Darek bardzo mi przykro czytajac Twój post że sam musisz przez to przechodzic przeraził mnie u mnie oboje rodzice chorowali na ten paskudny typ raka ale mieli (tato )jeszcze ma nas i naprawde wiem jaka to ciezka walka .
Wiec bardzo jestem pełna ciepła dla Ciebie
mama jest po drugim cyklu. Po pierwszym czuła się zdecydowanie lepiej, prawie normalnie. Po drugim była bardzo osłabiona, głównie leżała. Nadal nie ma też apetytu ( właściwie od początku drugiego cyklu). W tej chwli leży na oddziale naczyniowym po trzeciej operacji zatoru w nodze. Od momentu postawienia diagnozy o DRP zmniejszyła się jej waga z 76 do 65kg przy wzroście 165cm. Parametry krwi są jeszcze w normie (?)- to z dnia przyjęcia na 2 cykl Hgb=10,3; RBC=3,7; WBC=24,2, Htc=32,6.
Czy wszystko jest w porządku? Czy dostanie 3 cykl? Martwię się,bo tak bym chciała, żeby poczuła się lepiej! Czy mogę coś zrobić ze swojej strony?
Podejrzewam,że mama może miec przerzuty do mózgu- zmiana zachowania, zaburzenia mowy, gwałtowne zmiany nastroju. Kto może nam dać skierowanie na sprawdzenie tego? Lekarz rodzinny wystarczy?
Czuję się ostatnio trochę jak dziecko we mgle.
Od momentu postawienia diagnozy o DRP zmniejszyła się jej waga z 76 do 65kg przy wzroście 165cm.
To akurat niezła wiadomość.
Cytat:
Czy dostanie 3 cykl?
Przy takich wynikach odczywiście.
Cytat:
Czy mogę coś zrobić ze swojej strony?
Zapewnić komfort psychiczny.
Cytat:
Podejrzewam,że mama może miec przerzuty do mózgu- zmiana zachowania, zaburzenia mowy, gwałtowne zmiany nastroju. Kto może nam dać skierowanie na sprawdzenie tego? Lekarz rodzinny wystarczy?
Nie, takie informacje powinien otrzymać lekarz specjalista onkolog kliniczny i to on zadecyduje o wykonaniu ewentualnych badań obrazowych CUN.
_________________ www.rjforum.pl - Nowotwór jądra to nie wyrok! Masz wątpliwości? Dowiedz się więcej!
z tym, że przy raku płuc trzeba sie liczyć też z koniecznością zapewnienia możliwości spokojnego odchodzenia.
A to może być straszne, tak dla chorego , jak i dla rodziny.
Miałam przedsmak tego i dziękowałam Bogu, że na czas znaleźliśmy sie w hospicjum.Dzięki temu Tomek odszedł spokojnie, nie męcząc się, w głębokiej sedacji.
W domu... nawet nie chcę myśleć, jakby to mogło wyglądać.
DSS powiedziała mi , gdy zastanawiałam sie , czy dać Tomka do hospicjum, czy zostać z nim w domu , jedną mądrą rzecz - dom jest tam, gdzie my jesteśmy - RAZEM
MIeszkaliśmy w hospicjum razem - dostałam nawet łóżko polowe - córka też z nami nocowała, a personel szepnął,że gdybym chciała " na trochę" przyprowadzić jakiegoś zwierzaka, to oni przymykają oko.Wszyscy byli dla nas serdeczni i życzliwi, pozwalali nam korzystać z ostatnich dni tak, jak chcieliśmy.
A gdy nadszedł czas, pospieszyli z fachową pomocą.
Wszyscy, którzy przeżywają dylemat - śmierć w domu, czy w hospicjum - powinni wiedzieć, że przychodzi moment, że to staje się sprawą drugorzędną, i wtedy nieważne, gdzie, lecz jak
A najlepszą i najszybszą pomoc otrzymujemy TAM.
Już dawno chciałam napisać, ale nie miałam siły...
DZIĘKUJĘ, PIXI, ZA TEGO POSTA.
Dla mnie to chyba najważniejszy post na tym forum.
Pojawił się odrobinę za późno, żeby było mi łatwiej podjąć decyzję, którą podjęłam, ale i tak bardzo mi pomógł.
chirurg naczyniowy powiedział, żeby mama się zastanowiła czy podchodzić do kolejnego cyklu. A ten już we wtorek.
Powiedzcie jak załatwialiście sprawę całodoowej opieki nad chorymi? Zwalnialiście się z pracy? Braliście urlop? Urlop bezpłatny? Opiekę na członka rodziny? Kto zajmował się Waszymi Bliskimi jak pracowaliście? Jeszcze zanim zdaliście się na wsparcie hospicjum.
Mama głównie śpi i wstaje ( wyłącznie z naszą pomocą) z rzadka tylko do toalety i na posiłki. Nie jest jednak w stanie sama się umyć i zrobić jedzenia.
Mogliście liczyć na pomoc rodzeństwa/ rodziny? To już jest etap kiedy robi się tylko gorzej? Czy mogę mieć nadzieję, że mama po chemii odzyska jeszcze siły? Czytałam na jakiejś angielskiej stronie, że "to mało prawdopodobne, żeby zaawansowany DRP odpowiedział na chemię. Jeśli odpowiada, rezultaty są ograniczone. Większość ludzi z zaawansownym DRP żyje średnio 10 miesięcy od postawienia pierwszej diagnozy..."
no cóż, znam już większość odpowiedzi na swoje pytania, również to postawione w temacie wątku.
Życzę innym chorym albo powrotu do zdrowia albo bezbolesnej, godnej śmierci.
Wszystkiego dobrego!
Boralis,
Pytasz, jak sobie radzimy z opieką nad naszym chorym, podczas gdy trzeba chodzić do pracy, bądź zrobić coś z pracą - aby zapewnić odpowiednie wsparcie choremu. Ja nie mam rodzeństwa, więc na jego wsparcie nie mam co liczyć, pomaga mi jak może mąż. Poza tym właściwie wszystko przy mamie(rak żołądka z przerzutami do wątroby i węzłów chłonnych, nieoperacyjne, mocno zaawansowane) robię sama. Pielęgniarka z hospicjum domowego przychodzi 2x w tygodniu. Lekarka raz na 2 tyg. Mamusia nie wstaje prawie wcale, śpi bardzo dużo - ostatnio zaczęła niestety dialogować sama ze sobą..
Wstaje tylko do toalety, posiłeczki spożywa niezwykle ograniczone.
Do pracy, dzięki specyfice pracy, jaką wykonuję i wyrozumiałości szefowej chodzę prawie wyłącznie na nocne zmiany(tryb 12h), więc po nocce jestem już w domu(bardzo ciężko mi jest, ale póki co nie myślę o urlopie albo opiece)a w noc kiedy pracuję, przy Mamie czuwa mój mąż..
Witam,
Wczoraj zmarła moja mama.
w październiku 2010 usłyszeliśmy wyrok - drobnokomórkowiec. Mama do końca żyła nadzieją. Miała ogromną siłę walki. Walczyła z tym potworem 8 miesięcy.
Chemioterapię zniosła dość dobrze (pomijając oczywiście wymioty, i zawroty głowy). Po chemii okazało się, że zmiany zostały zminimalizowane co dało złudną nadzieję. Sytuacja zmieniła się w maju tydzień po profilaktycznych naświetlaniach głowy. Z dnia na dzień czuła się coraz gorzej. Okazało się, że w opłucnej zaczął zbierać się płyn. Zastosowano drenaż opłucnej. Niestety nie pomógł. Z mojej perspektywy najgorszy jest fakt, ze mama umierała w samotności. Nie mogę pojąć dlaczego nie dostaliśmy telefonu ze szpitala, ze w nocy stan mamy tak bardzo się pogorszył. DLACZEGO NIKT NIE ZADZWONIŁ!!!! Mama nie miała siły poczekać na nas do rana. Z tego co wiem umierała w strasznym cierpieniu. Morfina, którą jej aplikowano nie przynosiła żadnej ulgi. Mama była bardzo pobudzona, niespokojna i bardzo pragnęła żeby był przy niej tata (relacja kobiet, które leżały z mamą). Męczyła się całą noc. Zmarła o 4.50. Miała 50 lat.
Bardzo mi przykro... Może przekaż dość stanowczo w szpitalu, żeby nigdy więcej personel nie lekceważył próśb chorych o powiadomienie rodziny w ciężkich sytuacjach? To zachowanie naprawdę skandaliczne. Jednak jestem pewna, że mama nie ma do Was żalu, że nie byliście przy niej. Ona Was już nie opuści i zawsze będzie nad Wami czuwała z góry.
Trzymaj się!
Mack,
bardzo współczuję. Przeszłam przez to samo, byłam w drodze do szpitala jak zmarł mój Tato. Byli przy nim moi bracia(przez przypadek - przyjechali w odwiedziny), Tatuś nie umierał sam ale przkre jest to, że w ciągu zaledwie 5 godzin stan sie tak pogorszył, że Tata zapadł w śpiączkę a nikt, ze szpitala, do nas nie zadzwonił. No cóż Taty nie ma a ja zostałam z poczuciem winny, że nie byłam z nim w ostatniej chwili, pomimo że bardzo cierpiał. Mam nadzieję, że mi to wybaczy....
mack, moje szczere wyrazy wspolczucia, Twoja mama toczyla ta sama walke co moj Tata, tez DRP
Az mi sie piesci zaciskaja ze zlosci jak przeczytalam Twoj post. Wiem, ze to nie zlagodzi bolu po stracie, ale moze warto porozmawiac z zarzadem szpitala o zaistnialej sytuacji
sciskam mocno
Mack, bardzo mi przykro.
Bardzo,bardzo mi przykro,że nikt ze szpitala nie zadzwonił.
Jedyna myśl, którą jestem w stanie podzielić się z Tobą w tej chwili to że mama już nie cierpi.
Tylko w ten sposób sama sobie jestem w stanie wytłumaczyć śmierć mamy,nadać jej jakiś sens...
I może jeszcze to, że teraz Bliscy, którzy już TAM są zaopiekują się nią a z kolei Ona będzie się zawsze opiekować Tobą...
Mack, bardzo współczuję Tobie i Twojej rodzinie. Wiem ciężko się z tym pogodzić, że ktoś bliski odszedł ( w tamtym roku zmarł mój Tato nagle ) wim co przeżywacie.....
Drogi Mack, przyjmij moje z serca płynące kondolencje.
Wiem dobrze, co teraz przeżywasz(w niedzielę na gruczolakoraka zmarła moja mama). ale niech i dla Ciebie będzie to pocieszeniem, że cierpienia i bólu już nie ma..
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum