Namawiam tatę na wizytę w poradni opieki paliatywnej. On nie chce nigdzie jechać , bo twierdzi że już nikt i nic mu nie pomoże. Co prawda poradnia jest 60 km od nas, ale póki tata jeszcze jest w jako tako dobrym stanie , chcę żeby tam jechał i poczuł , że się ktoś nim choć trochę zajmuje. Tata jest coraz słabszy, z trudem robi kilka kroków . Odwiedzam go często i widzę , że choroba szybko postępuje.
Namawiam tatę na wizytę w poradni opieki paliatywnej. On nie chce nigdzie jechać , bo twierdzi że już nikt i nic mu nie pomoże. Co prawda poradnia jest 60 km od nas, ale póki tata jeszcze jest w jako tako dobrym stanie , chcę żeby tam jechał i poczuł , że się ktoś nim choć trochę zajmuje. Tata jest coraz słabszy, z trudem robi kilka kroków . Odwiedzam go często i widzę , że choroba szybko postępuje.
Droga kruszyno,
czy udało Ci sie namówić Tatę na tę wizytę ? A jesli tak, to czy to pomogło ?
Na co właściwie można liczyć w takiej poradni ( czy to to samo co hospicjum ? ) i gdzie ich ewentualnie szukać ?
Życzę Ci dużo siły
Bardzo ciepło myślę o Twoim Tatusiu.
Na razie mi się nie udało. W takiej poradni może by mu jakie leki zmienili czy choćby porozmawiał z nim lekarz. Tata nie może w nocy spać , jest mu duszno. Z tego co mi mama mówiła to często jęczy, więc może go boli. Ale nic nie mówi. Na pytania mamy nie chce nic powiedzieć . Tłumaczę mu, że lekarz rodzinny tylko skopiuje recepty a nic nie dopisze innego . Postaram się go namówić , a jeżeli nie to prywatnie muszę ściagnąć jakiegoś dobrego lekarza
Tata źle się czuł . Miał bóle i duszno mu przy tej pogodzie. Udało mi się go zabrać do poradni paliatywnej. Lekarz przebadał Tate bardzo dokładnie i dopisał środki przeciwbólowe. No cóż zawsze to coś ... choćby od sfery psychiki. Chory widzi lekarza , ktory się nim zainteresował. Tata ma też dolegliwości ze strony serca i do końca nie wiadomo czy boli od nowotworu czy serca , a może tego i tego ? [/list]
Czytam posty forumowiczów , opisy walki z tą przeklętą chorobą . I niestety jakże często przegrywamy. Gdy ktoś pisze o odejściu bliskiej osoby, strasznie to przeżywam. Wiem , że i ja będę patrzeć jak mój tata gaśnie . Modlę się oby to było jak najpóźniej. Teraz cieszę się , gdy Tata w jakimś dniu lepiej się czuje , wychodzi choć parę kroków z domu. Gdy ma ochotę z nami porozmawiać gdy go odwiedzamy. Są to bardzo bardzo cenne chwile.
Pozdrawiam wszystkich i życzę dużo siły , zwłaszcza gdy musimy pogodzić się z tym czego zmienić się nie da ...
Jeżeli tata mój nie jest leczony na nowotwór , to czy ja mogę mu jakoś pomoc ?
Mam na myśli witaminy czy jakieś suplementy diety ? Tata pije leki zalecone przez lekarza, nic więcej nie ma. Czytałam tu o dietach , terapiach Garsona / ta raczej nie wchodzi w grę / i innych medykamentach . Tacie nic lekarz nie zapisał , żadnych wzmacniających witamin.
Co robić ?
Jakiś czas temu ktoś z forum zamieścił link do wprost gdzie opisana jest kachezja ( wyniszczenie nowotworowe ) i konkluzja po przeczytaniu tego artykułu jest taka, że lekarze nie przepisują nic na kachezję a to jest prosta droga do śmierci. Z wyniszczeniem trzeba walczyć i ja np. walczę z tym dając mamie nutridrinki. Moja mama od pół roku tylko chudła co jest typowym objawem kachezji teraz jak do jej diety wprowadziliśmy nutridrinki to mama przybrała na wadze 0.5 kg. Niby to nie dużo ale gdy przez ostatni okres mama tylko chudła to i te marne 0.5 kg to dla mnie dużo. Natomiast jeśli chodzi o witaminy to już od wielu osób i lekarzy również słyszałem żeby chorym nie podawać.
Dzięki za odpowiedz.
Mój tata bardzo schudł, około 20 kg. Ale od kiedy pije Megace przytyl kilka kg. Chociaż to jest troszkę optymistyczne.
Ale mimo to jest coraz słabszy , coraz gorzej śpi z powodu dusznosci , boli go coraz częściej.
Nie ma sterydów. Bierze wciąż te same leki. Lekarz w Poradni Opieki Paliatywnej dopisał tylko przeciwbólowe /pyralginę i eferalgan/ i to by było na tyle. Wątpię, żeby mi się udało teraz namówić tatę na lekarza. Na Poradnię namawiałam go ze 3 tygodnie.
Witam mój tata choruje na raka płuc z przerzutem do drugiego (pierwsze mu wycięli). Czuł się fatalnie bo też nie przyjmował witamin ale od stycznia przyjmuje kompleksowy zestaw i nawet lekarze się dziwia jak nadal przyjeżdża do nich, myślą sobie co on tu jeszcze robi?
W zasadzie są to drogie leki i trzeba się przejechac do Zakopanego ale dwa dni bez leku-gdy np jeden mu się skończy i tata nie wstaje z łóżka.
Mój tata nie jest w stanie funkcjonowac dłużej bez tych suplementów.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum