie daj Boże, płuc), albo w drodze. Dlatego chemia została wstrzymana a mąż dostaje od 2 dni antybiotyki. Jakiejś specjalnej poprawy nie widać. Po drugie, pojawiło się zaparcie. Jestem laikiem, ale też jakoś wcześnie, dopiero miał 3 dni chemii. Po 3, brak wypróżnień był od 4 dni, czyli też chyba nie skutek chemii.
Martwi mnie to bardzo, bo ledwie ruszył z bloku do walki a tu już komplikacje. Przed nim zaś 8 miesięcy. Opadły mnie czarne myśli.
Mam prośbę o porady.
1) infekcja - lekarze podają antybiotyki. Nie jestem zwolenniczką guseł itp., ale myślę, że mogłabym wesprzeć akademicką medycynę naturalnymi metodami, np. herbata z imbirem. Co o tym myślicie?
2) zaparcia - lekarze dają tabletki i czopki. Czy można na przykład suszone śliwki czy to za mały kaliber?
Będę wdzięczna za każdą radę.
[ Dodano: 2019-03-09, 19:29 ]
ps. spadły też płytki. Mąż dostał zastrzyk. Znowu, jak dla mnie - laika, przerażająco za wcześnie.
wiem co czujesz. U nas też na samym początku leczenia mieliśmy sporo niemiłych problemów i tak samo sobie nie mogłam wyobrazić jak my przejdziemy przez to całe leczenie kiedy już na początku same problemy.
Herbata z imbirem raczej nie zaszkodzi ale pewnie z infekcją sobie nie poradzi. Co do suszonych śliwek to skoro lekarze dają środki na zaparcia to może ze śliwkami poczekaj.
Mój Tomek miał też problemy z zaparciami i dostał saszetki z babką płesznik, chyba po zalaniu wodą się taka zawiesina trochę z tego robiła ale może z 2-3 razy to wypił przez całe leczenie bo jakoś go nie zachwyciło. Starał się też jeść pokarmy zawierające błonnik ale czy mu to coś pomogło to nie wiem.
Niestety ja nie jestem w stanie ci nic doradzić ale trzymam kciuki aby komplikacje jak najszybciej minęły
Ekspert ze mnie żaden, ale to tylko lub aż dobór odpowiedniego antybiotyku, na który pójdzie ta bakteria. To cholerstwo się uodparnia, bo jemy te kurczaki za parę złotych z tych byle marketów, a one nafaszerowane hormonami, antybiotykami, bo nie dziwne, jak dostawca ma wyprodukować kurę za 5 zł?
Przepraszam, że mnie poniosło, ale bakterie są coraz bardziej uodpornione
Musicie to przeleczyć, nic innego, nikt chyba nie wymyśli.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum