Chyba już na tym forum wspominałam o jednej Pani, która leczy się na ostrą białaczkę szpikową.
Pokrótce historia Jej choroby. Poznałam Ją w momencie, gdy zakończyła leczenie OBS (tj. ok. 2,5 roku trwa pełne leczenie chorych na OBS, którzy mają mniej 65 lat i nie kwalifikują się do przeszczepu lub przeszczep szpiku jest nie wskazany, także jakby nie patrzył, to spory kawałek czasu leczenia dość radykalnego). Przyjechała na pierwszą kontrolę poo zakończeniu leczenia (czyli po jakiś 3 m-ca) i okazało się, że ma wznowę. W między czasie zmarł Jej partner życiowy, który był wcześniej Jej motywacją do leczenia.
Miałam ogromną depresję (po otrzymaniu informacji o wznowie, no nic dziwnego), nie chciała podejmować leczenia, chciała się wieszać.
Od tego czasu minęły ok. 2 lata. I dziś Ją widziałam
, nie rozmawiałam z Nią, bo widziałam ją z daleka, a ja wchodziłam na badanie.
Ale ogromnie się ucieszyłam, że Ją zobaczyłam i jeśli dobrze zauważyłam miała (może lekki) uśmiech na twarzy.
Czasami jest coś tak bardzo zadziwiającego. Czasami wszystko to trudno określić, upór, wola życia, przeznaczenie, ... nie wiem, nie wiem ...