Moja mama miała na razie 2 dawki GEMZARU, choć powinna mieć juz drugą serię, ale po drugiej skoczyły leukocyty. Po tych dwóch dawkach odczuwała nudności i wymiotowała tylko raz ale na 2-3 dzień
Witam: mam pytanie o lek. Mam do tej pory radziła sobie apapem lub nospą. Rzadko miała bóle. Dziś zaczęło ją bardzo boleć a onkolog na taki wypadek przepisał mamie Febrofen 200 mg - z ulotki wynika że to lek stosowany przy bólu stawów.
Czy w praktyce onkologicznej się go stosuje? Co innego mogę podać mamie? (w razie potrzeby mam mozliwość załatwienia recepty)
Febrofen to po prostu silniejszy Ketonal (zawiera ketoprofen), czyli lek p/bólowy i p/zapalny.
Samodzielnie żadnych leków nie można pacjentowi podawać. I dlaczego chcesz już podać co innego, Febrofen nie działa?
Odebraliśmy wynik nowego tomografu komputerowego mamy (zrobionego po 2 dawkach chemii, porównanie z tomografem ze stycznia). Jest źle. Mama z kolei od 3 dni sporo wymiotuje.... Rozumiem że jest źle. Czy zagrożeniem jest też zwężenie żyły wrotnej? (0,4 mm)? Czy w związku z tym zwężeniem mama powinna dostawać dodatkowe leki (np. przeciwzakrzepowe?)
Aniu czytałam wynik. Bardzo mi przykro.
Mój tata przez cały czas dostaje zastrzyki przeciwzakrzepowe - Clexane. Dawki nie pamiętam. Przyjmuje je codziennie. U niego jednak nie ma zwężenia żył, ale powstają zakrzepy. Od długiego już czasu miał zbyt wysoką krzepliwość krwi (zawsze niski INR).
Ale na opisie zwężenie jest do 0,4 cm, czyli światło żyły ma 4 mm. To nie dramat, choć zwężenie jest istotne. Włączenie leków przeciwzakrzepowych jest zawsze sprawą wymagającą precyzyjnej oceny stanu pacjenta. Trzeba rozważyć możliwość powikłań krwotocznych - mamy przerzuty w wątrobie, więc w tym mechanizmie będzie upośledzona synteza czynników krzepnięcia - mówiąc po ludzku: chora wątroba działa "przeciwzakrzepowo". Z drugiej strony mamy chorobę nowotworową, która sama w sobie powoduje zwiększoną tendencję do zakrzepów. Decyzja o leczeniu na pewno należy do lekarza, który Mamę zbada.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Mama bardzo wymiotuje (dostała już trzy wlewy chemii, potem ponad 3 tygodnie przerwy bo była zmiana drenu dróg żółciowych), teraz dostała dwa wlewy co tydzień (sam gemzar), ostatnie wyniki pokazują podwyższoną nieco bilirubinę i wysokie GGTP (ponad 500), reszta morfologii w normie.
Pytanie: czy mamy wymioty to kwestia postępu choroby (w sensie rozwoju guza lub jego nacieków/przerzutów) czy może mieć miejsce inna niedrożność przewodu pokarmowego (wymioty są bardzo obfite, 2-3 godziny po posiłku każdym właściwie od kilku dni).
Pani Onkolog powiedziała że może warto jechać na ostry dyżur zbadać drożność przewodu pokarmowego i może chirurdzy coś pomogą... No a mama ma dosyć zabiegów i boi się, że powiedzą że to prostu rak już tak opanował narządu, że przewód pokarmowy nie jest drożny i po prostu nie może już jeść.
Pytam o doświadczenie: czy komuś udało się udrożnić przewód? czy są jakieś specjalne zabiegi?
Ankita i jak mamusia sie dzis czuje?
Ja pisalam tu na forum ale przeniesli moj post i nie wiem czemu bo o tym samym pisalam.
Ale czytam Was i trzymam kciuki za wszystkich....i za mojego Tatke tez...
Chyba nam wszystkim już tylko modlitwa pozostała, mój tatuś wyszedł w piatek ze szpitala po chemii folfirinox, a dzisiaj znowy musiał wrocić na oddział z powodu biegunki. Jak to wszystko przeżyć????
Kasik Wlasnie jak???
Moj tata tez zaczyna walke z tym dziadostwem.Ale operacje ma dopiero 20 Czerwca i jak walczyc z wmyslami??
Siły Ci zycze Kasik i wytrwalosci...
Ja cały czas się boję, wiem, że najgorsze jest jeszcze przed nami. Nigdy nie miałam do czynienia z rakiem w rodzinie, taki żal czuję ,że wychodzę i poprostu wyje, tak szkoda jest rodziców. Najgorsze jest to odbieranie nadziej , pamietam ten dzień kiedy się dowiedzieliśmy ,że jest to guz trzustki, na początku miałam nadzieje,że nie ma nacieków, że tatuś jest w najlepszych rękach, że da się to zoperować; wtedy nawet nie chciałam myśleć o chemii wręcz odmawiałam.Po pierwszej biopsji kiedy okazało się, że nie ma komórek rakowych miałam nadzieję,że jest to chłoniak(rak ale o lepszym rokowaniu). Modliłam się,że jak tate otworzą to usuną to dziadostwo,ale niestety profesor niepozostawił złudzeń rokowanie do roku czasu,jak mi to powiedział to nogi mi się ugieły, pomyślałam tylko, Boże jak ja to powiem rodzicom. Potem jeszcze pojechałam do prof. Lampe ale cóż nie ma cudów nieoperacyjny rak.Teraz tatuś przyjmuje chemie, jest po pierwszym wlewie, ma okropne biegunki, czuje,że słabnie, siedzę i płacze, mam 35 lat niby mam swoją rodzinę, ale nie da się tego przeżyć.
Wybaczcie ,ale musiałam dać upust emocjom
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum