Jest trochę lepiej, mama już nie krzyczy, niby przysypia ale każdy szeles ją budzi. Bez sensu powtarza słowa, niektóre literuje.
Ta noc była koszmarem. Na szczęście udało się ją jakoś wyciszyć. Mówi bez składu i ładu czasem mnie poznaje czasem nie.
Rozmawiałam z mężem i jutro przyjeżdża jego mama. Przynajmniej będą dzieci miały obiad.
Dzisiaj siedzę z moją Darią i rozmawiamy i planujemy co kiedyś zrobimy.
Bardzo Wam wszystkim dziękuję, pomagacie mi łapać równowagę. Czasem wydaje mi się , że taka niezaradna jestem, że powinnam to lepiej ogarniać. Czytam różne wątki na tym forum i mam wrażenie że jestem wyrodną córką , bo chcę żeby to już się skończyło. Że inni chcą żeby ich mamy były i były a ja już nie mam siły.
Bardzo Wam dziękuję za każde słowo. Piszcie do mnie bo boję się że zwariuje.
Do jasnej Anelki, bo Ci zaraz do du.y nakopię, co Ty wygadujesz, jesteś najlepszą córką jaką można sobie wymarzyć. Puknij się w głowę, kto chodzi koło mamy na paluszkach? kto ją myję? kto podaje lekarstwa? kto jest na każde skinienie pomimo zmęczenia . Masz na głowie całą rodzinę swoją i mamy , oraz nikogo do pomocy, zapewniam Cię, że mało jest takich siłaczek, które dały by radę z takim ciężarem i ogromem obowiązków. Zapewniam Cię, że niemal każdy i każda z nas opiekujących ma takie myśli " niech to się już skończy". Głowa do góry, DASZ RADĘ tylko postaraj się ochłonąć.
Dobrze, że przyjeżdża teściowa, będziesz miała wsparcie, może uda Ci się choć chwilkę odpocząć, jak się uda wyjdż koniecznie z domu choćby na chwilkę.
Nie jesteś wyrodną córką - każdy człowiek ma jakiś limit. Czasami kochać to również pozwolić odejść. Niektórzy za wszelką cenę podtrzymują życie chorych, a Ci cierpią. Jakie działanie jest bardziej prawe i humanitarne? Po prostu przyznajesz się do tego, co większość osób spycha do swojej podświadomości.
siedzę z moją Darią i rozmawiamy i planujemy co kiedyś zrobimy
tak rób. Dużo rozmawiaj, bądź . Uspokajaj, że to nie babcia, to choroba.
Jesteś oddaną córką, to emanuje z każdego postu, a że myślisz o końcu cierpienia- każdy z nas na pewnym etapie modli się /będzie modlił o odejście chorego bez bólu. Przerabiałam to i teraz myślę, że to najwyższe oddanie choremu. Ty i tak przeżyjesz żałobę, a teraz po prostu pragniesz mamie ulżyć. Nawet , jeśli oznacza to kres życia.
ściskam ciepło.
Nie jesteś, trwasz przy mamie i jesteś z Nią w Jej najtrudniejszym okresie życia.
BEATASO napisał/a:
bo chcę żeby to już się skończyło
Ty chcesz żeby mama była zawsze z Tobą ale wiesz, że to nierealne. Cierpienie mamy jest tak ogromne, że chciałabyś ze wszystkich sił Jej ulżyć a tu wybawieniem niestety jest tylko odejście do świata bez bólu.
Kochana ,wiem przez co przechodzisz teraz ,ja ostatni tydzien zycia mamy ,nie spalam ani minuty ,a w" wolnych" chwilach prosilam Boga o litosc nad Nia a i w koncu I nademna. Nie bylam wyrodna corka ,trwalam ...dzien I noc az do konca.
Gdy Twoja Mama znow zacznie opowiesci sprobuj stanowczo powiediec ,ze Ty juz wszystko posprzatalas I nie ma prawa nic smierdziec ,ja" mialam" w mieszkaniu konia ,ktory biegal ,robil kupy I spal z Mamusia -lecz wpadlam na pomysl I powidzialam ze przyjecham pan ze wsi I zabral konia . Byl spokuj az do momentu kiedy" polozylam" ja na sloniu -ale wtedy byla juz zadowolona -slon ja leczyl...Trzymaj sie mocno ,to juz ostatnie wasze chwile razem ,wiem ,ze jest trudno ale pozwol jej odejsc ,bo mysle ,ze to juz czas .
Dla nas śmierć to też wybawienie. Mam w sobie tyle sprzecznych uczuć, tyle łez, które się nie kończą. Nałkowska pisała, parafrazując, że są granice po przekroczeniu których człowiek przestaje być sobà. To granica szeroko pojetego bólu. Każda, absolutnie každa Twoja reakcja na tę sytuację jest właściwa. Umysł musi okiełznać największą niesprawiedliwość i tajemnicę, może więc płatać figle. Byle do przodu.
_________________ "Jesteś duszą Wszechświata i duszy Wszechświatem!" (złotousty Tuwim)
BEATSO
rozumiem doskonale, przechodzę teraz przez to samo, a jeszcze gorsze rzeczy przede mną. Pisze tego posta chyba już z godzinę i co napisze to skasuję bo uważam ze jest to nie odpowiednie. Napisze tylko jedno: dzisiaj gdy wychodziłam od mamy ( gdybym mogła to bym siedziała z nią cały czas) przytuliła mnie i powiedziała " dziękuję ze jesteś bo gdyby nie ty...". Twoja mamusia też tak pewnie myśli a na pewno to czuje.
Mamę dzisian od rana czyści a właściwie to leje się z niej. To podobno już naprawdę koniec. Cały dzień spała i tak dziwnie oddychacha. A od 18 tej wypiła z pół litra wody , zjadła jabłko, rosół i kazała sobie włączyć barwy szczęścia. Teraz znowu usunęła.
Albo koniec albo cud.
Ja naprawdę mam wrażenie że zwariuje, już naprawdę nie mogę. Mam w sobie całą mieszankę uczuć i zero rozumu. Nic . Pusto.
Dziękuję Wam po raz nie wiem który za wszystkie posty. Bo czasem już naprawdę nie wiem czy ja czasem nie jestem jakaś nienormalna.
Nie dziękuj, wszyscy przechodziliśmy/przechodzimy przez to samo i rozumiemy Twój, ból, niepokój i wszystko to co dzieje się u Was z Wami.
Nie wiem czy to koniec czy cud. Takie silne rozwolnienie nie jest dobre, może wszystko siadać a czy cud, może choć często się zdarza, że ludzie bliżej swojego końca odzyskują siły, apetyt. Może nie powinnam tego pisać ale musisz być przygotowana na wszystko i pewnie w jakimś sensie jesteś.
Wczoraj gdy mama mówiła tak bez sensu. W pewnej chwili zaczęła mówić że leci do Fatimy.wiecie
Ja nie miałam możliwości pożegnać się z mamą tak świadomie ale wtedy jak zaczęła mówić o tej Fatimie przyszło mi do głowy że może ona mówi Fátima a myśli o tym innym miejscu o niebie. Podlapalam temat i powiedziałam jej że może lecieć do Fatimy, że wszyscy tam kiedyś polecimy. A mama popatrzyła na mnie i mówi, leć ze mną.
Powiedziałam ja teraz mamuś nie mogę wiesz do Fatimy bilety są imienne, samoloty jednoosobowe, ale kiedyś tsm do ciebie wszyscy przylecimy i ja i Daria i Dawid. Tylko każdy osobno. A ty wyjdziesz po nas na lotnisko.
Mama patrzy i mówi ale co ja tam będę robić.
Będziesz zbierała na plaży muszelki dla nas
Powiedziała że nie chce tam lecieć sama , że ja będę płakać.
Powiedziałam, ze nie będę , ze tu wsxystko będzie dobrze że teraz muszę się zająć dziećmi ale kiedyś napewno do niej dolecę. I będziemy już zawsze razem. Bo tsm jest cudownie
I to było takie moje pożegnanie z mamą. Dziwne pożegnanie.
Ja tez mialam podobna rozmowe : w pewnym momencie Mamusia zapytala mnie -tak znikad - Niunia ? czy ja juz moge isc ? Tak ,odpowiedzialam ,mozesz isc .
a czy to jeszcze daleko ? bo tak ide I ide ... nie mamusiu to juz jest blisko .idz kochana .A ty ? zapytala , Ja kiedys tez tam dojde... ale teraz musze wracac do dzieci .
Dbaj o nie odpowiedziala ...
a potem odplynela w swoj swiat I tak to wygladalo jakby tej rozmowy wcale nie bylo...
Beatso Jestesmy z Toba ,wiemy jak Ci jest ciezko ,pisz .pisz I jeszcze raz pisz :ja nie mialam nikogo zeby porozmawiac ,moi bliscy byli bardzo daleko ,a to forum chyba dopiero powstawalo I nie mialam zielonego pojecia .ze jest tu tylu cudownych ludzi .ktorzy moga udzielic wsparcia I byc z Toba w tych najciezszych chwilach ,teraz I ja jestem tu ikiedy tylko chcesz ,o kazdej porze /polska 6h do przodu/- a czasami to noce sa najtrudniejsze
Oj najtrudniejsze. Mama została z tatem z moim mężem i jego mamą a ja właśnie wróciłam z łazienki z corką. Nie wiem co się stało dostała takich jakby drgawek. Cała się trzesła i mowila ze jej jest niedobrze. Jak przyszło tak szybko przeszło. Nie wiem pisałam do męża mówi że mama śpi.
Za każdym razem gdy myślę że jest nie do wytrzymania, dzieje się coś co sprawia że jest jeszcze gorzej.
Coś się dzieje z moim dzieckiem. Myślę, że to stres. Boże jak ja mam jej poświęcić teraz więcej czasu!!!
Proszę Boga żeby coś zrobił, bo ja już nie daję rady.
Beataso ,corka przezywa to tak samo jak I Ty ,patrzy na Ciebie I widzi jak sie martwisz I jak mocnoto przezywasz ,rozmawiaj z nia jak najwiecej ,tlumacz ,ze tak musi byc ,ze babcia odchodzi I oczywiscie Ty sie martwisz I nie jestes w stanie funkcjonowac normalnie ale cala ta sytuacja sie zmieni ,ze twoim obowiazkiem jest byc przy babci do konca a corka jest Ci bardzo potrzebna w tych trudnych aby pomoc Ci przetrwac ,rozmawiaj z nia ! nic nie ukrywaj ,ona I tak wie wiecej niz moze sie nam wydawac ,zapewnij ja tez ze Ty jestes zdrowa a tym paskudztwem nie idzie sie zarazic ...itd,
Moje dzieci nie widzialy ,byly z mezem w NY ,ale rozmawialam z nimi o tym dlaczego zniknelam z ich zycia na 3 miesiace -tez bylo ciezko. Byly jeszcze malutkie a maz po raz pierwszy musial sie zajac domem I 3 dzieciakow .mama jedna katastrofa a moj maz druga
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum