No i oczywiście pies z mokrym nosem jest niewskazany.
[ Dodano: 2011-07-07, 14:51 ]
No popłynąłem jako ratownik na spływ... Żeby nie było, że łgam:
ten z wielkim bandziochem to ja
[ Dodano: 2011-07-07, 19:20 ]
Na kolację zjadłem pół kilo tatara z dwoma kromkami chleba bez masła. Jestem w pełni usprawiedliwiony, bo dzień miałem aktywny, zaś dzięki tatarowi dostarczam organizmowi niezbędnych składników krwiotwórczych. Tatar oczywiście z jajeczkiem, bo inaczej się nie liczy.
Dzisiaj nie dość, że pokonałem 16 kilometrów wodą, to jeszcze ze stówę za kółkiem. Gości do Krynicy zawiozłem. Wstąpiłem przy okazji do "sklepu dla ubogich" (pozdrawiam brata ś.p. Prezydenta). I nabyłem serki żółte, dojrzewające, produkowane z mleka owiec, kóz i krów w Portugalii (baca który mnie zaopatruje też miesza wszystkie mleka i świetne sery wychodzą). Serek włożyłem do lodówki, bo sumienia nie miałem jeść, bo to ma chyba ze 200% tłuszczu, taki 14-sto miesięczny ser. Miał leżeć tam, i mrygać do mnie dziurami. Ale dzisiaj kolega z GOPRu się zapowiedział, i oznajmił, że wiezie piwo marki XXX. I tak - grzech odmówić, bo biedak tyle kilometrów to wiózł (chyba ze szesnaście). Grzech nie poczęstować serkiem. A jak poczęstować, to i samemu spróbować wypada, bo jeszcze sobie pomyśli, że zatrute. Tak się zastanawiam, i dochodzę do wniosku, że osoby które są na diecie, to muszą znajomych szybko tracić...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Obiadu dziś nie jadłem. Ale to tylko dlatego, że w karczmie na Słowacji, gdzie mieliśmy przerwę w spływie, poczęstowano nas gulaszem węgierskim z knedlikami. Zjadłem dwie porcje - ale tylko dlatego, że śniadanie skromne, a załoga mojego pontonu jak widać na zdjęciu - przeważnie żeńska, i musiałem się napracować...
[ Dodano: 2011-07-07, 21:21 ]
Żeby nie być gołosłownym:
Czytam bo widzę, że tu jakiś kącik motywujący. Patrzę: "Gazda" i już mi się rozjaśnia - Człowiek Gór, gdzie indziej tyle dobrej energii (jestem nieuleczalnym górofilem, postać zaawansowana). Eksploruję profil - Beskid Sądecki!!! Moja babuszka pochodzi z cudownej Piwnicznej, rok temu sama zeszłam pasmo wzdłuż i wszerz, poezja.
Na spływie niestety podobnej twarzy nie spotkałam, ale Żegiestowa dobrze nie zwiedziłam więc widzę gdzie wpadać!
Pozdrawiam!
PS Po co komu 200% sery ze Stonki mając w zanadrzu oscypki, Gazdo?
Gazda ja to Tobie chyba trochę pozazdrościłam i z tej zazdrości za chwilę będę pakować ciuchy bo znikamy z mężem aż na trzy dni , wypadało by się za hartować przed zjazdem więc gril , piwko i takie tam różne nie powiem co leżenie brzuchem do góry a potem plewienie marchewki , buraczków , pietruszki , soczek będzie mniam mniam suróweczki , sałateczki i niech nikt mi nie mówi , że to nie jest zdrowa dieta a więc zniknę z forum na chwil kilka wrócę w niedzielę , wyjeżdżamy na wieś do znajomych a że ma być pogoda to i na słoneczko się załapiemy, no to idę się pakować ale jeszcze wrócę bo jedziemy po obiadku
narazie
Wyjazdy - fajna rzecz - ale mam awersję do robót ziemnych... Poza tym z ciekawostek: za chwilę ZE nam prąd zamyka do 14-stej, a ja wczoraj strasznie... znaczy... chciałem powiedzieć... aśwczoranaebaem...
[ Dodano: 2011-07-08, 09:13 ]
Ooo... fajny przepis mi się przypomniał. Otóż: gotujemy placek lasagne (ze zwykłego ciasta makaronowego) - lenie mogą kupić w markiecie gotowe. Rozkładamy na stolnicy i układamy na tym plasterki sera topionego, najlepiej firmy H. Na to plastry szynki konserwowej (nie z konserwy, ona się tak po prostu nazywa), na to smarujemy warstwę pieczarek usmażonych z cebulką. Zwijamy w rulon, wkładamy do naczynia żaroodpornego i zalewamy beszamelem. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, i wyciągamy, jak się beszamel zarumieni. Zadziwiająco smaczne. Przepis przywiozła mi stara Lachowa, która kiedyś w północnych Włoszech była na robotach, i w restauracji pracowała. Mówiła na to "rule"...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Nie lubisz pichcić?? I w tym momencie przypomniała mi się dykteryjka, której autorem jest bodajże Terry Pratchet, ale która żyje już własnym życiem.
Otóż kobiety często mówią, że są dyskryminowane, że ktoś łamie ich prawa. Jest to karygodne. Kobieta ma kilka praw, które bezwzględnie powinny być przestrzegane, zaś ich złamanie winno być karane z całą surowością. Chodzi tutaj o tak zwany podstawowy pakiet praw kobiety, do którego należą:
1. Prawo do robienia mężczyźnie jedzenia.
2. Prawo do prania mężczyźnie brudnych rzeczy.
oraz prawo najważniejsze:
3. Prawo do milczenia.
Niestety, to kobiety najczęściej same łamią przynależne im prawa...
Proszę gromów nie ciskać, mnie się tylko to przypomniało, kiedy przeczytałem post powyżej...
[ Dodano: 2011-07-08, 16:34 ]
Zoju, polecam zrobić sobie następującą potrawę:
Świeży pstrąg, bądź łosoś - filetujemy delikwenta, mięso krojąc na takie paseczki jak anchois. Mieszamy sól z cukrem w proporcjach objętościowych 1:1 (nie wagowych) czyli na łyżkę cukru łyżka soli. Dodajemy odrobinę mielonego pieprzu. W naczyniu układamy warstwę filecików, zasypujemy mieszanką, kładziemy kilka plasterków cytryny, znowu warstwa rybki, mieszanka, cytrynka, aż nam się rybka skończy. Przyciskamy rybę talerzykiem, na którym stawiamy w charakterze obciążnika półlitrowy słoiczek z wodą. Wstawiamy do lodówki na dobę. Następnego dnia wyciągamy, odlewamy płyn. Smarujemy kawałki bagietki, lub innego pszennego pieczywa masełkiem, kładziemy filecik i mamy rewelacyjną przekąskę pod wódeczkę. Bogactwo smaku tej potrawy jest w stanie każdego zadziwić. Lepsze zdecydowanie od anchois, a smak intensywny. Pyszotka... To tak przy piątku. Aaaa... lubicie smalec własnej roboty? To dam Wam przepis na słoninkę po ukraińsku. Otóż - do garnka wlewamy wodę, rosołek w kostce, ziele angielskie, liść laurowy, oraz czosnek z łupinką. Wkładamy kawałki słoninki (najlepiej takie prostokąty 5x10 cm) i gotujemy 15-20 minut. Wyciągamy z rosołu, kładziemy na folii aluminiowej, żeby trochę przeschły. Pokrywamy to zmiażdżonym czosnkiem, posypujemy grubą morską solą, słodką papryką w proszku, posiekanym koperkiem i świeżo mielonym pieprzem. Leniuchy mogą posypać czosnkiem w granulacie i posypać przyprawą do kurczaka (zadziwiająco smaczne, mimo, że to pójście na łatwiznę). Kombinacje przypraw zresztą - dowolne. Zawijamy w folię i kładziemy na dobę do lodówki. Taka słonika się nie psuje, można ją trzymać miesiącami. A podana - roztacza niebywały aromat ziół i przypraw po rozwinięciu... miękka jak masełko nadaje się zarówno do smarowania chlebka (jak się ją wcześniej z lodówki wyciągnie), albo też można ją kłaść silnie schłodzoną, pokrojoną w plasterki na chlebek... A jak wódeczka pod to idzie... Takie plebejskie potrawy mi się właśnie przypomniały... Na zlocie oczywiście zaprezentuję obie
[ Dodano: 2011-07-08, 19:32 ]
wieczór idzie, coś bym nabroił... aaa... no i deszcz pada, więc z biegania nici
Rano biegać nie mogłem, no bo przecież miałem kaca, więc jestem całkowicie usprawiedliwiony.
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
No... całe to bieganie to wymyślili chyba jacyś bogaci z domu, co to nie mają nic do roboty, bo mają kamienice, i człowieka, który raz w miesiącu robi obchód i czynsz z najemców ściąga. Albo rentierzy. Naprawdę chciałem biegać. Ale nie dało rady. O piątej rano musiałem zaiwaniać do Krynicy odebrać gości z PKS-u (teraz samochodu nie mają chyba tylko ekscentrycy - ostatnio Subaru Justy w lux stanie za 500 pln kupiłem). Potem na 7.30 musiałem z kolei wyjeżdżających odwieźć. Potem kazali mi malować sufit w łazience, bo się nie biały zrobił. Przyznam - poleserowałem trochę, że niby pomiędzy warstwami trza godzinę przerwy... trzy warstwy położyłem. Potem musiałem wysprzątać kotłownię (udało mi się nie wyglądać jak diabeł, więc niepotrzebnej kąpieli nie było), musiałem popiół taczkami wywieźć, potem przywieźć żółty piasek do piaskownicy - też taczkami, bo dzieciakom gości basen ogrodowy, zjeżdżalnia i huśtawki już nie wystarczają. W tak zwanym międzyczasie musiałem puste opakowania po piwie poznosić do samochodu i odebrać moich gości, którzy w góry poszli, i zamiast wyjść w Żegiestowie to w Szczawniku wyszli... Teraz muszę zaiwaniać do Biedronki po chleb, bo zapomniałem zamówić w piekarni... Kiedy biegać??
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum