Witam serdecznie... czytam forum odkad dowiedziałam, sie w styczniu, ze mama ma raka trzustki. Mieszkam zagranica, wiec mam utrudniony dostep i wglad do jej wszelkich badan. Pech i koleje zycia sprawiły, ze w tym samym momencie zachorował rowniez tesc mojej przyjaciółki... dwie rozne osoby, ta sama choroba, a jak to wszystko inaczej przebiegło... Tesc przyjaciółki w styczniu wyladował na SOR z ostra zółtaczka, wychudzony, stracił apetyt od swiat bozego narodzenia mało co jadł... po badaniach rak trzustki, przezrzut do watroby i wiezłow chłonnych... przeszedł operacje zespolenia dróg żółciowych, doszło do zatoru w nodze... dokonano amputacji, po ktorej stracił wzrok... żył miesiac od postawienaia diagnozy... Miał 67 lat i był nałogowym palaczem...
Moja mama ma 58 lat, ogolnie całe zycie schorowana kobieta... astma od 30 lat (ktora sie cofneła 10 lat temu po kuracji sterydami), wrzody, tarczyca, problemy z niskim cisnieniem ... i nie wiem co jeszcze... zawsze na cos sie leczyła. Od jesieni 2013 skarzyła sie na bol plecow - lek rodzinny przepisywał leki przeciwbolowe i tłumaczył zwyrodnieniem kregosłupa. W styczniu z ostrym bolem brzucha wyladowała na pogotowiu. Na usg wyszła zmiana na trzustce, tomograf, biopsja... i wyrok rak trzustki. Guz nieoperacyjny na głowie trzustki 40x45 mm, przerzut w watrobie 10mm, jakas nieokreslona zmiana w płucach... Od 20 lutego stosowana jest chemia co 2 tygodnie, ma byc 12 cykli. Na dzien dzisiejszy jest po 7 chemii, zrobiono tomograf guz trzustki stoi w miejscu, ale zmiana na watrobie zwiekszyła sie do 20mm i cos jest w wezłach chłonnych... Czy chemia nie działa tak jak powinna?
Samopoczucie mamy dobre, jak ktos nie wie, ze ma ten syf w sobie to nie wierzy w chorobe. Schudła do dzis tylko 3 kg,ma apetyt, ale jest depresja i myslenie ze chciałaby jeszcze pozyc, nie chce umierac... Choc widze, ze chce walczyc, nie wiem czy to wpływ rozmow z lekarzami, bo dali jej nadzieje na 3 lata, ale ja po tym prawie połrocznym czytaniu o tym paskudztwie nie wierze w ten czas W tamtym tygodniu nie było chemi spadły białka. Pod koniec tygodnia ma miec konsultacje u onkologa i bedzie decyzja co dalej. Moze uda mi sie zdobyc jakies badania.
Wiem, ze kazdy człowiek inaczej reaguje... kazdy organizm jest inny, ale czy na tym etapie co moja mama jest nadzieja na urwanie od tego raczyska wiecej czasu? Czy mozna wierzyc w te 3 lata? Wiem, ze oczekuje odpowiedzi na niemozliwe... jest ciezko... rozpacz...
Witam serdecznie... czytam forum odkad dowiedziałam, sie w styczniu, ze mama ma raka trzustki. Mieszkam zagranica, wiec mam utrudniony dostep i wglad do jej wszelkich badan. Pech i koleje zycia sprawiły, ze w tym samym momencie zachorował rowniez tesc mojej przyjaciółki... dwie rozne osoby, ta sama choroba, a jak to wszystko inaczej przebiegło... Tesc przyjaciółki w styczniu wyladował na SOR z ostra zółtaczka, wychudzony, stracił apetyt od swiat bozego narodzenia mało co jadł... po badaniach rak trzustki, przezrzut do watroby i wiezłow chłonnych... przeszedł operacje zespolenia dróg żółciowych, doszło do zatoru w nodze... dokonano amputacji, po ktorej stracił wzrok... żył miesiac od postawienaia diagnozy... Kazdego dnia od raczyska dostawał kopniaka, a mimo to nie pokazywał po sobie jak cierpi i jeszcze cała rodzine podtrzymywał na duchu. Moze to za sprawa tych wszystkich lekarst przeciwbolowych, a moze zaleta silnego charakteru. Zył 67 lat i pewnie, gdyby nie to ze był nałogowym palaczem nie dopadłoby go to cholerstwo... Rodzina przyjacióli jest w szoku, ze trwało to tak krotko i tak makabrycznie odszedł człowiek ktorego kochali...
Moja mama ma 58 lat, ogolnie całe zycie schorowana kobieta... astma od 30 lat (ktora sie cofneła 10 lat temu po kuracji sterydami), długo leczyła depresje po stracie dziecka, wrzody, tarczyca, problemy z niskim cisnieniem ... i nie wiem co jeszcze... zawsze na cos sie leczyła, ale kobieta pełna energii, zycia, choc ma charakterek czasami nie do zniesienia... Moj ojciec sie poddał, 5 lat temu rozwiedli sie... Od jesieni 2013 skarzyła sie na bol plecow - lek rodzinny przepisywał leki przeciwbolowe i tłumaczył zwyrodnieniem kregosłupa. W styczniu z ostrym bolem brzucha wyladowała na pogotowiu. Na usg wyszła zmiana na trzustce, tomograf, biopsja... i wyrok rak trzustki. Guz nieoperacyjny na głowie trzustki 40x45 mm, przerzut w watrobie 10mm, jakas nieokreslona zmiana w płucach... Od 20 lutego stosowana jest chemia co 2 tygodnie, ma byc 12 cykli. Na dzien dzisiejszy jest po 7 chemii, zrobiono tomograf guz trzustki stoi w miejscu, ale zmiana na watrobie zwiekszyła sie do 20mm i cos jest w wezłach chłonnych... Czy chemia nie działa tak jak powinna?
Samopoczucie mamy dobre, jak ktos nie wie, ze ma ten syf w sobie to nie wierzy w chorobe. Schudła do dzis tylko 3 kg,ma apetyt, ale jest depresja i myslenie ze chciałaby jeszcze pozyc, nie chce umierac... Choc widze, ze chce walczyc, nie wiem czy to wpływ rozmow z lekarzami, bo dali jej nadzieje na 3 lata, ale ja po tym prawie połrocznym czytaniu o tym paskudztwie nie wierze w ten czas W tamtym tygodniu nie było chemi spadły białka. Pod koniec tygodnia ma miec konsultacje u onkologa i bedzie decyzja co dalej. Moze uda mi sie zdobyc jakies badania.
Wiem, ze kazdy człowiek inaczej reaguje... kazdy organizm jest inny, ale czy na tym etapie co moja mama jest nadzieja na urwanie od tego raczyska wiecej czasu? Czy mozna wierzyc w te 3 lata? Nigdzie nie spotkałam sie z takim kredytem na zycie... Człowiek teraz doszukuje sie dlaczego to spotkało taka osobe, wycierpiała w swoim zyciu juz troche... Moze to wina lekow na astme, moze stres domowy - rozwod itp... juz sama nie wiem. Mam podwojnie trudna sytuacje, mieszkam zagranica i nie moge byc cały czas przy niej, brat tez nie za bardzo moze, tym bardziej , ze mama nie mieszka juz w naszym domu... Wiem, ze oczekuje odpowiedzi na niemozliwe... jest ciezko... jak narazie rozpacz...
[ Komentarz dodany przez Moderatora: absenteeism: 2014-06-09, 11:47 ] Wątek scalony.
Założyłaś już jeden wątek dot. choroby Twojej mamy - nie zakładaj kolejnych w innych działach.
Jeśli poszukujesz wsparcia merytorycznego, uzupełnij wątek o niezbędne dokumenty. Jeśli oprócz tego potrzebujesz się "wygadać", poproś administratorów o wydzielenie dodatkowo wątku kciukowego.
jeśli natomiast potrzebujesz wyłącznie wsparcia emocjonalnego, poproś administratorów o przeniesienie postu do odpowiedniego działu.
Nie wiem, czy mogę dalej pisac w tym wątku? Narazie nie moge zamiescic zadnych badan, nie mam do nich dostepu... mogę jedynie pisac na podstawie informacji ustnej od mamy i brata. Jezeli zaśmiecam forum prosze przeniesc mnie w inne miejsce.
Wczoraj mame zaniepokoiły zażółcone oczy... trafiła na SOR... ma miec we wtorek (17.06) zabieg protezowania dróg żółciowych. Mama martwi się, ze ominie ja chemia. Sama tez nie wiem co mysleć, jestem troche przerazona. Czy zabieg ten to jakby to powiedziec kolejny etap postepowania choroby, koniecznosć wyższa?
Tutaj zapewne znowu musisz zaglądnąć do powyższego linka.
Może poproś kogoś kto by Ci zeskanował dokumenty lub je przepisał i przesłał Ci mailem. Wtedy je tu dołączysz. Bo narazie to by było "gdybanie" co i jak.
Czy zabieg ten to jakby to powiedziec kolejny etap postepowania choroby, koniecznosć wyższa?
Nie znamy żadnych wyników, więc ciężko powiedzieć. Niemniej jednak protezowanie ma ułatwić odpływ żółci udrożniając drogi żółciowe, których niedrożność jest stanem niebezpiecznym.
Witaj.
Wiem jak ci ciezko bo ja sama przez to przechodze od roku.Ciezko nam co kolwiek powiedziec bo nei widzimy badan.U mnie jest ta sama sytuacja zajrzyj na moj watek....
U mnie tata ma chemie co tydzien przez 3 tygodnie i 4 tydzien odpoczynek....
Trzymaj sie...U nas nie operacyjny guz glowy i lekarz powiedzial max 6 miesiecy...A dzieki bogu tata juz rok od wyroku jest z nami i jest coraz lepiej...
Trzymaj sie
Wczoraj mame zaniepokoiły zażółcone oczy... trafiła na SOR... ma miec we wtorek (17.06) zabieg protezowania dróg żółciowych. Mama martwi się, ze ominie ja chemia. Sama tez nie wiem co mysleć, jestem troche przerazona. Czy zabieg ten to jakby to powiedziec kolejny etap postepowania choroby, koniecznosć wyższa?
Protezowanie dróg żółciowych przeszła moja żona i dzięki temu jeszcze żyje a było to w pażdzierniku 2013 r. - więc myslę że lekarz który to zaproponował zna się na rzeczy bo w przypadku mojej zony był i taki co chciał operować trzustkę przy nieoperacyjnym guzie(3 cm)
Teraz jest już od kilku miesięcy w trakcie chemioterapii.
Wydaje mi się że bez chemioterapii u Twojej mamy się nie obejdzie - życzę zdrówka i siły w tych trudnych dla Was życiowych chwilach.
a czy były robione wskaźniki wątrobowe?
trzymajcie się, pozdrawiam
Były robione (tak mowi mama) i sa ok...
[ Dodano: 2014-07-01, 15:21 ]
tronca33 napisał/a:
Witaj.
Wiem jak ci ciezko bo ja sama przez to przechodze od roku.Ciezko nam co kolwiek powiedziec bo nei widzimy badan.U mnie jest ta sama sytuacja zajrzyj na moj watek....
U mnie tata ma chemie co tydzien przez 3 tygodnie i 4 tydzien odpoczynek....
Trzymaj sie...U nas nie operacyjny guz glowy i lekarz powiedzial max 6 miesiecy...A dzieki bogu tata juz rok od wyroku jest z nami i jest coraz lepiej...
Trzymaj sie
... i własnie walka ludzi takich jak Twoj Tata daje chec do walki innym ... i daje ogromne pokłady nadzieji, ktore mimo wszystko trzeba miec, nawet w tak parszywie wykanczajacej chorobie i psychnicznie i fizycznie...
Najgorsze oczywiscie jest - przynajmniej dla mnie - jak mama patrzy na mnie z taka gasnaca checia do życia... niby planuje cos na przyszłosc, ale z taka rezerwa... Ogolnie zauważyłam, ze łąpie sie i nie rozmawiam z nia o przyszłosci tej odległej.... za pare lat... przyszłosc teraz to nastepny dzien, tydzien, miesiac... Boze jakie to ciezkie i smutne...
[ Dodano: 2014-07-01, 15:23 ]
hetmański napisał/a:
Cytat:
Wczoraj mame zaniepokoiły zażółcone oczy... trafiła na SOR... ma miec we wtorek (17.06) zabieg protezowania dróg żółciowych. Mama martwi się, ze ominie ja chemia. Sama tez nie wiem co mysleć, jestem troche przerazona. Czy zabieg ten to jakby to powiedziec kolejny etap postepowania choroby, koniecznosć wyższa?
Protezowanie dróg żółciowych przeszła moja żona i dzięki temu jeszcze żyje a było to w pażdzierniku 2013 r. - więc myslę że lekarz który to zaproponował zna się na rzeczy bo w przypadku mojej zony był i taki co chciał operować trzustkę przy nieoperacyjnym guzie(3 cm)
Teraz jest już od kilku miesięcy w trakcie chemioterapii.
Wydaje mi się że bez chemioterapii u Twojej mamy się nie obejdzie - życzę zdrówka i siły w tych trudnych dla Was życiowych chwilach.
Mamy z bratem taka nadzieje, ze protezowanie sie sprawdzi, zreszta juz zadziałało - zółtaczka mineła... tyle, ze mamie psychika siada...
[ Dodano: 2014-07-01, 15:29 ]
Cytat:
Treśc badania z poczatku czwerwca:
Wątroba niepowiekszona o gładkich konturach i jednorodnym cieniowaniu miąszowym. W seg. 2/3 zmaina ogniskowa 20 mm - o typie meta, podobna słabo wyrózniająca się zmiana 10 mm śr. w seg. 2 i 7 mm w seg. 6. Cechy cholestazy. Drogi żółciowe zewnątrzwątrobowe poszerzone, PŻW szerokości 13 mm. Pęcherzyk żółciowy cienko i gładkościenny, napięty, uwapniowych złogów nie zawiera.
W głowie i wyrostku haczykowatym trzustki zmiana guzowata, wym ok. 41x36x35 mm. Zanik trzonu i ogopna trzurzustki, przewód Wirsunga poszerzony do ok. 6 mm. Guz przylega do dwunastnicy - cechy nacieku czesci poziomej, do aorty, naczyń krezkowych górnych. W sąsiedztwie węzeł chłonny 16 x 9 mm, pozostałe drobne. Śledziona jednorodna, niepowiekszona. Nadnercza niepowiekszone. Nerki w lokalizacji typowej. Miąsz nerek cieniuje prawidłowo. Pojedyncze drobne torbiele korowe. UMK - Y bez cech zastroju. Aorta brzuszna nieposzerzona
W por. do badania poprzedniego z 01. 2014 progresja zmian w postaci drog zolciowych, powiekszenia zmiany ogniskowej w seg 2/3 watroby oraz zaniku trzustki, z poszerzeniem przewodu Wirsunga. Wielkosc guza trzustki bez progresji. W seg lewego pluca guzek 5 mm
Mama miała robione ok 2 tygodnie temu protezowanie drog zółciowych, dzisiaj były badania krwi i jesli bedzie ok to wznowia chemie...
Mama zaczeła troche panikowac po zabiegu protezowania i zalarmowała rodzine (swoje siostry ) ... ale wg lekarza stan nie pogorszył sie, nie było nowego usg (tzn aktualnego na teraz) nic wiecej lekarz nie mowił, bo nie maiła jeszcze wyników krwi.
Czy z w/w opisu mozna cos wiecej stwierdzic... nie mam narazie jak porozmawiac osobisie z lekarzami....
Mój mąż po usunięciu guza na wątrobie bardzo zżółkł, podniosła się bardzo bilirubina i też zostały zaprotezowane drogi żółciowe.
Dzięki temu wyniki się poprawiły, bilirubina spada i zażółcenie również. Ma być zaprotezowany przez okres 6 tyg., później będą usuwać. Życzę dużo siły.
Anetan ja tez mieszkam za granica i ciezko mi z tym wszystkim bo nie moge byc na bierzaco na miejscu.Ale powiem ci ze moj tato przed chemia juz sie zegnal,prosil aby wyczyscic jego mundur,aby go w nim pochowac...To bylo w Pazdziewniku,wtedy tez wazyl 63kg(schudl 47 kg w 7 miesiecy)Jak zaczela sie chemia wszystko zaczelo sie powoli ukladac.Nabral apetytu,(dzis po 8 miesiacach chemi wazy czasem nawet 80 kg)wiec jest postep.Wyniki sa pomyslne,nie ma nowych przezutow etc...Wiec trzymaj sie i napewno chemia mamie pomoze,i poczuje sie silniejsza i wroci apetyt i wiara w zycie...Bo tak dzis jest z moim tata...ktory juz ma plany na przyszlosc..Oczywiscie sa lepsze i gorsze dni.....ale jest lepiej niz bylo jeszcze 8 miesiecy temu...
Wiec niech mama sie nie poddaje bo jak ona sie podda to organizm przestanei walczyc...
Trzymajcie sie i zdrowia zycze...
W porównaniu do tego co pisałaś na początku wątku - potwierdza wynik, masz napisane w akapcie z porównaniem do badania ze stycznia, jest progresja zmian (czyli postęp) - w postaci dróg żółciowych, powiekszenia zmiany w seg 2/3 wątroby oraz zaniku trzustki z poszerzeniem przewodu, jedynie wielkość guza na trzustce jest stabilna, no i guzek w płucu lewym też niewiadomo, trzeba kontolować, co do węzła chłonnego 16x9 to może być/jest podejrzany onkologicznie.
Mama w środe poczuła sie gorzej, wyladowała na Sor... miała bóle kregosłupa, brzucha. Nie mam niestety zadnych badan. Tylko z rozmowy wiem, ze na Usg nie wyszło nic inngo niz w tomografie... ale zółtaczka po protezowaniu jednak nie znikneła całkowicie. Teraz od czwartku jest w szpitalu ma podawane "leki" (nie wiem jakie) na zbicie zółtaczki. Miała robione badania krwi "podobno" markery podskoczyły :(... jak zółtaczka zejdzie to ma miec chemie od jutra 3 dniowa z 2 tygodniowa przerwa.
Martwie sie tym pogorszeniem stanu po protezowaniu... chyba za duzo naczytałam sie wątkow innych walczacych z tym dziadostwem... Przez te 5 miesiecy od diagnozy mama czuła sie super, nawet nikt nie powiedziałby ze jest tak poważnie chora... Zaczeła rozmyslac czy, lekarze dobrze zrobili, ze zaczeli od takiejj lekkiej chemi jednodniowej co 2 tygodnie... juz sama nie wiem co jej mowic... nic czekam na jakies wyniki jak brat cos przesle.
Mama jak narazie bez chemii jeszcze wczoraj miała za wysoki poziom (37 )bilirubiny. Chemia ma byc agresywniejsza, wiec czekaja z jej podaniem. Nic czekamy do jutra...
Musze chyba sie wyżalic... niestety niektórzy lekarze nie maja serca... brat chciał z mama porozmawiac z jednym, a on ze nie ma czasu, a w ogole to rzadko w szpitalu itp i ale z otwartymi rekami zaprasza na prywatna wizyte... normalnie "nienormalne", ze na tak schorowanych ludziach niektórzy chca kase zarabiac... wiem, ze nie wszyscy tacy sa no ale taka CZARNA OWCA w stadzie psuje opinie!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum