Na pewno jeśli chcecie skutecznie walczyć z rakiem to pozostaje Wam tylko medycyna akademicka i sprawdzone metody walki z tym choróbskiem.
Super, że radioterapia przyniosła tacie poprawę nie wątpię, że podobnie będzie po chemioterapii. Niestety przeciwwskazaniem do chemioterapii może być jakikolwiek stan zapalny ale wierzę, że tata otrzyma chemię i odpowiedź nowotworu będzie dobra co da Wam jeszcze wiele pięknych chwil.
Pozdrawiam
Lekarz nic nie mówił dokładnie, nasza wizyta w poradni trwała może 3 minuty - lekarz był bardzo zniecierpliwiony, więc jak się domyślacie nie powiedział za dużo. Zdążył zapytać czy tata sie decyduje na podjęcie chemioterapii i powiedziiał tacie srogim wzrokiem, że już nie wstanie z wózka - tata płakał przez to 2 dni, po czym sam zaczął chodzić, gdzie myśleliśmy, że zostaje nam tylko leżenie w łożku. Lekarz chyba się pośpieszył w swoich osądach. Ale dzisiaj mówili na obchodzie - weszło to taty z jakiś 5-6 osób - może jakieś praktyki?? i mówili o 3 dniach chemii. Zobaczymy co będzie, na razie nie chcę zapeszać, bo nie wiadomo co w środku jeszcze się czai....
Ale po 1,5 miesięcznej walce z tą chorobą chciałam się pokusić o małe podsumowanie:
Koniec czerwca - diagnoza - płacz, niedowierzanie, pierwsza rozmowa z lekarzem, który wywrół tacie śmierc w połowie sierpnia. Zbieranie sił dla taty, żeby móc go wspierać.
Połowa lipca - pierwsze wywracanie się, przeżywanie, że tacie coraz gorzej, leżenie w łożku, trudny wyjazd na radioterapię 100 km od naszego miasta- bardzo miłe przyjęcie ze strony lekarza, pocieszanie, radość, że już następnego b edzie podane promieniowanie..
Koniec lipca, poczatek sierpnia - tata słaby, martwimy się, że będzie coraz gorzej
Połowa sierpnia - tata nabiera energii, chce chodzić, lepiej rozmawia, prawie cały dzień jest aktywny, nie śpi...Moja walka o szybkie przyjęcie do onkologa a następnie przyspieszenie o tydzień przyjęcia na oddział. Jak widać, tu trzeba cały czas wlaczyć!
W takiej sytuacji, człowiek się cieszy z każdego postawionego kroku, z samodzielnego skorzystania z toalety, z przejście do kuchni i posiedzenia tam z rodziną - nie myślałam nigdy, że takie rzeczy będą nas cieszyć.
Witajcie,
Zaczęlam szperać w necie, żeby się dowiedzieć czy chemioterapia w przypadu drobnokomórkowego raka działa równiez na mózg. Nie znalazłam jednoznacznej odpowiedzi, choć w niektórych materiałach otrzymałam info o tym, że nie działa chemioterapia na mózg. DSS w jednym swoim wpisie określiła, że jednak działa.
Czy ktoś wie coś na ten temat??
tak jak pisała ci DSS w DRP komórki są wrażliwe na chemioterapię, również przerzuty do OUN. W pierwotnych guzach mózgu np. czyli glejakach często stosuje się temodal, lek który przenika barierę krew-mózg. Takich leków jest bardzo mało. Niestety terapia wyjątkowo droga, stąd niewielu pacjentów ma szczęcie się w ten sposób leczyć. Z tego co się orientuję to leku tego niestosuje się w leczeniu DRP, ale, jak wspominano ci wcześniej, standardowa chemioterapia to najlepsze rozwiązanie. Życzę wam, by tata się zakwalifikował i ją dobrze zniósł.
pozdrawiam,
Łysy
_________________ jeśli masz zamiar chorować musisz być zdrowy i mieć pieniądze:)
Tata zakwalifikował się na chemioterapię - zobaczymy jak to zniesie......
Też bym sobie zyczyła żeby dobrze to zniósł, ale pewnie każdy by sobie tego życzył - marzenie każdego chorego i jego rodziny.
(...) Obecność przerzutów w mózgu stanowi istotny problem terapeutyczny. Ze względu na istnienie fizjologicznej bariery krew-mózg, centralny system nerwowy uznawany jest za „sanktuarium” farmakoterapii.
Obecnie przyjmuje się, że w przypadku przerzutów do mózgu bariera ta zostaje naruszona i wskutek tego niektóre leki mogą penetrować do tkanki mózgowej. Potwierdzają to obserwacje van den Benta, który przeprowadził analizę wyników badań oceniających skuteczność leczenia farmakologiczego przerzutów do mózgu. Stwierdził on, że leki (między innymi: tenipozyd, topotekan, karboplatyna, temozolomid), które w warunkach prawidłowego funkcjonowania bariery krew-mózg nie penetrują do mózgowia, u chorych z przerzutami do mózgu po ich zastosowaniu obserwuje się pozytywną odpowiedź w 30-40% przypadków.
Na podstawie danych z piśmiennictwa, jednymi z najskuteczniejszych leków stosowanych w leczeniu przerzutów do mózgu u chorych na DKRP są: tenipozyd, etopozyd, cisplatyna, topotecan. Zastosowanie tych leków pozwala na uzyskanie pozytywnej odpowiedzi u 66-82% chorych. Dalszą poprawę wyników u takich chorych obserwuje się po zastosowaniu leczenia skojarzonego z napromienianiem mózgowia.(...)
Zalecana kolejność (tak w leczeniu I linii jak i w wypadku nawrotu choroby w formie przerzutów do mózgu - wskazówki te zawarte są również w wytycznych Polskiej Unii Onkologii) to: 1. chemioterapia 2. napromienianie (jako radioterapia konsolidacyjna lub podjęta w razie niepowodzenia leczenia chemioterapią).
Wyłączne napromienianie ośrodkowego układu nerwowego dotyczy również chorych z pierwotnie chemioopornym DRP (ok. 10% pacjentów) oraz tych, których stan ogólny nie pozwala na leczenie cytostatykami.
pozdrawiam ciepło.
madziorek napisał/a:
Jeśli chory nie ma sił do podjęcia leczenia to oznacza, że poddał się, lub załamał.
Moim skromnym zdaniem, po prostu nie miał odpowiedniego wsparcia, zmęczyła go choroba, cierpienie (brak leczenia p/bólowego) a doping w walce był mierny. Moim zdaniem różne są motywacje chorych do walki z rakiem- jedni robią to dla siebie; inni dla najbliższych
U nas po staremu, choć może trochę lepiej - zawsze boję się mówić, że jest dobrze, żeby nie zapeszać - w każdym razie mój tata napewno w czasie tej swojej ciężkiej choroby czuje się lepiej, niż to lekarze mu wróżyli.
przytoczę naszą historię na dowód poparcia w/w zdań, które napisała Madziorek.
Mojego tatę i nas bardzo zaskoczyła choroba - początek choroby był bardzo przygniatający dla mojego taty - niedowład ręki, brak siły do chodzenia w wyniku przerzutów do mózgu. Jedni lekarza po cichu mówili, że to już koniec, Tata miesiąc, może dwa pożyje, że jeśli tata nie chodzi to nie będzie już chodził. Dostał jednak skierowanie na rasdioterapię - bałam się okropnie, że go nie zakwalifikują, bo już było ciężko - jednak przemiły lekarz pomógł nam i powiedział, że dadzą Tacie promieniowanie, bo jest jeszcze kontaktowy i będzie słuchał ich poleceń.
Tacie odpowiedział tylko, że gorzej mu będzie przez jakieś 2 tygodnie a potem już napewno nie będzie gorzej. Tata mówi - ok, co mi zostało, tylko sie boję, że będę wymiotował.
Lekarz mi powiedział, że zatrzymamy chorobę na trochę ale nie będzie poprawy neurologicznej żadnej. Tata przeżył mękę w szpitalu - daleko od domu, sam, pielęgniarki go zamkęły na łóżku, nie mógł sam jeść...Pierwszy raz tam płakał.... Ale przetrwał....
Dwa tygodnie po naświetlaniu idziemy do onkologa, ten zleca chemioterapię - tata mówi, że się boi, że w trakcie chemii umrze, lekarz mówi, że nie może dać gwarancji, że nic się nie stanie, dodatkowo mówi mu, że już nie wstanie z wózka - 3 dni przed chemią Tata staje na własne nogi i chodzi z naszą pomocą.
Idziemy na chemię - każą tacie czytać skutki uboczne chemii - Tata mówi, że nie będzie czytał, nieważne jakie są, że i tak mu nic nie zostało, więc nad czym się zastanawiać. Tata boi się szpitala - zostajemy z nim tyle ile potrzebuje żeby sie oswoić, każdego dnia ktoś z nim jest, żeby go wspierać.
Tata nie wymiotuje, nie ma bóli nic, dzień po chemii zagdląda do nas słońce - Tata wstaje na nogi, chodzi sam, podnosi lewą ręką w której był niedowład.
Także pomimo wielkich obaw u nas podjęcie leczenia opłacilo się, na razie nie ma skutków ubocznych. Zawsze jesteśmy przy tacie jeśli jest mu źle - jeśli płacze, płaczemy razem z nim, albo go pocieszamy i zajmujemy czym innym. Jeśli się śmieje, śmiejemy się razem z nim i tak codziennie. Pomagamy mu zmagać się z niepełnosprawnością w taki sposób aby nie odczuł tego jaki wielki cieżar. Tacie wszystkie formy leczenia ząłatwiałam ja, ale zawsze rozmawiałam z nim gdzie jedziemy i po co - nigdy nie powiedział, że nie pójdzie. Może poprawa nie będzie trwała długo, ale myślę, że warto było.......
Jaki jest minimalny poziom płytek we krwi, zeby podać chemię - tata miał ostatnio coś ponad 100, z tego co się zorientowałam todość mało, ale podali mu chemię.
Normalny poziom płyte to ok. 150-350 tys., jednak mój Tatao miał 140 tys. płytek i chemię mu podali. Są różne normy. MOja mama od lat ma problemy z płytkami i moja siostra też - generalnie oscyluje im w ok. 100-120 tys. i nic się nie dzieje, no ale one chemii na mają podawanej. Pewnie czy Twój tata dostanie zalezy od indywidualnej oceny dr i mam nadzieję, że zakwalifikuję Tatę do kolejnego cyklu!!!
Co do płytek, własnie tata jeszcze 2 miesiące temu miał 240 tyś, a przed pierwszą chemią jakieś 120 tyś - ale dobrze, że mimo to otrzymał chemię - ale widać małopłytkowość w postaci takich plam czerwonych, fioletowych utrzymujących się po wkłuciu. Mam nadzieję, że mu sie nie pogorszy nic - po weselu ma iść na badania i jeśli wszystko ok na chemię.
Witajcie,
chciałam się dowiedzieć czy dla chorego jak dla mojego taty można załatwić rehabilitację?? Jeśli tak to gdzie najszybciej taką pomoc możemy uzyskać??
Słyszałam ze w Hospicjum - pani która zapisywała mojego tatę mówiła, że jak potrzeba będzie to mają rehabiltację. Z tym że lekarka która była w naszym domu mówiła, że można podzwonić po ośrodkach w elblągu i może ze względu na chorobę obejmą tatę opieką szybciej.
Nie byłam przy rozmowie z lekarką, dlatego zamierzam się dopytac jeszcze w Hospicjum , ale chciałam się poradzić jeszcze Was.
W poniedziałek będzie pielęgniarka z Hospicjum i zobaczymy czy nam pomogą.
Mam nadzieję, że obejmą Tatę opieką rehabilitacyjną - bardzo na to liczy - bo nauczył się chodzić, rusza ręką, paluszkami więc wstąpiła w niego wiara, że jeszcze coś z życia ukradnie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum