Czasami nam się wydaje, że nasi chorzy nie słyszą czy też nie rozumieją, co do nich mówimy, ale trzeba rozmawiać jeśli tego chcą. Ja nawet jak miałam wrażenie, że mama mnie nie słyszy siedziałam, głaskałam po ręce i mówiłam to co chciałam powiedzieć, przekazać, podziękować, wesprzeć. Podobno słuch wyłącza się jako ostatni więc warto mówić, nawet jak tego nie słyszą to myślę, że czują naszą bliskość i miłość a to w tym czasie jest takie ważne.
Jak czytam Twój ostatni post to jakbym czytała o mojej mamie. Totalnie w swoim świecie, najchętniej cały czas bym spała. Szczerze - powiem Ci, że wole to jakby była w pełni świadoma psychicznie. Widzę po niej, że nie do końca wie co się dzieje i dla mnie to jest plus w tej sytuacji, ponieważ sobie nie zdaje sprawy z tego jak jest poważnie. Jakby psychicznie wszystko funkcjonowało perfekcyjnie to pękałoby mi serce, że muszę przekazać takie informacje, że będzie sobie 100 procentowo zdawać sprawę, że jest źle.
Wiem, że to dziwne, ale ja mam przeczucie, że w naszych sytuacjach takie wyciszenie to błogosławieństwo. Nie myśl tyle o tym, przez jej głowę na pewno nie kołatają się negatywne myśli i spory z samym sobą na temat być czy nie być.
Ważne, żeby być przy niej, opowiadać, jak zapyta to odpowiadać a przede wszystkim żeby NIC nie bolało. Ja już zaakceptowałam tę sytuację i codziennie do mamy przychodzę z sercem na dłoni jak jej ulżyć, rozbawić chociaż na chwilę. Już nie denerwuję się na nią, że coś źle powiedziała, totalnie jej odpuściłam i czuję taki spokój, że jestem przygotowana.
Ważne, żeby być przy niej, opowiadać, jak zapyta to odpowiadać a przede wszystkim żeby NIC nie bolało. Ja już zaakceptowałam tę sytuację i codziennie do mamy przychodzę z sercem na dłoni jak jej ulżyć, rozbawić chociaż na chwilę.
Wiem..też mam takie podejście, trochę się czuję czasem, jakbym się z nią na role pozamieniała, ale to chyba normalne, skoro biedna tylko leży i wszystko przy niej trzeba robić.
Sama nie wiem jak określić jej stan. Na pewno jeszcze życie i nadzieja się w niej tlą! Ale z drugiej strony leży w tym łóżku i prawie całymi dniami śpi. Trochę jej się mieszają dni tygodnia, zazwyczaj nie wie jaki mamy miesiąc, ale ogólnie bieżące sprawy pamięta i tak samo kontaktuje inne, ważniejsze daty. Nawet ostatnio jak rozmawiała ze znajomym to mu powiedziała cytuję "jak w lipcu przyjedziecie to mam nadzieję, że do tej pory wydobrzeję" i jeszcze narzekała mu, że jak po radioterapii się dobrze czuła, to wypominałam jej, że pali papierosy jak szalona :D To tyle jeśli chodzi o kontakt logiczny. Z jednej strony ta jej wypowiedź świadczy o tym, że ona ma ciągle nadzieję i hmm..ja też ją ciągle mam, chociaż wiem, że to absurdalne. Ale nie umiem inaczej i tak samo cała reszta naszej rodziny.
Bóle głowy w sumie ustały, chociaż przy liczbie leków jakie mama bierze, to chociaż tyle dobrego. Sterydy w dawce 5 mg. Wymioty się pojawiają sporadycznie. Apetytu nie ma za bardzo, ale co robimy do jedzenia to chociaż w małych ilościach mamuśka w siebie wciska, a nawet ostatnio ma jakieś swoje zachcianki pierwszy raz od dawna, co mnie bardzo cieszy. Gdyby ona jeszcze w ogóle mogła stanąć na nogi, to byłoby genialnie..
_________________ Jest taki ból o którym lepiej nie mówić, bowiem najlepiej wyraża go milczenie... 23/06/2015 [*]
Trochę czasu minęło odkąd tu pisałam. Było stabilnie, wiecie? Mama ani razu nie wstała na własne nogi, ale co dzień taki był zamiar, mieliśmy nadzieję, że w końcu będzie jakiś lepszy dzień, jakiś progres, że nie będzie taka śpiąca. No i ostatnio nawet się zdarzyło! Mama była taka pobudzona, nawet chciała wreszcie spróbować usiąść na wózek, niestety sama nie dałam rady jej podnieść i na nim posadzić, ale ważne, że w końcu miała chęci. Potem niestety pogłębiał się taki brak kontaktu- pewnie następstwo tego przerzutu w głowie. Dużo bredziła, mieszały jej się dni, takie gadanie od rzeczy, ale to też nie było najgorsze.
W środę ją jeszcze całą umyłam z jej pomocą, tzn. sama siedziała, sama się przewracała z boku na bok, żeby mi ułatwić, wszystko ok. W czwartek dostała takich bóli brzucha, że Tramal nie pomagał, nie dała się dotknąć nawet. Zadzwoniłam po karetkę i ją zabrali- z uSG wynika, że kolejne przerzuty na jelicie się pojawiły. Poszła w ruch morfina, kroplówki, a mama bredzi bardziej niż zwykle. Myśli, że jest w domu, plącze jej się czas, wraca do dzieciństwa, wspomina zmarłych znajomych czy rodzinę tak, jakby jeszcze żyli i takie to przykre strasznie. A dzisiaj się popłakała i wykrzyczała, że ona chce do domu i koniec. Mam rozmawiać z lekarzami w poniedziałek i ją zabiorę, jak pozwolą. Myślicie, że jest możliwość, żeby pielęgniarka przyjeżdżała dawać kroplówę i zastrzyki? Bo sama przecież nie będę mogła. Radziłam sobie do tej pory z opieką nad mamą w 100%, ale teraz zaczynam mieć wątpliwości czy dam radę, bo jednak teraz się pogorszyło. Teraz ona nawet nie będzie sama siedziała przy myciu, bo tak to sposób już miałyśmy wypracowany na wszystko, heh.
_________________ Jest taki ból o którym lepiej nie mówić, bowiem najlepiej wyraża go milczenie... 23/06/2015 [*]
A jesteście pod opieką hospicjum? to by była najlepsza pomoc, samej ciężko, choć możliwe. Pielęgniarki z HD pokażą jak w prosty sposób umyć mamę, przebierać, zmieniać pościel, to bardzo przydatne porady przy osobie leżącej. Z kroplówkami ostrożnie, to musisz ustalić z lekarzem, zresztą i zastrzyki i kroplówki jeśli takowe zleci lekarz też nauczą jak dawać i jak wszystko obsługiwać.
Nie chcę Cię przestraszyć ale stan mamy chyba się pogarsza, może to wynik przerzutów do mózgu takie obrazy osób nieżyjących, nie wiem ale u nas zawsze zapowiadały to najgorsze, przepraszam że tak piszę ale mam tego przykłady w mojej rodzinie, obym się myliła.
A jesteście pod opieką hospicjum? to by była najlepsza pomoc, samej ciężko, choć możliwe. Pielęgniarki z HD pokażą jak w prosty sposób umyć mamę, przebierać, zmieniać pościel, to bardzo przydatne porady przy osobie leżącej.
Ja się źle wyraziłam- mama od kwietnia jest już leżąca i to wszystko co mówisz, to ja już robiłam do tej pory i dawałam sobie sama radę- wypracowałyśmy takie sposoby, że szybko i sprawnie mi to szło. Tylko chodzi o to, że mama do środy jeszcze jak ją podciągałam do pozycji siedzącej, to ona sama siedziała i wtedy wiecie- na siedząco się szybciej "górę" umyło, mama zjadła spokojnie itd., a teraz to nie wiem czy ja sama dam radę na leżąco ją umyć. Muszę jakiś nowy sposób wypracować, bo to będzie więcej siły wymagało. Swoją drogą ja taka młoda, a już czuję, jak mi krzyże siadają od tego dźwigania, masakra.
marzena66 napisał/a:
Z kroplówkami ostrożnie, to musisz ustalić z lekarzem, zresztą i zastrzyki i kroplówki jeśli takowe zleci lekarz też nauczą jak dawać i jak wszystko obsługiwać.
No właśnie i to jest najważniejsze. Nie chcę mamie w domu zaszkodzić, chcę żeby miała lepiej niż w szpitalu, czyli ten sam zasób medyczny, ale rodzinę wokół.
marzena66 napisał/a:
Nie chcę Cię przestraszyć ale stan mamy chyba się pogarsza, może to wynik przerzutów do mózgu takie obrazy osób nieżyjących, nie wiem ale u nas zawsze zapowiadały to najgorsze, przepraszam że tak piszę ale mam tego przykłady w mojej rodzinie, obym się myliła.
Ona nie ma jeszcze omamów, że widzi te osoby, ale po prostu mówi o nich i wspomina, tak jakby żyli. Np. pyta się czy chcę jechać spać do babci, która nie żyje dłużej, niż ja jestem na tym świecie..Dużo bym dała, żeby chociaż przez chwilę była świadoma i zrozumiała, jak bardzo ją kocham i nie chcę jej tracić, ale też zdaję sobie sprawę z tego, jak jest.
Zaskakujące jest dla mnie, jak wiele człowiek jest w stanie dźwignąć i nie pomyśleć sobie, że to już koniec, że więcej się nie da. Bo jak rzucałam pracę i wiedziałam, że z mamą jest źle i muszę się nią zająć, to wydawało mi się, że jest nie za dobrze, ale jak teraz- pogorszyło się i myślę o tych chwilach np. sprzed miesiąca, to bym powiedziała, że wtedy było super. A z kolei wiem, że jak jeszcze się znowu pogorszy (chociaż oby nie..) to o tych dzisiejszych chwilach będę myślała, że jeszcze nie było tak źle, mimo tego, że teraz strasznie się boję i nie wiem, jak damy sobie radę.
Trochę brzmi to jak bełkot, wiem, ale myślę, że wiecie co chciałam ująć w słowa.
_________________ Jest taki ból o którym lepiej nie mówić, bowiem najlepiej wyraża go milczenie... 23/06/2015 [*]
Widocznie stan mamy jest na tyle poważny, że nie chcą wypuścić do domu, nie ma stabilizacji. Gdyby mama była w jakiś sposób ustabilizowana to znając nasze realia od razu by mamę wypisali.
Mamusia odeszła dziś o 7 rano. Nie zdążyłam się z nią dziś zobaczyć. Nie dociera to do mnie chyba. Mam żal do siebie, bo wczoraj byłam u niej od rana i jakoś po 17 pojechałam do domu, zamiast zostać z nią jak najdłużej. Chyba chciałam wierzyć, ze to jeszcze nie koniec.
_________________ Jest taki ból o którym lepiej nie mówić, bowiem najlepiej wyraża go milczenie... 23/06/2015 [*]
Widocznie mama chciała odejść bez Twojej obecności. Czasami tak bywa, że chorzy czekają jak nas przy nich nie ma, czasami jest na odwrót. Nie rób sobie wyrzutów sumienia, to nic już nie zmieni, tak widocznie musiało być. Byłaś wspaniałą córką, która cudownie się mamą opiekowała do końca i mama to wie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum