Jusiu, tak pięknie piszesz o swoim Tatusiu, że nie idzie przejść obok bez wzruszenia, łzy w oku.
Gdzieś to przeczytałam i tak jakoś mi utkwiło:
"Żaden płomień nie pali się wiecznie. Gasną kiedyś czystym ogniem gorejące pochodnie, dogasa blask zniczy, urywa się wątły płomień świecy. Trwa tylko ludzka pamięć, w której czas dzień po dniu zapisuje kolejne karty, listy nieobecności..."
Jusia Twój Tatuś teraz będzie żył w pamięci swojej wspaniałej córki.
W ostatnim dniu życia, gdy słońce zajdzie
już na zawsze, a ja wchodzić będę w noc śmierci, chcę powiedzieć:
Wszystko jest dobre.
Wszystko jest w porządku
Nie jestem martwy.
Idę jedynie na drugi brzeg.
Życie się zmienia.
Ono będzie pełniejsze, intensywniejsze, nieograniczone
Nie będzie już więcej ciemności i smutku
Tylko powiew boskiego życia
przez który zostanę łagodnie wchłonięty
Wszystko będzie Światłem.
Wszystko będzie Miłością.
Ziemia nie jest w stanie niczego mi uczynić.
W Bogu spełnią się wszelkie marzenia.
Mogę być tylko wdzięczny.
Moje szczęście jest pełne.
Żyję jestem spokojny ponieważ znajduję się w ramionach
Nieskończonego Miłującego Boga.
_________________ Jeżeli najbardziej niewinne i bezbronne dziecko nie może czuć się bezpiecznie w jakimś społeczeństwie,
wówczas już nikt bezpiecznie czuć się w nim nie może!
Jusiu, strasznie mi przykro. Rzadko ostatnio zagladałam, ale często myslałam o Was. wspieram Cie myślą z całych sił. Kolejny Tatuś w niebie. Mój będzie miał doborowe towarzystwo... strasznie mi przykro, pozdrawiam z całego serca.
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca..." - Paulo Coelho
----------------------------------------------------
pozdrawiam
renbaz
Moje dzieci jak to dzieci, troszkę popłakały i dalej żyją swoimi sprawami.
Zwłaszcza córeczka zniosła to bardzo dojrzale, aż dziw, ale ponoć małe dzieci mają to do siebie, że traktują śmierć jako najnaturalniejszy etap życia.
Role odwróciły się i to dzieci mnie wspierają, pocieszają.
Mężuś także dba o to abym dobrze się czuła.
Jeśli chodzi o mnie to wcale się nie czuję. Działam jak robot - co muszę robić to robię, ot tyle.
Ciężko bardzo. Ból rozsadza serce. Tysiące myśli przelatuje przez głowę.
Łzy...sama nie wiem skąd ich tyle można mieć.
I ta świadomość przegranej walki.
Słowami nie da się tego opisać.
To wszystko to jeden, ogromny,wgryzający się ból.
Właśnie przeczytałam o Mamie Andrzejka, wiedziałam,że to już - szliśmy w tym samym kierunku w naszych walkach...a teraz pustka...
Jusiu, kochanie moje, tak mi się bliska wydajesz, choć przecież się nie znamy. Mam prośbę - wypłacz się porządnie, pozwól sobie płakać i płakać i płakać. Inaczej bedzie bolało o wiele dłużej.
Zrobiłaś teraz najprawdziwszy i najtrudniejszy krok dydaktyczny - pokazałaś dzieciom miłość. One teraz nie reagują jak Ty, uczą się dopiero. Ale to się dzieje.
skarbie ja też bez przerwy myślę o Tobie, nawet łapię się na tym, np.jedząc obiad, czy pijąc kawę- czy też zjadłaś choć trochę, po południu chciałabym postawić przed Tobą kubek kawy, żebyś wypiła choć kilka łyków.
Jestem blisko...wiem że boli...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum