Raczej zawał niż zator - szybko bijące serce "nie ma czasu" rozkurczyć się, żeby krew odżywiająca mięsień sercowy dopłynęła we właściwej ilości - mamy zatem niedokrwienie serca, czyli zawał. Zator jest związany ze stanami zwiększonej krzepliwości, które oczywiście też w chorobie nowotworowej występują.
astro, jeśli chodzi o pracę, to sama musisz podjąć decyzję. Z jednej strony - czy nie będziesz sobie wyrzucać, że wybrałaś "niezłe referencje" (czy będziesz pracować wydajnie, wiedząc, co się dzieje w domu?), a z drugiej - weź pod uwagę, że chorzy często czekają z odejściem na to, aż zostaną sami. To bardzo trudna decyzja. Najgorszym wyjściem byłoby podjąć ją, a potem żałować, że nie wybrało się drugiej opcji.
Może spróbuj postawić się w roli odchodzącego rodzica (mówisz, że jesteście z Tatą podobni) - jakiego postępowania oczekiwałabyś od swojego dorosłego dziecka?
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Astro, pozwolę sobie wtrącić kilka słów opierając się na własnych doświadczeniach z rodzicami, szczególnie z tatą, myślę, że relacja ojciec-córka, jest relacją szczególną, my córki jesteśmy dla naszych ojców całym światem, jesteśmy dla nich ideałami kobiet, mój tata chory na zaawansowane POCHP kilkakrotnie otarł się o śmierć i wiesz co, pomimo najlepszej opieki lekarskiej w tym czasie najbezpieczniej czuje się przy mnie, nie przy mamie, nie przy moim bracie, ale właśnie przy mnie, kocha moją mamę , kocha mojego brata, ale ja córka jestem dla niego kimś wyjątkowym, to działa w obie strony. Ja nie wahałam się odłożyć wszystkiego na póżniej i jestem pewna, że nigdy nie będę tego żałować. Jeżeli odłożysz plany zawodowe, może być tak, że w przyszłości trafisz na coś lepszego i bardziej satysfakcjonującego, a czasu którego zabraknie dla Twojego taty, kiedy podejmiesz decyzję o pozostaniu w pracy cofnąć się niestety nie da.Jeżeli jest tak, że decyzja o rezygnacji z pracy nie pozbawi Ciebie chleba, to myślę, że warto pobyć z tatą do końca.
Pozdrawiam, życzę dużo siły i podjęcia decyzji, która da Ci ulgę.
Barbara
Tata powiedział dziś pielęgniarce, że cały czas czuje niepokój (ale taki wewnętrzny, jakby niezależny od niego, coś w rodzaju niekontrolowanego odruchu), dręczą go mocne kołatania serca (puls powyżej 160 ud/min) także w nocy, odczuwa ból w okolicy klatki piersiowej i boli go ciało (jest b. chudy i wystają mu kości, więc to może to).
Tata dostaje cały czas 1000 ml płynów dożylnie, 200 mg fentanylu w plastrze co 2 dni, mama smaruje mu bojące miejsca maścią pośladkową.
Po dzisiejszym wyznaniu przez tatę, moja mama zadzwoniła do lekarza i zapytała, co można by i czy w ogóle jest szansa zrobić coś w tej sytuacji. Podczas rozmowy - jak mówi - zasugerowała podanie tacie silniejszych leków lub włączenie morfiny. I lekarz powiedział, że jutro przyjedzie pielęgniarka, założy tacie motylek i co 6h tata będzie miał podawaną morfinę (w dawce 5 mg - jeśli nie pomyliłam jednostek miary). Dodatkowo zalecił zwiększenie fentanylu do 250 mg/h.
No i moja mama ma teraz tzw. wyrzuty, że podświadomie nakłoniła lekarza do podania morfiny i że od tego tata będzie nieprzytomny i otumaniony i że doprowadzi to do szybszej śmierci.
Nie chcę, aby mama miała jakiekolwiek wyrzuty sumienia, bo wiem, że będzie jej to towarzyszyło do końca życia.
Co się może stać po podaniu tego typu leków?
Czy tata będzie nieprzytomny?
Mnie się wydaje, że lekarz chce powoli wprowadzać tatę w taki stan nieświadomości, żeby mógł spokojnie, bez bólu i lęku, w śnie umrzeć. Czy to prawda?
Nie dam rady o to wszystko zapytać lekarza, bo będzie u nas dopiero po niedzieli (wyjeżdża), a jutro mają być te zalecenia wdrożone.
Pomóżcie proszę zrozumieć, co teraz się może stać, czego się spodziewać i co powiedzieć mamie.
Dziękuję za wsparcie i pomoc.
_________________ "Wiele rzeczy można teraz odłożyć. Wiele może poczekać, ale czasu, który jest jeszcze nasz, wspólny - odłożyć na później nie można."
astro,
Wobec dużych dawek fentanylu, jakie Tata bierze, 5 mg morfiny będzie niemal niezauważalne Ekwiwalent 200 mikrogramów fentanylu przezskórnego to około 200-300 mg morfiny podskórnej na dobę, czyli 30-50 mg na dawkę. Sama rozumiesz, że dodatkowe 5 mg w tym momencie nie robi dużej różnicy w reakcji na opioidy, choć zamiana/dodatek innego opioidu może bardzo pomóc w leczeniu bólu.
Nota bene morfina powinna być podawana co 4 godziny, bo tyle czasu podana podskórnie utrzymuje się w organizmie. Morfina jest bardzo dobrze tolerowanym lekiem przeciwbólowym i nie trzeba się jej bać.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
No i moja mama ma teraz tzw. wyrzuty, że podświadomie nakłoniła lekarza do podania morfiny i że od tego tata będzie nieprzytomny i otumaniony i że doprowadzi to do szybszej śmierci.
Nie chcę, aby mama miała jakiekolwiek wyrzuty sumienia, bo wiem, że będzie jej to towarzyszyło do końca życia.
Co się może stać po podaniu tego typu leków?
Absolutnie niepotrzebnie. Powiedz Mamie, wytłumacz, że zniwelowanie bólu, duszności to jest w tej chwili dla Taty i dla Was najważniejsze.
Przecież ostatnią rzeczą jakie byście chciały, to patrzeć na wzmożenie i tak już ogromnego cierpienia.
Nawet, za cenę tego że będzie "otumaniony" czy nawet nieprzytomny.
Astro, pewnie czytałaś te wątki o odchodzeniu już wiele razy, zerknij raz jeszcze ...
Mnie się wydawało w pewnej chwili, że znam je na pamięć...
Niestety, to co opisujesz może świadczyć o nieuchronnym ... chociażby ten wysoki puls, wewnętrzny niepokój ...
Musisz także pamiętać o tym, że nie wszystkie symptomy muszą się potwierdzić u każdego chorego.
Postarajcie się na to w jakimś stopniu przygotować, nie wiem na ile Twoja Mama da radę, na ile Ty, ale pamiętaj o tym, że towarzyszenie Komuś w odchodzeniu jest tak samo ważne jak towarzyszenie w drodze na TEN świat.
Była już rano pielęgniarka i podała tacie morfinę. Na razie co 6h, ale to dlatego, że tak powiedział lekarz - po jego powrocie wszystko zostanie rozpisane.
Pielęgniarka pytała tatę, co go boli i powiedział, że wszystko - klatka piersiowa, pod łopatką, no i ogólnie kości.
Po podaniu morfiny, pielęgniarka poczekała, żeby zobaczyć, czy wszystko jest OK i tata powiedział, że czuje się trochę bardziej odprężony i że chce spać.
W sumie to on śpi prawie cały czas (podsypia na przemian z głębokim snem).
Dużym problemem stała się wydzielina - jest bardzo gęsta i bardzo tacie przeszkadza, w nocy budzi się ja "wymiotuje" ok. 6 razy. Po podaniu morfiny tata powiedział, że ta wydzielina nawet niej gęsta się stała...
Odnośnie czytania o symptomach śmierci, to oczywiście znam już to chyba na pamięć. Jednak myślałam, że takie symptomy występują kilka-kilkanaście godzin przed śmiercią, a u taty to już trwa jakiś czas.
_________________ "Wiele rzeczy można teraz odłożyć. Wiele może poczekać, ale czasu, który jest jeszcze nasz, wspólny - odłożyć na później nie można."
No i moja mama ma teraz tzw. wyrzuty, że podświadomie nakłoniła lekarza do podania morfiny i że od tego tata będzie nieprzytomny i otumaniony i że doprowadzi to do szybszej śmierci.
Asrto,wydaje mi się ze musisz porozawiac z mama ,ze nawet gdy bedzie tato nieprzytomny itp. to przecież lepiej dla niego i dla was Oj wiem jak wam jest teraz cieżko patrzec na tate, ta niemoc jest przerażająca,ale sama wiesz że walczycie o to by tate nic nie bolało.
Astro powiedz mamie ze nie moze w ten sposob myslec,nie wolno.
Mój mąz gdy odchodził,też miałam sobie wiele do zarzucenia,ze moze moge jednak cos jeszcze dla niego zrobic by jeszcze był,ale gdy było juz po wszystkim -głupio to zabrzmi,ale mi ulżyło,ze juz jest po wszystkim a meza nic nie bolało i juz nie cierpi.
Choroba mojego taty postępuje w zatrważającym tempie. Tata nie ma już siły iść samodzielnie, mam bardzo duże problemy ze zrozumieniem, co mówi - tak, jakby mu coś w gardle przeszkadzało.
Tata dostaje 10 mg morfiny co 4h, 250 mg fentanylu w plastrach co 2 dni.
Nic już nie je. Wszystko (łącznie z wypitą wodą) wymiotuje. Wydzielina jest tak gęsta, że aż czasami go zatyka.
Puchną mu stopy i dłonie. Pielęgniarka dziś zasugerowała, żeby zmniejszać kroplówki.
Czy to dobrze? Czy tak trzeba? Czego się spodziewać ... co teraz się będzie działo. Boję się, że tata będzie cierpiał.
Tata ma silny organizm. Dlatego to wszystko tak długo twa. Wczoraj mówił mamie, że nie ma już siły tak żyć. Chciałby odejść.
Lekarz mówił, że wyostrzyły mu się rysy. Ale to chyba dlatego, że tak schudł ...
Czy powolne zmniejszanie ilości kroplówki spowoduje jego szybszą śmierć?
_________________ "Wiele rzeczy można teraz odłożyć. Wiele może poczekać, ale czasu, który jest jeszcze nasz, wspólny - odłożyć na później nie można."
W pewnym momencie należy zaprzestać nawadniania, właśnie po to, by chory nie cierpiał. Odwodnienie nie powoduje dolegliwości. Obawiam się - wczytując się w Twój opis, że nie zostało Wam dużo czasu i przykro mi, że nie mogę napisać nic optymistycznego.
Mam nadzieję, że stosowane leczenie przeciwbólowe jest wystarczające, nie piszesz o dolegliwościach bólowych. Trzymaj się, Astro
Tata wczoraj i dziś dostał tylko po 250 ml płynów z każdej torebki, czyli o połowę mniej, niż dostawał.
Wczoraj musiałyśmy go z mamą umyć na siedząco, bo wejście pod prysznic było ponad jego siły. Dziś umyjemy go w łóżku. Muszę poszukać jakiegoś artykułu, jak to się robi. Moja mama już tak myła, ale dla mnie to pierwszy raz ...
Jeśli chodzi o ból to lekarz powiedział, że jak podajemy mu morfinę co 4h to o 2 w nocy mamy zrobić przerwę. Więc ma podawane o 22.00 i potem o 6.00 rano. Do dzisiejszej nocy było wszystko OK, ale dziś w nocy tata prawie nie spał i mówił, że strasznie go bolą plecy. Chciał, aby mama je masowała. Więc mama podała mu morfinę o 2.00 i ból zelżał.
Jak pytam tatę, czy go coś boli, to mówi, że jest to ból do wytrzymania. Jutro przychodzi lekarz, więc pewnie zwiększy mu dawkę morfiny lub fentanylu. Pielęgniarka powiedziała, że możemy podawać tacie 15 mg, jak boli.
Tata wczoraj powiedział, żebym poszła do piwnicy i sprawdziła okienka, czy są zamknięte, bo mu się wydaje, że tam chodzą koty (???). Czy takie dziwne zachowanie (żadne koty nam w piwnicy nie chodzą ...) są objawem morfiny?
Tak, widzę, że chyba tacie zostały już raczej dni, niż tygodnie. To tak cholernie boli ... nie mogę płakać - jakoś mnie zablokowało, ale nie potrafię już normalnie funkcjonować...
Niesamowitym oparciem w tych koszmarnych chwilach jest zespół z hospicjum. Pani pielęgniarka powiedziała, że w weekend będzie przyjeżdżała do nas pomimo, że nie ma dyżuru, bo nie chce taty zostawić innym. Powiedziała, że w tym ostatnim czasie chce być ze swoim podopiecznym. Podziwiam te osoby za oddanie i życzliwość. Czasem nawet wdepnie do nas siostra z hospicjum, aby porozmawiać, posiedzieć po prostu. Był ksiądz, pomodlił się (tata nie jest religijny - delikatnie ujmując ), potrzymał za rękę, zapytał, czy tata pozałatwiał swoje ziemskie sprawy. Ci ludzie - zupełnie obcy - przychodzą, aby po prostu być z umierającym i rodziną. Nawet te fajne panie, które są kierowcami i wożą pielęgniarki. Powiedzcie, jak ja mogę się odwdzięczyć całemu zespołowi? Nie będę w stanie tak obojętnie zapomnieć o ich oddaniu i pomocy ....
Agnieszka
_________________ "Wiele rzeczy można teraz odłożyć. Wiele może poczekać, ale czasu, który jest jeszcze nasz, wspólny - odłożyć na później nie można."
Serce mi pęka jak czytam... Jednakże bardzo jest to budujące - o ile można użyć takiego stwierdzenia, że wokół Was jest byle dobra, pomocy,wsparcia... Trudne chwile przed Wami. Życzę dużo siły,wspieram Was myślami. A ... na płacz jeszcze przyjdzie czas. Miałam podobnie, z resztą nie tylko ja. Teraz jeszcze korzystasz z "zapasu" adrenaliny, wiesz że jesteś na "posterunku" potrzebna...
Trzymaj się ♡
Powiedzcie, jak ja mogę się odwdzięczyć całemu zespołowi? Nie będę w stanie tak obojętnie zapomnieć o ich oddaniu i pomocy
Astro,
wobec faktu, że w Polsce opieka hospicyjna tonie w stereotypach, rozprowadzaj ile się da wiedzę o zaletach takiej opieki - choćby tutaj, o zaletach załogi hospicjum, w wielu wątkach widać jeszcze strach przed opieką paliatywną, jeśli znajdziesz czas - działaj choćby na forum DSS.
Wprowadzaj dobro w obieg, to pomoże nie tylko potrzebującym, także Tobie.
Taty głos ... bez dźwięku. Jakby nosowy. Cały czas patrzy się w jeden punkt, wykonuje polecenia automatycznie, nic go już nie obchodzi.
Czy można jakoś skrócić mu te cierpienia? Nie mam siły patrzeć, jak cierpi. To nie jest normalne, to jest nieludzkie - pozwalać człowiekowi na taką końcówkę - czekanie na śmierć, która nie nadchodzi.
_________________ "Wiele rzeczy można teraz odłożyć. Wiele może poczekać, ale czasu, który jest jeszcze nasz, wspólny - odłożyć na później nie można."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum