Mama od paru dni jest w szpitalu... była słaba, blada i nic prawie nie jadła. Bóle ja zabijały... teraz lepiej, ale puchna jej nogi. Chemia przerwana ze wzgledu na stan zdrowia... Miał byc 2 tyg temu 6 wlew... Teraz tylko przeciwdziałanie bólowi zostało.
Boje sie teraz juz tego najgorszego :(... ma miec tomograf, ale jakis problem bo nie maja jak jej przewiesc... ehhh znowu pod gorke.
Mama choruje od stycznia... przez pół roku czuła sie bardzo dobrze, az do zółtaczki ktora wystapiła w czerwcu... Nie wiemy co sie dalej wydarzy.. ile zostało czasu??? Ja dopiero bede u mamy za moesiac, a czas na wage złota :(
Anetan nie jest dobrze i musicie nastawic sie na najgorsze...A jesli opusci szpital ...to cieszyc sie kazdym dniem..bo ta choroba widac atakuje coraz mocniej...
Ale wciaz trzeba miec nadzieje i byc z mama w kazdym momencie..Trzymaj sie...
Anetan jedz do mamy. Rzuć wszystko i jedz do domu.
Pochowałam swoją mamę w zeszłym tygodniu i mowię Ci szczerze jedz bo warto. Te ostatnie chwile z mama sa na wagę złota.
Nawet nie wiecei jak chciałam juz jechac do Pl... Psychicznie strasznie sie z tym czuje... Jak wiezien... niestety moge leciec dopiero za miesiac... nic nie dam rady zrobic to jest najgorsze...
Czytałam teraz o tej opuchliznie nog... czy mama mogłaby moze podkładac pod nogi jakis wałek, zeby je miec jak lezy wyżej?
Mojej cioci nogi smarowałam żelem na opuchliznę związaną z żylakami, a nogi miała przez cały dzień dosyć mocno uniesione do góry. Stopy, które były spuchnięte najbardziej(chociaż opuchlizna była aż do ud) smarowałam także codziennie kremem, skóra robiła się wtedy mniej napięta i bolesna. Wszystko to za radą pielęgniarki z hospicjum.
Oczywiście były to działania czysto objawowe, chociaż opuchlizna po takich zabiegach ładnie schodziła, ale tylko do momentu gdy opuściła nogi w dół. Prawie natychmiast wypełniały się płynem niestety;/. Taki obieg zamknięty. Ale ciocia miała poczucie, że nawet na tym etapie choroby wciąż coś robimy. No i skóra nie popękała co zdarza się przy silnych obrzękach limfatycznych, a co zapewne stanowi dodatkowy, niemały problem.
Z całym szacunkiem, decyzja należy do Ciebie ale co we współczesnym świecie stoi na przeszkodzie, żeby wrócić do Polski w ciągu kilkunastu godzin, już nie wspominając o dniach? Jedno to to, że nigdy nie pogodzisz się z tym, że nie wróciłaś, drugie to to, że Twoja mama zwyczajnie potrzebuje Twojej obecności w tej chwili.
_________________ www.rjforum.pl - Nowotwór jądra to nie wyrok! Masz wątpliwości? Dowiedz się więcej!
Mysle jak Vioom...bedziesz zalowala ze nie powiedzialas ostani raz mamie jak bardzo ja kochasz....i bedziesz miala wyrzuty sumienia...
Postaraj sie,stan na glowie...i pomysl co by ona dla Ciebei zrobila???
Moze nie zostal jej miesiac,moze tylko tygodnie,,a moze wiele miesiecy..ale nie wiesz jak bedzie....Oby bylo to jak najdluzej....
Droga anetan, mysle jaki inni, zrobisz co bedziesz uwazala za sluszne, ciezko przwidziec co sie wydarzy..
Dwa miesiace temu kiedy odchodzila moja Mama rzucilam wszystko i z dnia na dzien przylecialam. Mialam to orgomne szczescie, ze udalo mi sie z nia spedzic te dwa ostatnie dni (wtedy o tym nie wiedzialam), ale to tylko dlatego, ze cos mna ktnelo, ze chocby nie wiem co to musze teraz leciec..
Prawie stracilam prace, nie mialam pieniedzy, sama bylam chora, ale nie wyobrazam sobie gdybym mogla postapic inaczej i nie byc przy Mamie, nie wspierac jej w tych ostatnich chwilach. I jak bardzo okrutne sa te chwle, to to, ze dane mi bylo zdazyc, zobaczyc jej usmiech i powiedziec kocham ostatni raz, pozwala mi teraz 'jakos' isc do przodu.
Nie wiem gdzie mieszkasz, ale jesli w UK to moze moge Ci jakos pomoc??
Pozdrawiam cieplo
_________________ "... Jedną duszą tak wiele ubyło..."
Mama 27.01.1961 - 22.07.2014
Udało mi sie dzieki wielkiej wyrozumiałosci ludzi lece do mamy z córeczka nie 1.11 a juz za 2 dni...
Mama juz wie, ze to bedzie koniec walki...nie moze sie pogodzic z tym,dzis rano lekarz jej odebrał nadzieje :(, ze lepiej nie bedzie, ze nie bedzie chodzic... a miała tyle planow...
Jest na morfinie nadal na oddziale leczenia bólu, ale maja ja wypisac do domu, bo jak powiedzieli swoj cel osiagneli. Jutro bedzie decyzja onkologów.
Brat juz zapisał mame do domowego hospicjum. Mama ma spuchniete nogi do kolan, podobno je to co daja w szpitalu,chodzi do łazienki ale z pomoca,mowi jasno, ale bez emocji pewnie przez te wszystkie leki ...
.... Boje sie...
Anetan jak ludzie nie moga byc wyrozumiali w tej sytuacji?Ciesze sie ze Ci sie udalo bo moze mamA wlasnei czeka na ciebie aby sie pozegnac...Nawet jesli lecisz tylko na kilka dni,to powiedz jej wszystko o czym chcialas jej powiedziec a nei mialas okazjii...
Poprostu badz i podziekuj jej za wszystko etc....
Ona wie ,ze juz duzo jej nie zostalo czasu dlatego to bedzie dla niej pozegnanie...
Badz silna....dla niej wazne bedzie ze bedzie miala Ciebie i swoja wnuczke przy sobie...
Trzymaj sie MOCNO.....
Dziekuje za wsparcie...
Mame widze od piatku (dzis wtorek)... stan z dnia na dzien gorszy.
Mama lezy na oddziale paliatywnym i leczenia bólu.... niedługo ja wypisza... niestety nie bedzie miała stałej opieki w domu, wiec załatwiam hospicjum :(
Niestety przyplatało sie szpitalne zapalenie płuc, wiec jest antybiotyk.
Mama nie chodzi od soboty, nogi mimo owijania bandazami i masazowi dalej mocno opuchniete,brzuch tez rosnie...ma juz cewnik,problemy z wypróżnieniem, czesto sie jej odbija... narazie je moze wolno i po troszku ,ale wazne, ze je. Tylko, ze jest wychudzona od głowy do pasa, a w dół opuchnieta... W dzien czesto przysypia, idze ze sie meczy.
Pojawiły sie dusznosci i tłumaczy sobie, ze to od astmy (chorowała na nia od 25 roku zycia, a po 40 stan sie ustabilizoał i nie dokuczała jej ta choroba...) Chce sie konsultowac, ze swoja lekarka - pumologiem... nie mozna jej wytłumaczyc w żaden sposób, ze to pewnie z jej terazniejszej choroby te dusznosci, a moze z leku... Uparła sie, zeby szukac jej lekarki, ze moze ona zna kogos kto jej pomoże :(
Najgorszy własnie w tym wszystkim jest jej stan i kondycja psychiczna. Pare dni temu została poinformowana przez psychologa, ze to juz koniec leczenia, ale ona wypiera to całkowicie... dalej planuje...
Nie wiem, czy na tym etapie powinno dojsc do niej, ze juz nadzieji nie ma... ogolnie jest zamet, bo odwiedza ja kilka osób i widze, ze kazdy ma inne nastawienie do niej... jedni ja poklepuja "trzymaj sie, zdrowiej, bedzie ok, jeszcze zobaczysz"... inni rozmawiaja na tematy inne, omijajac jej chorobe i stan... a jeszcze inni troche uswiadamiaja ja, ze jest zle...
Lekarz prowadzacy poiedział, ze stan jest zły... i pozostaje czekac w domu, albo w hospicjum... narazie etap złości - bo jak jej sie tłumaczy, ze pumolog nie pomoze , bo przeciez teraz sie leczy onkologicznie ... to mowi, ze do grobu chcecie mnie szybko wpedzic :(... Ogolnie chce wszystkim sama zarzadzac (mama ma taki przyodczy charakter)... czyli niegodzi sie na cała sytuacje... z drugiej strony pogodziła sie z moim tata (sa po rozwodzie 5 lat) i najgorsze, bo planuje z nim przyszłosc... i nie dochodzi do niej, ze to co było to do nienaprawienia, a ze tata podał jej teraz reke to dla jej dobrego samopoczucia itp...
Moje pytnaie ile potra taki stan złosci... czy sama zrozumie co nadchodzi, czy trezba jej w jakis sposób pomoc....?
Co tu pisac stan fizyczny i psychiczny ciezki... i dla niej i dla nas.
Narazie staram sie spełniac jej zyczenia... gotuje kompot jabłkowy, bo lubi
Widzisz Anetan dobrze ze udalo Ci sie bo mamie juz raczej duzo nie zostalo...Jak widze z tego co piszesz zaczyna byc splatana,skoro uklada sobie zycie w myslslach z twoim tata mimo iz sa juz 5 lat po rozwodzie...Ona poprostu nie zdaje sobei sprawy do konca ze juz lepiej nie bedzie..Ale moze i dobrze ze wypiera te zle mysli,oczywiscie wy tez nei mozecie jej mowic ze to koniec....Musicie zadbac o jej psychike...Jesli to ze bedzie z Twoim tata daje jej nadzieje i szczescie niech tak bedzie..najlepiej nei negowac jej tego....
Poprostu wspierac ja i spelniac jej zachcianki,bo to moga juz byc ostatnie w jej zyciu...
Jesli mama wyjdzie do domu poproscie w Hospicjum o lekarza i pielegniarke ktora was odwiedzi i poda morfine etc..I starajcie sie o miejsce w hospicjum,jesli sami sie mama nei mozecie zajac...
A ty spedzaj z nia kazda chwile Aneta ...bo jak mowie duzo jej nie zostalo..Miejmy tylko nadzieje ze wyjdzie z tego zapalenia pluc....bo to najczesciej doprowadza do szybszego zgonu....
Trzymaj sie.....Teraz juz wszystko zalezy od Boga......
sie toczyc w koło jej.. przykre to , ale rozumiemy ze to taki etap...
Moja mama juz wie wszystko...co ja czeka... co nadchodzi... pani dr mi mowiła, ze ona wie, ale nie chce o tym rozmawiac...
Jutro zobaczymy co bedzie po tym rtg.
[ Dodano: 2014-10-16, 18:44 ]
Wczoraj rozmawiałam z pania Dr o stanie mamy... jest, zle, a miedzy wierszami wyczytałam to najgorsze, ze sie zbliza... myslałam, ze łzy zostawiłam daleko od Polski, bo w domu przepłakałam juz swoje... a jednak po rozmowie miałam gule w gardel i niestety pusciło. Załatwienie hospicjum narazie stoi w miejscu do jutra. Mama bedzie miała powtorke rtg, bo lek nie sa pewni czy zmiany osłuchowe to dalej od zapalenia płuc, czy przerzuty. Jesli zapalenie płuc przeszło,odstawia antybiotyk i mama bedzie mogła jechac do hospicjum w poniedziałek... ale pani dr w taki delikatny sposob dała mi do zrozumienia, ze moze tak byc ze do konca pozostanie w szpitalu... ze moze nie ma sensu jej wywozic w inne miejsce... juz sama nie wiem co robic?
Mama słabiej je - sniadanie ledwo poł kromeczki, obiad poł kubka zupy,kolacje tez podziubie, nutradrink, kawa i woda, kompot z jabłek.... strasznie ja meczy odbijanie. Dzis nawet pogoniła mnie do pielegniarek , zeby jej cos dały na trawienie, bo ona ma ochhote na obiad, a nie moze nic w brzuch wpakowac, bo taka pełna... brzuch coraz bardziej nabrzmiały, nogi tez...
Zrobiła sie mała rana odlezynowa... łapie ciezko oddechy po kazdej niewielkiej czynnosci.
Nerwowa jest, wulgarna czasami... zwłaszcza do mnie i brata... jak przyjdzie ktos inny zmienia ton...Goni nas za *pierdołami* do sklepu, ogolnie zycie ma sie toczyc w koło jej.. przykre to , ale rozumiemy ze to taki etap...
Moja mama juz wie wszystko...co ja czeka... co nadchodzi... pani dr mi mowiła, ze ona wie, ale nie chce o tym rozmawiac...
Jutro zobaczymy co bedzie po tym rtg. Dziewczynki trzymajcie sie!!!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum