Chanel, dla moich znajomych moja choroba to był wręcz szok. Zawsze byłam stawiana za przykład jak dbać o profilaktykę zdrowotną w czasach natłoku zajęć zawodowych i domowych. Corocznie nie bacząc na NFZ w okolicy Mikołaja robiłam sobie prezent i sama sobie zlecałam badania typu - cytologia, usg piersi, rtg płuc, usg jamy brzusznej, badanie krwi łącznie z hormonami typu kortyzol, tarczyca i płciowe oraz profil wątrobowy. Tak od kilku lat. W 2011 też. Było ok. Od połowy grudnia a więc w sumie niedługo po w/w badaniach pojawił mi się guz na szyi i lekko pobolewało mnie po tej stronie gardło. W związku z tym, że to koniec roku ciężki czas w pracy, święta, prezenty dla dzieci, sprzątanie, zakupy itp sprawy, które każdy zna - postanowiłam poczekać aż się coś z tym gardłem wyklaruje. Sytuacja była jednak stabilna więc około 10 stycznia 2012 roku postanowiłam działać. Doczytałam w literaturze i poszłam na wizytę do laryngologa. Przerysowałam sporo moje dolegliwości łącznie ze szczękościskiem, którego nie miałam i diagnostyka poza NFZ oczywiście poszła migiem. 16 stycznia byłam po wynikach biopsji, że są tam komórki podejrzane o komórki rakowe....
Świat się zawalił.
Już nic nie jest takie jak było.
O kurcze ... Szok faktycznie! W takim razie nie wiem, jakie jeszcze badania trzeba by było robić, żeby czuć się trochę pewniej.
No tak, po czymś takim już nic nie jest takie samo... Wszystko się zmienia...
Naprawdę strasznie mi przykro ...
Proszę o Wasze opinie, rady, doświadczenia. Od dwóch dni mam jamę ustną pełną krwawych wybroczyn. Są na bokach języka i wewnętrznych ścianach policzków. Wygląda jakbym szkło jadła. Na rękach w dwóch miejscach jakby żyły pękły same z siebie.
Z objawów wnioskuję, że to zbyt mała liczba płytek krwi. Wyniki z połowy listopada były na poziomie jak pamiętam około 125 10e3/ul. Pewnie więc spadają, ale co z tym robić?
Jak zahamować? Czym sobie poprawić płytki i co istotne czy ten stan wymaga lekarza?
Z pewnością jest to następstwo radioterapii, płytki z badania na badanie wykazywały tendencje spadkowe. Obecnie badań nie robiłam 1,5 m-ca.
Możecie coś podpowiedzieć?
Wyniki z połowy listopada były na poziomie jak pamiętam około 125 10e3/ul.
125 tys./mm3 to jest poniżej normy, ale nie zbyt niski poziom płytek. Przy takiej ilości nie powinno być wybroczyn. Ale to było kawałek czasu temu i jak sama przypuszczasz mogło się zmienić.
sara napisał/a:
Jak zahamować? Czym sobie poprawić płytki i co istotne czy ten stan wymaga lekarza?
Samemu poziomu płytek nie da się poprawić. Ilość płytek można poprawić poprzez przetoczenie krwi, jeśli będą ku temu przesłanki.
To wymaga lekarza (powinnaś dostać skierowanie na morfologię krwi oraz pomiar krzepliwości krwi)
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Tak, Tak Saro, powinnaś udać się do lekarza. Może jestem przewrażliwiona, ale ja, jako "osoba towarzysząca" na wizytach u lekarza ( mąż i tato) zawsze wspominam o nawet najdrobniejszych dolegliwościach. Z twojego opisu wynika że badania miałaś kilka tygodni temu więc warto byłoby sprawdzić jak się przedstawiają teraz. i trzymam kciuki żeby wyszły prawidłowo:)) pozdrawiam:)
Piszę w imieniu Sary Sara trafiła do szpitala (w Rzeszowie na Hematologię), ponieważ miała 4 tys./mm3 płytek. Po przetoczeniu 1 'worka' płytek(przetoczono w nocy ze środy na czwartek) poziom płytek wzrósł do poziomu 8tys./mm3 (trochę słaby odzysk ) - badanie morfologii wykonano po 3 godzinach od przetoczenia.
Sara dostaje 80mg encortonu dziennie (2 razy po 40 mg).
Przetoczono kolejny 'worek' płytek (wczoraj wieczorem o godz. 16.00). Nie zrobiono do tej pory morfologii krwi. Także nie wiadomo jaki jest teraz poziom płytek.
Sara, źle się czuła w nocy (prawie że omdlenie).
Szpik kostny jest 'czysty' (przez co rozumiemy, że nie ma historii nowotworowych w szpiku).
trudno jest Sarze uzyskać jakieś informacje od lekarza. Nie czuje się się pewnie, nie wie czy jest dobrze prowadzona. Nie wie na co zwrócić uwagę. O co zapytać.
Czy ktoś mógłby coś doradzić? Prosimy.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Mam taką nadzieję. Choć moim skromnym zdaniem poziom płytek 12 tys./mm3 to nadal mało. Ale ...
Już nie będę dyskutować w wątku Sary. Jeśli będzie trzeba, to będę przekazywać informacje lub pytania od Niej. Być może Sarze uda się samej napisać.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Po 7 miesiącach od radioterapii efekt małopłytkowości może się jeszcze utrzymywać ale do tego dołożył się pewnie jeszcze inny czynnik np. Helicobacter pylori. W tym kierunku trzeba zrobić badania...
Sara nadal jest w szpitalu. Płytki wzrosły do 50 tys./mm3. Dostawała sandoglobulinę (chyba przez dwa dni) i ma jeszcze dostać. Oraz cały czas bierze encorton.
Sara prawdopodobnie pozostanie w szpitalu przez najbliższy tydzień na obserwacji, jak będą zachowywać się płytki gdy tylko będzie brała encorton.
To tyle wieści merytorycznych od Sary. Przepraszam za zbyt małą precyzyjność.
Sara gdy tylko będzie mogła za pewne umieści więcej informacji bardziej merytorycznych.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Witam Was kochani i dziękuję za opiekę nad wątkiem Justynie i Basi. Tak jak Justynka napisała trafiłam na hematologię z niską ilością płytek obecnie mam ich 50 tyś czyli prawie nadpłytkowość .
Podobno jest to tzw efekt teatralny po podaniu santoglobuliny, który znika lub maleje po około miesiącu. Nie bardzo chciałabym w takim tempie wracać do szpitala, bo kto chciałby. Wróciłam do pracy, którą lubię i zaczęłam psychicznie lepiej się czuć. To ważne, ale nowy rok nowy szok. 2012 zaczął się rakiem, 2013 małopłytkowością. Co to jest bliżej poczytam, bo właśnie dostałam kompa, ale jak się z tego wylizać a co ważniejsze jak dociec przyczyny skąd ten gwałtowny spadek - tego nie wiem. Podobno i dla lekarzy często jest to magia. Nie ukrywam, że liczę na doświadczenia forumowiczów, którzy już nie jedno przećwiczyli.
Moje przypuszczenia to przebyte ostatnio zapalenie wirusowe czy zwał je półpaścem czy opryszczką. Mowa oczywiście o czynniku inicjującym tak drastyczny spadek, bo radioterapia dowaliła swoją drogą, ale nie na tyle aby przez 7 miesięcy doprowadzić mnie do stanu z 2 stycznia.
Interesują mnie Wasze zdania bardzo.
Nadto interesuje mnie jakie badania powinny zostać wykonane i jak powinnam być prowadzona aby doprowadzić do długotrwałej lub całkowitej poprawy stanu zdrowia.
Bardzo proszę o wpisy i pozdrawiam ciepło
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum