Ojj dzielna dzielna, ale dzielność to nie wszystko trzeba mieć siłe do walki a ta chyba się skończyła Jestem dzisiaj psychicznym wrakiem nie wiem co się stało tak nagle,mamusia taka słaba dzisiaj że masakra dosłownie Rano pojechaliśmy do Łodzi, tam ją przyjęli na oddział, miała naswietlania pierwsze ale tak opadła z sił że ledwo miała siłe mówić Normalnie mam czarne myśli, tak wiele przeszła, tyle wywalczyła, jeden zabieg, drugi zabieg, teraz naświetlania i teraz by się miało to tak zakończyć po takiej walce. Ale boję się cholernie, może to zbieg okoliczności ale mamusia nie dość ze słaba taka to tak jej dzisiaj duszno było ciągle i nie umiała sie ułożyć na łóżku bo ciągle jej niewygodnie, a ja już oczywiście dopatrywałam się zwiastunów śmierci Niby nic więcej sie nie dzieje ale ta słabość i duszność mnie niepokoiła bo to że się ułożyć nie mogła to jestem w stanie zrozumieć bo lezy już od tygodnia i wszystko ją boli od leżenia. Nie wiem, boje się dzisiejszej nocy, nie chce mi się normalnie odzywać, siedzieć, leżeć, nic mi się nie chce, jestem dzisiaj wykończona psychicznie a oczy od płaczu mam na zapałki. Wiem ze jest źle i że koniec zbliża się wielkimi krokami ale czy musi być to teraz? po takiej walce, po tylu cierpieniach związanych z zabiegami? Dzisiaj mama taka słaba ledwo siedziała wiec mówie "mamo, może zrezygnujemy z tych naświetlań, nie za wszelką cenę, jak nie masz siły to dajmy już spokój, nie rób czegoś na co nie masz kompletnie siły" a mama " chce tam iść" resztka sił, z wielkim bólem na twarzy jak się kładła na tym twardym łóżku do planowania ale nadal chce walczyc.
Wiem ze jestem podła w tym momencie ale dzisiaj już nie dałam rady i poddałam się - zawiozłam babcie do jej synowej (mimo iż tego nie chciała) bo nie daje już rady, możecie myśleć że jestem potworem, kocham moją babcie tylko serce mi pęka jak ona w pełni życia mimo iż ma 95 lat a moja mamusia umiera majac 59 lat , to jest silniejsze ode mnie i mimo iż bardzo ją kocham i jest z nami całe życie to nie daje rady patrzeć jaka ona rzeźka w porównaniu do mamusi wyniszczonej chorobą.
Przepraszam za te wywody ale musiałam się wypłakać bo same łzy to za mało
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
U nas dzisiaj ciężki dzień a właściwie tragiczny i nie wiadomo co przyniesie jutro Zabrakło mi już dzisiaj łez do płakania i po przepłakaniu połowy dnia czuje się taka wyciszona i pogodzona że sama sobie nie wierze, ale jutro od rana pewnie będzie kolejny stres. Mamusia dzisisj nie miała naświetlań niestety bo przespała cały dzień Rano dostała duszności spoczynkowej i lekarz zdecydował się podać morfine, a po morfinie mamusia zasneła i spała cały dzień do godz. 20. Zapytałam lekarza i pielegniarki czy ona sie obudzi a oni powiedzieli ze raczej już się nie obudzi, bo nie reagowała na nic kompletnie. Więc zdecydowałam wezwać księdza, pomodlił się , nasmarował olejkami ,mamusia otworzyła oczy , popatrzyła na niego takim pijanym wzrokiem i zasneła ponownie. Potem po 20 sie obudziła to trochę mówiła od rzeczy,wymieniała miesiące po kolei , nie bardzo wiedziała co się dzieje, chciała wyciągać cewnik, ale po chwili doszła do siebie, gadała z nami normalnie, złapała nas (mnie i brata) za rece, poprzytulała,podziekowała za księdza , a wrecz dumna była ze tak się zachowałam, głaskała mnie za to po głowie (nie pamietała ksiedza ale jej powiedziałam ze był). Nie pozwolili nam zostac dłuzej na oddziale bo leza tam 4 osoby oprócz mamy na sali i powiedzieli że będą sie tamci czuli skrępowani Nie wiem co przyniesie jutro, czy ta nagła poprawa to "cisza przed.." czy stanie się cud, nie mam pojęcia ale lekarze sami są w szoku że mama się wybudziła i że tak dobrze wyglada, zarumieniona i kontaktowa i o 21 chciała jeszcze iść na naświetlania.
A ja mam wrażenie że jestem w jakimś śnie z którego lada chwila się obudzę Mało tego boję się o mojego brata, on zupełnie sobie z dzisiejszą sytuacja nie umie poradzić, jest w strasznym stanie psychicznym, bo lekarz powiedział że mama się nie obudzi i on to strasznie przeżył a tu nagle się obudziła i on nie może znieść tego strachu i tego czekania co przyniesie nastepny dzień,nastepna godzina a właściwie w obecnej sytuacji to nawet minuta Ja mimo iż panikuje na widok krwi, to staram się zachować trzeźwość umysłu i nie poddać się panice a starać się być z mama w tych chwilach a on biedny nie potrafi boi się z nią zostać nawet na chwilke sam, boi się że mama umrze w jego obecności nie daje rady a ja nie potrafie mu pomóc
Przepraszam za błędy, jak zwykle się tłumaczę ale nie mam siły na sprawdzanie, wybaczcie...
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Może jeszcze dodam, że do pogorszenia i narastania duszności (chora przecież ma tracheostomię, powinno zatem być lepiej) być może - lub najprawdopodobniej - doszło na skutek infekcji. Zaniedbano mamę Marzeny w szpitalu, w którym przebywała do niedzieli - nie podano na czas antybiotyku. A prosiłyśmy... (odmówiono - bo taki kolor wydzieliny to "od guza" ). Stan pogarszał się od kilku dni, narastała wydzielina i zaczęła zmieniać kolor na żółty, a nawet zielony. Pojawił się przykry zapach. Ewidentne zakażenie!
W Łodzi podano antybiotyk natychmiast. A nawet dwa jednocześnie. Jednak mogło już dojść do zapalenia płuca (jedynego). Infekcji sprzyja zatorowość - więc i to najpewniej się dołączyło (wysokie D-dimery).
Było to niepotrzebne i wyniknęło z zaniedbania lub niewiedzy w poprzednim szpitalu.
Teraz może to pójść w każdą stronę - albo poprawa się utrzyma (i będzie dalsza), albo nie uda się opanować masywnej już zapewne infekcji.
Każdy dzień może przynieść zupełnie inny obrót spraw...
Jednak... dum spiro, spero.
I... wszystkim chorym życzę takiego dziecka, jaką - córką - jest Marzena.
Z każdą chwilą umacnia się we mnie szczere przekonanie, że Marzena to prawdziwy bohater. Fakt, walczy w wyimaginowanym poczuciem winy, ale to niestety normalny element tego typu zmagań; dotyka niemal każdego. Poza tym to prawdziwy Gladiator... I nie wiem czy wykorzystuje wiedzę jaką ma, czy robi to intuicyjnie, ale wszystkie decyzje podejmuje trafne. Tak w dziedzinie zapewnienia mamie najlepszej z możliwych opieki medycznej, jak i psychologii - jest dla swojej mamy prawdziwym wsparciem, ale i do końca umożliwia jej dokonywanie wyborów.
To anioł i wielkie życiowe osiągnięcie swojej mamy.
Musiałam to napisać, bo zbiera się we mnie już od wielu dni.
DumSpiro-Spero dziękuję aż mi się łezka zakręciła po przeczytaniu. A moje zachowanie wynika chyba z wiedzy jaką zdobyłam na tym forum, za co dziękuję
Zaraz jade do mamy ale coś czuję że nie jest za dobrze miała puścic sygnał jak wstanie a skoro nie puściła tzn. że nie ma siły bo raczej nie śpi do ej godziny w szpitalu
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Przytulam Cię ogromnie. Więcej nie jestem w stanie, bo od płaczu nie widzę na oczy.
U nas też tragicznie więc płaczę i za mojego tatę i za twoją Mamę...
Boże, proszę, daj Marzence i Jej mamie jeszcze troche radosnych, spokojnych dni...
Marzenko, tak bardzo bym ci chciała pomóc.............. Mogę cię tylko zapewnić, że o was myślę i serce mi pęka , kiedy czytam jak twoja mamusia walczy o życie . Trzymaj się kochana
_________________ Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum