zebrazebra8 bardzo przykre te wasze doswiadczenia ze szpitalem w Ligocie. Jak już marzena66 pisze dalsze postepowanie jest w dużym stopniu zależne od taty -od ogólnego stanu w jakim sie znajduje i od jego woli i życzenia.
Chemia paliatywna może złagodzić symptomy chorob taty ale go już nie wyleczy. Jest pytanie czy skutki uboczne są do zaakceptowania czy nie.
Ja bym skłaniała sie do dodatkowej konsultacji w Gliwicach, szczególnie ze wzgledu na fakt że obecny szpital całkowicie nie spełnił waszych oczekiwań.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
To bardzo trudna decyzja..... i to tato powinien ją podjąć, weźcie go do lekarza, niech mu wszystko wytłumaczy, niech wie na czym to polega, niech będzie świadomy i niech sam zadecyduje, nie obciążajcie swojego sumienia bo tak naprawdę nie wiadomo do końca jak byłoby lepiej. Decyzja musi wyjść od taty.
Co do ligoty mam podobne doświadczenia...Bałagan moja mama też dostała wynik grupy krwi innego pacjenta...Informacji o ciągle przekładanie operacji...Dopiero Jaworzno z dnia na dzień zrobilo operacje....A w Ligocie leżała i tylko nie jeść i co drugi dzień tylko sprawdzili po,kom bilirubina Iny a mama była pomarańczowa...
Moja mama po zespoleniu zyla rok przeszła chemię i i2lini i radio wszystko zniosła wzorowo...Zmarła ok 6,tyg po ostatnim wlewie nawet się nie zorientowalam że to agonia...
Azja czytałam Waszą historię, niestety już po doświadczeniach z Ligotą. Żałowałam, ze nie zapytałam wcześniej na forum jak tam jest. No trudno, było minęło. Podziwiałam Twoją mamę i opowiafałam o niej mojemu tacie... my jeszcze walczymy, każdy dzień jest bezcenny. Tata to pierwszym wlewie chce rezygnować z chemii.
Naprawdę nikt nie ma doświadczenia z tą chemią nab- paklitaksel? Bardzo proszę, wypowiedzcie się, jak Wasi bliscy znosili chemię. Tata po pierwszym wlewie bardzo osłabł i nie wiem, czy jest sens w to iść.
Tata po pierwszym wlewie bardzo osłabł i nie wiem, czy jest sens w to iść.
Paklitaksel ma skutki uboczne, wszystkie leki cytotoksyczne mają raczej okropne skutki uboczne, sama nazwa to tłumaczy ale nie leczona choroba nowotworowa ma jeszcze gorsze skutki.
Czy "jest sens w to iść" to trzeba ocenić ze stanu taty, wyników, czy nie leci morfologia i taty chęci na dalsze leczenie.
U nas bylo Tak samo...Walczcie do Konca.U nas Nie Dalo sie uratowac Taty Ale walczyl prawie 4 lata....Bylo bardzo ciezko.I zylismy w ciaglym Strachu .... Ale to byly jeszcze 4 lata z nim.Dzis mija 4 miesiace od jego smierci...a Ja Nadal Nie moge sie z tym pogodzic....
Dlatego walczcie.... ile jego cialo wytrzyma....bo to nierowna walka I z wiadomym koncem.
Trzymajcie sie.
Jeżeli chodzi o sam paklitaksel (bo jak rozumiem, nab paklitaksel jest ,,wersją" leku dla raka trzustki), to chyba jak pamiętam przyjmowała takie wlewy moja koleżanka z rakiem piersi i też ciężko to znosiła. Opinie na temat leku można znaleźć na stronie amazonek np. http://amazonki.net/dyskusje/read.php?271,662 oraz http://amazonki.net/dyskusje/read.php?154,159689 i jak tam czytam, to większość chorych pisze, że to skuteczna chemia, ale przeżycia po niej traumatyczne.
[ Dodano: 2017-05-06, 00:12 ]
Z tym, że przy raku trzustki nab- paklitaksel przedłuża przeżycie (statystycznie, bo każdy przypadek jest inny) o ok. 3-4 miesiące, więc ta skuteczność chemii jest mierzona inaczej, niż w raku piersi. Dlatego rzeczywiście może warto się zastanowić, czy męczyć Tatę, skoro tak źle to znosi.
_________________ Mamuś- rak przewodów żółciowych, trzy tygodnie walki od diagnozy
Mamuś- kocham Cię
Dzięki kochani. Tata poddał się jednemu wlewowi "na próbę". Źle to zniósł, a parametry wątrobowe poleciały strasznie. Do dzisiaj nie może dojść do siebie - jest słaby, nie ma wcale odporności. No niestety ten przeciwnik nie pozostawia żadnych złudzeń, nie daje żadnego pola manewru. Trzymajcie za nas kciuki, żeby tata pobył z nami jak najdłużej - każdy dzień jest po prostu bezcenny. Teraz, póki jest resztka sił i samodzielności.
Poszły parametry wątrobowe po ostatnim wlewie, może być, że wątroba odmawia posłuszeństwa albo wciąż są to skutki chemii.
zebrazebra8 napisał/a:
Czy to już koniec naszej walki?
Trudno powiedzieć, czy oprócz wymiotów coś jeszcze się dzieje?, po każdym posiłku są wymioty?, jak tato nie je też są wynioty zabarwione?
Tato walczy z trudnym przeciwnikiem i musicie być przygotowani na wszystko.
Niestety nie jest to dobry objaw, bardzo mi przykro. Pewnie Twój Tata też widzi co się dzieje i się martwi. Ja moją Mamę okłamywałam, że te krwiste wymioty to skutek uboczny zabiegów jakie robili jej w szpitalu, bo nie chciałam żeby się bała, a była naprawdę przerażona swoim stanem. Jesteśmy z Tobą myślami....
_________________ Mamuś- rak przewodów żółciowych, trzy tygodnie walki od diagnozy
Mamuś- kocham Cię
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum