Od paru dni przeglądam to forum i nie mam odwagi nic napisać. Cała ta sytuacja mnie przerosła . Gdy przeczytałam opis tk Twojego Taty to tak jakbym czytała o moim. Zapalenie oskrzeli, chrypka, utrata głosu i badanie tk i wyrok..... Mój tata trafił do szpitala 22 grudnia, 29 miał badanie bronchoskopi i od tego momentu zdarzyło się coś czego nie rozumiem. Trzy tygodnie czekaliśmy na wynik który potwierdził guza i nic więcej. Odesłano mojego tatę do domu i 2 lutego ma się zgłosić w innym szpitalu na ponowne badanie bronchoskopi. Nie wiem czy to jest normalna procedura??? Przepraszam że piszę w Twoim wątku ale już nie wiem gdzie szukać jakiejś porady. Wyniki krwi w szpitalu tez były ok, natomiast w tej chwili prawie nic nie je i strasznie chudnie " w oczach". Poza tym bardzo go denerwuje że coraz trudniej mu się porozumieć. Czy takie "porażenie lewego fałdu głosowego" może się jakoś cofnąć??? Tyle pytań..... A lekarze od miesiąca mają jedną odpowiedź : "trzeba czekać na pełna diagnozę czyli wynik brochoskopi" . Mam nadzieję że u Was diagnoza będzie szybciej. Trzymam kciuki za Twojego Tatę. Pozdrawiam.
Witaj Soniax
Masz rację powinnaś założyć swój własny wątek opisując w nim chorobę taty. Dobrze by było umieścić także wyniki dotychczasowych badań, wypisy ze szpitala itp (usuwając dane pacjenta i lekarzy) wtedy będzie można coś więcej napisać. Pozdrawiam
_________________ Zbyt szybko się to potoczyło 08.12.14 -18.02.15
Soniax, wynik badania histopatologicznego jest jednym z najważniejszych elementów diagnostyki i jest to w zasadzie niezbędne do rozpoczęcia leczenia. Proszę zamieść resztę wyników badań (w szczególności badań obrazowych).
Pozdrawiam serdecznie!
Witam,
Spróbuje dołączyć wypis z szpitala. Przepraszam za jakość ale mam tylko ksero. Niestety mieszkam 500 km od taty. On mieszkam sam w bardzo malutkiej miejscowości ( wyprowadził się jakiś czas temu pomimo naszych próśb). Jest mi teraz bardzo trudno bo nie wiemy co dalej robić, na jakim etapie jest choroba i jak tacie pomóc. Coraz trudniej rozmawia się przez telefon, jeździmy co 7-10 dni. Wiadomo praca, dzieci...
Niestety mieszkam 500 km od taty. On mieszkam sam w bardzo malutkiej miejscowości
Czy Twój Tato ma jakąś rodzinę, bliskich mieszkających koło niego?
Myślę, że powinnaś pomyśleć o jakimś wsparciu dla taty, żeby nie został sam w tej chorobie.
Jutro macie kolejną bronchoskopię - powodzenia.
Oby jak najszybciej były wyniki i podjęte dalsze działania.
Witam,
Właśnie wróciłam od Taty.
Niestety nie mamy żadnej rodziny mieszkającej blisko niego. Jest kilka dobrych osób które przyniosą obiad, napalą w piecu, pomogą... Wiadomo jednak że to nie jest na dłuższą metę. Jestem im bardzo wdzięczna. Niestety od paru dni Tato nic nie je ;-(. Wcześniej jadł bardzo malutko. Wczoraj nie zjadł ani nie wypił nic. Bardzo, bardzo schudł. Dziś próbował napić się wody i tak jakby nie umiał. Tak jakby ten odruch połykania zaczął zanikać. Potem, już w szpitalu zjadł kolacje.
Ja już wcześniej myślałam o jakimś transporcie tu do nas. Ale każdy lekarz ( byłam min. prywatnie skonsultować wypis ) twierdzi żeby czekać do końca diagnozy. Dlatego się denerwuje bo to trwa bardzo długo, Tata niknie w oczach, my się wykańczamy jeżdżąc tam i z powrotem. I wciąż nic nie wiemy.... Albo raczej wiemy ale nie mamy potwierdzenia diagnozy i tym samym nikt nie chce nam dać skierowania do szpitala w naszej miejscowości. Dziś Tata został przyjęty w K-PCP i mam nadzieję że coś ruszy. Przepraszam ze tak się rozpisałam ale jestem na "świeżo" po przyjeździe i musiałam się wygadać......
[ Dodano: 2016-02-03, 02:17 ]
Chciałam jeszcze napisać że on w tym poprzednim szpitalu już nic nie jadł i tam bardzo schudł. Miał włączone kroplówki. I dziwie się że wiedząc że mieszka sam nie został od razu jakoś "przeniesiony" do innego szpitala w celu dokładnego zdiagnozowania tylko po czterech tygodniach został wypisany do domu w "stanie zadawalającym"...... Nie wiem kogo "zadawalał" jego stan bo już wtedy bardzo źle wyglądał i był utrudniony kontakt ( częściowo poprzez porażenie tego fałdu głosowego i trudności w mówieniu).
Gdy przeczytał ten wypis z szpitala mam wrażenie że się załamał. Jest wycofany tak jakby "otępiony". Nie wiem jak to ująć. Nic go nie interesuje, mam wrażenie że mnie w ogóle nie słucha jak coś opowiadam ( ale słucha i wszystko kojarzy ). To wszystko jest dla mnie bardzo trudne. Nie wiem czasami co mówić i jak się zachować.....
tak jak nie zmusza się chorego do jedzenia tak Twój tata moim zdanie powinien pić - spróbuj znaleźć jakiś sposób, jakoś go podejść, sama znasz go najlepiej - oczywiście tylko i wyłącznie ze spokojem, bardzij z prośbą niż kazaniem.
Moja mama też mieszkała sama (chociaż mieszkamy w tym samym mieście) i lekarze w szpitalu przeprowadzali wywiad bo tak trzeba zatem pytali czy mama mieszka sama i na tym się kończyło.
Oni nie podejmują w związku z tym żadnych działań - to Ty musisz się domagać niestety.
Soniax napisał/a:
Gdy przeczytał ten wypis z szpitala mam wrażenie że się załamał. Jest wycofany tak jakby "otępiony"
moja mama gdy okazało się, że są przerzuty do mózgu i wylądowała z obrzękiem mózgu na oddziale neurologicznym - wypisali ją i dali skierowanie na oddział medycyny paliatywnej.
Mama się załamała bo "paliatywna" znaczy, że już końcówka.
Przydałyby się Twojemu tacie jakieś leki antydepresanty.
Poproś lekarza prowadzącego albo nawet pierwszego kontaktu o skierowanie do hospicjum domowego - taka pomoc napewno Wam się przyda - zapisz się w kolejkę, jeżeli nawet nie będzie kolejek to sprawę będziesz miała już "nagraną" i w każdym momencie z takiej pomocy będzie można skorzystać.
Piszę tak bo my na hospicjum czekamy 6 tygodni u nas takie kolejki ale wiem, że w innych miejscowościach jest nawet z dnia na dzień - poprostu się chociaż zorientuj.
Dużo siły życzę!
[ Dodano: 2016-02-03, 09:18 ]
Lekarze z hospicjum domowego są w stanie przepisywać silne antydepresanty czy przeciwbólowe - nie wiem czy lekarz pierwszego kontaktu ma taką możliwość - chyba nie. Do tego służą nawet chyba inne recepty.
[ Dodano: 2016-02-03, 09:18 ]
Lekarze onkolodzy też mają taką możliwość także z taką prośbą można się udać do lekarza prowadzącego onkologa.
Witam,
Długo nic nie pisałam ale na forum jestem codziennie. Dużo się z niego dowiedziałam. W tej chwili potrzebuje konkretnej porady. Po badaniach w Bydgoszczy ( w lutym ) potwierdzono "proces rozrostowy płuca lewego - ca non-microcellulare". Na konsylium ze względu na zły stan ogólny odradzano jakiekolwiek leczenie. "Wypłakaliśmy" jakąś słabą chemie w tabletkach. Dostał ją raz i ona go prawie zabiła. Nie jadł, nie pił. Tak jak w tym lutym położył się do łóżka tak leży do tej pory. Wyniki nie pozwoliły na podanie drugiej chemii i od tego momentu jesteśmy pod opieką HD. Bywa różnie, widać postępującą chorobę ale jakoś się wszyscy trzymamy. Tata nie ma dolegliwości bólowych ( ostatnio ból w nadbrzuszu pani doktor stwierdziła że to trzustka). Trochę brzydko kaszle. No i dalej jest taki obojętny. Nie chce się myć, przebierać, golić... Mówi: "jutro". Cały dzień leży. To by było tak pokrótce. Najgorszy problem mamy z skaczącym cukrem. Nie do końca tata się stosował do diety cukrzycowej no i cukier był często wysoki. My znów na zasadzie że jak ma smaka to niech sobie zje sami się trochę do tego przyczynialiśmy. Od 1,5 miesiąca jednak bardzo tego pilnujemy a mimo to cukier i tak swoje. Raz 400 a na drugi dzień rano 54. No i teraz nie wiem czy takie skoki cukru to "wina" choroby nowotworowej czy czego? Co można jeszcze zrobić oprócz stosowania diety i regulowania insuliną? O czym mogą świadczyć te spadki cukru, co się dzieje???? Boję się. Dziś rano tata miał cukru 35
Witam,
Tato zasnął 1 lipca. Do końca świadomy. Ostatnie dni bardzo ciężkie. To forum to "skarbnica wiedzy". Dziękuje każdemu kto niesie tu poradę i pomoc. Chciałabym dużo napisać ale jeszcze nie umiem..... To było trudne pól roku. Ale i ważna nauka życia. I śmierci....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum