Ostatni raz zabieram głos w tym dziwnym wątku i mam nadzieję, że bat szefostwa jeszcze tym razem nie spadnie na moje plecy
Odpowiem wprost - nie uważam, żeby
na tym forum było miejsce na opowieści o medycynie niekonwencjonalnej jako jednym z "etapów leczenia", na przekonywanie użytkowników
tego forum, że konkretny pacjent "nie ma potrzeby" robić badań kontrolnych po przebyciu choroby nowotworowej, bo wie, że "nie ma raka", nie widzę nic dobrego w kreowaniu rzeczywistości, by dać nadzieję - nie zgadzam się w tym wypadku ze stwierdzeniem, że cel uświęca środki.
Pytasz, czy na pewnym etapie chory ma czekać na smierć.
Poza oczywistym faktem, że życie każdego człowieka od dnia narodzin można nazwać "czekaniem na śmierć", zupełnie odmiennie oceniam czas między zakończeniem terapii, a odejściem. Do opieki paliatywnej mam stosunek wyłącznie pozytywny, oparty na szacunku, przepełnia mnie uznanie dla ludzi zaangażowanych w ten etap troski o chorych terminalnie.
Nie mam szacunku dla nikogo, kto wykorzystując rozpacz chorego i bliskich, napełnia sobie kabzę, czy to oferując "uzdrawiające" masaże, czy handlując "cudownymi" specyfikami, czy opowiadając - na kosztownych "kursach" - jak to uzdrowiła go medytacja i "poznanie siebie".
Na koniec pragnę zachęcić każdego, kto miałby ochotę oddalić się pod skrzydła rozmaitych "guru" medycyny niekonwencjonalnej, by zapoznał się z procesem tworzenia się komórki nowotworowej, następnie guza nowotworowego, następnie ze zjawiskiem metastazy.
Nie będzie to lektura przyjemna, ale pouczająca i dająca do myślenia - jakiego kalibru środków trzeba użyć, by choćby pomyśleć o zwalczeniu choroby nowotworowej.
Takie środki, choć wciąż niedoskonałe i nie zawsze skuteczne, oferuje dziś ludzkości wyłącznie medycyna konwencjonalna.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: Richelieu: 2014-06-04, 17:04 ]
Podpisuję się pod tym postem.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: DumSpiro-Spero: 2014-06-04, 21:46 ]
Ptaszenio, dziękuję za ten post.