Gorzkajakmokka,
Powiem brutalnie - nie mama uśpi tatę, tylko Tata robi wszystko by dostał niebawem paraliżu, albo ataku. Wytłumaczcie mu jakoś - nie wiem może nawet brutalnie, skoro inne słowa sobie lekceważy, że musi brać steryd, bo inaczej obrzęku mózgu może dostać, a co za tym idzie paraliżu, niedowładu itp.
A owo drętwienie jest wskazówką, że w głowie nie dzieje się dobrze.
gorzkajakmokka,
Myślę, że powinnaś przestać się zadręczać. Teraz ja będę może brutalna, ale - tak czy inaczej - Twój Tata niedługo odejdzie. Bezpośrednią przyczyną śmierci będzie z największym prawdopodobieństwem przerzut do mózgu. Objawy, które opisujesz - odczucie obcości fragmentów ciała - to wina przerzutu.
Popatrz na to w ten sposób: Możecie się kłócić z Tatą, przekonywać go do tabletek, kruszyć i wsypywać potajemnie bez osłonki, zadręczać siebie i Tatę - przedłużycie życie Taty o kilka tygodni (ryzykując posterydowe krwawienie z przewodu pokarmowego, które może spowodować nagły zgon wcześniej). A możecie po prostu pogodzić się z tym, że Tata nie chce brać leków, zgodzić się na jego śmierć trochę wcześniej - za to w atmosferze spokoju i zrozumienia. Tata - człowiek apodyktyczny - musi się teraz fatalnie czuć, nie mogąc decydować o sprawach dotyczących go bezpośrednio. Spróbujcie go zrozumieć - żył jak chciał, dajcie mu prawo umrzeć w sposób, jaki sobie wybiera. Ja wiem, że jest częściowo niepoczytalny, ale skoro ma chwile, w których jest w stanie pracować, to myślę, że jego decyzja jest świadoma i należy ją uszanować.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Mam wrażenie, że to wcale nie brutalne a prawdziwe, ale zapewne trafiłaś tu ze względu na chorobę swoją lub bliskich i wiesz jak ciężko się "poddać". Może faktycznie... tak mamy wrażenie, że mu pomagamy i go ratujemy a tak naprawdę tylko zaspakajamy swoje sumienie?
Boję się tego, że niedługo odejdzie. Chociaż wiem, że już sam rak płuc to masakra nie wspominając o przerzutach do mózgu czy też innych miejsc... Czasami jednak wolę myśleć, że stanie się jakiś cud, że może akurat...
Cieszę się każdym lepszym dniem, samopoczuciem... i ciężko mi patrzeć jak nie umie się wysłowić. Jak mu z tym źle. Tym bardziej, że zawsze był wygadany, bardzo mądry, oczytany a teraz... ostatnio stał przy nas i kilka minut zajęło nam dojście do tego, że chce powiedzieć "pilot".
Kocham Tatę i chciałabym dla niego jak najlepiej.
Nie wiedziałam, że to drętwienie to oznaka przerzutów. Mógłby mi ktoś coś wiecej o tym napisać?
Ale wtopa. Teraz doczytałam lekarz medycyny ogólnej. Przepraszam! Ale wstyd :D
[ Dodano: 2012-03-17, 22:43 ]
Madzia70- Odnośnie postu wcześniej. Napisałam, że zapewne jesteś tu ze względu na chorobę swoją lub bliskich zanim spojrzałam pod nick. Wybaczcie moje zakręcenie i nieuwagę
Mózg i rdzeń kręgowy to centrum zarządzania wszystkimi nerwami w całym ciele człowieka. W mózgu są ośrodki odpowiadające za funkcjonowanie zmysłów, mowę, ruch, czucie. Uszkodzenie takiego ośrodka (np. przez uciskający go przerzut) powoduje w skrajnym przypadku zanik funkcji (np. paraliż, ślepotę) a w przypadkach mniej nasilonych - upośledzenie funkcji (np. ruchowych - drętwienia; mowy - afazja, czyli to, co ma Twój Tata - niemożność znalezienia właściwego słowa; czuciowych - zaburzenia czucia - w tym czucia położenia i kształtu ciała, wzrokowych - niedowidzenie).
Absolutnie nie wątpię, że kochasz Tatę i chciałabyś dla niego jak najlepiej
A na Forum trafiłam z zupełnie innego powodu
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Witajgorzkajakmokka, gdy moja mama trafiła do szpitala w pażdzierniku tamtego roku, miała już przerzuty do mózgu.Zanim mamę zdiagnozowano, że ma DRP z dnia na dzień było coraz gorzej
1.miała problemy z koordynacją ruchów, chwiała się przy chodzeniu
2.miała zaburzenia wzroku, gorzej słyszała
3.myliła słowa, zapominała, co przed chwilą mówiła, lub zapominała jak nazwać np.przedmiot
4.gdy brałam ją do łazienki, by pomóc w toalecie, zamiast pasty do zębów chciała użyć mydła do umycia zębów
5.za potrzebą (siusiu) raczej nie zdążała, zanim doszła do ubikacji pidżama była mokra, potem wyprzedzała fakty, szła siusiu nawet jak jej się nie chciało
6.miała bardzo nieobecny wzrok, zamglony....wtedy było już naprawdę nie dobrze
7.po zdiagnozowaniu podali mamie pabi-dexametazon i objawy te stopniowo zaczęły się cofać, z TK wynikało, że miała I i II stopień obrzęku w mózgu
Dzisiaj było u nas pogotowie. Tato rano stracił kompletnie świadomość. Śmiał się, patrzył w bok i załatwił się do miski psa... Było pogotowie dali zastrzyk i teraz tato leży z otwartymi oczami, niekontaktuje nadal i te gałkim mu tak przerażająco latają na boki.
gorzkajakmokka, trzymaj się kochana. Wiem, że nie jest łatwo na to wszystko patrzeć , człowiek czuje się mega bezradny
Mów do taty jeżeli czujesz taką potrzebę, tatko mimo obecnego stanu na pewno Ciebie słyszy ...
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
I musieliśmy zadzwonić po raz drugi po podwójnym ataku epilepsji. Zabrali tatę do szpitala a ja się koszmarnie boję co jak on tam odejdzie? Ale to chyba nie jest jeszcze aż taki stan?
[ Dodano: 2012-03-21, 10:03 ]
Wczoraj jak w końcu dotarłyśmy do szpitala to niczego nie dało się dowiedzieć
W końcu złapaliśmy jakąś lekarkę która przyjmowała tatę i w sumie też powiedziała tyle co wiedzieliśmy i przekazaliśmy ekipie z karetki.
Dzisiaj mama dzwoniła do lekarki, żeby zapytać czy tato już jest kontaktowy ( wczoraj otwierał tylko na chwilę oczy , mruczał jakby nas nie poznawał,wstawał gdzieś...) bo ciężko nam tam dojechać aktualnie i chcielibyśmy wiedzieć co i jak- to Pani była nie miła i nic nam nie powiedziała bo to obowiązek być tu itp. A jednak chcielibyśmy tam dotrzeć w razie gdyby tato odzyskał świadomość itp.
Wyniki krwi dobre, ale chyba tylko to w tym wszystkim jest dobre.
Lekarka powiedziała, że i tym razem się "udało". Tato dochodzi do siebie. Już jest świadomy, nawet można się jako-tako dogadać, więc cieszymy się, że jeszcze został dany nam czas. Co prawda każdy podkreśla, że sytuacja jest zła i nie ma za dużo czego oczekiwać, ale jak na razie cieszę się, że mamy jeszcze trochę czasu dla siebie.
Oczywiście tato próbował wstawać z łóżka... ale to chyba dobrze...
Zastanawiam się co mógłbym napisać, aby pomóc Ci a zarazem nie urazić, to taki strasznie trudny moment.
Z jednej strony cisną się na usta truizmy, słowa które w tej sytuacji praktycznie nic nie znaczą, a przez swoją banalność mogą ranić.
Ks Twardowski pisał; Jest takie cierpienie, za którym jest już tylko uśmiech pogodny...
Może, to że Tatuś czuje się lepiej, będzie okazją, aby pomilczeć z Nim na ten sam temat, zwłaszcza gdy nie wiemy jakich słów użyć, aby wyrazić swoje uczucia,
pozdrawiam
Dlaczego urazić?
Ciężko mi jeździć do taty bo synek na piersi, przeziębiony albo ząbkujący. Tato w ciągu dnia śpi a w nocy szaleje. Wstaje, chce chodzić, gada do ściany... Wygląda źle, mało co mówi i jak otwiera oczy w ciągu dnia to zaraz mu się "sklejają". Chociaż ostatnio jak się popłakałam to się rozbudził i patrzył, pytał czemu płaczę, wyraził niezadowolenie krótkim "ojjj ojjj " i poszedł spać.
Oczy ma takie jakieś smutne, jaśniejsze-inne i zapadnięte troszkę. Twarz taka chudsza... Strasznie zmieniło go to wszystko. Nie wiem czy te próby wstawania i większa "przytomność" to dobry znak czy zły?!
Zastanawiam się ile czasu nam zostało.
[ Dodano: 2012-03-22, 16:01 ]
Wróciłam i jestem załamana. Tato chce ciągle wstawać z łóżka. Cały obity. Walczy z tymi zapięciami na ręce i nogi. Bo bez tego w ogóle nie szło. Patrzy w dal jakby w sali ( gdzie poza nami nie ma nikogo) widział jakieś sceny. Patrzy zaaferowany, wodzi wzrokiem jakby ktoś chodził. Mówił o kimś kto zbiera sumienia... o rozmowie ze śmiercią. Szuka czegoś w łóżku. Każe komuś siadać obok i robi miejsce. Ogląda dokładnie koc jakby nie wiem co to było. Ciężko się z nim dogadać. Ale tylko z nami ponieważ jak przychodzą pielęgniarki to wykonuje wszystkie komendy. Od razu jest żywszy, bardziej rozgadany i aktywny. Je strasznie mało, pije wodę tylko.
Czytałam o objawach odchodzenia, ale ciągle mam nadzieję, że to daleko- że to jednak nie to . Lekarze mało co mówią. Może się polepszyć, może pogorszyć. I nie wiem, czy to wszystko to może być szansą powracania mózgu do jako-takiego porządku?
Ja wiem, że najlepiej to wie lekarz i sam Bóg, ale tak potrzebuję jakiś informacji. Tak bardzo się boję, że tato odejdzie. Jeszcze bardziej, że tam w szpitalu.
Dzisiaj jak powiedzieliśmy, że idziemy to powiedział "dobra" i zaczął wstawać. Dopiero po wytłumaczeniu, że to tylko my- Mama i Ja położył się ponownie.
Praktycznie tak samo? Ale kiedy? Ile od czasu takich zachowań mieliście czasu dla siebie?
Od kilku dni jestem tak spięta. Wszystko mnie boli. Każdy telefon przyprawia mnie szybsze bicie serca i chwilę wstrzymywania powietrza. Boję się. I staram nacieszyć tatą, chociaż widzę, że jest zupełnie inny.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum