1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Mama nie radzi sobie z chorobą ojca
Autor Wiadomość
lidkaa 


Dołączyła: 13 Sty 2016
Posty: 14

 #1  Wysłany: 2016-08-06, 13:13  Mama nie radzi sobie z chorobą ojca


Chciałam Was prosić o obiektywne spojrzenie na bardzo trudną dla nas wszystkich sytuację.

U taty dwa miesiące po usunięciu płatu płuca z diagnozą gruczolakoraka IIIB stwierdzono rozległe przerzuty. W kwietniu przeszedł jeden cykl chemioterapii, po którym trafił do szpitala z neutropenią w stanie krytycznym. Lekarz wykluczył dalsze leczenie chemią i radioterapią i od maja tata przeszedł pod "opiekę" hospicjum domowego.

Od maja nie wstaje już z łóżka, bardzo chudnie, słabo je, ale nic go nie boli, nie ma odleżyn, jest w doskonałym kontakcie, czyta, ogląda telewizję, rozmawia, sam je. Opieka nad nim polega na opróżnieniu kaczki, zmienieniu pampersa po oddaniu stolca, mniej więcej raz na dwa dni, podaniu posiłków i leków, pomocy przy umyciu się i zmienieniu pościeli. Ja mieszkam w innym mieście, 90 km dalej, pracuję, mam dwunastoletniego syna i jestem w piątym miesiącu ciąży. Od kwietnia przyjeżdżam do rodziców na każdy weekend, teraz w wakacje jesteśmy częściej, zostajemy na około tydzień. Na codzień więc mama jest z tatą sama (mama ma 70 lat, tata 78, za tydzień mają 50 rocznicę ślubu).

I teraz problem właściwy: Stosunki między moimi rodzicami są tragiczne i pogarszają się z dnia na dzień. Najkrócej ujmując mama ma pretensje, że musi przy nim robić to co robi, bo on nie chce pójść do hospicjum stacjonarnego, chociaż taka możliwość jak najbardziej istnieje. Mama uważa, że ojciec złośliwie upiera się przy leżeniu w domu, że jest roszczeniowym egoistą, że traktuje ją jak służącą. To jest jej wersja. Tata z kolei mówi mi, że mama traktuje go okropnie, że w ogóle z nim nie rozmawia, jest cały czas obrażona, albo wściekła, demonstruje takie zachowania, że czasem boi się ją o coś poprosić, robi co musi i wychodzi. A on nie chce pójść do hospicjum bo się boi, że to już będzie ostateczny koniec i chce umrzeć w swoim pokoju, ze swoimi książkami i kwiatami.

Niestety to co widzę potwierdza wersję taty. Mama bardzo dba o niego pod względem leków, higieny, posiłków, pościeli. Ale na tym koniec. Ton obrażony, albo zły, zero uśmiechu, nie mówiąc o zwyczajnej rozmowie, wzdychanie, trzaskanie drzwiami, złośliwe aluzje na temat szpitala, komentarze za drzwiami, ogólnie postawa osoby maksymalnie nieszczęśliwej. Nie mówię, że tata jest aniołem- bywa zniecierpliwiony, zły, opryskliwy. Ale jest całkowicie na nas zdany, zachorował nagle po 78 latach cieszenia się doskonałym zdrowiem i świetną formą, zostały mu miesiące życia, rozumiem go. Staram się też rozumieć mamę, ale... tu mi trudniej. Wiele razy proponowałam, żeby wyjechała gdzieś nad morze, odpoczęła, ja zostanę i będę robić to co ona- kategorycznie odmawia. Tata z kolei nie chce, żebym go zabrała do nas. Przyjeżdżam więc tak często jak tylko mogę, dzwonię do niej po 6-7 razy dziennie, wysłuchuję jej żali, nie oceniam, nie krytykuję, staram się wspierać. Mimo to mama twierdzi, że jest z "tym" sama, nikt jej nie rozumie i nie chce pomóc. Tak naprawdę to ona chce jednego- żeby tata poszedł do hospicjum. A on się na to nigdy nie zgodzi i tu koło się zamyka.

Dziś tata poprosił mnie, żebym zorientowała się, czy można gdzieś kupić leki do popełnienia samobójstwa, jakie to muszą być specyfiki, ile zażyć, czym popić.....Powiedział mi, że myślał, że umrze szybciej, a to już trwa 4 miesiące, mama jest nieszczęśliwa, on do hospicjum nie pójdzie, do nas też nie chce, a to jest jedyny sposób, żeby nie był dla niej takim obciążeniem. Załamałam się po prostu. Nie wiem co mam robić. Może ktoś tutaj mi pomoże?
 
gaba 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 18 Kwi 2010
Posty: 3417
Skąd: warszawa
Pomogła: 1797 razy

 #2  Wysłany: 2016-08-06, 15:50  


Nie bardzo wiem co można poradzić poza stałym pobytem u rodziców. To co Tobie wydaje się "tylko" dla 70 letniej kobiety jest ciężką pracą.

Ale moim zdaniem Twoja mama boi się odpowiedzialności, w każdej chwili coś może się stać, ona sobie nie poradzi i boi się oskarżeń wymówek lub tylko aluzji. Niestety ma rację, to jest tak powszechne w rodzinach, że z jej doświadczeniem życiowym musiała nie raz o tym słyszeć. Rodziny często spędzają długie godziny i nawet dnie analizując co jeszcze można byłoby zrobić, może wezwać pogotowie, może do znachora, a może dać łapówkę.
"Jestem z tym sama" to nie chodzi o pracę a o odpowiedzialność, podejmowane decyzje.

Mnie się wydaje że tu trochę zawala hospicjum, lekarz z hospicjum powinien poważnie z nią porozmawiać, wytłumaczyć jak to wszystko będzie przebiegać i zapewnić ją że w krytycznym momencie to on będzie podejmował decyzje. No i że hospicjum stacjonarne nie jest dobrym rozwiązaniem w tym wypadku przynajmniej tak długo jak długo chory będzie świadomy. Taka rozmowa powinna trwać ponad godzinę. I nie zawsze się odbywa.

Nie wiem czy to jest ten przypadek, ale w małżeństwie gdzie mąż podejmował wszystkie decyzje, załatwiał trudne sprawy i był stałym oparciem żona może przeżyć prawdziwy szok po odwróceniu sytuacji.
_________________
sprzątnięta
 
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #3  Wysłany: 2016-08-06, 20:35  


lidkaa napisał/a:
A on nie chce pójść do hospicjum bo się boi, że to już będzie ostateczny koniec i chce umrzeć w swoim pokoju, ze swoimi książkami i kwiatami


To może być ostatnie życzenie taty, według mnie warto je spełnić żeby później nie mieć wyrzutów sumienia.

Większość osób woli przebywać/umierać w swoim domu, w swoim łóżku, w otoczeniu swoich sprzętów i przy osobach, które są im bliskie. Tato pewnie hospicjum uważa za miejsce w którym tylko się umiera i boi się tego, w domu mimo takiej a nie innej sytuacji czuje się u siebie i bezpiecznie.

Trudno coś podpowiedzieć bo jak spełnisz prośbę taty to mama będzie niezadowolona a jak mamy to tato może się poczuć jak wyrzucony, niepotrzebny nikomu sprzęt, który najlepiej jakby już skończył żywot bo utrudnia życie innym.

Może opcja, przeprowadzki do rodziców byłaby jakimś rozwiązaniem, mama miałaby Twoją pomoc a tato byłby w domu i dobrze zaopiekowany.

pozdrawiam
 
lidkaa 


Dołączyła: 13 Sty 2016
Posty: 14

 #4  Wysłany: 2016-08-06, 21:35  


Przeprowadzka do rodziców oznacza, że zostawię 12-letniego syna z mężem, który pracuje około 12 godzin dziennie i bardzo często wyjeżdża służbowo, więc praktycznie bez opieki. Syna nie zabiorę, bo nie zmienię mu szkoły na czas bliżej nieokreślony, we wrześniu zaczyna gimnazjum. Wykorzystałam już urlop i opiekę nad chorym członkiem rodziny w czasie powrotu taty po operacji. W grudniu mam termin porodu.
Opieka hospicyjna jest po prostu beznadziejna- od maja lekarz był DWA razy po 10 minut. Rzucił parę porad odnośnie jedzenia, wypisał dwie recepty, po resztę i tak chodzimy do rodzinnego. Pielęgniarka przychodzi dwa razy w tygodniu, ale naprawdę nie wiem po co. Tak samo wyglądają wizyty sąsiadki, rozmowa o pogodzie, sadzeniu ogórków i porada, żeby więcej się ruszać i więcej jeść.
Stan emocjonalny i zachowanie mamy jest obecnie takie, że zastanawiam się,czy nie jest jej potrzebny psychiatra.
 
gaba 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 18 Kwi 2010
Posty: 3417
Skąd: warszawa
Pomogła: 1797 razy

 #5  Wysłany: 2016-08-07, 09:33  


To sama dopóki możesz to powtarzaj po kilkanaście razy dziennie że jak będzie naprawdę źle to do hospicjum (wiadomo że nie dotrzymasz ale jej takie złudzenie jest potrzebne). Że co ma się zdarzyć to się zdarzy a ona nic tu nie może zmienić tylko robić swoje, żeby próbowała jakoś z nim porozmawiać bo jak umrze to będzie żałować, że ją rozumiesz jaki to stres dla niej, jeżeli hospicjum domowe jest takie to obie sobie ponarzekajcie - to obniża stres. Generalnie porozmawiaj z nią długo o śmierci ojca, jak to jest ciężko teraz i co będzie później. Chodzi o to żeby nie miała poczucia że nikt jej nie rozumie. Ale jak napisałam taka rozmowa musi być długa (niech ona się raz porządnie wygada, uporządkuje to sobie) i to wszystko obrócone na wszystkie strony . Powstrzymaj się od rad, zadawaj pytania i wykazuj zrozumienie. Mógłby to być psycholog, ale wtedy potrzebne byłoby kilkanaście sesji i ciągle miałaby poczucie że rodzina jej nie rozumie.
_________________
sprzątnięta
 
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #6  Wysłany: 2016-08-07, 17:15  


lidkaa,

gaba, ma rację, daj mamie się wygadać, nie pouczaj, nie zaprzeczaj, wysłuchaj, niech mama wyrzuci z siebie ten cały żal. Mama widzi, że wszystko teraz kręci się wokół taty, co jest zrozumiałe, że Ona teraz musiała przejąć wszystkie taty obowiązki plus swoje, czuje się umęczona, zapewne wystraszona. Może kiedyś życie bardziej było wokół Niej, role były w jakiś sposób podzielone a teraz wszystko spadło na Nią i nie radzi mama sobie ze swoimi emocjami, że nikt nad Nią się nie lituje mimo Jej wysiłku, czuje się odrzucona i tylko do roboty. Daj Jej się wypłakać, może dzięki temu dowiesz się dlaczego tak jest a nie inaczej, może ułożycie jakiś wspólny plan działania i te relacje się w jakiś sposób ocieplą bo na pewno by się to przydało.

pozdrawiam
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group