Dziś wydarzyło mi się coś kuriozalnego. Sama nie wiem co o tym myśleć.
Otóż znalazłam renomowany ośrodek w Polsce, centrum onkologii w Gliwicach. Na stronie internetowej "piszą" że poradnia zajmuje się m.in. (wklejam)
- konsultacje i konsylia onkologiczne dla chorych ze szpitali i przychodni całego kraju, objętych kontraktami z Narodowym Funduszem Zdrowia; (koniec cytatu).
Dzwonię, żeby się zarejestrować. Myślę, spakuję wszystko co mam, pojadę na konsultację lekarską.
Podczas rozmowy z rejestracją pani zebrała ode mnie wszystkie dane i w trakcie rozmowy wygadałam się, że jestem w trakcie chemii. A pani na to, że oni pacjentów w trakcie leczenia nie rejestrują.
Ja mówię, że chcę tylko rozmowy z innym specjalistą, który wypowie się na temat diagnozy, mojego stanu, leczenia, procesu, dalszych rokowań itd. A pani na to, że mogę ewentualnie porozmawiać z kierownikiem i on podejmie decyzję.
Połączono mnie z panią kierownik.
Opowiedziałam wszystko jeszcze raz. Pani kierownik niestety również spuściła mnie na drzewo, ale innym argumentem. Usłyszawszy diagnozę powiedziała mi, że nie ma sensu, żebym przyjeżdżała ponieważ w całej Polsce, czy w Gliwicach, czy w Poznaniu, czy w Nowym Jorku - wszędzie jest w tej chwili taki sam sposób leczenia tego raka.
Zatkało mnie.
Jeszcze chwilę z nią dyskutowałam, używała argumentów dodatkowych typu "musiałaby Pani przywieźć wszystkie papiery, musiała by Pani przyjechać tu do nas..." (WTF??!?!?!), ja na to, że jak trzeba to przylecę samolotem z dokumentami, przecież tu chodzi o moje życie i zdrowie, cena biletu PKP ma mnie powstrzymać?????
Ale pani trwała przy swoim, powtarzając, że szkoda mojego czasu i nie ma sensu żebym przyjeżdżała bo nic nowego nie usłyszę. Tak jak jestem leczona we Wrocławiu, to tak samo byłabym leczona w Gliwicach.
I teraz dwa aspekty tej sprawy.
1. W głowie mi się nie mieści, ze publiczna placówka, z moich podatków, odmawia mi rejestracji i wizyty u lekarza!!!! Jak to możliwe??
2. Pomijając formę spławienia mnie, użyte argumenty, czy faktycznie leczenie mojego rodzaju raka jest takie samo w PL i w Nowym Jorku, jak się wyraziła pani kierownik???
Ocenę pozostawiam Wam.
Tak się tylko chciałam wyżalić. Gdybym miała czas, siłę i energię, zgłosiłabym się z tym do telewizji chyba. No to jest jakieś kuriozum.