Dziekuje WSZYSTKIM za wsparcie...
Jestem juz w domu (u siebie), i na razie nie moge sobie znalezc miejsca...
Moge poplakac i nie musze sie bac, ze "nie jestem silna"...
Wiecie, chyba dopiero teraz dochodzi do mnie cala ta sytuacja..
Bylismy wszyscy przy Tatusiu kiedy umieral i w momencie smierci.
Pozegnalysmy sie (Ja, Mamusia, Siostra i moja Cörcia-jedyna wnuczka), i pozwolilysmy Mu odejsc..
Moze to i glupio brzmi, a le mysle, ze Tatus czekal na takie porzegnanie.
Oddychanie juz od dnia poprzedniego sprawialo Mu trudnosc,a w TEN DZIEN caly sie Bidu$ spocil, takim strasznie zimnym potem, lecz czekal, az wszystkie bedziemy..
3 minuty po przyjsciu mojej Cörki, a Jego jedynej i ukochanej Wnusi, oddal ostatnie tchnienie..
Bylysmy, rozmawialysmy z Nim ,a potem z Jego cialem...i w glebi duszy...bylam taaaka spokojna...
Czasami mam wyrzuty sumienia, ze zachowalam zimna krew, ale ja wtedy naprawde bylam opanowana...i szczesliwa, ze Tatusia juz nie boli!!!!!!!!!
Ile razy Go wtedy utulilam i ucalowalam..Mojego Kochanego Tatusia....
A teraz Go nie ma... i niegdy juz NIE BEDZIE...
Czas leczy rany,wiem ale w tym momencie , to stwierdzenie jest dla mnie NALGLUPSZE NA SWIECIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!