_________________ "To jednak idzie o miłość, o życie, o dobro, o światłość, o pokój i tak dalej i tak dalej, i niedobrze, niedobrze jest z tym na planecie, słabo z tym jest, ale o to idzie, o to się trzeba bić."
mowilas mamie ze moze spokojnie odejśc i teraz musisz pokazać jej ze potrafisz i dajesz radę
jeszcze jeden trudny dzien przed tobą, ostatnie pożegnanie - pogrzeb
duzo siły ci zyczę bądz silna dla Niej i siebie także
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Niby człowiek wie, że musi być silny. I chce być silny. I nawet wydaje mu się, że jest silny. Ale... No właśnie. "Ale".
Wczoraj był pogrzeb mojej Mamy. Wszystko było takie... piękne. Te żywe kwiaty. Palące się znicze. Tłum ludzi - tych najbliższych i tych, których moja Mama znała ze szkoły, w której pracowała, ze sklepów, do których chodziła, z kościoła, z ulicy. Dzieci ze sztandarem szkolnym. Muzyka chwytająca za serce. Piękna oprawa. Długie pożegnania.
Wydaje mi się, że tak by właśnie chciała. Nie dlatego, że lubiła patos. Po prostu chciałaby, by to wszystko płynęło z serc najbliższych Jej osób. A tak właśnie było. Była zawsze bardzo skromna i miała przeogromne serce otwarte na wszystkich i tym ujęła serca wielu, wielu ludzi.
Ale przyznam się Wam szczerze, że to wszystko było "poza mną". To chyba dlatego, że jak się żyje z chorą Osobą to ciągle trzeba być na baczność. Uśmiechać się, opowiadać żarty, trzymać za rękę i mówić, i milczeć. Odczytywać potrzeby. Pewnie wiecie o czym mówię. Wydaje mi się, że w tym wszystkim zgubiłam siebie. Chciałabym usiąść i tak po prostu sobie popłakać. Chciałabym spać spokojnie. Myśleć o różnych sprawach dnia codziennego. Ale nie potrafię. Bo przyzwyczaiłam się do tego, że nie można płakać, żeby Mama nie zobaczyła. Nie mogę spać, bo nasłuchuję, czy oddycha, czy nie ma bezdechów, czy się nie dusi. I myślę tylko o tym, czy było coś, co mogłam jeszcze dla Niej zrobić.
Wszystko jest takie... bez smaku. Egzystencja bez esencji. Nie mam w sobie żalu do losu, o to, co się stało. Nie mam w sobie buntu. Nie pytam "dlaczego?". Tylko ciągle o Niej myślę. Potrafię się zapatrzeć w jeden punkt i przewijać przed oczami obrazy: Mama robiąca obiad, Mama czytająca gazetę, Mama drzemiąca na fotelu.
Może właśnie tak wygląda moja żałoba? Z Tatą było inaczej. Trzeba było być silnym dla Mamy. A teraz... Teraz wszystko jest takie. Bez smaku. Bez żalu. Apatyczne.
Marzę o tym, żeby przespać kilka tygodni, obudzić się i dojść nagle do wniosku, że świat mimo wszystko jest piękny. I trzeba na nim pięknie żyć.
Czas, czas, czas.
_________________ "To jednak idzie o miłość, o życie, o dobro, o światłość, o pokój i tak dalej i tak dalej, i niedobrze, niedobrze jest z tym na planecie, słabo z tym jest, ale o to idzie, o to się trzeba bić."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum