Po pierwsze: DZIĘKUJĘ ZA WSPARCIE, ZA KCIUKI... ZA TO, ŻE JESTEŚCIE!
Głupio było mi pisać w obliczu tak przykrych wydarzeń jak śmierć Mamy Kasi i Taty Jusi
, bo u nas troszkę bardziej optymistycznie...
Wyniku TK fizycznie przed sobą nie mam, wiem jedynie z relacji Taty, że nie jest całkiem beznadziejnie, podobno szanowny pan skorupiak nieco się zmniejszył (cokolwiek znaczy "nieco"). Onkolog jak zobaczyła Tatę (poszedł żeby wypisała jakieś papierki potrzebne do załatwienia świadczenia rehabilitacyjnego), to stwierdziła, że od razu robią Mu badania krwi, jak się okazało, że wyniki są w miarę dobre to podali Mu chemię. Z czego oczywiście bardzo się cieszymy. Planowana jest też radioterapia.
Daje to trochę nadziei, bo myśleliśmy, że w niedawne bożonarodzeniowe święta przyjdzie nam się już żegnać...
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!