Witaj Madi,
przykro mi że i Was to spotkało, niestety bardzo dobrze rozumiem uczucia, o których mówisz, chociaż trochę z innej perspektywy. Mój Mąż walczy z ,,raczkiem" już drugi rok, mam nadzieję że jeszcze trochę czasu i znowu będzie mógł powiedzieć - przecież mnie nic nie jest, ja mam tylko raczka.
W marcu ubiegłego roku miał operację usunięcia guza jelita, podobnie jak Twój Tato również nie ma stomii, ale poza wieloma (w marcu tego roku było ich kilkadziesiąt) przerzutami do wątroby ma jeszcze przerzuty do nadnerczy.
Nie chcę się tu z Tobą licytować kto ma czego więcej, chodzi mi o to, żebyś wiedziała że nawet jeśli jest to najwyższe stadium zaawansowania choroby to wcale nie musi to oznaczać bliskiego końca. Tata z pewnością dostanie chemię i najprawdopodobniej będzie możliwość usunięcia zmian na wątrobie (są różne sposoby) piszę najprawdopodobniej, ponieważ poza ich wielkością nic więcej na razie jeszcze nie wiadomo. Dopóki nie będzie wyniku hist-pat najważniejszą sprawą jest dbanie o to, by Tata doszedł do siebie po operacji.
Mam nadzieję że te smutne oczy rozweselą się choć troszkę, gdy powiesz Mu że z tym wszystkim naprawdę można w miarę normalnie żyć. Mój Mąż od kwietnia ubiegłego roku wziął już ponad 20 kursów chemii i mimo tego udało nam się dwukrotnie odbyć bardzo daleką wyprawę. 1 kwietnia tego roku miał próbę usunięcia tych przerzutów, ale ponieważ było tego za dużo to odstąpiono od operacji. Mąż był bardzo, bardzo słaby a jednak podniósł się i wygląda na to że kolejny, III już schemat chemii powstrzymuje chorobę. Teraz czuje się coraz lepiej i za 3 tygodnie wybieramy się na kolejną wyprawę (jeśli Bóg pozwoli).
Tak że jak sama widzisz, po zrozumiałym na początku szoku, później, po prostu z tym się żyje... tak, wiem że nie wszyscy mogą tak powiedzieć, ale z całego serca życzę Wam żebyście mogli to samo powiedzieć za jakiś baardzo długi czas
pozdrawiam Cię bardzo serdecznie
Witaj.
Rozumiem, przez co przechodzisz. Moja rodzina także żyje z tym piętnem od czterech lat...
Chciałabym Cię troszkę pocieszyć i może mi się uda.
U mojego Taty zdiagnozowano raka jelita grubego 4 lata temu. Po operacji i chemii wydawało się, że jest OK, myślałam, że już nic gorszego się nie stanie. Niestety po ponad półtora pokazały się przerzuty w płucach...
W skrócie powiem, że od tamtej pory są już ponownie ogniska w płucach, a także, w odstępie kilku miesięcy, pojawiły się dwa przerzuty do mózgu (obecnie oba usunięte).
Tata walczy, nie poddaje się.
Żyje. Gotuje. Chodzi na spacery, jeździ na rowerze, czyta...
Ma aktualnie kolejną chemię, nie umiem już policzyć, którą. Przygotowuje się psychicznie do kolejnej operacji płuc.
Jest ciężko, nie jest już tak sprawny jak kiedyś, nie pracuje. Wiemy, że zapewne nie dożyje sędziwego wieku (ma 58 lat). ALE... Od pierwszej diagnozy minęły już 4 lata, od diagnozy pierwszych przerzutów - dwa. Nie wiemy, ile czasu jeszcze zostało, ale - można z tym dziadostwem żyć wcale nie tak krótko. Tata spotkał na chemii pana, który bujał się z raczyskiem... kilkanaście lat.
To trudne, ale wszyscy musicie uzbroić się w optymizm i wierzyć, że tata pożyje jeszcze ładnych parę lat. Trzeba być umiarkowanym optymistą według mnie. Nastawianie się na cud nie jest może najrozsądniejsze, ale wiara, że nie jest tak najgorzej i że jeszcze trochę czasu przed Wami - pomaga przetrwać.
Ciesz się każdym dniem i zagrzewaj tatę do walki. Bo warto walczyć. My już wywalczyliśmy 4 lata, chyba całkiem sporo jak na "tę" chorobę - Wam również tego życzę.
Przytulam wirtualnie.
Folfox4 paliatywnie - moja Mama miała, niestety za słaba była, dała radę przyjąć tylko 2 cykle. Cieszyłam się, że dostała ten schemat, ponieważ też czytałam, że to najlepsza i nowoczesna terapia.
Tata też rozpoczął tą chemię w zeszły czwartek, 12 cyklów co 2 tygodnie....wyniki przed miał idealne, wręcz książkowe - morfologia, próby wątrobowe, nerkowe...., nawet CEA spadło z 14,6 przed operacją guza kątnicy -(wznowa, obecnie 3 stadium z przerzutami do węzłów bez stwierdzonych przerzutów do organów) do 4,1 przed chemią. Ale i tak na razie się nie cieszę, wiem co to choróbsko potrafi....Chemię zniósł dobrze, jedynie lekkie nudności miał, ale niedługo. Co będzie dalej czas pokaże.....
[ Dodano: 2011-07-28, 14:42 ]
Chemia ponoć nowoczesna...stosowana w Europie od 2007r. w zasadzie.....
Witam nigdy nie wiemy ile nam darowano jestem prawie w wieku Pani mamy i dawano mi tyle samo przerzut na wątrobę na chemii paliatywnej żyje po nad dwa lata i moje dzieci żyją w takim samym stresie widzę łzy w oczach córki i jest mi ciężko ,trzeba rozumieć że taka kolej rzeczy ale jest ciężko dla obu stron.Cieszmy się każdą chwilą bycia razem bo to pozostanie w wspomnieniach na długie lata .
Dziękuję...
To ze Pani ma się dobrze przez tak dlugi czas rodzi we mnie nadzieje, ze jeszcze troche nam zostalo... Tak, ja wiem ze jest cięzko, ale ta bezsilnosc osob z boku jest nie do zniesienia. Nie potrafie sie z tym pogodzic, choc wiem, ze sa przypadki duzo gorsze, ze rak spotyka rowniez mlodych ludzi, dzieci, ktore nic nie przezyly, w przeciwienstwie do mojej mamy, ktora skozystala z dobrodziejstw zycia i zdazyla wiele zeczy juz doswiadczyc. Ale mimo wszystko, nie potrafie zrozumiec, dlaczego w tych czasach gdzie czlowiek zdobywa kosmos, przy takich technologiach nie potrafi sobie poradzic z tak stara choroba jaka jest rak i ze on nadal zbiera takie zniwa... Czy moglaby mi Pani opisac w jaki sposob moge mamie pomoc i co powinnismy robic aby cieszyla sie takimstanem jak najdluzej sie da? Pozdrawiam serdecznie.
Pamietaj ze modlitwa jest Twoja sila i ze w Bogu nadzieja...Ja mimo ze Tatko odszedl do Pana mam jeszcze wieksza wiare,bo Pan Bog przy rozsianym nowotworze dal nam rok i 15 wspanialych dni..ze statystykami wygralismy...
_________________ Kocham Cię Tatulo !!! Ty Tylko Go poprowadz,Tobie powierza swa droge..Panie moj.
Wiele osób po przebytej chemioterapii dochodzi do siebie. Jestem pewna,że i Twojemu tacie się uda. Trzeba mieć nadzieję i cieszyć się,że kwalifikuje się do chemii. Będzie dobrze. Zobaczysz. Jestem z Tobą.
_________________ Żółw musi być aż tak twardy, bo jest aż tak miękki...
Tatus ma w tej chwili operacje. Prosze Was o modlitwe. Nie moge byc tam z Nim, ale bardzo to wszystko przezywam :( Oby nie bylo zadnych komplkacji, aby nie zaczepili o te zyle wtorna!
Madi myslami jestem z wami i oczywiście modlitwa także .Trzymam kciuki oby wszystko sie powiodło. Daj znać.
_________________ "Życie daje ci bolesne nauczki. Ale to ze stawiania czoła przeciwieństwom losu bierze się siła. Może przegrałeś jedną rundę, ale wiem, że wygrasz mecz"
H. Jackson Brown Jr
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum