Rozumiem Was doskonale. Błędy lekarskie są niedopuszczalne, szczególnie gdy wynikają z pośpiechu i nieprzemyślenia. Bo sytuacje o których mówicie są tak łatwe do uniknięcia, a niestety dosyć częste.
Nie możemy być jednak całkowicie niesprawiedliwi wobec lekarzy, w końcu w ich rękach leży nasze życie. Bo nie chcemy się chyba oddać w ręce szamanów.
Niestety, Eweluto, to, co powiedziałaś ironicznie, jest właściwie prawdą - czerniaka leczy się głównie chirurgicznie. Jak coś się pojawia, to szybko się to wycina. Leki podaje się pacjentom z przerzutami na organy, głównie w sytuacjach, gdy operacja nie jest możliwa.
Te leki mają wiele skutków ubocznych i chociaż ich skuteczność jest podobno duża, to wyczytałam (gdzieś na tym forum), że komórki raka mogą mutować i po jakimś czasie leki przestają już być skuteczne. To może być powodem, dlaczego tych leków nie daje się zaraz po zdiagnozowaniu czerniaka.
Musimy wierzyć i nie tracić nadziei. Są na świecie dobrzy ludzie i obyśmy na takich zawsze trafiali.
Mąż głównie śpi. Je w ilościach homeopatycznych
Dobrze, że jeszcze pije w miarę normalnie, ale za to zdarzają się wpadki z pęcherzem.
Kontakt jest utrudniony, niby rozmawiamy normalnie, ale potrafi zapomnieć o tym, co powiedział lub co się stało pół minuty wcześniej.
Leki przeciwbólowe nie wystarczają, tzn około 4 nad ranem jęczy z bólu i podaję dodatkowo pół tabletki Sewredolu. Skarży się na ból kręgosłupa.
Chciałabym , żeby lek podany wieczorem wystarczał do rana, tzn żeby działanie przeciwbólowe było ciągłe, bez przerw.
Jutro dzwonię w tej sprawie do hospicjum, a w poniedziałek w sprawie wypożyczenia specjalnego łóżka.
Mój J odchodzi.
Cały czas -od wczoraj - bez kontaktu, ciężko oddycha, przyjmuje tylko odrobinę wody. Pojękuje czasem.
Wiem, że nas słyszy, niektóre reakcje o tym świadczą.
Rano podałam rozkruszone leki z łyżką wody.
Czy mogę domagać się od hospicjum, żeby podawali Mu leki przeciwbólowe inną droga, niż doustnie?
Rozmawiałam przez tel i dowiedziałam sie, że podaję dużo morfiny i to powoduje u męża ospałość... No nie sądzę, żeby tej morfiny było za dużo, skoro J całą noc i pół dnia pojękuje. Priorytetem jest to żeby nie cierpiał. Może po prostu jest niezbyt przytomny, ponieważ mózg źle pracuje? Był wczoraj jeden napad padaczkowy, lekki.
Mam świadomośc, że to mogą być ostatnie dni lub też godziny, więc tym bardziej nie chcę czegoś zaniedbać.
Do tej pory byłam bardzo zadowolona z pomocy hospicjum, ale teraz zaczynam wątpić. Czy im zaufać, czy domagać się czegoś więcej - zbadania przez lekarza i stuprocentowego zabezpieczenia przed bólem?
J ma naklejone dwa plastry Matrifen 25 i dostaje Sewredol pół tabletki trzy - cztery razy dziennie.
Dziś udało mi się podać około godz 11.30 Sewredol i Dexamethason , i około 18 sam Sewredol.
Czy mogę domagać się od hospicjum, żeby podawali Mu leki przeciwbólowe inną droga, niż doustnie?
Myślę, że jak najbardziej, niestety przychodzi taki moment, że chory nie może już łykać leków tak jak i jedzenia bo może się zakrztusić i trzeba wtedy w inny sposób zabezpieczać przeciwbólowo. Zadzwoń do hospicjum, powinni pomóc, mąż nie może cierpieć.
Zdecydowanie nie tylko można, ale i trzeba przejść na leki podskórne.
Wcale nie podajesz tak dużo przeciwbólowych, są pacjenci, którzy biorą znacznie więcej.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
na mój rozum- tabletki w takim stanie? moja mama miała założony tzw. motylek, abym sama mogła podawać mamie morfinę. Przecież w pewnym stanie mąż przestanie połykać, a ból pozostanie!
[ Dodano: 2015-03-20, 20:38 ]
Bardzo mi przykro ,że musisz przechodzić przez to wszystko, ty i rodzina. Pamiętaj , że wielu ludzi tu o tobie ciepło myśli
witam, najlepiej, jakby hospicjum zechciało zabrać go do siebie. Wiem z własnego doświadczenia, że w hospicjum podają leki drogą kroplówkową - jest to lepsze dla chorego. z czasem przestanie jeść i przyjmować leki, więc jak Pani mu pomoże. Problem jest w tym, że Pani wie, że on odchodzi i musi Pani zadecydować, czy chce żeby się męczył w domu, a wy z nim bo przecież dzieci patrzą, czy może oddać go do hospicjum, ale wtedy to będzie dla niego obce miejsce choć Pani może być przy nim. Wybór należy do Pani, ale hospicjum ma obowiązek go zabrać. Ostrzegam, że może pojawić się również bezdech. w naszym przypadku lekarz mówił, że to pewna oznaka stanu agonalnego.
Modlitwą jestem z Wami!!
Problem jest w tym, że Pani wie, że on odchodzi i musi Pani zadecydować, czy chce żeby się męczył w domu,
W domu też można zapewnić, żeby tego cierpienia nie było, komfort odchodzenia a przede wszystkim ciepło, miłość, bliskość i obecność swoich najbliższych osób. Nie zawsze chory chce być gdzieś poza domem a my najbliżsi staramy się spełniać Jego ostatnią wolę. Przy pomocy HD można równie godnie i bez bólu dać odejść kochanej osobie w domu, co też Wiosna czyni.
najlepiej, jakby hospicjum zechciało zabrać go do siebie.
Nieprawda. Dla chorego najlepiej jest, żeby odchodził w domu. Wiosna radzi sobie bardzo dobrze i nie ma żadnego powodu do przewożenia chorego w tym stanie do hospicjum stacjonarnego. Mógłby nawet nie przeżyć transportu.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Droga WIOSNO!
Leków p. bólowych nie ma co żałować, chory nie powinien cierpieć. Wiadomo że będą one trochę otumaniały ale my nie wiemy jak wielkie jest cierpienie. Porozmawiaj z lekarzem z hospicjum i tak jak już ktoś pisał można podawać przez motylka lub podskórnie -to bardzo łatwe. Hospicjum nawet może przygotować mieszanki p. bólowe w dużych strzykawkach i trzyma się je w lodowce- tak miała moja koleżanka gdy tato jej leżał w domu.
Kochani, dziękuję za Wasze słowa.
J jest w domu, ale nie cierpi. Zażądałam twardo, żeby przyjechał lekarz i ocenił stan męża, a nie pielęgniarka wydawała mi polecenia na podstawie tego, co usłyszy ode mnie przez telefon.
Potem już poszło po mojej myśli - lekarz zbadał, mój Kochany dostał leki dożylnie (Dexaven i Metoclopramidum ) , założony ,,motylek " i mam strzykawkę z morfiną, krórą podaję przez całą dobę co cztery godziny. Kupiłam też spray w aptece którym nawilżam śluzówki.
Mój mąż już nie pojękuje, tak jak wcześniej, więc nie mam poczucia, że się tu męczy.
Czy dzieci się męczą - pewnie tak, ale bardziej faktem odchodzenia taty, niż faktu że jest w domu.
Dopóki nie dzieje się nic, co mogłoby dzieci przerażać - typu jęki, lub coś podobnego - tata będzie tu z nimi.
Hospicjum już kilka razy proponowało mi zabranie chorego do siebie , ale odmówiłam. Na razie sobie radzimy, a jakby coś, wystarczy telefon, oni są gotowi.
Oddech męża jest głęboki, tak stwierdziła pielęgniarka, ale zdarzają się przerwy -to chyba są bezdechy...? Jeśli leży na wznak, wydaje dźwięki jak potężne chrapanie - podobno to z powodu zwiotczenia krtani... Większośc czasu leży więc na boku.
Niestety dziś dołączyły się drgania ramion, a czasem też ramiona i jedna noga. Pielęgniarka poleciła podać Relsed. Pomogło na jakieś 5 godz, teraz znowu drgania, ale już delikatniejsze. Czy to możliwe, żeby to była padaczka? Na pewno nie z zimna.
Lekarz podłączył też kroplówkę. Pytałam o zasadnośc, mówiłam o możliwym obrzęku mózgu - ale powiedział, że musi podać trochę płynu ze względu na nerki, aby pracowały.
Jak wyszedł, spowolniłam kapanie- według lekarza pół litra powinno zlecieć w godzinę -zrobiłam tak, że w pięć godzin zleciało 250 ml i odłączyłam kroplówkę.
Mam teraz wewnętrzny konflikt - wydaje mi się, że dobrze zrobiłam (czytałam tu na forum o bezzasadności kroplówki podawanej umierającym), ale z drugiej strony... źle mi bardzo z tym.Może powinnam bardziej ufać lekarzowi, który widzi i bada mojego męża - może ten Jego stan potrwa jeszcze długo i dlatego decyzja o kroplówce...
Proszę, wypowiedzcie się .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum