Patrząc na wyniki badań i klasyfikację jest to IV stadium, nie chce być inaczej, pewnie zastosowana będzie chemia paliatywna. Z tego co wiem przerzuty dyskwalifikują ingerencję chirurgiczną, która mogłaby tylko sprawę pogorszyć (bo komórki rakowe już hulają po organizmie) Jeśli dobrze zrozumiałam chemia dopiero za 2 tyg.? Szkoda, że tak późno...
Mam nadzieję, że uda CI się zmotywować Tatę do walki, chociażby po to, żebyście mieli szanse porozmawiać i wyjaśnić pewne sprawy, żebyście mogli nadać temu sens.
Bardzo się cieszę że z Twoim zdrowiem ok i że się nie poddajesz.
Ściskam z całych sił:*
_________________ Tatulek ur. 23.07.1945 - zm. 29.01.2012 godz.22.56 [*] Przegraliśmy batalię...
Ja głupia dopiero teraz z przerażeniem zobaczyła, że załozyłaś kolejny wątek...
Jestes Wielka. Wierz mi, mało osób, po piekle, który Wam Tato wcześniej zgotował, tak czule by się Ojcem swym zajmowało.... Wyrzadził Tobie, Mamuni Twojej i całej Rodzinie wiele krzywd, więc nie musialas tego robić....
Przykro mi ogromnie, że tato ma raka:(
dużo siły...chociaż... Ty ja masz. Masz ogromna siłę i moc...
estes Wielka. Wierz mi, mało osób, po piekle, który Wam Tato wcześniej zgotował, tak czule by się Ojcem swym zajmowało.... Wyrzadził Tobie, Mamuni Twojej i całej Rodzinie wiele krzywd, więc nie musialas tego robić....
Też tak uważam.
Choć rozumiem Spike. Spike, powtórzę za Katarzynką, jesteś WIELKA
Katarzynka36 napisał/a:
dużo siły...chociaż... Ty ja masz. Masz ogromna siłę i moc...
Znów się zgodzę z Katarzynką, ale dobrych życzeń nigdy za dużo. Zatem dużo siły, wytrwałości i jeszcze Ci życzę spokoju ducha.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Wczoraj ojciec był bardzo słaby nie miał siły na nic pierwszy raz się poskarżył że źle się czuje.
Nie leży tylko ciągle siedzi w fotelu, do łazienki wstaje i chodzi sam.
Dziś uskarżał się że ma płytki oddech. Była pielęgniarka z caritasu - ojciec jest pod ich opieką długoterminową ze względu na odleżyny na piętach ( jeszcze z czasów więzienia, miażdżyca kończyn dolnych).
Byłam u niego, zaniosłam rosół zmiksowany z kurczakiem i kluskami. Taką papkę jest w stanie przełknąć. Zjadł sporo ale zaraz poleciał do wc - bardzo luźne odbarwione stolce.
bardzo źle wygląda poklepałam go po plecach - plecy to za duże słowo- sam kręgosłup i łopatki.
Zrobił się nerwowy.
Wczoraj było widać w jego oczach powolne umieranie...
Byłam z ojcem u lekarza ma zapalenie płuc pani doktor powiedziała że nie da skierowania do szpitala bo może uda nam się zwalczyć to w domu
Przepisała zinat, leki osłonowe i p. grzybicze. Wczoraj jak go kąpałam zobaczyłam że tacie robią się odleżyny na kościach miednicy, kości ogonowej i wysoko na kręgosłupie. Niby jest chodzący ale dużo siedzi w fotelu. Została mi ozonella po mamusi nasmaruję go i wyklepie. Za 5 dni mamy wrócić do lekarza na kontrolne badanie. Ojciec ma dosyć, jest coraz słabszy, choroba ruszyła z galopa
Kasiu,
I ja chciałam zaznaczyć, że Twoje serduszko jest wielkie. Dobro, które generujesz wróci do Ciebie - ogrzeje kiedyś Twoje dłonie :-) chylę czoła nad Twoją dobrocią.. poważnie/aga
_________________ czas przemija nierówno - raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - ale mimo to przemija, nawet mnie to dotyczy.
dzięki wszystkim za zainteresowanie.
Wróciłam z ojcem od internisty: w płucach poprawa, wydzielina zaczęła się odklejać, ojciec słabszy, duża grzybica jamy ustnej, ma problemy z połykaniem leków, co było można zamieniono na syrop.
Biegunka nadal jest, ciśnienie 85/60
Jutro jedziemy do CO. Ciekawe czy dadzą ojcu chemię.
Pani doktor mówiła o oddziale paliatywnym w Żyrardowie . Jak nie będzie dalszego leczenia to da skierowanie na ten oddział. Tylko czy ojciec się zgodzi. Jemu się wydaje że to będzie trwało i trwało nie ma świadomości że to tak poważny stan. A ja jakoś nie potrafię mu powiedzieć że to może być zaraz, że zbliża się to co nieuchronne i powinien się ojciec wyspowiadać. No ale jak mu powiedzieć o księdzu. Ojciec jak zwykle żyje w swoim świecie w którym jest panem i władcą. Nic się w tej kwestii nie zmieniło więc będzie trudno... Niestety śmierć sama decyduje kiedy przyjdzie i nad tym nie będzie mógł zapanować choćby pękł. Pierwsza taka nauczkę dostał jak go zamknęli i skazali choć był pewien i nadal jest o swojej niewinności. Kolejne rozczarowanie przed nim.
spike40, dostaliście coś na grzybicę? Mojemu Tacie pomagał Aftin, później Nystatyna. Większość leków ma swoje odpowiedniki w zastrzykach, na pewnym etapie to jedyne wyjście - można poprosić o założenie Tacie wenflonu (musiałaby to zrobić pielęgniarka) i podawać te zastrzyki samodzielnie.
Wydaje mi się, że są pewne tematy, które powinien z pacjentem poruszyć lekarz. Tak, wiem, że ciężko trafić na osoby, które umiałyby w ten sposób podejść do chorego, ale może warto to zasugerować onkologowi prowadzącemu? Myślę, że osobie z zewnątrz łatwiej będzie zacząć. Może wtedy Tata zdobędzie się na jakąkolwiek refleksję i będziecie mogli kontynuować temat...
Ściskam Cię z całych sił:*
_________________ Tatulek ur. 23.07.1945 - zm. 29.01.2012 godz.22.56 [*] Przegraliśmy batalię...
wczoraj mieliśmy z ojcem wizytę w CO u chemioterapeuty Jak się okazało tylko nam się tak wydawało. Pomimo wpisanego terminu w kontrolkę z wczorajszą data i godz. ok 16.30 w tym czasie nie było żadnego lekarza w gabinecie 35. pani w rejestracji nie potrafiła nam powiedzieć dlaczego tak się stało. poprosiłam by kogoś ściągnęła albo zapytała na oddziale czy jakiś chemioterapeuta skonsultuje ojca. Niestety pani z okienka odmówiła wykonania telefonu i musiałam szukać w labiryncie CO wind dla odwiedzających pojechać na 7 piętro i szukać tam lekarza. oczywiście nie znalazłam żadnego innego poza chirurgiem. Musiałam ojca zapisać na następną wizytę wolną za kolejne 10 dni. Okazało się ze pani sekretarka doktora saramaka nie kliknęła w systemie rezerwacji wizyty. Ojciec był bardzo słaby ciężko za mną nadążał bałam się że w końcu będę musiała go zarzucić sobie na plecy. Ojciec ma dość powiedział że jest zły na to ze musi jeździć i już mogłoby się to skończyć. Powiedziałam mu że przecież może nie wyrażać zgody na chemioterapię i nie będzie musiał jeździć. Zresztą wytłumaczyłam mu że jeszcze może się okazać że nie nadaje się do chemioterapii.
Człowiek jest czasami taki bezradny i bezsilny. Nienawidzę tego miejsca.
Wypełniłam ankietę do poradni genetycznej i dziś wysłałam ciekawe jak długo będę czekała na termin badań
Spike, masakra jak się czyta takie coś. Jak można zwalać na pacjenta poszukiwania lekarza w tym ogromnym budynku? To jakaś kpina i absurd. Pacjent jest w złym stanie a jest najzwyczajniej olewany. Strasznie mi przykro, trzymaj się.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum