Zawsze chciałam mieć w domu bulteriera. Nie wiem czemu, ale zakochałam się w tym krzywym pyszczku. Zawsze podobały mi się mini pitbule, ale cena ich była zaporowa, może ze względu na rzadkość rasy w Polsce?
Ale do rzeczy: Kolega męża kupił sobie pieska , myślał, że żona się nim zajmie jak on będzie w trasie. Facet jest przedstawicielem handlowym i większość życia spędza w samochodzie. Zajechał do męża na stację paliw, gdzie mąż pracuje z pieskiem w samochodzie.
Okazało się, że piesek nie spełnił oczekiwań żony ( wszędzie sika, robi kupę , wszystko gryzie itp.) a żona jest z tych "co to leżą i pachną". Więc gość zmuszony był wozić psiaka ze sobą w długie trasy. Nie było to wygodne tak dla właściciela jak i dla pieska. Pitbul potrzebuje się wybiegać a nie siedzieć pół dnia przywiązany szelkami do siedzenia. Ze złości pożarł facetowi całe przednie siedzenie
. Troszkę się rozpisałam, ale dochodząc do sedna, kolega zadzwonił do męża i zapytał czy nie wzięlibyśmy pieska, odda za darmo byle się pozbyć kłopotu
.
Pomimo, że ledwo dycham, rzadko wstaję z łóżka ten mały psiaczek postawił mnie na nogi. Co prawda nie ujął mi bólu, ale chodzę codziennie na krótkie spacerki, na dłuższe zabiera pieska mój syn.
I jak tu nie wierzyć, że marzenia się spełniają?
Nigdy w życiu nie stać by mnie było na takiego pieska, a dostałam go za darmo z klatką domową, legowiskiem, zapasem karmy chyba na cały rok i całym worem zabawek.
Piesek ma tak dziwne imiona i przydomki, że ciężko powtórzyć, nazwałam go więc skrótowo od imienia z metryki, czyli Abi.
Tu mój mały cukiereczek z bardzo smutnymi oczkami, ale to tylko pozory :-).
Pozdrawiam zwierzakowo Gabi