Dobra... jestem. I co widzę? Jaja sobie ze mnie robią... No dobrze. Teraz pewnie co bym nie powiedział, to i tak bym się nie mógł wytłumaczyć. Są po prostu sytuacje nie do wytłumaczenia. Jak z tym chłopem, co poszedł krowę doić, bo mu baba zachorowała. No i ten chłop wszedł do obórki, podstawił sobie zydelek, wiadro podstawił, i zaczyna doić. A krowa, jak to krowa. Co rusz kopytem mu to wiadro wywala. To wziął kawałek sznurka do snopowiązałki, i przywiązał nogę do sieczkarni. Usiadł, zaczyna doić... a krowa drugim kopytem bach i wiadro wywaliła... Mleko się wylało, chłop szuka sznurka - nie ma. Znalazł w końcu kawałek drutu i drugą nogę krowy do koryta przywiązał. Zadowolony z siebie usiadł, zsunął beret na czoło, oparł głowę o ciepły krowi brzuch i doi... a krowa jak nie sypnie go ogonem po ślepiach, że aż przestał widzieć. Zerwał się, wywalił cebrzyk, głową przydzwonił o belkę. Chwilę trwało zanim podniósł się z klepiska. Szukał czegoś do przywiązania ogona. Nic... no cóż. Trza pasek od gaci użyć. Stanął za krową, wyciągnął pasek z portek. Przełożył pasek przez klamrę, zacisnął na krowim ogonie. Wyciągnął ręce do góry, żeby pasek o gwóźdź w belce zaczepić, i spodnie w dół mu zjechały... Na to weszła żona, która mimo choroby postanowiła się nad nim zlitować i pomóc w dojeniu... I to jest właśnie jedna z takich sytuacji nie do wytłumaczenia...
[ Dodano: 2011-07-11, 23:39 ]
A wracając do opowiastki która mi się w związku z oględzinami nasunęła... Mam w Muszynie znajomych. Małżeństwo. Znaczy się - już nie. Każde z nich z osobna - bardzo fajni ludzie. M... jest pielęgniarką, a jej ex... to sam nie wiem, ale wesoły bardzo. No i nie tak dawno, kiedy jeszcze byli małżeństwem, zaczęło się między nimi psuć. M - bardzo atrakcyjna babeczka. Ma córkę w wieku studenckim, ale jak patrzę na M i na jej córkę, to cholera chyba bym M wybrał... W każdym razie - bardzo jest przystojna i znająca swoją wartość. Otóż rzeczone małżeństwo kłócić się zaczęło. R przychodził do domu... krokiem z lekka majowym, M mu obiadu nie podawała... I doszło do rękoczynu... To znaczy nie do końca. R rzucił w M sernikiem. M zadzwoniła na policję... u nas się wszyscy znają, i chłopaki z komendy oczywiście pomyśleli "o kur*a, znowu R na*ebany do domu wrócił i się drze, a ta zamiast cicho siedzieć i czekać aż mu minie, to mu odpłaca..." W każdym razie, założyli czapki, wzięli notatniki, wsiedli do poloneza i pojechali - bo zgłoszenie było. Dojechali na miejsce, stanęli przed domkiem M i R, na chwilę koguta zapalili, żeby sąsiedzi popatrzeć przyszli. Zmierzchało... Wchodzą, a R nie wiedzieć czemu się wystraszył, wyciągnął z barku flaszkę i wyskoczył przez okno. Położył się za klombem, pociągał z flaszki i obserwował rozwój sytuacji. Gliniarze weszli, spisali notatkę, stwierdzili brak obecności sprawcy rzutu sernikiem, uznali sprawę za załatwioną, i zadowoleni poszli w stronę samochodu, bo na komendzie czekała niedokończona partyjka tysiąca. R w tym czasie podczołgał się do żywopłotu, i odwaga w nim zebrała. Rozczarowany patrzył, jak policjanci idą w stronę radiowozu. Raptownie wstał zza żywopłotu. Gębę miał brudną od ziemi. We włosach liście i trawę, w ręku trzymał flaszkę, i mówi:
- co jest? Jedziecie???
Gliniarze na to:
- Chryste, R, wracaj do domu, umyj się chłopie i idź spać jak człowiek...
a R zataczając się ryknął:
- wyciągać latareczki, wyciągać pałeczki, szukać mnie!!! Na służbie jesteście!!!
Policjanci popatrzyli na siebie, westchnęli, wsiedli do auta i pojechali na komisariat, zostawiając rozczarowanego R i kilku sąsiadów obserwujących scenę...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Aż tak młody nie jestem
Kurka... zasypałem kilka dni temu do szamba bakterie najnowszej generacji, które zamiast bezwonnego gazu produkują gaz o zapachu eukaliptusa (nigdy nie byłem w Australii, i nie wiem jak toto pachnie, ale sądząc po nazwie - musi pachnąć dziwnie). I teraz sobie przypomniałem, że zawiozłem wczoraj straszną... znaczy starszą panią, mojego gościa, do stomatologa, bo ją zęby jadowe bolały. A dentysta jej antybiotyki przepisał. Babina je za czworo, a ja się dziwię, czemu dzisiaj z szamba delikatnie jedzie...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum